„Planowałam spokojne emeryckie życie z rolnikiem na wsi. A on traktował mnie jak sponsorkę i parobka”

kobieta na wsi fot. Adobe Stock, VAKSMANV
„– Chciałabym, żebyś mi zwrócił te pieniądze – powiedziałam spokojnie. – O jakie pieniądze chodzi? – O te, które dałam ci na remont twojego mieszkania. – Dałaś, bo sama tego chciałaś. Możesz tu mieszkać i ze wszystkiego korzystać, nikt cię stąd nie wygania. Ja nie mam dla ciebie żadnych pieniędzy”.
/ 21.02.2024 20:30
kobieta na wsi fot. Adobe Stock, VAKSMANV

Myślałam, że Adam jest moją bratnią duszą. Takim idealnym towarzyszem na starość... On jednak miał chyba na ten temat inne zdanie. Ale na pewno byłam mu niezbędna.

Poznałam go na urlopie

Spotkałam Adama podczas wakacji w Łebie. Wyjechałam nad morze zaraz po tym, jak przeszłam na emeryturę. Przez wiele lat nie miałam okazji wyjechać gdziekolwiek. Po stracie męża sama zajęłam się wychowaniem naszych dwóch córek. Często zdarzało mi się nie mieć wystarczającej ilości pieniędzy, a gdy już jakieś miałam, przeznaczałam je na potrzeby dzieci. Nigdy nie było mi dane wydawać pieniędzy na siebie. Nigdy też nie miałam takich potrzeb.

Od kiedy moje córki się wyprowadziły i zaczęły samodzielne życie, zaczęłam ostrożniej gospodarować pieniędzmi. Zdecydowałam, że powinnam mieć jakieś zaoszczędzone środki na nieprzewidziane wydatki. Gdy przeszłam na emeryturę, postanowiłam zrobić coś wyłącznie dla siebie. Pierwszy tydzień wymarzonego urlopu upłynął mi na długich spacerach, poznawaniu okolicy i czytaniu książek.

Pewnego razu, siedząc w kawiarni, do mojego stolika dosiadł się mężczyzna, który wyglądał na mniej więcej tyle lat co ja. Jednocześnie był szczupły i niezwykle zadbany. Zaczęliśmy rozmawiać i poszliśmy na długi romantyczny spacer

Iskrzyło między nami

Adam okazał się niezwykle sympatycznym człowiekiem. Długo opowiadał mi o swoim życiu, ale również cierpliwie słuchał tego, co ja miałam do przekazania. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, kiedy ostatnio tak przyjemnie spędziłam popołudnie. Od kiedy mój mąż zmarł, nie miałam już nikogo tak bliskiego. Brakowało mi bratniej duszy. Pewnego wieczoru, będąc już w swoim pokoju, przemknęła mi przez głowę taka myśl, że być może mogłabym jeszcze stworzyć z kimś nowy związek, że może udałoby mi się poukładać swoje życie na nowo.

Co więcej. Przecież wcale nie czułam się aż taka stara... Tamtego lata zaczęliśmy się z Adamem spotykać. Wspólnie chodziliśmy na śniadania, obiady i kolacje. Wielokrotnie spędzaliśmy czas na spacerowaniu po plaży. Bardzo dużo ze sobą rozmawialiśmy, a nawet kilka razy poszliśmy na wieczorne tańce. Miałam wrażenie, że dobrze go poznałam. Zanim rozjechaliśmy się do domów, wymieniliśmy się numerami telefonów i zaplanowaliśmy, że Adam mnie odwiedzi.

Był wdowcem, nie miał dzieci. Jednocześnie mieszkał sam na wsi, gdzie prowadził małe gospodarstwo ogrodnicze – uprawiał pomidory i inne warzywa pod folią. Nie miałam o tym zielonego pojęcia. W końcu całe moje życie spędziłam w mieście.

Miał dla mnie propozycję

Kiedy pojawił się u mnie po raz pierwszy, zdecydował się na wynajęcie pokoju w hotelu. Ale kiedy odwiedził mnie kolejny raz, zapytał, czy mógłby zostać u mnie. A ja się na to zgodziłam. Podczas trzeciej wizyty poruszył temat, że może tym razem to ja odwiedziłabym jego. Być może nawet zdecydowałabym się na wspólne życie z nim na wsi. Ta propozycja mnie naprawdę zaskoczyła.

– Adam, przecież ja nigdy nie żyłam na wsi! – zaprotestowałam. – Może jednak warto to przemyśleć. 

– Spokój, cisza, czyste powietrze. Moglibyśmy razem pracować i razem wypoczywać, we dwoje zawsze jest prościej, łatwiej i przyjemniej – zapewniał.

– Może i prościej, ale ja nie mam bladego pojęcia o pracy na roli i o tym, co mogłabym robić na wsi.

– Nauczę cię wszystkiego, pokażę ci, co jak robić. Proszę, Marysiu, przemyśl to.

Zastanawiałam się nad tym, co powiedział, ale kiedy teraz o tym myślę, to wydaje mi się, że zachowałam się jak mała naiwna nastolatka. Byłam sama, to prawda, i to mi coraz bardziej przeszkadzało, to też prawda. Potrzebowałam kogoś, kto jest mi bliski, kogoś, na kim mogłabym polegać, komu mogłabym opowiedzieć o swoich problemach lub po prostu z kim mogłabym codziennie porozmawiać. Właśnie dlatego zgodziłam się na jego propozycję.

Nie chciałam sprzedać mieszkania

Jednak, kiedy Adam począł mnie przekonywać, abym jak najszybciej sprzedała swoje mieszkanie, przestraszyłam się nie na żarty. Zadzwoniłam do swojej córki, a Agnieszka dosłownie nie mogła uwierzyć w to, co ode mnie usłyszała.

Mamo, nie rób tego na Boga. Jeśli zdecydowałaś się do niego wprowadzić, to dobrze, ale nie pozbywaj się swojego domu.

– Ale słuchaj, dziecko... – zaczęłam tłumaczyć – ja będę mieszkać na wsi, a i tak będę zmuszona opłacać czynsz.

– Mamo! – przerwała mi ostro – to może wynajmij swoje mieszkanie.

Adam nie był zadowolony z mojej decyzji. Starał się to przede mną ukryć, ale ja to zauważyłam.

– Dlaczego chcesz zatrzymać to mieszkanie? – zapytał mnie kiedyś wprost. – Moglibyśmy... to jest, chciałem powiedzieć, mogłabyś sprzedać dom za dobre pieniądze.

Jednak zdecydowałam, że nie sprzedam mieszkania, tylko je wynajmę. Zanim się przeprowadziłam, sprzedałam trochę biżuterii. Nie chciałam zostać bez pieniędzy. Adam mieszka na skraju wsi, do centrum, gdzie znajduje się rynek ze sklepami, kościół i szkoła, jest od niego kilka dobrych kilometrów.

Wyjechałam na wieś

Kiedy się u niego zjawiłam, nie było ani łazienki, ani toalety. Nie było też centralnego ogrzewania. Ogrzewaliśmy się, paląc w kuchni na węgiel, a co więcej ja nie miała bladego pojęcia, jak to robić. Miałam dostęp do gazu, ale tylko z butli, więc musiałam go racjonalnie używać. Budziliśmy się bardzo wcześnie i zbieraliśmy pieczarki, które hodował Adam. W sezonie letnim zbieraliśmy pomidory w tunelach, a potem paprykę. Doglądaliśmy też owiec.

Adam jeździł po różnych sklepach i bazarkach. Swoim dostawczakiem rozwoził i sprzedawał warzywa i owoce. Tymczasem ja przygotowywałam posiłki i zajmowałam się ogrodem. Zasadniczo mieszkałam na końcu świata i nie widziałam zbyt wielu ludzi.

O przyjemnościach, które Adam mi tak szeroko opowiadał, mogłam tylko marzyć. Znałam jedynie dwie sąsiadki z najbliższego otoczenia, ale nie miałyśmy zbyt wiele wspólnych zainteresowań. Kilka razy przyszło mi na myśl, żeby spakować walizki i wyjechać. Jednak wynajęłam mieszkanie na cały rok, więc nie miałam właściwie gdzie się udać. Musiałam tu zostać, przynajmniej na jakiś czas.

Chciałam mieć toaletę

Jesienią postanowiłam porozmawiać z Adamem na temat remontu łazienki i instalacji ogrzewania.

– Czy zimą będziemy musieli biegać do toalety za stodołę? To jest jakiś absurd – narzekałam.

Moja żona nie miała z tym problemu – bronił się. – Poza tym, skąd mam wziąć na to pieniądze? – dodał.

– Przecież zarobiłeś na sprzedaży pomidorów, pieczarek i malin – przypomniałam mu.

– To nie były duże pieniądze. Muszę jeszcze kupić nasiona, nawozy. To wszystko sporo kosztuje.

– Mogę ci pożyczyć pieniądze – zasugerowałam w końcu. – Ale zróbmy łazienkę w domu.

– Jeśli cię na to stać...

Zapłaciłam za wszystko

Podjęłam oszczędności z banku. Kupiliśmy instalację wodną do łazienki. Adam zatrudnił fachowców. Poprowadzili odpowiednio rury i zainstalowali zakupione przez nas urządzenia. Zainstalowali również centralne ogrzewanie, więc teraz, kiedy pod kuchnią się paliło, grzejniki w obu pokojach również były ciepłe. Nawet przez chwilę nie zastanowiłam się, że to wszystko stało się za moje pieniądze.

Byłam podekscytowana jak małe dziecko, myśląc, że teraz wszystko będzie super. Ale tak się nie stało. Adam znikał na całe noce, a ja spędzałam samotnie czas przed telewizorem. Gdy pytałam go, gdzie był, odpowiadał, że załatwiał różne sprawy, podpisywał umowy na dostawy warzyw. W dzień coraz częściej pracowałam więcej niż on i nie podobało mi się to. Czułam się jak parobek a nie partnerka. 

Czułam, że zrobiłam błąd

W końcu opowiedziałam wszystko córkom podczas rozmowy telefonicznej.

– Wróć do domu, mamo – usłyszałam. – Po co tam siedzisz?

– Wynajęłam przecież mieszkanie, nie bardzo mam gdzie się podziać...

– W takim razie zrezygnuj z wynajmu, a na razie przyjedź do mnie – bez zastanowienia zaproponowała Agnieszka.

– Dobrze kochanie. Obiecuje, że to przemyślę. Nie chciałam się przyznać przed swoimi córkami, że całe moje oszczędności zainwestowałam w remont domu Adama. Wstydziłam się swojego naiwnego zachowania i błędów.

Chciałam zwrotu kasy

Postanowiłam zapytać, kiedy planuje zwrócić mi pieniądze.

– Żartujesz chyba – usłyszałam w odpowiedzi. – Przecież zrobiliśmy to wszystko na twoje życzenie. Mnie na to nie byłoby stać. To dla mnie za duży wydatek.

– Ale przecież ustaliliśmy, że to jest tylko pożyczka...

– Zobaczymy, jakie będą ceny warzyw w tym roku – odpowiedział.

Tak więc czekaliśmy. Kolejny rok nadszedł, a ja nieprzyzwyczajona do pracy na wsi, zaczęłam narzekać na zdrowie. Mój kręgosłup odmówił mi posłuszeństwa. Zaczęły mnie boleć stawy. Nasz lokalny lekarz nie owijał w bawełnę i powiedział mi wprost, co muszę zrobić, żeby pozbyć się bólu.

– Musi pani zacząć dbać o siebie. Pani potrzebuje odpoczynku, rehabilitacji, a może nawet sanatorium.

Miał do mnie pretensje

Kiedy powiedziałam to wszystko Adamowi, to tylko się zdenerwował.

– Przecież nie mogę sam robić wszystkiego na farmie! Zastanawiałam się kilka dni, zanim nareszcie podjęłam decyzję.

– Adam, muszę wrócić do mojego domu.

– No to wracaj – rzucił do mnie, zupełnie nie zwracając na mnie uwagi.

Łzy napłynęły mi do oczu, mimo że już dawno zdałam sobie sprawę, że mieszkanie tu nie jest mi na rękę.

– Chciałabym, żebyś mi zwrócił te pieniądze – powiedziałam spokojnie.

– O jakie pieniądze chodzi?

– O te, które dałam ci na remont twojego mieszkania.

Dałaś, bo sama tego chciałaś. Możesz tu mieszkać i ze wszystkiego korzystać, nikt cię stąd nie wygania. Ja nie mam dla ciebie żadnych pieniędzy.

Wróciłam do siebie

Tego samego wieczoru zebrałam wszystkie swoje rzeczy. Następnego dnia rano, pieszo udałam się na przystanek autobusowy. Nie chciałam nawet pożegnać się z Adamem. W Lublinie zatrzymałam się na chwilę u przyjaciółki. Moi najemcy zapewnili, że w ciągu dwóch miesięcy się wyprowadzą.

– Agnieszko, jestem ci wdzięczna, że nie dałaś mi sprzedać naszego domu – powiedziałam do mojej córki.

Spędziłam z nią dwa miesiące w Londynie. Zdecydowanie wreszcie odpoczęłam. Zajmowałam się wnuczkami, ale zawsze z radością wracałam do swojego domu, do mojej kuchni, sofy w salonie i mojego łóżka w sypialni. Co prawda, straciłam swoje oszczędności i biżuterię. Dziś żyję tylko z niewielkiej emerytury, ale na szczęście wciąż mam mój własny dom.

Nie mogę obwiniać nikogo innego, tylko siebie. Mogłabym spróbować dochodzić swoich praw w sądzie, ale nie mam nawet jednego dokumentu potwierdzającego, że pożyczyłam Adamowi te pieniądze. Nie zamierzam już planować swojego życia, niech wszystko zostanie tak, jak jest.

Czytaj także: „W spadku po mamie zamiast kasy, dostałam brata. Przez ponad 30 lat ukrywała, że ma syna ze zdrady”
„Żona ciągle jest zmęczona, mimo że tylko siedzi w domu z córką. Opieka nad dzieckiem przecież nie jest taka trudna”
„Żona mnie nie pociąga, więc wrażeń szukam gdzie indziej. W Klubie Seniora, zapoznałem kilka ciepłych wdówek”

 

Redakcja poleca

REKLAMA