„Żona mnie nie pociąga, więc wrażeń szukam gdzie indziej. W Klubie Seniora, zapoznałem kilka ciepłych wdówek”

starszy mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„Spodziewałem się tam zastać rzesze starych, zaokrąglonych i posiwiałych babeczek pokroju mojej żony. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem, że na kanapach i krzesłach w klubie zasiadają bardzo zadbane, zgrabne panie z precyzyjnie wykonanymi makijażami”.
/ 15.02.2024 19:15
starszy mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Do licha, mam dopiero siedemdziesiąt lat! Rockmani w moim wieku spotykają się jeszcze z aktorkami i modelkami, a ja mam się ograniczać do żony, która lata świetności ma już dawno za sobą? Nie wydaje mi się. Żyje się przecież tylko raz.

Kiedyś żona była dobrą laską

W Halinie ciężko się było nie zakochać. W latach siedemdziesiątych, gdy studiowaliśmy, była zdecydowanie jedną z piękniejszych dziewczyn na wydziale. Uwielbiałem to, że wszyscy koledzy mi jej zazdroszczą.

– Kurczę, ty to z tą Haliną masz szczęście! Dobrze, że się za nią wziąłeś szybko, bo już od dawna się kolejka ustawiała – chichotał kolega.

Doskonale wiedziałem, że mam szczęście, dlatego zamierzałem kuć żelazo, póki gorące i szybko oświadczyłem się Halinie. Przyjęła mnie i pobraliśmy się tuż po studiach. Nasze pierwsze wspólne lata były naprawdę niezwykle namiętne i pełne uczucia. Na dzieci zdecydowaliśmy się dopiero po czterech latach małżeństwa, więc nasza faza „miesiąca miodowego” trwała naprawdę długo. Być może naiwnie, ale myślałem, że po prostu tak już zostanie...

Niestety, dzieci zmieniły więcej, niż bym chciał. Oczywiście, nigdy nie żałowałem, że się na nie zdecydowaliśmy, ale po ich narodzinach żona ani nie zachowywała się już tak, jak wcześniej, ani tym bardziej tak nie wyglądała...

Próbowałem ją zmotywować do zmian

Zdarzało mi się sugerować Halinie, że może powinna nieco bardziej o siebie zadbać, ale tylko się na mnie obrażała.

– Urodziłam ci dwójkę dzieci! To chyba oczywiste, że nie mam już ciała studentki – warczała tylko.

Próbowałem na wiele sposobów. Czasem proponowałem, że ufunduję jej fryzjera lub nowe ubrania, a czasem po prostu zaczynałem grozić, że znajdę sobie kogoś innego. Wtedy zwykle wpadała w histeryczny płacz i nie odzywała się do mnie przez następne kilka dni. Ech, i bądź tu, człowieku, mądry...

Nie chodziło tylko o wygląd, ale też o jej nastawienie. Nagle to dzieci były na pierwszym miejscu, a nie ja. Gdy tylko miałem ochotę trochę pobrykać, szukała wymówek: a to dzieci jeszcze nie śpią, a to jest zmęczona, bo odrabiała z nimi lekcje do późna, a to jeszcze coś innego... Nie potrafiłem tego zrozumieć. Pewnie, ja też bywałem zmęczony, ale nigdy tak, żeby nie mieć ochoty na amory. Czułem się zaniedbywany przez Halinę, a ten stan trwał przez wiele lat. Jednocześnie, i ona zaczęła mieć do mnie jakiś żal.

– Nie przytulasz mnie już tak, jak dawniej, nie pytasz o mój dzień... – chlipała mi wieczorami.

Miała rację. Zupełnie straciłem ochotę na romantyzm i okazywanie żonie uczuć, skoro sama nie chciała zadbać o moje potrzeby, a na dodatek wyglądała jak zaniedbana mamuśka z nadprogramowymi kilogramami.

Nasze małżeństwo ostygło

Wkrótce zaczęliśmy się oswajać z tym, że jesteśmy bardziej swoimi współlokatorami i rodzicami wspólnych dzieci niż partnerami, a tym bardziej kochankami. Zbliżenia zdarzały nam się rzadko, a jeśli już to zawsze były zupełnie pozbawione ognia, mechaniczne i po prostu kiepskie. Kiedyś jeszcze liczyłem, że może uda nam się odbudować naszą relację po wyprowadzce dzieci. Niestety, Halina wpadła na „świetny pomysł” rozbudowy domu tak, aby córka mogła z nami mieszkać jak najdłużej.

– Edek, jak mamy taką możliwość, to powinniśmy im pomóc. Hania jest w drugiej ciąży, po co mają gnieździć się w mieszkaniu na wynajem, skoro tutaj możemy mieć wystarczająco dużo miejsca dla nas wszystkich i jeszcze pomożemy przy dzieciach – argumentowała żona, a ja tylko smętnie przytakiwałem.

Hania z mężem i rodziną w końcu wybudowali dom, ale finalnie wyprowadzili się dopiero gdy byliśmy już w okolicach siedemdziesiątki. Którzy rodzice mieszkają z dziećmi prawie przez całe życie? Miałem trochę za złe Halinie, że wpakowała nas w taką sytuację – zwłaszcza gdy zauważyłem, że po wyprowadzce córki, żonie nagle znowu włącza się ochota na amory...

Teraz to ja już dziękuję

Przez te wszystkie lata narosło między nami tyle frustracji, że nie miałem najmniejszej ochoty przywracać swojego pożądania wobec żony. „Tyle czasu miała mnie w nosie, bolała ją głowa, zawsze dzieci były ważniejsze, a teraz nagle mam znaleźć jakiś magiczny guzik i z dnia na dzień znowu się w niej zakochać jak młodziak? Nie wydaje mi się”, myślałem poirytowany.

Żona jednak nie odpuszczała. Nie wiem, być może dopiero na emeryturze zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo zaniedbaliśmy ten aspekt naszego wspólnego życia. W każdym razie wkładała dużo energii i wysiłku w próby rozgrzania naszego małżeńskiego łoża. Zaczęła się ubierać w jakieś fikuśne stroje, zakupiła nową bieliznę... Niby może powinienem się cieszyć, że żona jeszcze w tym wieku uważa mnie za atrakcyjnego i stara się mnie skusić.

Niestety, od dawna już na mnie nie działała. Jej ciało, które już po narodzinach dzieci mocno się zmieniło, teraz było tylko wzbogacone o jeszcze większą liczbę zmarszczek, a o dawnej jędrności i zgrabności mogło tylko pomarzyć. Nie ma co owijać w bawełnę: Halina wyglądała w tych szlafroczkach i peniuarach bardziej śmiesznie niż ponętnie.

Tym razem to ja byłem stroną, która odmawiała.

– Edek, czy ty mnie już nie kochasz? – pytała mnie czasem łzawym głosem.

Pewnie, że ją kochałem. Jako partnerkę życiową, matkę swoich dzieci, kobietę, która o mnie dba. Po prostu nie widziałem w niej już kochanki.

Żona w końcu się poddała

Któregoś dnia Halina po prostu zrezygnowała. Na początku odetchnąłem z ulgą, ale potem zdałem sobie sprawę, że ja przecież wcale nie jestem gotowy na to, żeby już nigdy w życiu nie kochać się z żadną kobietą! Tylko co tu zrobić, skoro własna żona od dawna mnie już nie kręci? Odpowiedzi zacząłem szukać w internecie. Szybko natknąłem się na lokalny Klub Seniora, w którym ponoć organizowano taneczne wieczorki, a nawet „szybkie randki”. „A co mi szkodzi tam zajrzeć? A nuż kogoś poznam? Przecież nadal jurny ze mnie facet”, myślałem pogodnie.

I faktycznie, następnego dnia wybrałem się klubu. Nie ukrywam, spodziewałem się tam zastać rzesze starych, zaokrąglonych i posiwiałych babeczek pokroju mojej żony. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem, że na kanapach i krzesłach w klubie zasiadają bardzo zadbane, zgrabne panie z precyzyjnie wykonanymi makijażami. Musiały być już na emeryturze, skoro przesiadywały tu w trakcie dnia, co oznaczało, że są w naszym wieku albo niewiele młodsze. „Czyli da się wyglądać atrakcyjnie nawet w tym wieku! Może powinienem tu przyprowadzić Halinę, żeby to sobie uświadomiła”, pomyślałem.

Szybko jednak zmieniłem kierunek swojego myślenia: a może któraś z tych pań będzie chętna na przygodę?

Sprawdzić nie zaszkodzi

– Dzień dobry, przepraszam, nikogo tu jeszcze nie znam, czy mógłbym się do pani dosiąść? Nie wiem, czy taka młodzież będzie chciała się ze mną zadawać... Przecież pani musi mieć maksymalnie pięćdziesiąt lat – zagadałem zręcznie do jednej z kobiet, a ona zachichotała i zarumieniła się.

– Ależ wspaniale w końcu spotkać prawdziwego dżentelmena! – zachwyciła się. – Wie pan, od trzech lat jestem wdową i już dawno nie słyszałam takiego komplementu z ust mężczyzny.

– Co pani opowiada? Proszę mi wybaczyć śmiałość, ale jest pani tak piękna, że nie można oderwać od pani wzroku. Ciężko mi uwierzyć, że nie słyszy tego pani na każdym kroku – kontynuowałem.

Katarzyna, bo tak nazywała się moja nowa znajoma, z przyjemnością dawała się uwodzić. A później wszystko potoczyło się już szybko... Jej mieszkanie i gorące popołudnie, które spędziliśmy w jej łożu. Wystarczyły mi dwie godziny z Kasią, żeby znowu poczuć się atrakcyjnie i młodo. To uczucie było tak wspaniałe, że nie chciałem z niego rezygnować.

Kilka tygodni później poznałem więc Teresę, również wdowę. I z nią szybko nawiązałem płomienny romans, który cofnął mnie w czasie o dobre kilka dekad.

– Edku, to niesamowite, żeby mężczyzna w twoim wieku nadal miał tyle werwy! – komplementowała mnie Tereska.

– To wszystko twoja zasługa, kochana. Piękna kobieta wykrzesze ogień z każdego faceta – wyznałem.

Ani Katarzyna, ani Teresa, ani inne z pań, z którymi zdarza mi się spotykać, nie szukają poważnych relacji, co jest mi na rękę. Potrzebują po prostu odrobiny ciepła, intymności i poczucia, że nadal mogą się komuś podobać. Dajemy sobie to więc wzajemnie i cieszymy się życiem. Bo przecież aż tak dużo nam go nie zostało.

Czytaj także:
„Grała trudną do zdobycia, ale łasiła się jak kocica. Ta mała cwaniara chciała podstępem położyć łapę na mojej kasie”
„Za związek z żonatym mężczyzną dopadła mnie karma. Szybko wymienił mnie na młodszą i zabawiał się z nią na biurku”
„Moje dzieci są pewne, że w spadku dostaną kupę siana. Chciwych nie nasycisz, więc zdziwią się, gdy ja oddam ducha”

Redakcja poleca

REKLAMA