Szanowałem decyzję mojej narzeczonej. Nie chce zawiadamiać matki o swoim ślubie, to nie. Wiedziałem też, dlaczego się na to zdecydowała, i rozumiałem ją. Wszystko byłoby dobrze, gdyby ktoś nie uznał, że wie lepiej...
– Zerwę z tobą, jeśli nadal będziesz się w ten sposób odnosił do rodziców! – usłyszałem od mojej dziewczyny.
I prawdę mówiąc, długo po tym oświadczeniu zbierałem szczękę z podłogi. Dla mnie było oczywiste, że jako dorosły facet nie muszę zawsze zgadzać się na to, aby moi rodzice do wszystkiego się wtrącali. Ale nie dla mojej narzeczonej...
Joanna postawiła moich rodziców na piedestale
Nie pozwoliła mi na to, abym w jakikolwiek sposób podważał ich autorytet. Przyznam, że dziwiło mnie to, a nawet trochę denerwowało. I gdybym nie kochał Joanny jak szaleniec, to kto wie jak by się to wszystko skończyło.
Wydawało mi się bowiem, że, broniąc moich rodziców, ona występuje przeciwko mnie i daje mi do zrozumienia, że powinienem znać swoje miejsce. Bolało mnie to i nie wiedziałem, dlaczego Asia tak postępuje. Czyżby nie kochała mnie równie mocno, jak ja ją?
Zastanawiało mnie także to, dlaczego Joanna nie przedstawiła mnie jeszcze swojej rodzinie. Cierpiałem, sądząc, że może się mnie wstydzi, albo co gorsza uważa nasz związek za coś mało ważnego, przelotnego. W końcu nie wytrzymałem i wyrzuciłem z siebie to, co mnie bolało.
Wszystko rozegrało się akurat po jakiejś kolejnej awanturze w moim domu, której świadkiem była Joanna. Rodzice mieli do mnie o coś pretensje, a ja uważałem je za niesłuszne.
W końcu byłem już dorosły i samodzielny, miałem pracę i mieszkanie po babci.
Naprawdę musiałem się im ze wszystkiego tłumaczyć?
– Guzik wam do tego, co robię! – stwierdziłem, trzaskając drzwiami.
Byłem tak wzburzony, że kiedy Joanna robiła mi wyrzuty za moje zachowanie, nie wytrzymałem i ją także ochrzaniłem.
– Ciekawe, jak ty się odnosisz do swoich rodziców! Zawsze tylko jak grzeczna córeczka? – zapytałem zjadliwie.
Moja dziewczyna na to poczerwieniała i w mig zrozumiałem, że chyba przesadziłem. Ale zanim zdążyłem przeprosić, Asia wzięła głębszy oddech i powiedziała:
– Mój ojciec kilka lat temu zapił się na śmierć, a teraz mama idzie w jego ślady.
– Co? – zwyczajnie mnie zatkało.
Patrzyłem na swoją śliczną dziewczynę zbaraniałym wzrokiem. Dyskretny makijaż, nienaganne ubranie biznesowe. Ona miałaby być córką alkoholików? Przecież to niemożliwe!
– Długo musiałam pracować nad swoim wizerunkiem, uwierz mi – powiedziała Joanna, gdy już doszedłem do siebie po rewelacji, którą mnie uraczyła. – Nie było mi łatwo… W mojej okolicy wszyscy przecież wiedzieli, czyją jestem córką i nie dawali mi o tym zapomnieć bez względu na to, jak bardzo się starałam i jak dobrze się uczyłam. To dlatego, kiedy dorosłam wybrałam szkołę z internatem. Była na tyle daleko, że mogłam udawać kogoś innego i wreszcie znalazłam koleżanki.
Joanna opowiedziała mi o życiu z alkoholikami
Zrozumiałem wtedy, jak bardzo musiało jej być ciężko i jaka była dzielna. Pojąłem także, dlaczego tak żywo reagowała na to, jak ja się odnoszę do swojego ojca czy matki. Dla niej ich utyskiwania były przecież wyrazem troski o mnie i wielkiej miłości, którą mnie darzyli. Ona takiej nigdy nie zaznała…
I to dlatego tak dziwnie sentymentalnie reagowała na różne sprawy. Pewnego razu, gdy moja mama dała mi do domu zapakowane w słoik kotlety, których przecież wcale nie chciałem, bo dla mnie to było wyrazem jej chęci kontrolowania, co jem, Asia miała prawie łzy w oczach.
– W moim domu często w ogóle nie było obiadu. A kiedy przeniosłam się na stancję, musiałam pracować w sklepie, żeby mieć za co kupić jedzenie. Pieniędzy ze stypendium nie starczało na wszystko, słodycze były dla mnie luksusem, mogłam sobie o nich pomarzyć!
Rozmowy z moją ukochaną sprawiły, że na wiele rzeczy spojrzałem inaczej. I kochałem ją jeszcze bardziej.
– Kiedy tata zmarł, kończyłam gimnazjum i nie wiedziałam, czy mam płakać z powodu jego odejścia, czy się z tego cieszyć. Pomyślałam, że może jego śmierć sprawi, iż mama wreszcie się opamięta! Widziała przecież, co się z nim stało! Przewrócił się pijany i upadł twarzą w kałużę wody. Masz pojęcie? Utopił się w kałuży, bo nie miał siły się z niej podnieść, tak był zamroczony alkoholem!
To, co opowiadała Asia, nie mieściło mi się w głowie
Niestety, nadzieje Asi, że jej mama się opamięta okazały się płonne.
– Przestała pić na tydzień, a na stypie znowu zaczęła. Przyszli jej znajomi – pijacy i dali jej wódki, aby utopiła w niej swoje troski, co ochoczo zrobiła.
Kiedy przyjechałam z internatu na któryś z weekendów, znowu była tak nieprzytomna, że nawet nie zauważyła, że byłam w domu. Zresztą długo tam nie zagrzałam miejsca, wróciłam do szkoły już następnego dnia i wtedy postanowiłam więcej nie utrzymywać z matką kontaktów. Miałam dosyć!
Podziwiałem Joannę za to, jaka jest silna. Osiągnęła tak wiele, bez wsparcia rodziny. Uczyła się w liceum, będąc zdana praktycznie tylko na siebie. Pamiętam, jak ja się zachowywałem w tamtych latach – byłem zwyczajnym dzieciuchem.
A ona była dojrzała, poukładana i dążyła do celu z siłą lokomotywy. im dłużej z nią byłem, tym bardziej rozumiałem, że ta dziewczyna to skarb i moja miłość na całe życie. Nie byłem tylko pewien, czy ona to samo myśli o mnie, ale w końcu postanowiłem się przekonać.
Poprosiłem Joannę o rękę. A ona powiedziała „tak”
Moi rodzice byli zachwyceni tym, że postanowiliśmy się pobrać. Stwierdzili, że jest to jedna z najrozsądniejszych i najbardziej trafnych decyzji w moim życiu. Zrozumieli także, że będą jedynymi rodzicami na weselu, bo moja narzeczona nie zamierza zapraszać swojej matki.
Co prawda, za dużo im nie opowiadałem o sytuacji domowej Joanny, ale wystarczająco wiele, aby pojęli, że z ważnych przyczyn nie utrzymuje z matką kontaktu. Był tylko jeden taki moment, podczas wypisywania zaproszeń, kiedy zdziwili się, że Joanna nie zamierza nawet zawiadomić mamy o tym, że wzięła ślub.
– Nie chcesz się jej pochwalić? – dziwiła się moja mama.
– Nie. I proszę mi wierzyć, tak będzie lepiej – Asia była nieugięta.
Moi rodzice nie skomentowali tego faktu i wydawało się, że zrozumieli powody decyzji, jaką podjęła Joanna.
Dzień naszego ślubu zapowiadał się cudownie…
Moja ukochana wyglądała zjawiskowo w skromnej białej sukni. Ze wzruszeniem poprowadziłem ją do ołtarza. Wszystko w kościele wydawało mi się takie wzniosłe, że miałem ochotę płakać i jestem pewien, że w chwili, kiedy Joanna wypowiadała sakramentalne „tak”, w jej oczach także zabłysła łza.
I w tamtym momencie do głowy by mi nie przyszło, że za chwilę nasze szczęście może się przeistoczyć w coś innego… Kiedy bowiem tylko wymieniliśmy obrączki i ksiądz ogłosił nas mężem i żoną, w kościele rozległy się brawa. Rozbrzmiały jak wystrzał z katapulty, a zaraz po nich dał się słyszeć pijacki okrzyk.
– Wyszła za mąż! Moja córeczka!
Na dźwięk tego głosu Asia zbladła i zachwiała się tak, iż musiałem ją podtrzymać, bojąc się, że za moment zemdleje. Spojrzałem potem zdumionym wzrokiem za siebie – jakaś kobieta stała w przejściu między ławkami na środku kościoła i, chwiejąc się z zadowoloną miną, zanosiła się pijackim śmiechem.
W mig zrozumiałem, kim jest ta pijaczka
Skąd się tutaj wzięła, do diabła? Zrobiło mi się słabo, podobnie jak mojej narzeczonej. Głowy wszystkich gości zamiast na nas skierowane były na pijaną matkę Joanny, a po kościele niosły się szepty: kim jest ta kobieta?
No cóż, do gości szybko dotarło, że nazwała Joannę swoją córką i nikt się nie ruszył, aby ją wyprosić. Czując się zupełnie bezkarna, podeszła blisko do nas i dopiero wtedy zareagował drużba, mój serdeczny przyjaciel, który wziął to babsko pod rękę i wyprowadził z kościoła. Szła, szarpiąc się i wrzeszcząc, że ma prawo być na ślubie swojej córki, a nawet na weselu.
Byłem tym przerażony nie mniej niż moja ukochana. Znałem tę jej minę – taką niedostępną. Wiedziałem, że zapadła się w sobie i już nic nie sprawi, że będzie tego dnia radosna i zadowolona. Czułem także, że już każda rocznica naszego ślubu będzie się jej kojarzyła z koszmarnym upokorzeniem.
Byłem wdzięczny mojemu przyjacielowi, że się zajął matką Asi. Nie tylko wyprowadził ją z kościoła, oddając w ręce jej równie pijanego towarzysza, ale dał im na drogę dwieście złotych i zapowiedział, że jeśli natychmiast nie znikną, to on wezwie policję. Matka Joanny uspokoiła się chwilę pomyślała, i odeszła, machając zadowolona pieniędzmi, które pewnie od razu przepuściła na wódkę.
– Zabiję tego, kto ją powiadomił! – zapowiedziałem Krzyśkowi, ale…
Jak miałem to zrobić, skoro byli to... moi rodzice!
Tak, to oni postanowili w tajemnicy przed nami zawiadomić matkę Joanny o jej ślubie, uznając, że „nie godzi się”, aby nie była przy dziecku w tak ważnym momencie jego życia. W podstępnych rozmowach z Asią zdobyli więc jej dawny adres i zadziałali.
– Jesteście z siebie teraz zadowoleni? – zapytałem ich tylko, kiedy odkryłem, że to był ich pomysł.
A moja żona? No cóż… nadal jest dla nich grzeczna i traktuje ich z szacunkiem należnym moim rodzicom, ale już nie powtarza, że wszystko, co robią, jest dla naszego dobra.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”