Twoje życie było niezbyt udane. Pierwsze małżeństwo rozpadło się, bo twój wybranek i ojciec mojego starszego rodzeństwa nie umiał powiedzieć stop alkoholowi. Później był kolejny mężczyzna, mój ojciec ale też nie sprawdził się w roli męża i taty. Zostawił nas, gdy miałam zaledwie 4 latka. Mimo to nigdy niczego nam nie brakowało i choć było ci bardzo ciężko, nie dałaś nam nigdy odczuć braku taty. Pracowałaś od rana do wieczora jako sprzątaczka, zamiatałaś podwórka, myłaś klatki schodowe. Nie wstydziłaś się swojej pracy, byłaś z niej dumna. Dzięki niej i twojej wytrwałości po wielu latach dostaliśmy mieszkanie z administracji. I wszystko ułożyłoby się dobrze, gdyby nie kolejne piekło, które cię spotkało. Piekło, które urządziła ci własna córka... Ja.
Do czwartej klasy nie sprawiałam problemów
Byłam kochanym i spokojnym dzieckiem, oczkiem w głowie rodziny. Ale później wpadłam w złe towarzystwo. Zaczęło się niewinnie, od palenia papierosów, z biegiem czasu było coraz gorzej. Zaczęłam wagarować, z wzorowej uczennicy stałam się czarną owcą w klasie. Pamiętam, gdy dowiedziałaś się o dwutygodniowych wagarach. Nie krzyczałaś, nie biłaś, nie dałaś szlabanu. Po prostu siedziałaś obok, mocno mnie przytulając i tłumaczyłaś co jest dobre, a co złe, że nie powinnam, że jeśli mam jakiś problem to zawsze mogę z Tobą porozmawiać.
Przeprosiłam, ale w głowie miałam już „wizję”, gdzie jutro udam się z „przyjaciółmi”. I tak następnego dnia wylądowaliśmy nad rzeką z butelką taniego wina w ręce. Z tego co działo się później pamiętam tylko jak przez mgłę twoją zapłakaną twarz pochylającą się nade mną i ciepły dotyk dłoni. Szarpnęły mną konwulsje, a potem chyba zasnęłam.
Znowu przepraszałam, weszło mi to w nawyk, ale tak naprawdę to słowo nic nie znaczyło, co mogło znaczyć, kiedy kolejne dni i miesiące wyglądały tak samo. Coraz częściej przychodziłam po alkoholu, nie wracałam na noc do domu. Gdy po raz pierwszy nie pozwoliłaś mi iść na imprezę poczułam gniew. Później traktowałam cię jak wroga, kiedy odprowadzałaś i przyprowadzałaś mnie ze szkoły. Pyskowałam, mówiłam rzeczy, których teraz się brzydzę, że nie jesteś moją matką, że nie chcę cię znać, że nie jesteś dla mnie żadnym autorytetem.
Boże, nie wiem, jak mogłam
Nic mnie nie usprawiedliwia. Nie zauważyłam, że Ty po prostu chcesz mnie wyciągnąć z dna, że to była matczyna miłość, a nie złośliwość. Nie widziałam twoich podkrążonych, zapuchniętych oczu, nieprzespanych nocy, twojej białej od zmartwień główki. Byłam ślepa. Tyle krzywdy ci wyrządziłam, padło mnóstwo słów, które wykluczają mnie, jako córkę.
Nie wiem, ile bym trwała w takim zachowaniu, gdyby nie pewna noc. Nie mogłam zasnąć. Nagle usłyszałam twój cichutki płacz i szept, jakbyś z kimś rozmawiała. Zaczęłam nasłuchiwać. Ta rozmowa to była modlitwa. Prosiłaś Boga, by dał ci siłę, abyś pomogła mi wyjść z dna, w które wpadłam. Mówiłaś, jak bardzo mnie kochasz i że oddasz własne życie, jeśli jest taka jego wola, aby ocalić swoją kochaną córkę. Wtedy coś we mnie pękło. Wpadłam do pokoju, przytuliłam się do ciebie, a ty powiedziałaś słowa, których nie zapomnę do końca życia.
– Jesteś wspaniałym dzieckiem i nigdy w to nie zwątpiłam.
Od tamtej pory minęło, Mamo, kilka lat. Dzięki tobie skończyłam podstawówkę, szkołę zawodową, a potem wybrałam się do liceum wieczorowego i znakomicie zdałam maturę.
Wyszłam na ludzi, ale zawdzięczam to tylko tobie. Wszystko, co osiągnęłam i mam nadzieję będę osiągać nie robię tylko dla siebie, ale dla ciebie również. Żebyś z dumą mówiła: to jest moja córka.
Przepraszam za krzywdę i proszę cię nie tylko jako córka, ale także jako człowiek o wybaczenie. Dzięki tobie zrozumiałam jak wielki skarb mam obok siebie. Ciebie Mamo.
Czytaj także:„Przez prawie 20 lat nie miałem pojęcia, że mam córkę. Nie zdążyłem jej poznać, bo.... zmarła”„Moją córkę zabił na pasach pijany kierowca. Zatraciłam się w swojej żałobie i odtrąciłam bliskie mi osoby”„Mam żonę, dwójkę dzieci i kochankę. Żyję tak od kilku lat bez wyrzutów sumienia, bo żona wie o wszystkim”