Łukasza poznałam gdy miałam prawie 15 lat. Była to bardzo intensywna znajomość. On zapewniał, że mnie kocha, a ja naiwnie mu wierzyłam. Dlatego, gdy poszliśmy razem do łóżka, byłam pewna, że to ten jedyny.
Niestety chwila szaleństwa miała bardzo poważne konsekwencje. Byłam w szoku, gdy patrzyłam na dwie kreski na teście.
— Jestem w ciąży... — płakałam Łukaszowi do słuchawki. On jednak zareagował agresją.
— Co ty gadasz? Że niby chciałaś mnie wrobić w dziecko? Ty zołzo... Nie chcę cię znać.
— Jak możesz tak mówić... — wyszeptałam spanikowana. Byłam zdezorientowana.— Jesteś ojcem, rozumiesz? Przecież... przecież to też twoja sprawka! — Ale on się rozłączył i już nigdy więcej nie mogłam się z nim skontaktować. Zablokował mój numer i chyba wyjechał gdzieś na jakiś czas. Nie znałam jego rodziców, więc nawet nie miałam szans się z nimi skontaktować.
Ojciec patrzył na mnie z mieszaniną obrzydzenia i smutku
Nie wiedziałam, co robić. Przerażona powiedziałam o wszystkim rodzicom, choć kosztowało mnie to sporo wysiłku.
— Co ty mówisz, dziecko?! — krzyknęła mama i aż brakło jej tchu. Patrzyłam na tatę, a on mierzył mnie niemal morderczym spojrzeniem.
— Chyba sobie kpisz — wycedził.
— Ja... naprawdę jestem w ciąży — powiedziałam cicho. — Mogę na was liczyć?
Matka płakała, ojciec patrzył na mnie z mieszaniną złości, obrzydzenia i smutku.
— Jak mogłaś nam to zrobić? — spytał.
— Nie obiecujemy ci nic, drogie dziecko — powiedziała mama, ocierając łzy. — Sama się w to wpakowałaś. Trzeba było wskakiwać komuś do łóżka? Jako piętnastolatka? Przecież ty sama jesteś dzieckiem!
Nie czułam się na siłach, by wychowywać niemowlę
Wiedziałam o tym doskonale. Nie czułam się na siłach, by wychowywać niemowlę. Uczyłam się, miałam plany na przyszłość. No i przede wszystkim nie byłam na tyle dojrzała i samodzielna, by stawić wszystkiemu czoła jako zwykła nastolatka.
Rodzice twierdzili, że w tym wieku powinnam co najwyżej łapać chłopaków za rękę, a nie z nimi sypiać. Dopytywali, kto jest ojcem, ale ja nic im nie powiedziałam. Łukasz był dla mnie zamkniętym rozdziałem. A ja tylko chciałam w spokoju to wszystko przetrwać...
W końcu rodzice wyszli z propozycją: oni adoptują dziecko. W ten sposób odciążą mnie na tyle, że będę mogła w spokoju skończyć szkołę, a potem zacząć dorosłe życie bez balastu w postaci małego dziecka.
Zwłaszcza moja mama bardzo nalegała na takie rozwiązanie. Na początku oburzyłam się na ten plan, ale z czasem zaczęłam poważnie go rozważać. Gdy byłam już w zaawansowanej ciąży, podjęłam ostateczną decyzję: oddaję małą rodzicom. Dam szansę sobie samej, i niej.
Po porodzie miałam okazję potrzymać ją przy sobie przez kilkadziesiąt minut, a potem odebrano mi małą Maję... Od tej pory miała być dla mnie tylko młodszą siostrą. Tak miałam ją traktować. Czy to mnie bolało? Nawet bardzo. W końcu to była moja córeczka, prawda? Ale jednak racjonalne argumenty przeważyły szalę.
Wiedziałam, że to dla jej dobra
W domu nasze spotkania z małą rodzice limitowali. Ograniczali mi możliwość tulenia jej do snu, nie pozwalali się nią zajmować. Chodziło o to, by psychicznie mnie od niej odciąć. Wiedziałam, że to dla jej dobra, ale wewnętrzny ból był niekiedy wręcz nie do zniesienia. Czułam wyrzuty sumienia, że nie byłam w stanie dać jej tego, co zasługiwała, że musiała znaleźć innych, bardziej odpowiedzialnych i przede wszystkim dorosłych opiekunów.
Gdy Maja płakała w drugim pokoju, czułam się naprawdę bezradna. To było takie trudne... Jakby ktoś wbijał mi sztylet w samo serce. A jednak taka była cena za moje odzyskane życie i za odpowiedzialne wychowanie małej. W miarę jak Maja rosła, musiałam udawać, że z każdym dniem jestem szczęśliwsza, bardziej spełniona. Ale prawda była taka, że choć oddałam ją dla jej dobra, to codziennie nosiłam w sercu niekończący się smutek, tęsknotę i wyrzuty sumienia. To był trudny wybór, z którym musiałam żyć każdego dnia.
Zwłaszcza że po kilku miesiącach od adopcji stało się coś strasznego: moi rodzice postanowili się rozwieźć i mama wyjechała z Mają do innego miasta. Kompletnie mnie to zdruzgotało... Nic jednak nie mogłam zrobić.
Kolejny raz? Dlaczego to przytrafia się akurat mnie?!
Zaledwie trzy lata później los zgotował mi kolejną niespodziankę. Poznałam Pawła, starszego ode mnie mężczyznę, studenta politechniki. Ja byłam wtedy w klasie maturalnej i przymierzałam się do zdawania rozszerzonego egzaminu z biologii. Bardzo chciałam dostać się na medycynę, to było moje marzenie.
Burzliwy romans zakończył się drugą moją ciążą. To było jak grom z jasnego nieba... Kolejny raz? Dlaczego to przytrafia się akurat mnie?!
Na szczęście Paweł zachował się dużo bardziej dojrzale niż Łukasz. Mimo że to był dla niego ogromny szok, zdecydował się wspólnie ze mną stawić czoła tej sytuacji. Był obecny na każdym etapie mojej drugiej ciąży, wspierał mnie psychicznie i emocjonalnie. Miałam wrażenie, że razem z nim zbudujemy coś trwałego, coś, co przetrwa próby czasu.
Tak, bardzo chciałam wychować moje dziecko
W trakcie drugiej ciąży zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy mam w sobie siłę, by ponownie stanąć twarzą w twarz z wyzwaniami macierzyństwa. Czy ta kolejna wpadka zmieni moje plany na przyszłość? Czułam, że znów muszę podjąć decyzję, która ukształtuje moje życie. Tak, bardzo chciałam wychować moje dziecko. Już nigdy więcej nie chciałam mieć powtórki z sytuacji z Mają.
Paweł, mój partner, był jak ostoją w tym burzliwym czasie. Razem przemyśleliśmy naszą sytuację, rozmawialiśmy o różnych możliwościach, o tym, czego chcielibyśmy dla siebie i dla naszej przyszłej rodziny. Miałam wrażenie, że po raz pierwszy w moim życiu podejmuję decyzję z kimś, kto jest naprawdę gotów podzielić się odpowiedzialnością za nasze dziecko.
— Damy radę — mówił mi mój ukochany, trzymając mnie za rękę w trudnych chwilach.
— Dziękuję, że przy mnie jesteś — mówiłam mu, szczerze. Bo jego obecność była dla mnie wszystkim.
Rodzice zareagowali zupełnie inaczej, niż wtedy. Łagodniej, z większym wyczuciem. Zaoferowali wsparcie. Tak jakby odczuwali wyrzuty sumienia, za to, co kiedyś się stało.
Gdy nadszedł dzień narodzin mojego drugiego dziecka, odczuwałam inny rodzaj strachu niż poprzednio. Byłam zaniepokojona, ale jednocześnie czułam wsparcie i miłość ze strony Pawła. To było dla mnie nowe doświadczenie – mieć przy sobie kogoś, kto chce dzielić radości i trudy macierzyństwa.
Paweł okazał się niesamowitym ojcem
Choć drugie dziecko przyniosło ze sobą nowe wyzwania, tym razem czułam, że jestem na to gotowa. Moja determinacja wzrosła, a dojrzałość, jaką nabrałam w międzyczasie, pomogła mi lepiej radzić sobie z nową rolą matki. Paweł okazał się nie tylko partnerem, ale również niesamowitym ojcem, gotowym poświęcić swój czas i uwagę dla dobra naszej rodziny.
To wszystko sprawiło, że nabrałam motywacji także do tego, by zadbać o swoją przyszłość. Udało mi się załatwić zdawanie matury na kolejny rok, a w czasie tej przerwy, między karmieniami i nocnym wstawaniem do mojego synka, Filipa, wkuwałam podręczniki do biologii.
Byłam dumna z samej siebie, że daję radę tak dobrze się organizować i osiągać zamierzone cele. To mnie uskrzydlało. W międzyczasie z Pawłem przeprowadziliśmy się do wynajmowanego mieszkania i żyliśmy szczęśliwie. Nie mogłam się doczekać tego, co miały przynieść kolejne lata.
Dziś, patrząc na swoją małą rodzinę, widzę, jak wiele zdobyłam dzięki temu doświadczeniu. Drugie dziecko stało się dla mnie kolejnym etapem w moim życiu, który ukształtował mnie jako kobietę. Teraz, mając przy sobie Pawła i mojego synka, czuję spełnienie, a moje marzenia o medycynie, mimo zmiany planów, nie utraciły swojego znaczenia. Wraz z upływem czasu zdałam sobie sprawę, że życie potrafi zaskakiwać, i nie zawsze mamy kontrolę nad tym, co się dzieje. Jednak to, jak reagujemy na te niespodzianki, definiuje naszą siłę i charakter.
Paulina, 20 lat
Czytaj także:
„Nie zrozumiem, dlaczego ojciec nas zostawił dla nowej rodziny. Całe życie myślałam, że jestem gorsza, bo wybrał inną córkę”
„Matka zawsze mówiła mi, że kobieta jest warta tyle, ilu mężczyzn się nią interesuje. Jestem starą panną i według niej ‒ zerem”
„Wnuczka mojej przyjaciółki to maszkara. Kiedy jej to powiedziałam, przestała się do mnie odzywać. A ja tylko byłam szczera”