Jestem szczera do bólu, brzydzę się ściemą i kłamstwem. Nie skłamię tylko po to, żeby sprawić ludziom przyjemność. Jeśli nie mogę powiedzieć nic miłego, to nie mówię nic. I może ludzie mają mnie za nadętą, mrukliwą babę, ale mam to w nosie. Szczególnie kobiety jakoś nie rozumieją mojej postawy.
Baby to wytrawne oszustki
Podam przykład. Wchodzę do biura i widzę, że nasza recepcjonistka była u fryzjera. Wygląda jak paź, który wpadł pod kosiarkę. Witam się, a ona patrzy na mnie wyczekująco, prezentując nowy fryz. No i mam dwie opcje albo zwrócić uwagę na te jej rude postrzępione pióra, i skłamać, że świetnie wygląda, albo przemilczeć sprawę.
Za mną wchodzi Kaśka z marketingu i od razu zwróciła uwagę na jej włosy. Nachwalić się nie może, a recepcjonistka jest niemal w skowronkach. A mi się zbiera na wymioty, bo wiem, jaki będzie dalszy przebieg zdarzeń. Mija dosłownie chwila, a Kasieńka dogania mnie w drodze do mojego pokoju.
– Irka, widziałaś, co Dominika ma na głowie? – szepcze. – Co to jest za kolor i na cholerę ona się tam spryskała tym lakierem. Wygląda, jakby przewiał ją halny, a ona postanowiła zostawić ten efekt na pamiątkę – powiedziała ze śmiechem.
– O, a słyszałam, że ci się podobało. Sypałaś komplementy, jak z rękawa – mówię do niej i patrzę prosto w oczy. Widzę, że się speszyła.
– Och, no chciałam być miła. Żeby sobie czegoś nie pomyślała – tłumaczyła się oblana rumieńcem.
Odwróciła się na pięcie i poszła do swojego działu. Leci na łeb, na szyję stukając obcasami. Zaraz pewnie cały dział marketingu weźmie mnie na języki. O Dominice też na pewno nie zapomni. Będzie o czym dyskutować do porannej kawki.
No a ja, tak, jak wspomniałam, jeśli nie chcę powiedzieć nic miłego, wolę się nie odezwać. Chyba że ktoś mnie zapyta o zdanie, wtedy jestem szczera. No bo pytają, żeby usłyszeć prawdę czy kurtuazyjne pochlebstwa?
Żyję już 60 lat i nigdy się na swojej szczerości nie przejechałam. Mój niewyparzony język odebrał mi kilku znajomych, ale nie były to szczególnie wartościowe znajomości.
Niestety straciłam przyjaciółkę
Jestem żoną i matką dwóch synów. Cała trójka to normalni faceci, pełni zalet i wad. Chłopaki wchodzą w dorosłe życie i zaczynają na siebie zarabiać, mają też naprawdę fajne dziewczyny.
– Lada chwila, a będziesz bawić wnuki – śmiała się Jola, moja wieloletnia sąsiadka i przyjaciółka od serca.
– Jeszcze moich chłopców w pieluchy nie pakuj – odgryzłam jej się.
Jolka to taka trzpiotka, ale odkąd jedna z jej córek wzięła ślub, ciągle narzekała, że lenistwo i wygodnictwo to drugie imię młodych ludzi. O co jej dokładnie chodziło, nie wiem. Może o to, że moi chłopcy nie spieszyli się do żeniaczki? W każdym razie, jak jej córka urodziła, Jolka oszalała. Dzwoniła kilka razy dziennie i trajkotała, jaka to Basieńka słodziutka, piękniutka i kochaniutka.
W końcu, któregoś dnia się do mnie pofatygowała. Piłyśmy sobie herbatkę, słuchałam o Basieńce, aż w końcu Jolka podtyka mi jej zdjęcie pod nos.
– Słodziutka, nie? – zapytała podekscytowana.
– Rety! Jaka maszkara! – palnęłam.
Patrzyłam na naprawdę brzydkie niemowlę. Bobas miał łysą i nieforemną główkę, maciupeńkie oczka i wielgachny nos. Wyglądała jak mały prosiak.
– Biedni rodzice. Ale pewnie jest taka opuchnięta po porodzie. Ale ten nochal to pewnie z ojca albo… – oderwałam wzrok od telefonu i popatrzyłam na Jolkę. Wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać.
– Jak możesz? To moja wnuczka! – wycedziła. Fakt, zdjęcie jest zrobione zaraz po porodzie, ale tak wyglądają noworodki! – podniosła głos.
– Gratuluję – zmieszałam się i próbowałam objąć przyjaciółkę w geście pojednania.
– A wiesz co? Wypchaj się – syknęła. Naprawdę czasem to z ciebie wychodzi świnia. Basieńka jest najpiękniejsza, a ty mówisz, że to jest maszkara? Jak możesz? – głos jej się łamał, a oczy szkliły.
– Nie bocz się. Przepraszam. Jak na noworodka, to rzeczywiście jest ładnym dzieckiem.
– A idź w cholerę – warknęła i sobie poszła.
Trzeci tydzień już się do mnie nie odzywa. Trzeba przyznać, że z Jolki zawzięta baba. Nawet gdy mijamy się na klatce, odwraca głowę w drugą stronę. Niestety podejrzewam, że może nigdy mi nie wybaczyć.
Widziałam zdjęcia tego bobasa na Facebooku. No niby opuchlizna trochę zeszła, ale nadal wygląda jak mały prosiak. Małe ślipka, wielki nochal, no skóra zdjęta z tatusia. A co pod zdjęciem? Ochy i achy, że ślicznotka, słodziak etc. No albo ta rodzina to banda hipokrytów, albo naprawdę miłość jest ślepa!
Czytaj także:
„Wpadłem z pierwszą lepszą laską z klubu. Nie pamiętałem nawet jej imienia, a teraz mamy tworzyć rodzinę”
„Albo zoperuję biust, albo stracę męża. Przyjaciółki zazdroszczą mi hojnego ślubnego, a ja płaczę w ukryciu, bo czuję się niekochana”
„Zaczęło mi się powodzić, i nagle otoczył mnie wianuszek kobiet. Każda widziała jedynie mój stan konta, więc je testowałem”