„Patrzę na swoje przyjaciółki i jest mi ich żal. Wolą klepać schabowe dla mężusiów, niż szaleć i o siebie dbać”

sprzątająca kobieta fot. Getty Images, Jessica Peterson
„Na dobre utknęła w domu. Wciąż biega na mopie, szoruje płytki w łazience i gotuje trzydaniowe obiadki dla swojego stęsknionego męża. Za każdym razem, gdy ją odwiedzam, w domu ma prawdziwe pobojowisko”.
/ 27.03.2024 22:00
sprzątająca kobieta fot. Getty Images, Jessica Peterson

Na studiach wiele nas łączyło. Uwielbiałyśmy wspólnie spędzać czas i szaleć, gdy się da. Teraz po tych zwariowanych dziewczynach nie został nawet ślad. Interesują je tylko pieluchy, gary i dogadzanie mężom.

Monika gaśnie w oczach

Dzisiaj odwiedziłam Monikę. Chciałam wyciągnąć ją na rajd po sklepach, ale oczywiście nie miała czasu. Jak zawsze. Nie wiem, co stało się z tą moją przyjaciółką. Gdzie te czasy, gdy spędzałyśmy piątkowe popołudnia na przymierzaniu ciuchów w galerii i wybieraniu wystrzałowych stylizacji na sobotnie wypady do klubów? Po zakupach zawsze wpadałyśmy na ulubionej kafejki, gdzie przy pysznym ciastku omawiałyśmy nasze podboje, planowałyśmy wyjścia do kina, pubu czy wycieczki za miasto z całą paczką znajomych.

Jasne, to było jeszcze w czasach studenckich, ale przecież od obrony dyplomu minęło ledwie pięć lat. Nadal jesteśmy młode i powinnyśmy robić karierę i świetnie się bawić. Tymczasem Monia tuż po studiach wyszła za mąż i od tego czasu zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Wiem, że teraz ma na głowie męża i malucha. No, ale trzylatek spokojnie może przecież zostać z babcią. W końcu mama mojej przyjaciółki nie pracuje i sama słyszałam, jak powtarza, że od czasu do czasu bardzo chętnie zajmie się wnukiem. Monika jednak wcale nie korzysta z tej pomocy.

Po porodzie przeszła na urlop macierzyński, później wzięła wychowawczy i na dobre utknęła w domu. Wciąż biega na mopie, szoruje płytki w łazience i gotuje trzydaniowe obiadki dla swojego stęsknionego męża. Za każdym razem, gdy ją odwiedzam, w domu ma prawdziwe pobojowisko. Wszędzie leży pranie do składania, zabawki walają się po dywanie, a kanapę okupuje pies, któremu wychodzą kłaki. A Monia bez przerwy je odkurza.

Gdyby moja koleżanka była zadowolona z tej sytuacji, nic bym nie mówiła. Ale wyraźnie widzę, że ona zwyczajnie gaśnie w oczach. Odrosty, wciąż przetłuszczone włosy związane w kitkę i dyżurny zestaw składający się z rozciągniętych legginsów i jakiś dziwnych bluz poplamionych owocowym soczkiem to jej codzienność.

Kiedyś miała ambicje

Co się z nią w ogóle porobiło? Gdzie podziała się ta ambitna dziewczyna, która miała jedną z najwyższych średnich na studiach? Wciąż biegająca na dodatkowe kursy i robiąca staż w zagranicznej korporacji w nadziei na super pracę. Kochająca basen, ściankę wspinaczkową i wycieczki rowerowe.
Teraz Monikę trudno wyciągnąć do sklepu czy na kawę.

– Sorry, Wiki, ale nie mam czasu. Mały ostatnio ma fazę dotykania wszystkiego i trzeba mieć oczy dookoła głowy, żeby go upilnować. Do tego obiecałam Andrzejowi, że ugotuję domowy bigos. Wiesz, taki jak robi jego mama. Ostatnio teściowa dała mi przepis i koniecznie muszę go wypróbować – powiedziała, gdy chciałam wyciągnąć ją na ten zakupowy maraton.

– A może chociaż szybki wypad na kawę do tego lokalu za rogiem? Potrzebujesz godzinki dla siebie – kusiłam. – Twoja mama wspominała, że zajmie się małym. A my zrobimy sobie jutro taki babski czas – miałam nadzieję, że uda mi się spędzić nieco czasu z przyjaciółką i wyciągnąć ją z tego domowego kieratu.

A gdzie tam, Monia była nieubłagana. Odrzuciła moją propozycję, żeby zostać w domu i przez dwa dni gotować kapustę, kroić boczek, smażyć cebulę i grzybki do bigosu. Naprawdę przestałam rozumieć tę dziewczynę. Przecież ona na dobre utknie w tym swoim kieracie.

Gdyby chociaż mąż jej pomagał, to mogłabym zrozumieć, że wolą spędzać czas razem. Ale on wcale nie porzucił całego swojego życia, tylko dlatego, że mają dziecko. Nie tylko robi karierę w banku, bo Monika odciąża go ze wszystkich domowych obowiązków – od sprzątania przez zakupy aż po wizyty u mechanika i podbijanie przeglądów samochodów. Andrzej normalnie, czyli dokładnie tak jak dawniej, chodzi na siłownię. Znajduje też czas na piątkowe mecze piłki nożnej z kuplami czy męskie wypady na ryby.

Tymczasem z mojej aktywnej przyjaciółki zrobił przemęczoną i smutną kurę domową, która nie ma chwili wytchnienia. Jak ta dziewczyna ma wrócić do pracy, kiedy coś przebąkuje o kolejnym dziecku? Coś mi się wydaje, że na karierę to ona nie ma już szans.

Chciałam ją jakoś zmotywować

Próbowałam uświadomić ją i przekonać, żeby nieco zadbała o siebie.

– Niech twój mąż trochę zajmie się dzieckiem, a ty dziewczyno zapisz się może na fitness albo jakieś inne zajęcia. Nie możesz tak cały czas gnuśnieć w domu, to cię wykańcza – naprawdę powiedziałam to w dobrej wierze.

Ona jednak zareagowała złością i kazała mi się nie wtrącać.

– Wiki, już nie jesteśmy szalonymi studentkami z mnóstwem wolnego czasu. Ja mam dziecko i rodzinę, to muszę dbać o dom. Rozumiem, że ty jesteś sama i nudzisz się po pracy, ale przestań wmawiać mi, że powinnam rzucić wszystko i biegać z tobą po sklepach czy knajpach – powiedziała ze złością.

No cóż, każdy robi tak, jak uważa za słuszne. Skoro Monika nie chce, to nie będę jej więcej na siłę namawiać. Ale moim zdaniem Andrzej zwyczajnie ją wykorzystuje. Ona odwala całą brudną robotę, a on odpoczywa po pracy. Myślałby ktoś, że nosi ciężkie cegły na budowie i jest wykończony. Czy po powrocie z banku nie mógłby chociaż zabrać dziecka na spacer, żeby żona mogła zadbać nieco o siebie? Jemu jednak tak jest wygodnie, a moja przyjaciółka tego nawet nie widzi i nie chce przyjąć dobrej rady.

Podobna sytuacja jest z Eweliną. Kiedyś była w naszej paczce i super spędzało się razem czas. Teraz nie mogę ją namówić na organizację babskiego wieczoru.

– Chodź, spotkamy się przy dobrym winie, przyniesiemy niezdrowe smakołyki i obejrzymy jakąś dobrą komedię – zaproponowałam jej przez telefon, ale odmówiła.

– Przepraszam, ale naprawdę nie mam czasu. Wiesz, czeka na mnie pranie, sprzątanie, gotowanie. Za tydzień przyjeżdża do nas teściowa i wszystko musi być na tip-top.

– Ale masz przecież jeszcze mnóstwo czasu. Mogłabyś się nieco rozerwać. Przecież Tomek da sobie radę jeden wieczór bez ciebie z położeniem spać Malwinki. Będzie fajnie, jak dawniej. Zobaczysz.

Ale ona uparła się, że nie i już. Szkoda tej dziewczyny, bo zaczęła gnuśnieć podobnie jak Monika. Jej córeczka ma już pięć lat i mąż mógłby czasem zostać z dzieckiem, żeby żona też miała coś z życia. Ale, gdzie tam. Wszystko jest na Eweliny głowie. Już dawno nie namawiam jej na wyjścia potańczyć czy na drinka. Ale ona nie chce wybrać się nawet do kina, nie ma czasu wypić ze mną kawy. Teraz chciałam zrobić ten babski wieczór, ale też jej nie pasuje.

Ewelina też się zapuściła

Ewelina przytyła ponad dziesięć kilogramów, ubiera się niechlujnie, dawno zrezygnowała z makijażu.

– Przecież nigdzie nie chodzę, dla kogo mam się stroić – powiedziała na moją delikatną sugestię zmiany wizerunku.

– Dla siebie, kochana, dla siebie. Kobieta powinna ubierać się i malować dla siebie. Żeby czuć się dobrze w swojej skórze i dodać sobie pewności siebie – próbowałam jej wytłumaczyć.

– E tam, tak się tylko mówi. Może singielki tego potrzebują. Mnie wystarczy mój dres – machnęła tylko ręką i wróciła do mycia garów.

I jak ja mam przetłumaczyć tym moim dziewczynom, że takie stawianie siebie na ostatnim miejscu, szybko źle się dla nich skończy. Zamieniły się w nudne kury domowe, które potrafią gadać jedynie o obiadkach, dzieciach, sprzątaniu. Ich najdalsze wyjścia to pobliski warzywniak i piaskownica przed blokiem. A takie kiedyś fajne były z nich babki. Ambitne, pełne pasji, szalone.
Ewelina to nawet skakała ze spadochronem. A teraz nawet nie da się jej namówić na rower.

Może ktoś powiedziałby, że to ja się nudzę i szukam towarzystwa. Ale tak nie jest. Mam fajnych znajomych z pracy, z którymi często gdzieś wychodzimy. Chodzę na hiszpański, razem z moją kuzynką uczymy się jeździć konno. Mam co robić bez nich.

Ale naprawdę już nie mogę patrzeć na moje dawne przyjaciółki, którym nic się nie chce. Zupełnie jakby miały sześćdziesiątkę na karku, reumatyzm i nadciśnienie. A to przecież trzydziestolatki, które powinny być pełne życia. Co to się z nimi porobiło? Nie mam już pojęcia, jak to zmienić. A może zostawić wszystko tak, jak jest?

Czytaj także:
„Pracowałam w firmie męża, ale mnie zwolnił. Mam siedzieć z dziećmi w domu, bo od robienia kariery jest on”
„Chcąc zemścić się na byłym mężu, wymyśliłam romans z teściem. Teraz siedzę i patrzę, jak trucizna niszczy ich rodzinę”
„Ojciec chciał dobić interesu na moim zamążpójściu. Sprzedał mnie za stado krów rolnikowi zza płotu”

Redakcja poleca

REKLAMA