„Pasierbica traktowała mnie jak śmiecia. Doceniła mnie dopiero, gdy wyciągnęłam do niej pomocną dłoń”

pewna siebie kobieta fot. Adobe Stock, Valerii Honcharuk
„– Kamila, nie jestem twoim wrogiem. To twój dom. A jeśli wrócisz, pomogę ci przy dziecku – powiedziałam. – Naprawdę? – Tak, damy jakoś radę – zapewniłam. – Nie powinnaś, byłam dla ciebie taka podła”.
/ 28.08.2024 20:30
pewna siebie kobieta fot. Adobe Stock, Valerii Honcharuk

Z Romkiem poznaliśmy się dość banalnie, bo w pracy. Oboje pracowaliśmy w służbie zdrowia. On jeździł karetką, ja siedziałam w rejestracji. O swojej nastoletniej córce Kamili powiedział mi od razu. Byłam zaskoczona taką szczerością na pierwszej randce, ale doceniłam ją. Romek chciał, żebym wiedziała, że lekko nie będzie.

Romek miał córkę

– Kamila to krnąbrna dziewucha i nie daję sobie z nią rady. Moja żona zmarła, gdy miała 12 lat i od tego czasu ma niekończący się okres buntu. Nie znam drugiej takiej 15-latki – powiedział szczerze.

– To znaczy?

– Wstyd mi to mówić, ale chodzi na wagary, szlaja się nie wiadomo gdzie i w to podejrzanym towarzystwie. Zdarzało się, że szukałem ją przez całą noc i znajdowałem w jakichś melinach.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Sama nie miałam dzieci, a ta opowieść zmroziła mi krew w żyłach. Zależało mi na Romku, ale myśl o tym, że mogę zostać macochą tej dziewczyny, po prostu mnie przerażała. Skoro jej własny ojciec sobie z nią nie radził, jak ja miałabym to zrobić?

Chcieliśmy razem zamieszkać

Odrzuciłam te myśli jednak na bok, bo nasze randki były naprawdę świetne, a związek, który się zaczął, naprawdę rokował. Uznałam więc, że może wcale nie taki diabeł straszny, jak go malują. Nie poznałam Kamili, dlatego zdziwiłam się, gdy Romek zaproponował, żebyśmy razem zamieszkali.

– Zaskoczyłeś mnie – powiedziałam szczerze.

– Nie chcesz?

– Chcę, tylko twoja córka... Trochę głupio, że się nie znamy, a nagle obca baba będzie się kręcić po mieszkaniu.

– Jakoś się dogadacie – powiedział optymistycznie Romek. – Kamila musi zaakceptować, że nasze życie się zmieni, że ty w nim będziesz.

Naskoczyła na mnie

Byłam przerażona, ale uległam namowom Romka. W kolejny weekend spakowaliśmy moje rzeczy i pojechaliśmy do niego. Nie liczyłam na miłe powitanie, ale też nie sądziłam, że przyjdzie mi się zmierzyć z gniewem i obojętnością. Kamila nawet nie próbowała udawać, że decyzja ojca jej pasuje. Była nastawiona do mnie negatywnie i nie ukrywała tego.

– Możesz się nawet nie rozpakowywać – powiedziała. – To dom mojej mamy, więc zrobię wszystko, żebyś szybko wróciła do siebie.

To zabrzmiało jak groźba. Wahałam się, czy powiedzieć o tym Romkowi, ale ostatecznie tego nie zrobiłam.

Przez kolejne dni i tygodnie pokazywała za to, gdzie moje miejsce i buntowała się jeszcze bardziej. Codzienne pyskówki były już normą, a powodów do nich Kamila miała coraz więcej. Ja milczałam, bo uznałam, że nie powinnam się wtrącać, ale Romek atakował ją nie bez powodu. Coraz częściej opuszczała lekcje, ostentacyjnie unikała posiłków z nami i znikała na całe noce. Rano wracała śmierdząca papierosami i alkoholem. W końcu po pół roku takiej wojny stwierdziła, że zamieszka u dziadka.

Czułam się winna

Romek rozłożył bezradnie ręce i zgodził się, ale uczulił ojca, czego może się spodziewać. Bardzo przeżył jej wyprowadzkę, bo Kamila nawet się z nim nie pożegnała. Wrzuciła swoje rzeczy do dwóch toreb i tyle. Czułam, że to moja wina.

To wszystko przeze mnie – powiedziałam smutno.

– Daj spokój, pewnie i tak prędzej czy później by do tego doszło. Smarkula robi, co chce. Może u dziadka trochę spokornieje.

Wiedziałam, że tylko mnie uspokaja, ale w głębi serca na pewno ma do mnie żal. Gdybym się tu nie sprowadziła, może udałoby się mu zapanować nad buntem Kamili.

Nie poznałam jej

Z biegiem czasu i miesięcy okazało się, że Kamila nie ma zamiaru wracać. Romek odwiedzał ją więc u ojca, bo ona od czasu wyprowadzki nie pojawiła się w domu. Nawet na nasz ślub nie zawitała. I tak mijał czas, aż nastał koniec liceum. Poszliśmy na rozdanie świadectw maturalnych, czy tego chciała czy nie. O dziwo, matura poszła jej całkiem nieźle. Szukałam ją wzrokiem, a gdy ją dostrzegłam, zaniemówiłam.

– Jak ona wygląda? – wymsknęło mi się, gdy zobaczyłam Kamilę.

– Trochę się zmieniła przez ostatni rok – powiedział Romek.

– Trochę?

Nie widziałam jej właśnie tyle. Cały rok. Nie życzyła sobie tego, a ja to uszanowałam. Nic więc dziwnego, że teraz byłam w szoku. Pomijając już fakt, że ubrała się niestosownie jak na taką okoliczność, to jeszcze była wytatuowana i  miała kolorowe włosy.

Nadal była pyskata

Gdy podeszła do nas, liczyłam, że się w końcu dogadamy. W końcu była pełnoletnia.

– Kamila, może wrócisz do domu? Tata tęskni...

Popatrzyła na mnie kpiąco.

– A ty tam będziesz?

– No tak...

– A to nie skorzystam z propozycji. Zrób sobie dziecko, jak chcesz się bawić w matkę.

Zaniemówiłam. Romek chciał, żebyśmy poszli na wspólny obiad, żeby uczcić maturę, ale Kamila odmówiła. Ja jakoś też straciłam ochotę na rozejm, choć nie byłam niczemu winna.

Zerwała kontakt z nami

Przez kolejny rok nie wiedzieliśmy o niej nic. Wyjechała do Krakowa i pracowała w jakiejś knajpie. Nie poszła na studia i nawet nie zamierzała. Romek był zdruzgotany. A już całkiem dobiła go informacja o ślubie Kamili. Wysłała nam zawiadomienie. Nie zaproszenie, ale zawiadomienie z adnotacją, że nie życzy sobie naszej obecności.

To od ojca Romka, z którym Kamila miała dobre relacje, dowiedzieliśmy się, że to był ślub cywilny z dość dziwnym młodzieńcem, jak to określił. Przekazał jej prezent do nas, ale kazała mu go zabrać z powrotem.
Milczała przez kolejne miesiące. Nie wiedzieliśmy, co się z nią dzieje, bo nawet do dziadka przestała się odzywać. Nie odbierała od nikogo telefonu, aż któregoś dnia stanęła w naszych drzwiach.

Byliśmy w szoku

Romek prawie zemdlał, bo Kamila nie wróciła sama. Wróciła z brzuchem i to dość sporym.

– No co? Brzucha nie widzieliście? – powiedziała w swoim stylu, ale jakoś smutno.

– Wejdź – powiedziałam i wzięłam od niej torbę.

Usiądź, zrobię ci coś do picia. O dziwo, nie zaprotestowała.

– Długo u nas zostaniesz? – spytał Romek.

– Nie wiem, na razie kilka dni... – powiedziała niepewnie.

– Jak to? A twój mąż?

– Rozwodzę się tato i sama wychowam to dziecko.

Romek się doczekał

Milczeliśmy chwilę, bo tak nas zaskoczyła.

Chcesz wrócić do domu? – spytałam.

Popatrzyła na mnie.

– Mogę?

– Już nie pytasz, czy ja tu nadal będę? – uśmiechnęłam się.

– Nieee – spuściła wzrok.

Kamila, nie jestem twoim wrogiem. To twój dom. A jeśli wrócisz, pomogę ci przy dziecku.

– Naprawdę?

– Tak, damy radę – zapewniłam.

– Nie powinnaś, byłam dla ciebie taka podła.

– Uznajmy to za wybryki młodości. Teraz, gdy będziesz miała dziecko, musisz być bardziej odpowiedzialna.

Spróbuję, jeśli mi pomożecie – powiedziała niepewnie, a potem wstała i przytuliła się do Romka.

Wszyscy mieliśmy łzy w oczach. Może w końcu się dogadamy.

Luiza, 45 lat

Czytaj także: „Brat mnie wykiwał i w spadku po rodzicach dostałem okrągłe zero. Ale potem przypomniałem sobie o tajemniczej skrytce”
„Znalazłam cudzy portfel i wydałam z niego całą kasę. Wreszcie miałam okazję pożyć w luksusie, na który zasługuję”
„Mąż przed śmiercią wyznał mi swoją tajemnicę. Naiwnie przez 20 lat myślałam, że jest ideałem”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA