Naprawdę się tego nie spodziewałam. Kto by pomyślał, że Łukasz tak niespodziewanie wyskoczy z tą decyzją o ślubie! Zawsze był z niego pożeracz kobiecych serc, żadna nie mogła go usidlić.
– Czy to pewne? – spytałam męża, gdy przekazał mi te zaskakujące nowiny o swoim synu.
– Raczej tak, sam mi powiedział – odparł Jacek. – Zadzwonił dziś rano. Chciał, żeby go odwieźć z pracy do domu, bo miał kłopoty z akumulatorem i pogadaliśmy trochę.
– Nie mogę uwierzyć, że żeni się z tą okropną Natalią... – westchnęłam, bo wydało mi się dziwne, że mój pasierb wybrał na towarzyszkę życia taką paskudną chłopczycę jak ona.
– Nie, nie z Natalią – szybko zaprzeczył mój mąż. – Ze swoją poprzednią dziewczyną, Różą. Podobno wróciła właśnie z Anglii i miłość rozkwitła na nowo.
– No proszę! – zaśmiałam się. – Nieprzewidziane są wyroki boskie. Kiedy ślub?
– Nie wiem, Łukasz był strasznie tajemniczy – Jacek wzruszył ramionami. – Cieszę się, wiesz? Choć z drugiej strony... Chyba już stary jestem. Tylko patrzeć, a zostanę dziadkiem.
Przytuliłam go i pocieszyłam, że wcale nie wygląda staro. No bo co to za dziadek? Szczupły, bez śladu łysiny czy zmarszczek. Może i odrobinkę szpakowaty, no ale jeśli chodzi o mnie, uważam, że to szalenie seksowne.
Unikał wszelkich rozmów na ten temat
Kto wie, na czym to przytulanie by się skończyło, gdyby nasza córeczka nie wróciła ze szkoły. Od razu poinformowaliśmy ją, że szykuje się ślub w rodzinie. Z początku nie była tym zachwycona. Strasznie kocha swojego przyrodniego brata i dotąd traktowała go jak swoją własność. Teraz będzie miała konkurencję. Jednak gdy tylko zaczęła rozważać, w co się ubierze i jaki prezent będziemy kupować, od razu jej się humor poprawił.
Ja sama ucieszyłam się, i to bardzo. Łukasz miał 26 lat, skończone studia, pracę w ukochanym zawodzie z widokami na awans, więc na co czekać? Na początku, co prawda, nieszczególnie układały nam się wzajemne stosunki, bo chłopak mimo rozwodu rodziców chyba cały czas sobie roił, że może jednak się zejdą, więc traktował mnie wrogo. Muszę przyznać – to był trudny okres.
Przez pierwsze dwa lata naszego małżeństwa Jacek musiał się z nim spotykać sam, inaczej od razu wybuchały awantury. Przyznaję, było mi wtedy ciężko. W końcu jednak do Łukasza dotarło, że jestem bez winy, a kiedy na świat przyszła Malwina, pokochał swoją przyrodnią siostrę i bywał u nas znacznie częściej.
– Jako ojciec będziesz pewnie uczestniczył w kosztach tej uroczystości? – spytałam męża, bo chciałam wiedzieć, na jaki wydatek się przygotować.
– Nie mam pojęcia – wzruszył ramionami Jacek. – Próbowałem się czegoś dowiedzieć od Łukasza, ale mnie zbywa. Ostatnio stwierdził, że zamiast wesela będą chcieli urządzić tylko kameralne przyjęcie dla najbliższych.
„W sumie to dobrze” – pomyślałam. Zawsze byłam zdania, że szarpanie się na wielką imprezę za pieniądze rodziców tylko po to, żeby zgarnąć prezenty, nie jest w porządku. Oby tylko w ostatniej chwili nie okazało się, że musimy wziąć na coś takiego kredyt.
– Może powinnam zaprosić do nas Łukasza z narzeczoną? – zastanawiałam się głośno. – Jak uważasz, czy to wypada?
– Będzie chciał, to przyjdzie – uciął mąż. – Zna nasz adres.
Reakcja Jacka wydała mi się dziwna. Dlaczego tak niechętnie zareagował na mój pomysł?
To był dopiero początek. Z czasem doszło do tego, że mąż wcale nie chciał ze mną rozmawiać na temat tego ślubu! Czułam się niezręcznie, bo Malwinka wciąż mnie zasypywała pytaniami, a ja nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć. Jacek milczał, a jego syn nie pojawiał się u nas od miesiąca.
Przez przypadek znalazłam to zaproszenie...
Tamtego wiosennego dnia oddawałam do pralni garnitury męża, więc musiałam sprawdzić wszystkie kieszenie. I nagle pod moje stopy sfrunęła biała koperta, a na niej jak byk napisane było: „Zaproszenie na ślub”. Zatkało mnie kompletnie. Mąż nie pisnął nawet słówka o tym, że młodzi wysyłają już do wszystkich oficjalne zaproszenia!
Chwilę się wahałam, lecz w końcu zajrzałam do środka. Otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać. Na eleganckim kartoniku czarno na białym widniało, że dnia tego i tego, tu i tu odbędzie się uroczystość, i zaprasza się do udziału... tylko mojego męża! A Malwinka? A ja? Nic z tego nie rozumiałam. To jakiś absurd! I dlaczego mój mąż ukrywa przede mną coś takiego, fukając i udając niedostępnego? Czy zamierza ukradkiem wymknąć się na ten cholerny ślub?! O, kochaneczku, już ty mi odpowiesz na te wszystkie pytania! Teraz już się nie wymigasz!
Pół godziny później odebrałam Malwinkę ze szkoły i zawiozłam ją do babci. Po powrocie do domu rozsiadłam się w kuchni, czekając na tego zdrajcę. Zaproszenie leżało na środku stołu, żeby nie było wątpliwości. A niech tylko mi spróbuje zarzucić, że mu grzebię po kieszeniach, to już do końca życia sam sobie będzie ciuchy prał!
Kiedy wreszcie wrócił do domu i rzucił okiem w stronę leżącego na stole zaproszenia, mina mu zrzedła. Westchnął ciężko i usiadł na krześle obok mnie.
– No to już wiesz – powiedział jak gdyby nigdy nic.
– A owszem. Wiem – przyznałam wściekła. – Ale kompletnie nie rozumiem, o co tu chodzi.
Mój mąż nagle przestał wyglądać na zmarnowanego. Zacisnął pięści, a na jego twarzy wreszcie pojawiły się jakieś emocje.
– O jego mamusię chodzi, rzecz jasna! – zawołał. – Zgodziła się łaskawie przyjść na ślub własnego syna, ale tylko pod warunkiem, że ciebie tam nie będzie. Kapujesz? Chce, żebyśmy znów udawali męża i żonę.
Teraz żal mi chłopaka. No bo co on winien?
Wytrzeszczyłam oczy. Nie wiem, czego ja się spodziewałam, lecz na pewno nie tego...
– Przecież wszyscy wiedzą, że dawno wzięliście rozwód – wyjąkałam kompletnie oszołomiona.
– I co z tego? Ona po prostu chce znów być górą! – parsknął wściekle. – Pojechałem do Łukasza. Wił się jak piskorz, ale w końcu wyznał, czyj to pomysł. Oni z Różą chcą mieć piękny ślub, a jeśli ja pojawię się z rodziną, Teresa na pewno zrobi scenę.
– No to trudno. Chyba trzeba będzie ustąpić – westchnęłam. – Martwię się tylko Malwinką. Strasznie się cieszyła na wesele. Jak ja się jej teraz wytłumaczę?
A Jacek na to, że on się na żaden ślub nie wybiera. Już powiedział Łukaszowi, że jeśli ten nie naprostuje rodzicielki, nie ma co liczyć na obecność ojca.
– Skończyły się czasy, gdy Teresa mną rządziła – powiedział.
– Tylko co z Łukaszem? – spytałam. – Biedny chłopak teraz tkwi między młotem a kowadłem. Założę się, że jest załamany i nie wie, co robić.
Jacek od razu na mnie naskoczył: czego ja chcę, przecież postąpił wobec mnie lojalnie, więc o co mi w ogóle chodzi?!
– Po pierwsze, jestem zła, że nic mi wcześniej nie powiedziałeś – wyjaśniłam. – Mogliśmy razem zmierzyć się z tym problemem i poszukać wyjścia. A po drugie, przecież twój syn mnie znienawidzi, jeśli przeze mnie nie pojawisz się na jego ślubie!
– Nie przez ciebie, tylko przez jego matkę! – zawołał. – Powinien przemówić jej do rozsądku, a nie lekceważyć ciebie i Malwinkę.
Od tej rozmowy z mężem wciąż analizuję sytuację, ale nie znajduję sensownego rozwiązania. Jest mi przykro, że Łukasz nie zaprosił mnie i Malwinki. Uważam jednak, że Jacek mimo wszystko powinien pojawić się na ślubie syna. Tylko jak mam go do tego przekonać? Ostatnio wspomniał coś o tym, że nas zabierze, nawet bez zaproszenia... Wcale mi się to nie podoba.
Czytaj także:
„Była żona mojego męża nas nęka z zazdrości. Wpadłam na pomysł, jak się jej pozbyć”
„Przez wiele lat żyłam w trójkącie z byłą żoną mojego męża. Myślałam, że jest moją przyjaciółką, ale ta żmija miała inny plan”
„Jestem zazdrosna o byłą żonę mojego męża. Przez to, że ma raka, on lata na każde jej zawołanie”