„Partner każe mi odesłać syna do szkoły z internatem. Mówi, że potrzebuje dyscypliny, ale ja myślę, że po prostu chce się go pozbyć”

Mój partner chciał się pozbyć mojego syna fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro
„– Jesteś do niego uprzedzony, nie chcesz go – powiedziała z goryczą Klaudia. – Tylko tyle widzisz? A to, że chcę mu ufundować naprawdę dobre wykształcenie? Przy tobie się zmarnuje, pozwalasz mu na wszystko, żeby tylko był zadowolony. – Wychowanie dzieci to nie tylko dyscyplina i zasady, ale także zrozumienie i miłość – To on ma tego aż za dużo!”.
/ 29.10.2022 19:15
Mój partner chciał się pozbyć mojego syna fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro

Z rosnącą irytacją spojrzałam na zegar – wskazówka posuwała się powoli, odmierzając czas przeznaczony na terapię.

„Pół godziny spóźnienia” – pomyślałam.

Zrezygnowali, czy coś ich zatrzymało? Nie szanowali mojego czasu, mogliby zadzwonić, że nie przyjdą… Rzadko bywałam w gabinecie sama, na wysłużonej skórzanej kozetce zawsze siedzieli pacjenci, kłócili się, zwierzali, rozmawiali. Teraz cisza dzwoniła w uszach, stawała się nieznośna. Podskoczyłam, kiedy na korytarzu usłyszałam podniesione głosy.

A jednak! Doczekałam się

Zerknęłam szybko w notatki, Klaudia i Mateusz, oboje dobrze po czterdziestce. Drzwi otworzyły się, weszła ładna kobieta, a za nią szczupły mężczyzna. Spojrzałam wymownie na zegar.

– Przepraszamy, zatrzymała nas ważna sprawa – uśmiechnęła się uroczo Klaudia. – Już chciałam dzwonić, przełożyć spotkanie, ale udało nam się zdążyć.

– Macie państwo szczęście, że za wami nie czeka w kolejce następna para – powiedziałam sucho. – Mogę przeznaczyć dla was więcej czasu, choć tego nie planowałam.

Pokryję wszystkie koszty – zapewnił natychmiast Mateusz.

– To nie będzie konieczne – odparłam. – Proszę wygodnie usiąść i powiedzieć, w czym mogę pomóc.

Klaudia spojrzała z rezerwą na kozetkę pamiętającą jeszcze czasy mojego mentora, ale posłusznie przycupnęła na skraju mebla, wygładzając sukienkę. Mateusz rozsiadł się bez wahania i pociągnął żonę, żeby usiadła głębiej.

„Są zżyci i nadal blisko siebie” – zanotowałam w myślach.

– Co was do mnie sprowadza? – powtórzyłam pytanie.

– Problem o imieniu Maks – odparł bez wahania Mateusz.

Klaudię aż podniosło z miejsca.

– Znowu się go czepiasz! Gdybym wiedziała, że nie zaakceptujesz mojego syna, nigdy nie zamieszkałabym z tobą! Ciągle tylko Maks i Maks. Czekam, kiedy obwinisz go o złą pogodę. Nie tak się zachowywałeś, kiedy o mnie zabiegałeś, wtedy lubiłeś go, wszystko ci się w nim podobało.

– Był młodszy i nie pokazywał pazurów – odparł niewzruszony Mateusz. – Teraz jest rozpuszczony jak dziadowski bicz, nikogo nie słucha. Ani ciebie, ani mnie. Roszczeniowy smarkacz.

Klaudia podniosła ręce do góry w geście świętego oburzenia.

– Słyszy pani? Oto cała prawda, wreszcie wyszła na jaw. Mateusz nienawidzi mojego syna, w tej sytuacji ślubu nie będzie. Poza tym mnie zdradził.

– Nie masz na to dowodów.

Słuchałam i z chwili na chwilę przestawałam rozumieć.

– Jakiego ślubu? – spytałam gwałtownie. – Myślałam, że państwo chcecie się rozwieść.

– Proszę nie myśleć stereotypowo – uśmiechnął się Mateusz. – Wiem oczywiście, że prowadzi pani terapię małżeństw, a właściwie par, więc wpisujemy się w schemat. Pięć lat temu zamieszkaliśmy razem, ostatnio chcieliśmy się pobrać, dla wygody i żeby usankcjonować prawnie nasz związek, ale zacząłem mieć wątpliwości, czy podołam roli ojczyma Maksa, i czy chcę z nim mieszkać pod jednym dachem. Wszystko, co o nim mówiłem, jest prawdą, Klaudia zepsuła chłopaka, kocha go do szaleństwa, wszystko wybacza, niczego nie narzuca. Brak zasad plus moje pieniądze wydały plony, Maks jest na dobrej drodze do zatracenia.

– Rób z niego kryminalistę, rób – powiedziała zachęcająco Klaudia.

– Nic by mnie ten chłopak nie obchodził, gdyby nie ona – pokazał nieelegancko palcem siedzącą obok kobietę. – Nie mogę patrzeć, jak Klaudia własnymi rękami szykuje sobie poważne kłopoty, a robi to z takim zapamiętaniem, że nie można absolutnie niczego jej wytłumaczyć.

Nie twoja sprawa, Maks jest moim synem – warknęła Klaudia. – To dobry chłopiec, a że czasem coś przeskrobie? A ty byłeś święty, jak miałeś szesnaście lat?

– Nie, i właśnie dlatego znam życie od podszewki. Powtarzam, Maks mnie nie interesuje, ma ojca i matkę, ale ciągle zależy mi na tobie.

– Ja i Maks to jedno, nie możesz mieć jednego bez drugiego.

– W tym tkwi problem – Mateusz podniósł kpiąco brew. – Chciałbym mieć żonę, ale ty umiesz być tylko matką swojego synalka. Dlatego przyszliśmy na terapię – zwrócił się do mnie. – Chciałbym, żeby ktoś bezstronnie ocenił, czy mam rację. Jeżeli usłyszę, że się czepiam i jestem do Maksa uprzedzony – odpuszczę, przysięgam. Nie będę się pchał tam, gdzie jestem niemile widziany.

– Chce mnie zostawić po pięciu latach związku, ale potrzebuje podkładki. Pani nią będzie – poinformowała mnie Klaudia. – Mówiłam, że ma kogoś na boku, pewnie tę nową asystentkę, ale za nic się nie przyzna. Znam go. Omota panią jak partnera biznesowego i przyzna mu pani rację.

Zastanowiłam się nad jej słowami

To mogła być prawda, mężczyzna, porzucając wieloletnią partnerkę, czuje, że robi jej świństwo i szuka usprawiedliwienia w oczach innych ludzi. Żeby zorientować się, o co naprawdę chodzi, musiałam lepiej poznać ich historię.

Proszę opowiedzieć mi, jak się poznaliście – poprosiłam.

– Na wernisażu – odparła Klaudia.

– Zobaczyłem ją w warsztacie samochodowym, przyjechała swoim starym autkiem, ja odbierałem akurat wóz – wszedł jej w słowo Mateusz. – Od razu wpadła mi w oko, aż się zdziwiłem, że mnie tak wzięło, bo nie jestem romansowy. Lubię obejrzeć się za kobietą, ale nigdy potem nie myślę o niej w kółko. Klaudia weszła mi w głowę, była jak obsesja, poddałem się już na drugi dzień i zrobiłem, co trzeba.

– To znaczy?

Pojechałem do mechanika i dobrze zapłaciłem za jej dane – odparł bezwstydnie Mateusz.

Spojrzałam na niego zniesmaczona.

– Wszystko jest kwestią ceny, a mnie akurat zależało. Zawsze dostaję to, co chcę. Sprawa była prosta, Klaudia zostawiła dowód rejestracyjny i numer telefonu do kontaktu. Mogłem zadzwonić, ale zdecydowałem się na frontalny atak. Dowiedziałem się, kiedy odbiera swój wozik, i zwyczajnie zaczaiłem się na nią. Niech pani tak nie patrzy, nie byłem uzbrojony. Stanąłem za nią w kolejce, udając, że chcę odebrać samochód, i zagadałem. Odpowiedziała, nie nastawałem na przedłużenie rozmowy. Nie niepokoiłem jej, kiedy szła po samochód, zadzwoniłem godzinę później. Spytałem, czy przez pomyłkę nie wzięła mojej faktury za naprawę wozu, nie zdziwiła się, obiecała, że sprawdzi i oddzwoni. Zrobiła to, oczywiście faktury nie znalazła, bo nie mogła, ale skorzystałem z okazji i zrobiłem z siebie nieszczęśnika, co doskonale wpłynęło na jakość naszej rozmowy. Klaudia ma silny instynkt opiekuńczy, więc skorzystałem. Następnego dnia zadzwoniłem i oznajmiłem, że faktura się znalazła. Przeprosiłem za zawracanie głowy i zaproponowałem w rewanżu kawę na mieście. Nic wielkiego, żeby się nie spłoszyła. Zgodziła się, a ja zadbałem, by nie było to nasze ostatnie spotkanie.

– A więc spotkaliście się u mechanika, nie na wernisażu – uśmiechnęłam się.

– Klaudia podała wersję oficjalną, lepiej brzmi i nie porusza sprawy kupna danych personalnych. Ja wyjątkowo wolałem być szczery, zależy mi na wyprostowaniu naszych spraw. Nie mam romansu, chciałem wzbudzić w Klaudii zazdrość, żeby przypomniała sobie o mnie, była dla mnie kochanką i partnerką, jak wcześniej. Ostatnio zapomniała o naszym związku i stała się tylko matką, syn jest dla niej mężczyzną życia, a to niezdrowo dla nas wszystkich. Tak, dla Maksa też – spojrzał wymownie na rozzłoszczoną Klaudię. – Chłopak ma kłopoty w szkole, włóczy się nocami, raz zatrzymała go policja za posiadanie małej ilości trawki. Maks popala, popija, nie uczy się i nie szanuje rozkochanej w nim matki. Tylko ze mną się liczy, bo ja trzymam kasę, a on ma potrzeby. Nie skąpiłem mu, zostawiając wychowanie młodego w rękach Klaudii, bo jak mówiłem, mnie nic do tego. Ale to był błąd. Młody się rozwydrzył, a ja straciłem kobietę, z którą chciałem się ożenić. Nie zwykłem przegrywać, więc wdrożyłem plan awaryjny. Zamknąłem kurek z kasą i postawiłem pewne warunki. Maks się wściekł, Klaudia przestraszona buntem smarkacza zwróciła się przeciwko mnie, wszystko się posypało.

– Przez ciebie! – zawołała Klaudia.

Wróćmy do tego, co było – poprosił cicho Mateusz.

Nie wiedziałam, czy mogę mu wierzyć

Jak przepowiedziała Klaudia, zrobił na mnie doskonałe wrażenie, mówił rozsądnie, chciał naprawić związek i przypieczętować go ślubem. A ona się opierała. Dlaczego? Wiele kobiet z chęcią zajęłoby jej miejsce…

– Jakie warunki postawił pan Maksowi? – spytałam zaciekawiona.

– Konkretne. Jak mówiłem, towarzystwo rozkochanej matki mu nie służy, więc albo młody zamieszka z ojcem, albo w szkole z internatem.

– To nieludzkie, on ma dopiero szesnaście lat, potrzebuje mnie. Nigdy się na to nie zgodzę – krzyknęła Klaudia.

– Widzi pani? Zachowuje się, jakbym odrywał jej niemowlę od piersi.

– Jest matką nastolatka, Maks nie jest gotowy na samodzielność – powiedziałam.

– Nie potrzebuje czułej opiekunki, tylko dyscypliny i wyzwań, ale nie takich, jakie sam sobie funduje. Dlatego zaproponowałem szkołę z internatem, jestem gotów opłacić czesne za prestiżowe liceum za granicą, w Anglii lub Szwajcarii, żeby nie miał za daleko do mamusi. Maks na tym skorzysta, wyzwoli się spod jej opiekuńczych skrzydeł, nauczy się języka, pozna nowych kolegów, zobaczy, że nocne kluby i popalanie marychy to nie wszystko, co może dać świat. On będzie miał dobry start w życiu, a ja odetchnę. Same korzyści.

Chcesz się go pozbyć i nawet tego nie ukrywasz – powiedziała z goryczą Klaudia.

– Tylko tyle zauważyłaś? Maks dostanie szansę na dobre wykształcenie, zazna też trochę dyscypliny, co mu dobrze zrobi. Przy tobie się zmarnuje, pozwalasz mu na wszystko, żeby tylko był zadowolony.

– Źle mnie oceniasz, Maksa też. Wychowanie dzieci to nie tylko dyscyplina i zasady, ale także zrozumienie i miłość.

No, tego Maks ma aż za dużo – Mateusz stracił zimną krew. – Ale nie znam się na wychowaniu dzieci. Rób, co chcesz, tylko mnie w to nie mieszaj. Nie będę wyciągał go w nocy z komisariatu, angażował adwokata. Nie kupię na osiemnastkę samochodu, nie dam kasy. Koniec. Jak słusznie zauważyłaś, nie jest moim synem, nie mam prawa się wtrącać, ale mieszkać z nim też nie chcę. Działa mi na nerwy.

– Nie rozstanę się z dzieckiem dla twojego widzimisię – uświadomiła mu Klaudia.

– Rozumiem. Wobec tego Maks ma dwie możliwości. Zamieszka ze swoim ojcem, albo z tobą, ale beze mnie.

– Jak to? – zdumiała się Klaudia.

– Zwyczajnie – odparł krótko Mateusz, po czym dodał dla jasności: – Będę za tobą tęsknił, ale święty spokój też jest coś wart. Odzyskam swój gabinet, nie będę musiał wynosić się z domu, ile razy Maks zechce zorganizować imprezę dla przyjaciół. Sporo plusów, może jakoś zrównoważą rozstanie.

– Mateusz ironizuje, nigdy by nas nie wyrzucił z domu – zwróciła się do mnie Klaudia, ale wygladała na przerażoną.

– Założymy się? – odpalił doprowadzony do ostateczności Mateusz. – Sorry, poniosło mnie. Uwierz mi, kochanie, to nie żart. Pomyśl o obu propozycjach, masz wybór. Szkoła dla Maksa albo chłopak zostaje z tobą i schodzi mi z oczu. Tak, masz rację, chcę się go pozbyć. On na tym skorzysta, a ty, być może, przypomnisz sobie, że jesteś moją kobietą, nie tylko matką Maksa.

Klaudia nie mogła uwierzyć, że mówi poważnie

A on zaciął się w sobie. Półtorej godziny przeznaczone na terapię minęło jak z bicza strzelił, a oni wciąż nie mogli dojść do porozumienia. Poprosiłam, żeby wykorzystali czas przed kolejnym spotkaniem i spisali na kartce swoje oczekiwania. Mateusz uśmiechnął się kpiąco, ale nie powiedział, co myśli o mojej propozycji. Ja też nie byłam przekonana o jej skuteczności. Umówiliśmy się za tydzień, pożegnałam ich z ulgą, zastanawiając się, jak zdołam rozwikłać konflikt o Maksa. Znów czekałam na nich w gabinecie, licząc upływające minuty, oczywiście znowu się spóźniali. Po kwadransie straciłam cierpliwość, ale właśnie wtedy zadzwonił Mateusz.

– Nie dotrzemy dziś na terapię, a jak dobrze pójdzie, to w ogóle z niej zrezygnujemy – oznajmił dość arogancko. – Oczywiście pokryję wszelkie koszty.

– Nie trzeba. W zamian wolałabym się dowiedzieć, co właściwie się stało.

– Wygrywam na całej linii! Jeszcze nie otrąbiłem zwycięstwa, ale jest blisko. Klaudia płacze, a Maks przegląda strony szkół i zastanawia się, którą wybrać.

– Zgodził się wyjechać, nie protestował?

– Obiecałem, że jak zda maturę, sprawię mu dobry samochód, ale myślę, że łapówka nie będzie konieczna. Po kilku latach nauki w liceum, z dala od rozrywkowych kumpli, będzie nie ten sam, poprzestawia mu się w głowie. No i nie zapominajmy o gap year, rocznej przerwie po maturze, którą dzieciaki spędzają na przykład na wolontariacie w Afryce lub Ameryce Południowej, pomagając biedniejszym od siebie. Maks na to pójdzie, nie będzie miał wyjścia, bo kasy na włóczenie się po Europie i zbijanie bąków nie dam. On nie jest głupi, tylko rozpuszczony, myślę, że po skończeniu szkoły sam zechce wyjechać na wolontariat i poznać życie od nie zawsze ładnej podszewki.

– Byłby pan dobrym ojcem – powiedziałam ciepło pod wpływem impulsu.

– Wątpię, nie cierpię dzieci – zaśmiał się Mateusz. – Zamierzam ożenić się z Klaudią i żyć, jak lubię. Tak właśnie będzie. Czy nie mówiłem, że zawsze dostaję to, czego chcę?

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA