Miałem wrażenie, że już ją gdzieś kiedyś widziałem. Złapaliśmy nić porozumienia, a potem… cóż. To miała być jednorazówka, której konsekwencje zupełnie mnie przerastają.
Co mam robić?
Siedziałem w kuchni mojej mamy i gapiłem się bezmyślnie przez okno. Zawsze tak robiłem, kiedy miałem jakiś problem. Siadałem na tym samym krześle, przy tym samym dębowym stole od 28 lat. Wystawiałem twarz do słońca, mrużyłem oczy i próbowałem nadążyć za własnymi myślami.
– Opowiedz o niej – w końcu odezwała się mama.
– Zaparzyć ci kawę? – spytałem z lekkim uśmiechem wyjmując stare kubki z kredensu.
– Nie kawuj mi tutaj, tylko opowiadaj – zażądała.
Mogłem jej na razie nic nie mówić. Mama marzyła o tym, żeby zostać babcią i tego nie ukrywała. Każdą dziewczynę, o której wspominałem, traktowała jak potencjalną synową. Nie ważne jaka, byle usidliła jej jedynaka i urodziła wnuki. Czyżby tym razem los się do niej uśmiechnął?
Tego wieczora chciałem się po prostu urżnąć. Właśnie rozstałem się z Klaudią i musiałem gdzieś odreagować. Siedziałem przy barze sącząc kolejną whisky, kiedy zobaczyłam rudowłosą piękność. Nie miałem nastroju na pogawędki, tym bardziej na flirt, ale skoro już usiadła obok, to nie chciałem wyjść na buca.
– Może napijesz się czegoś mocniejszego? – spytałem, bo piła wodę.
– Dziękuję, ale dziś prowadzę.
Kiedy się jej przyjrzałem, dostrzegłem, że miała mnóstwo piegów i przepiękne zielone oczy.
Była inna niż wszystkie
Długie, pofalowane rude włosy i brak tony tapety na twarzy sprawiały, że wyróżniała się w tłumie. Daleko jej było do tych wszystkich kardashianek z napompowanymi ustami i sztucznymi rzęsami. Oprócz tego, że była onieśmielająca, była też bardzo miła i gadatliwa.
– Może chciałbyś mój numer telefonu? – zapytała nieśmiało.
– Wychodzisz? – zapytałem zdziwiony, bo gadka nam się kleiła.
– Jeśli chcesz, mogę zostać – uśmiechnęła się i chwytając mnie za rękę i spojrzała mi w oczy. – Jestem Julia.
Kiedy nasze oczy się spotkały, nie powiem, krew mi odpłynęła z mózgu. W każdym razie, chyba nie robiłem na niej najgorszego wrażenia, bo przegadaliśmy przy barze kolejną godzinę.
Nie ma co oszukiwać, trochę się upodliłem i Julia wyprowadziła mnie z baru. Zapakowała do swojego samochodu i zawiozła do siebie.
– Rozgość się – powiedziała.
– Wiesz, ja chyba naprawdę powinienem pojechać do siebie – wybełkotałem.
– Nie wygłupiaj się – roześmiała się. – Nie zrobię ci krzywdy.
– Może lepiej… – i właściwie tyle pamiętam z tego wieczoru.
Kac Vegas
Obudziłem się, kiedy już było widno. Chwilę mi zajęło, zanim zorientowałem się, gdzie jestem. Nadal byłem u Julki, w samych bokserkach, jej nigdzie nie było. Dramat. Myślałem, że głowa mi eksploduje, a język sam się wyczołga z moich ust w poszukiwaniu wody.
Fizycznie czułem się koszmarnie, ale psychicznie jeszcze gorzej. Pozbierałem porozrzucane wszędzie ubrania i próbowałem sobie przypomnieć, co właściwie się wydarzyło. Nie byłem pewny, czy z Julką do czegoś doszło. Zresztą, byłem tak porobiony, że tylko cud by mnie postawił do pionu.
Ubrałem się, wypiłem na hejnał butelkę wody, poczekałem jeszcze chwilę na Julkę, ale ona nie wracała. Postanowiłem się zmyć, przecież nie mogłem czekać na nią bóg wie ile.
Wychodząc zatrzasnąłem za sobą drzwi. Od razu uderzył mnie odór starej klatki schodowej. Ona mieszkała w jakiejś starej, obskurnej kamienicy. Tego się raczej po niej nie spodziewałem, ale w zasadzie nic o niej nie wiedziałem.
Coś mnie uwierało w tej sytuacji
Po pierwsze, nie jestem gościem, który zalicza i znika bez pożegnania. Co prawda nic nie pamiętam z tamtej nocy, ale jednak obudziłem się w jej mieszkaniu. Nie mam w zwyczaju traktować kobiet przedmiotowo, nie chodziłem na pierwszych randach do łóżka, więc w związku z tym wieczorem targały mną wyrzuty sumienia i absolutna niepewność. Co, do cholery, robiliśmy tej nocy?
Kilka dni zaprzątało mi to głowę, aż w końcu mnie olśniło – przecież mam jej numer telefonu!
„Hej, zachowałem się jak ostatnia łajza. Przepraszam” – napisałem. I o dziwo, odpowiedziała chwilę potem.
Spodziewałem się, że mnie zbeszta, ale ona zaproponowała żebyśmy spotkali się jeszcze raz. Właściwie dlaczego nie? Przecież będę mógł ją przeprosić osobiście i lepiej poznać. Na trzeźwo.
– Oprócz tego, że jest miła i ładna, nie wiem o niej nic więcej – opowiadałem mamie.
– Synek, nie spieprz tego – westchnęła mama. – Nie jesteś już najmłodszy, weź się w garść i spróbuj w końcu założyć rodzinę.
Mama robiła ze mnie starego kawalera. Rozumiałem ją, sama nie była już najmłodsza i bała się, że zostanę sam. W każdym razie, znajomość z Julką powoli się rozwijała. Chodziliśmy na randki, spacerki, do kina.
Jako facet przezorny i raczej niezbyt kochliwy, nie robiłem sobie specjalnych nadziei. Wiadomo, że początki znajomości zawsze są cukierkowe. Potem one odkrywały, że nie odciąłem pępowiny, jestem trochę nudnawy, przewidywalny, i niezbyt spontaniczny.
– Wojtek, musimy porozmawiać – powiedziała któregoś dnia. Szliśmy akurat do tajskiej knajpy na kolację, ale ona się zatrzymała i wskazała żebym usiadł na pobliskiej ławce.
– O co chodzi? – spytałem zaniepokojony.
– Wiesz, tej nocy, kiedy się poznaliśmy… eh jestem w ciąży – powiedziała niemal szeptem.
Daję słowo, świat mi zawirował i zrobiło mi się słabo. Odruchowo zerknąłem na jej brzuch, no ale przecież wiadomo, że jeszcze nic nie widać. Totalnie zgłupiałem.
– Co? Jak to – mamrotałem. – Przecież znamy się dopiero kilka dni…
– Dwa tygodnie Wojtek, dwa tygodnie… – mruknęła i podniosła się z ławki. – Jesteś ojcem i masz dwa wyjścia, albo będziesz je wychowywał ze mną, albo będziesz tylko płacił alimenty. Twój wybór – powiedziała stanowczo.
Nic nie odpowiedziałem. Ukryłem twarz w dłoniach i próbowałem pozbierać myśli.
– Jesteśmy w kontakcie, a ty się zastanów nad tym wszystkim – rzuciła i poszła.
Patrzyłem, jak odchodzi, ale nie miałem odwagi jej zatrzymać. Zupełnie wie działem, co myśleć. Czułem się, jakby ktoś robił sobie ze mnie żarty. Szybciej bym uwierzył, że mnie wrabia, niż że to moje dziecko.
Prawdę mówiąc byłem zrozpaczony. Może i jestem maminsynkiem, ale odpowiedzialnym, więc muszę wziąć to na klatę. Zadzwoniłem do Julki i zadeklarowałem, że razem wychowamy to dziecko.
– Wojtek, sorry, ale ta historia się nie klei – stwierdził mój kumpel, kiedy opowiedziałem mu całą historię. –Ledwo minęły dwa tygodnie, a ona już jest pewna, że nosi twoje dziecko? Była na badaniach? No i musisz zrobić badania na ojcostwo, nie ty jeden zostałeś wmanewrowany.
– I co ja jej powiem? Obrazi się, że zarzucam jej kłamstwo – oponowałem, ale sam też czułem, że coś tu śmierdzi.
– No to niech się obrazi. To poważna sprawa, słabo się znacie, właściwie w ogóle i masz prawo wiedzieć. Co innego, gdybyście byli ze sobą jakiś czas. A tu taki jednorazowy numer i już bachor? Wyrwała cię w barze, sama była trzeźwa, zawiozła cię do siebie i wmawia, że do czegoś doszło. Weź ty się puknij w łeb.
Miał rację. Niby wszystko było podejrzane, ale jakoś pogodziłem się z myślą, że będę tatą. Chciałem Julkę lepiej poznać, ale po tej rozmowie w parku, jakoś niezbyt się dogadywaliśmy. Próbowałem to tłumaczyć hormonami i stresem w związku z tą całą sytuacją. Uświadomiłem sobie, że nawet jeśli to dziecko z wpadki, to zaczynałem je kochać.
Chciałem się oświadczyć
– Będzie git – mówiłem do siebie, wchodząc do jej budynku.
Chciała się ze mną spotkać, bo potrzebowała pieniędzy na opłacenie lekarza. Nie mogłem odmówić.
– Co się dzieje? – zapytałem, bo otworzyła mi drzwi zapłakana. – Coś z dzieckiem? – pytałem zdenerwowany.
– Z dzieckiem wszystko w porządku. Z nami jest zupełnie bez sensu – chlipała.
– Będzie dobrze. Co prawda nie zdążyłem jeszcze kupić pierścionka, ale…
– Przestań! – wrzasnęła. – To nie ty jesteś ojcem!
– Co?!
– A no to! – krzyczała. – Wrabiałam cię. A ty głupi nie dość, że uwierzyłeś, to jeszcze mi tu z pierścionkiem chcesz wyskoczyć.
Nie powiem, zdenerwowałem się.
– Co? Zobaczyłaś pijanego typa w barze, który wydawał się miły i pomyślałaś, że jestem materiałem na ojca?! – krzyczałem.
Milczała.
– Dlaczego akurat ja?
– Naprawdę mnie nie poznajesz? – spojrzała na mnie cała zasmarkana.
Teraz to ja milczałem, przyglądając się jej badawczo.
– Pracowałam z tobą w tej samej firmie. Robiłam audyty.
Wtedy mnie olśniło. Rzeczywiście skądś ją kojarzyłem.
– Wiedziałam kim jesteś i że porządny z ciebie facet. Kiedy wpadłam na ciebie w barze, olśniło mnie, że jesteś idealnym kandydatem na ojca. Nie myślałam za wiele, po prostu postanowiłam działać. Chciałam żeby dziecko miało tatę…
– No ale przecież ma, ktoś ci to dziecko zrobił – powiedziałem już trochę spokojniejszym tonem.
– Prawdziwy ojciec, jak tylko mu powiedziałam, wziął nogi za pas i wyjechał. On się nie nadaje nawet do przypilnowania kota, co dopiero na ojca. A ty jesteś dobrym człowiekiem, byłbyś świetnym tatą – powiedziała z rozbrajającą szczerością.
No tak, wtedy w barze wiedziała, że jest w ciąży. Dlatego piła tylko wodę.
– Musisz wiedzieć, że tamtej nocy nic się nie wydarzyło – dodała. – Byłeś tak nawalony, że ledwo udało mi się cię rozebrać. Ej, naprawdę cię przepraszam. Nie mogłam dłużej udawać, bo po prostu przez ostatnie dwa tygodnie naprawdę cię polubiłam…
– To w którym jesteś miesiącu?
– W czwartym – przyznała i pogładziła się po brzuchu.
Chyba naprawdę tego nie przemyślała. No bo jakby mi wytłumaczyła pięciomiesięcznego wcześniaka? I mimo potoku myśli i ogólnej złości, jakoś poczułem się rozczarowany. Rzeczywiście chciałbym być ojcem tego malucha.
Moja mama marzyła o tym, żeby zostać babcią, ale ja też chciałem już stworzyć rodzinę. Nie wiem, czy z Julką.
Małżeństwo z rozsądku?
Nie wiem, czy tworzenie rodziny tylko dlatego, że tak podpowiada rozsądek, to dobry pomysł.
– Mogę cię wspierać finansowo – zaproponowałem. Było mi jej żal, że została ze wszystkim całkiem sama.
– Finansowo? Eh przecież i tak nie możesz być jego ojcem. Zresztą pewnie nawet byś nie chciał, po tym, co ci zrobiłam – jąkała się.
Nie wiem o co chodzi, ale chyba właśnie poprosiła, żebym był jej chłopakiem?
– Muszę to przemyśleć – powiedziałem i wyszedłem nie dając jej szansy na odpowiedź.
Kiedy wszedłem do domu, mama od razu zauważyła, że coś jest nie tak. Jeszcze nie zdążyłem jej o niczym powiedzieć.
– Zakochałeś się?
Pokiwałem głową.
Czytaj także:
„Mąż widzi we mnie tylko krągłą emerytkę, a nie kobietę. Mnie się marzą harce na wersalce, a ten stary piernik mi odmawia”
„Miałam dostać spadek po babci, ale mamusia i ciotka wszystko rozgrabiły. Chciwe larwy zostawiły mnie z niczym”
„Opiekowałam się starszą panią. Obiecała, że przepisze na mnie mieszkanie. Jak ostatnia naiwniaczka dałam się oszukać”