„Miałam dostać spadek po babci, ale mamusia i ciotka wszystko rozgrabiły. Chciwe larwy zostawiły mnie z niczym”

Smutna młoda kobieta fot. iStock by GettyImages, Igor Ustynskyy
„Mama wspólnie ze swoją siostrą rozgrabiły cały spadek po babci, w ogóle nie patrząc na to, że ja zostaję z niczym. Zostałam bez domu i zabezpieczenia na przyszłość, które obiecała mi babcia. Na szczęście mam oparcie w moim chłopaku”.
/ 18.01.2024 08:30
Smutna młoda kobieta fot. iStock by GettyImages, Igor Ustynskyy

Babcia Stasia praktycznie mnie wychowała. Ojciec odszedł, gdy miałam zaledwie 3 lata i niemal go nie pamiętam. Wyjechał za granicę do pracy. Twierdził, że w ten sposób szybciej uda się im odkuć, wybudować własny dom i wyprowadzić się od teściów.

Ambitne plany pokrzyżowała jednak inna kobieta. Starsza i ponoć dobrze ustawiona w życiu, przy której nie musiał zbytnio się przemęczać. Była córką szefa firmy budowlanej, w której udało mu się zaczepić. Jej zainteresowanie było mu na rękę.

– No tak, tylko czekał na taką okazję – jeszcze w dzieciństwie podsłuchałam słowa babci skierowane w stronę mamy. – A tyle razy mówiliśmy ci, że ten Adam nie jest dla ciebie. Tylko zabawa była mu w głowie. Nigdy nie lubił ciężko pracować i dobrze wiedzieliśmy, że na takim mężu nie będziesz mogła polegać.

Faktem było, że nowa rodzina całkowicie zaabsorbowała mojego ojca. Dla mnie nie starczyło mu już czasu. A może i chęci. Zresztą, jego kolejna żona nieprzychylnym okiem patrzyła na córkę z poprzedniego małżeństwa. Odwiedziłam ich tylko raz i z tej wizyty pamiętam niechętne spojrzenia wystrojonej pani i to, że po cichu zabraniała swojej córeczce zabawy ze mną.

Nie znałam wtedy niemieckiego, a moja macocha nauczyła się zaledwie kilku podstawowych słów po polsku, dlatego i tak nie miałyśmy jak się porozumiewać. W końcu ojciec odwiózł mnie do domu i więcej nie zaprosił już na żadne wakacje, ferie czy długi weekend.

Po odejściu męża, mama wzięła na siebie całe trudy utrzymania rodziny. Nie minął nawet rok, gdy dziadek zmarł na zawał. I tak zostałyśmy we 3 – mama, babcia i ja. Ta pierwsza pracowała w fabryce na zmiany. Do tego w weekendy dorabiała sprzątaniem domu swojej szefowej i jej bogatych koleżanek.

W efekcie nigdy nie miała dla mnie czasu. Gdy już udało się jej spędzić kilka chwil w domu, przeważnie była tak zmęczona, że usypiała na kanapie po obejrzeniu zaledwie kawałka swojego ulubionego serialu.

To babcia Stasia mnie wychowała

Cały trud wychowania mnie wzięła na siebie babcia Stasia. Jak na swój wiek, była kobietą dość energiczną, dzięki czemu miałam dobrą opiekę. Często wspólnie gotowałyśmy, piekłyśmy ciasteczka czy pieliłyśmy przydomowy ogródek, gdzie równymi grządkami rosły rzodkiewki, marchewka, pietruszka, sałata i inne warzywa. Babcia miała też kilka krzaków malin, z których robiła najpyszniejsze na świecie konfitury.

Była dość surowa i wymagająca, ale na swój sposób mnie kochała. Nie dawała mi jednak taryfy ulgowej. Od najmłodszych lat miałam obowiązki w domu, które musiałam pilnie wypełniać. Wynosiłam śmieci, opiekowałam się naszym psem Kajtkiem, myłam naczynia, podlewałam wszystkie kwiaty.

– Najpierw lekcje, następnie domowe zajęcia, a dopiero później zabawa. Musisz nauczyć się pracowitości. Tylko odpowiedzialne osoby osiągają coś w życiu – często mi powtarzała.

Czasami widziałam, że babcie moich koleżanek ze szkoły są zupełnie inne. Zabierały je na lody, kupowały cukierki i rozpieszczały do granic możliwości. Moja twierdziła, że od słodyczy ze sklepu tylko psują się zęby.

Od dzieciństwa miałam wiele obowiązków

Gdy byłam starsza, zaczęłam nieco się buntować, ponieważ w pewnym momencie niemal cały dom zaczął być na mojej głowie. Mama dalej spędzała całe dnie w pracy, a babcia robiła się coraz starsza. Wraz z wiekiem opadała z sił i doskonale widziałam, że umycie schodów czy prace w ogrodzie zaczynają być  dla niej zbyt męczące.

Chodziłam już do liceum, poznałam właśnie swojego pierwszego chłopaka i marzył mi się wolny czas. Chciałam biegać na randki, chodzić do kina, umawiać się w galerii handlowej z przyjaciółkami. Po prostu mieć czas na te wszystkie zajęcia, które były codziennością moich rówieśników.

Ale po szkole czekały na mnie zakupy w markecie, taszczenie ciężkich siatek, gotowanie obiadu, zmywanie, pranie, sprzątanie, prasowanie. I tak w kółko.

– Czy ja nie mogę poczuć się młoda? Kiedy mam mieć czas na zabawę? Gdy stuknie mi czterdziestka? – zaczęłam krzyczeć pewnego razu do mamy, która po powrocie z pracy, jak zwykle, rozsiadła się przy ulubionym serialu.

– A jak ty niby to sobie wyobrażasz? Ja zarabiam na całą naszą trójkę. Płacę rachunki, kupuję jedzenie, ubrania, środki czystości. Daję ci kieszonkowe. Chcesz, żebym po nocnej zmianie w fabryce zajmowała się jeszcze praniem ubrań dorosłej prawie dziewczyny? – mama straciła cierpliwość i wybuchła między nami kłótnia.

Mama wyjechała za granicę

Niedługo okazało się, że wcale nie jest tak zapracowana, jak próbowała nam wmówić. Odkryłam, że już od kilku lat spotyka się z kolegą z pracy i planują wspólną przyszłość. Gdy zapytałam ją o to otwarcie, przyznała się, że myślą o wspólnym wyjeździe za granicę.

– Córka Irka mieszka we Włoszech i obiecała, że załatwi nam tam pracę. Tutaj nic nas przecież nie trzyma. Fabryka coraz słabiej przędzie, mogą być zwolnienia. Zresztą, jakie tutaj są zarobki? Już mam dość tej harówki ponad siły, z której i tak niewiele wynika – całkowicie się rozżaliła i zaczęła wyliczać mi, ile lat spędziła na pracy ponad siły, żeby dziecku niczego brakowało.

– A co ze mną? – wprawdzie nie miałam w niej dużego wsparcia, ale przestraszyłam się wizji, że możemy zostać same z babcią.

– Ty już jesteś dorosła. Masz dowód, za rok zdajesz maturę. Poradzisz sobie. W domu przecież jest jeszcze babcia. A ja będę wam przysyłać pieniądze, gdy tylko zacznę lepiej zarabiać – mówiła na jednym wydechu. – Zrozum mnie dziecko, też chcę mieć coś z tego życia, a tutaj już nie czeka mnie nic dobrego. Lepszej posady nie znajdę. Nie chcę do emerytury nosić ciężkich paczek za marne grosze – nieco złagodziła ton.

Mama bardzo szybko wcieliła swój plan w życie. Wzięła cichy ślub cywilny z Ireneuszem i wyjechali do Palermo, gdzie miała opiekować się jakąś panią w podeszłym wieku. Zostałyśmy same z babcią. Nastolatka, która wprawdzie miała już ukończone 18 lat, ale musiała przygotowywać się do matury. I prawie 80-letnia staruszka z cukrzycą, niewydolnością żył i nadciśnieniem.

Nie było stać mnie na studia

Na początku mama rzeczywiście przelewała nam pewne kwoty na konto. Jednak tuż po mojej maturze zadzwoniła, że teraz nie może nas już wspomagać.

– Tutaj wcale nie jest tak kolorowo, jak wszystkim się wydaje. Praca jest ciężka, nie zarabiam kroci, a chcielibyśmy z Ireneuszem pomyśleć o wynajmie mieszkania. Ile jeszcze czasu on może mieszkać z córką, a ja z tą seniorką, którą się opiekuję? Musimy oszczędzać, żeby zacząć żyć na własny rachunek – tłumaczyła mi przez telefon.

I tak zostałyśmy z emeryturą babci, która ledwie starczała na czynsz, rachunki i leki. Szybko musiałam dorosnąć i zrezygnować z marzeń o studiach.

– Nie przejmuj się babciu. Znalazłam pracę w tym sklepie za rogiem. Pensja nie jest najniższa, dlatego na pewno damy sobie radę – mówiłam wcale nieprzekonana do swoich słów.

– Żałuję, że nie mam ci, jak pomóc. Karolina naprawdę nieładnie zachowała się względem własnej córki. Tak się nie robi. Powinna ci pomóc, żebyś mogła studiować i mieć łatwiej w życiu. Teraz bez dobrego wykształcenia ani rusz – staruszce w oku zakręciła się łza.

– Ale ja, babciu, pójdę na studia za rok albo dwa. Odłożę nieco gotówki i później złożę papiery na zaoczną psychologię. Dokładnie tak, jak zawsze marzyłam – przytuliłam się do niej niczym mała dziewczynka, która potrzebuje bezpiecznego schronienia.

Babcia nie zdążyła sporządzić testamentu

– Po mojej śmierci ten dom będzie tylko twój. To duży kapitał. Teraz to już nie wieś, a przedmieście. Kamil tłumaczył mi, że ceny nieruchomości cały czas tutaj rosną. Może nie jest najnowszy i wymaga remontów, ale zawsze możesz sprzedać go wraz z działką, kupić za te pieniądze mieszkanie w bloku, a resztę zostawić sobie na czarną godzinę – mówiła babcia, a ja jedynie kiwałam głową.

Babcia nie zdążyła jednak dotrzymać słowa. Na kilka dni przed planowaną wizytą u notariusza, straciła przytomność. Natychmiast wezwałam karetkę, ale babci nie udało się już uratować. Zmarła w szpitalu po dwóch dniach.

Zostałam całkowicie sama ze wszystkimi problemami. Mama nie pomogła mi z organizacją pogrzebu.

– Nie mogę wziąć tyle wolnego, zrozum.  Przyjadę prosto do kościoła – powiedziała przez telefon, a gdy próbowałam przekonać ją do zmiany planów, po prostu się rozłączyła.

Ciotka Zosia – siostra mamy – i jej syn Kamil również nie kwapili się z pomocą. Dobrze, że mój chłopak stanął na wysokości zadania  i pomógł mi ze wszystkimi formalnościami. Naprawdę byłam zdziwiona jego postawą, bo tak naprawdę spotykaliśmy się zaledwie od miesiąca i jeszcze nie wiedziałam, czy nasz związek jest relacją na poważnie. Mógł po prostu umyć ręce, ale tego nie zrobił.

– Spokojnie, moja mama prowadzi kwiaciarnię i obiecała zadbać o wieńce. Zaraz pojedziemy do zakładu pogrzebowego i do urzędu stanu cywilnego. Przygotuj dowód babci, bo będzie potrzebny, żeby złożyć wniosek o zasiłek pogrzebowy z ZUS – Andrzej pomagał po kolei realizować kolejne zadania.

Byłam mu bardzo wdzięczna, ponieważ w stanie, w jakim się znajdowałam, nie dałabym rady myśleć o tych wszystkich rzeczach.

Rodzina rzuciła się na spadek niczym sępy

Mama przyjechała w dniu pogrzebu z zamówionym wieńcem i jedyne, co zrobiła, to usiadła wspólnie z Ireneuszem w pierwszej ławce w kościele. Ciocia Zosia z mężem i Kamilem również zajęli miejsca i chcieli zawołać jeszcze jakąś kuzynkę. W efekcie o mało nie zabrakłoby wolnego krzesła dla mnie.

Wzrok Andrzeja sprawił jednak, że ciotka zrezygnowała i przesunęła się, abym mogła usiąść.
Ale nie to było najgorsze. Już na obiedzie w restauracji, który zamówiłam i opłaciłam z własnej kieszeni, zaczęły zastanawiać się nad podziałem majątku.

– Zgodnie z przepisami, dom staje się własnością dzieci, czyli po połowie dostanie go mama i ciocia Karolina – usłyszałam słowa Kamila zajadającego się kawałkiem ciasta.

Świetnie. Wnuczek był doskonale zorientowany w tym, co należy się jego rodzinie. Szkoda tylko, że tak niewiele czasu spędzał z babcią. W ostatnim czasie niemal jej nie odwiedzał. Nigdy nie pomyślał, żeby zawieźć ją do lekarza, biec do apteki wykupić leki, zrobić zakupy czy chociażby dotrzymać towarzystwa. A teraz jest pierwszy do dzielenia majątku.

Mama nie była lepsza. Wspólnie z siostrą rozgrabiły cały spadek po babci, w ogóle nie patrząc na to, że ja zostaję z niczym.

– Na razie przecież możesz wynająć sobie pokój w mieszkaniu studenckim, pracować i studiować zaocznie. Teraz wiele młodych ludzi tak robi. A wiesz, że kiedyś i tak wszystko, co mam, będzie twoje – mama nie rozumiała, że mnie też coś się należy. – Dom po babci zaraz wystawiamy na sprzedaż. Możemy za niego dostać nawet ponad 400 tys. zł. Wprawdzie jest stary i wymaga gruntowanych remontów, ale to dobre miejsce. Do tego dochodzi duża działka, teraz niewiele nieruchomości ma taką powierzchnię – paplała.

Mama z ciotką rozgrabiły wszystko

W efekcie zostałam goła i wesoła, bez zabezpieczenia na przyszłość, które obiecała mi babcia. Niedługo przenoszę się do wynajętego pokoju. Na szczęście mam oparcie w Andrzeju. To on pomógł mi znaleźć to lokum.

– Moja kuzynka wynajmuje mieszkanie razem z przyjaciółką i mają jedno miejsce wolne, bo inna koleżanka przeniosła się do swojego chłopaka. Dziewczyny są spoko, na pewno się z nimi dogadasz. A cena też nie jest jakaś wygórowana. Ale to już musisz dokładnie dopytać Kamili, ile im wychodzi miesięcznie – powiedział i mocno mnie przytulił.

Wierzę, że sobie poradzę. W sklepie dostałam cały etat, a szefowa obiecała, że w przyszłym roku pójdzie mi na rękę, żebym mogła mieć co 2 tygodnie wolne weekendy na zajęcia na uczelni.

Mamie nie jestem w stanie wybaczyć tego, co mi zrobiła. Przecież doskonale wiedziała, że potrzebuję wsparcia. Nie dość, że od niej nic nie otrzymałam, to jeszcze zabrała mi to, co obiecała babcia. Nie wiem, czy będziemy mogły jeszcze kiedyś normalnie rozmawiać.

Czytaj także:
„Zięć to kawał drania. Zdradza moją córkę na prawo i lewo i jeszcze mnie szantażuje. Muszę mu płacić za milczenie”
„W moje urodziny dzieci przychodziły, tylko żeby się najeść i dostać wałówkę. W tym roku pocałują klamkę”
„Jedna z moich podwładnych kradła w pracy. Pod fartuchem kuchennym wynosiła pomidory, mąkę i płyn do mycia naczyń”

Redakcja poleca

REKLAMA