„Ożeniłem się z kobietą, której nie kocham. Zrobiłem to, żeby odegrać się na mojej prawdziwej miłości”

Nieszczęśliwe małżeństwo fot. iStock by GettyImages, FG Trade
„Stałem na ślubnym kobiercu, ale przez całą ceremonię szukałem jej wzrokiem. Co ja najlepszego zrobiłem?”.
/ 26.03.2024 19:15
Nieszczęśliwe małżeństwo fot. iStock by GettyImages, FG Trade

Jestem perfekcjonistą, nic na to nie poradzę. Pochodzę z tzw. dobrego domu, więc tak zostałem wychowany i jakoś zupełnie mi to nie przeszkadza. Do tego jestem przystojny i nie w ciemię bity, także moje wymagania w stosunku do kobiet były bardzo wysokie.

Zwykle peszyłem dziewczyny, ale nie Klaudię. Ona była inna – piękna, pewna siebie, inteligentna, z sukcesami zawodowymi. Kobieta rakieta, jak to mówią.

Uwielbiałem spędzać z nią czas na światopoglądowych sprzeczkach, w łóżku było nam doskonale, a najbardziej lubiłem po prostu na nią patrzeć. Ale jednak brakowało między nami tego czegoś. Kiedy nie było jej obok, zupełnie o niej nie myślałam, nie tęskniłem za nią. Ale idealnie pasowała do mojego stylu życia.

Myślę, że ona zdawała sobie z tego sprawę i nie specjalnie jej to przeszkadzało. Oboje czerpaliśmy z tej relacji korzyści.

Kiedy zabrałem ją do mojego rodzinnego domu, oczywiście Klaudia podbiła serce mojej rodziny. Oczarowała ich swoim poczuciem humoru, inteligencją i oczywiście urodą. Jednak za każdym razem, gdy łapała mnie za rękę, czy kładła głowę na moim ramieniu, ja nie czułem nic.

Wszyscy mi jej zazdrościli. W końcu byliśmy parą, jak z żurnala – piękni i młodzi. Oczywiście, że powinienem zakończyć ten związek, ale z wygody i strachu, że nie znajdę nikogo lepszego, a może też z wyrachowania trwałem w tym.

I wtedy ją zobaczyłem

Po kilku miesiącach Klaudia zdecydowała się zaprosić mnie do swojej rodziny. Nie mogłem się doliczyć sióstr, braci, babć i ciotek, które ciągle się przewijały przez dom jej rodziców w trakcie tamtego weekendu. Zachowywali się jak włoska rodzina – głośna, śmiejąca się, kłócąca, ale bardzo zżyta. I wśród tego harmidru zobaczyłem ją, kuzynkę Klaudii.

Nie mam pojęcia dlaczego zwróciłem na nią uwagę. Zupełnie nie była w moim typie. Niski wzrost, pełne kształty, burza nieokiełznanych rudych włosów, mnóstwo piegów i brak ogłady. A jednak, serce zabiło mi szybciej.

Kiedy nasze oczy się spotkały, postanowiłem do niej podejść, i kiedy chciałem się przedstawić, zupełnie zaschło mi w gardle, więc wydobyłem z siebie tylko charknięcie. A ona zaczęła się śmiać.

Basia miała w sobie coś nieokiełznanego, zmysłowego. Kiedy jadła szarlotkę prosto z blachy i przymykała oczy z rozkoszy, miałem ochotę zedrzeć z niej sukienkę. Od razu przyszedł moment opamiętania, poszukałem wzrokiem Klaudii – beznamiętnie dłubała w sałatce.

Rozumiałem, że musi dbać o figurę, ale teraz jej nieustanna batalia o smukłe nogi wydała mi się szalenie smutna. Nie podejrzewałbym, że moja dziewczyna potrafiłaby, tak cieszyć się jedzeniem, tak zachłannie brać życie, jak jej kuzynka.

Kolejnego dnia, podszedłem do Basi. Chciałem przez chwilę pobyć blisko niej, ukraść odrobinę tej energii życiowej, którą emanowała. Postanowiłem zapytać o okolicę. Rzuciła jakąś oględną informację, ale czułem, że jest przy mnie niespokojna.

Najwyraźniej ona też zwróciła na mnie uwagę, też chciała mnie bliżej poznać, ale bała się flirtu. Zwykle było inaczej, kobiety same inicjowały kontakt ze mną, ale nie Basia, ona robiła wszystko, żeby się do mnie nie zbliżyć.

Nie powiem, to było odświeżające doświadczenie. Chodziliśmy wokół siebie na palcach, przez dobre pół godziny, rozmawiając o duperelach, ale w końcu przerwał nam Wojtek, jej chłopak. Wnet poczułem, jak ogarnia mnie zazdrość tak silna, że miałem ochotę mu przywalić. Nigdy nie czułem czegoś takiego.

Chemia, która była między nami, a której nigdy nie czułem z Klaudią, była wręcz nie do zniesienia. Byłem sfrustrowany tym, że miałem wszystko, o czym marzyłem, ale zupełnie mnie to nie cieszyło. W jednej chwili zapragnąłem tego chaosu, dzikości. Ale przecież Basia zupełnie nie pasowała do mojego świata.

Klaudia, jak zwykle idealna, od razu wyczuła, że nie jestem w humorze i zaproponowała żebyśmy wcześniej wrócili do Warszawy. Przyjąłem to z ulgą, a w domu natychmiast rzuciłem się w moją jałową doskonałość. Praca, siłownia, znajomi i Klaudia.

Cały czas próbowałem zagłuszać tę tęsknotę za dzikością tamtej dziewczyny. Ale kiedy Klaudia wspomniała o tym, że chciałabym spędzić swoje trzydzieste urodziny z całą rodziną i przyjaciółmi, od razu zaproponowałem, żebyśmy urządzili dla wszystkich przyjęcie. Wiedziałem, że dzięki temu, znowu zobaczę Basię.

Jak mogłem być tak głupi?

Tego dnia od rana chodziłem podekscytowany, Klaudia zapewne myślała, że to ze względu na nią, ale ja wypatrywałem burzy rudych loków. Jest! Basia przyszła sama, była ubrana w krótką sukienkę w kwiaty, która odsłaniała krągłe uda.

Miała cellulit, trochę za jasną karnację, ale pełne usta i wielkie oczy. Zupełnie nie przejmowała się makijażem, choć mogła podkreślić swoją urodę. Ale i tak, czułem, jak buzuje we mnie krew, gdy tylko na nią patrzyłem.

Klaudia, która uwieszona mojego ramienia, rozmawiała z gośćmi, jakby wyczuła moje napięcie. Chciałem ją wręcz z siebie zrzucić.

– Wszystko w porządku? Wydajesz się podminowany – zapytała.

– Tak kochanie, ale pójdę sobie nalać jeszcze kieliszek wina – odparłem i odszedłem szukając wzrokiem Basi.

Zobaczyłem, że idzie do kuchni i ruszyłem bezmyślnie za nią. Nie wiem, co miałem w głowie, działałem instynktownie. Jakby ciągnęła mnie za nią jakaś niewidzialna siła.

Stanąłem za nią, kiedy przy kuchennej wyspie nalewała sobie wina. Byłem bardzo blisko, za blisko. Odwróciła się i patrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi oczami. Trwaliśmy tak przez kilka sekund, potencjalni kochankowie, dla których czas się zatrzymał. Powietrze jakby zgęstniało, a muzyka i rumor rozmów jakby ucichł. Byliśmy sami.

W końcu przygryzła wargę i odwróciła wzrok. Zauważyłem, że się zarumieniła. Chciałem coś powiedzieć, błysnąć jakimś mądrym komplementem, ale nie mogłem. Stałem tak, jak wryty.

Zdesperowany złapałem ją za nadgarstek, kiedy próbowała wyjść. I poczułem, jak przez ten dotyk zalewa mnie fala gorąca. Wiedziałem, że zrobię dla niej wszystko, wywrócę do góry nogami cały świat, byle tylko nie uciekła. Ale ona była mądrzejsza.

– Nie – powiedziała stanowczo i wyszarpnęła swoją rękę z mojego uścisku.

– Widzę, jak na mnie reagujesz, widzę, że tego chcesz.

– Mhm, ale co z Klaudią i Wojtkiem? – mówiła poważnym tonem. – Nie umiałabym im później spojrzeć w oczy. Nie umiałabym ich skrzywdzić. Więc proszę, nie zbliżaj się do mnie więcej.

To było, jak policzek. Poczułem się wzgardzony, mały, niegodny. Ona nie zaprzeczyła, że też coś do mnie czuje, ale nie chciała tego podsycać. Wybrała swojego nudnego chłopaka i kuzynkę zamiast mnie.
Nigdy nie czułem takiego bólu. W końcu ból zmienił się w wściekłość. Nie, to nie. Nie będę żebrać o względy tej wieśniaczki. Wyszedłem na balkon, musiałem ochłonąć.

– Hej, co tu robisz? Źle się czujesz? – zapytała Klaudia, która objęła mnie od tyłu.

Odwróciłem się do niej i dostrzegłem w oczach czystą miłość i troskę. Nie byłem dla niej zdobyczą, trofeum, byłem dla niej miłością. Ta piękna, dobra i mądra kobieta z całą czystością serca mnie kocha.
Pogarda Baśki spowodowała, że szalenie potrzebowałem poczuć się dla kogoś najważniejszy, a dla Klaudii byłem. Objąłem ją mocniej, pocałowałem w czubek głowy i szepnąłem do ucha:

– Zostaniesz moją żoną?

Była zupełnie zaskoczona, ale zaraz zdumienie zastąpiło wzruszenie i ze łzami w oczach odpowiedziała „tak”.

– Nie mam pierścionka, sam się nie spodziewałem tego po sobie…

– Ciii – szepnęła i wtuliła się we mnie jeszcze bardziej. Wciągałem zapach jej włosów i zastanawiałem się, kiedy będzie mnie irytował. 

Klaudia od razu poszła ogłosić dobrą nowinę. Wszyscy byli zaskoczeni, ale szczerze nam gratulowali. Nawet Basia podeszła do nas, ale nie była zbyt wylewna. Kiedy nasze oczy się spotkały, dostrzegłem w nich chłód. Czy teraz myśli o tym, co straciła?

„Roztrzaskałaś mi serce. Zdeptałaś. Jesteś zazdrosna, prawda? Nie masz teraz prawa. Przez ciebie będziemy cierpieć oboje, bo stchórzyłaś” – mówiłem do niej w myślach.

Klaudia wpadła w przedślubny szał, a ja miałem wszystko w nosie. Zupełnie mnie nie obchodziły zaproszenia, menu, kapela, nawet garnitur wybrała mi narzeczona. Myślała, że na wszystko się zgadzam, bo tak ją kocham. A mi po prostu było wszystko jedno.

Łzy wzruszenia

Z dnia na dzień byłem coraz bardziej przerażony perspektywą wspólnego życia z Klaudią. Szukałem oparcia w ojcu, ale nawet nie chciał słyszeć o odwołaniu wesela.

– Masz już trzydzieści pięć lat, jesteś mężczyzną i weźmiesz odpowiedzialność za swoje czyny – powiedział surowym tonem. – Zresztą Klaudia jest wspaniała, nie znajdziesz lepszej kobiety – przekonywał.

A ja nie marzyłem o lepszej kobiecie, tylko innej. Nocami śniłem o rudzielcu z krągłymi biodrami i dzikim spojrzeniu. Marzyłem o Basi, którą kochałem i nienawidziłem jednocześnie.

Baśka zdeptała moje wybujałe ego jednym „nie”. Przez urażoną dumę postanowiłem się oświadczyć, a przez tchórzostwo nie potrafiłem tych zaręczyn zerwać. Miotałem się w tym szaleństwie aż do dnia ślubu.

Szykowałem się do ślubu, który nigdy nie powinien się wydarzyć, z kobietą, której na pewno nie kochałem, a to wszystko przez rudzielca, który mnie odepchnął.

Wiązałem muchę i jedyne, o czym myślałem, to czy będzie wśród gości. Liczyłem, że jak w komediach romantycznych krzyknie w kościele „nie!” i uchroni mnie od popełnienia największego błędu w moim życiu.

Przygotowania do ślubu odbywały się w moim rodzinnym domu. Kiedy schodziłem po schodach, zupełnie nie zwracałem uwagi na Klaudię, która stała na środku w białej sukni. Patrzyłem tylko na Basię, która oparta o kominek piła szampana. Miała na sobie czarną sukienkę.

Nie zaszczyciła mnie spojrzeniem, ale czułem, że mnie skreśliła, że nigdy mi tego nie wybaczy. Czekałem na jakiś znak od niej, choćby cień uśmiechu, a uciekłbym sprzed ołtarza. Ale ona nawet nie drgnęła.

Jakim trzeba być kretynem, żeby karać ukochaną za odrzucone zaloty, ślubem z jej kuzynką? Jedna decyzja zmieniła nasze życia nieodwracalnie.

Z samej ceremonii pamiętam tylko, że kilka sekund za długo zwlekałem z powiedzeniem sakramentalnego „tak”. A potem już tylko życzenia, które składała nam Basia. Mówiła cicho, a w jej oczach dostrzegłem łzę.

W całej wrzawie nikt nie zauważył, że trochę za mocno mnie przytuliła, a ja trochę za długo całowałem jej mokry od łez policzek.

Ten jeden moment, w którym trzymałem ją w ramionach będzie musiał mi wystarczyć na resztę życia.

Czytaj także:
„Syn wywiózł mnie do lasu, żebym pogodziła się z synową. Najbardziej wkurza mnie w niej, że jest taka podobna do mnie”
„Dostałem spadek, który miał przysporzyć mi sporo problemów. Nie dałem się wpuścić w maliny”
„Mąż pracował za granicą. Kiedy wrócił do domu, nie poznałam go. To nie jest ten sam mężczyzna, którego poślubiłam”

Redakcja poleca

REKLAMA