„Zaprosiłem narzeczoną na rodzinny obiad, a ona zdradziła mnie z moim ojcem. Nie wierzyłem, gdy zaprosili mnie na ślub”

Mężczyzna, któremu dziewczynę odbił ojciec fot. Adobe Stock, Africa Studio
„Nawet się specjalnie nie tłumaczył dlaczego ukradł mi narzeczoną, nie próbował przepraszać. A ja nie bardzo wiedziałem kogo bardziej winić... Gośkę czy ojca? Przysłali mi zaproszenie na ślub, ale nie poszedłem. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego”.
/ 28.12.2021 08:51
Mężczyzna, któremu dziewczynę odbił ojciec fot. Adobe Stock, Africa Studio

Miałem poważne zamiary wobec Małgośki. Uznałem, że najwyższy czas przedstawić ją ojcu. Teraz wiem, że zamiast zapraszać do siebie, powinienem wyjechać z nią choćby na koniec świata. Niestety nie wiedziałem. Skąd miałbym to zresztą wiedzieć? Nawet nie przemknął mi taki pomysł przez głowę. Takie rzeczy zdarzają się tylko w brazylijskich telenowelach, które nagminnie oglądała ciocia Grażynka. Przynajmniej dotychczas tak właśnie myślałem.

Gośkę poznałem, będąc już na ostatnim roku studiów. Wybrałem się na samotny seans do kina. Lubiłem tak chodzić, w spokoju mogłem obejrzeć film, odpocząć, odreagować. Zawsze byłem raczej samotnikiem. Wtedy jednak pod kinem zobaczyłem Małgorzatę. Było bardzo zimno, a ona stała skulona, ubrana w długi płaszcz i zawinięta w wielki, zielony szalik. Była bez czapki, miała burzę, rudych loków na głowie. Była piękna. Od razu poczułem, że muszę do niej zagadać, nie darowałbym sobie, gdybym nie spróbował.

– Jestem umówiona – skrzywiła się – czekam na kogoś.

– Ale może wejdziemy do środka. Zamarznie tu pani, bo ten ktoś chyba mocno się spóźnia. Nie lepiej poczekać w środku?

Skrzywiła się po raz kolejny, ale po chwili machnęła ręką.

– Może i racja. Zimno dzisiaj jak diabli.

Jej koleżanka na moje szczęście nie przyszła, a to, że mieliśmy miejsca obok siebie to już było przeznaczenie. Rozdzielał nas tylko wolny fotel, na którym miała siedzieć Zosia, nieobecna przyjaciółka. I na który ja natychmiast się przesiadłem. Po kinie zaprosiłem Małgorzatę na drinka, a ona nie odmówiła. Oboje później śmialiśmy się, że zatrucie, które zatrzymało w domu Zosię, było chyba zesłane z góry.

Dla mnie była to miłość od pierwszego wejrzenia

Kiedy odwoziłem ją pod dom, byłem już nią całkiem zauroczony. Najchętniej od razu poszedłbym z nią na górę i został do rana, a może nawet na zawsze. To jednak nie z Gośką, ona była ostrożna, zdystansowana. Spotykała się ze mną, ale długo podchodziła do naszego związku jak do zwykłej znajomości, może trochę przyjaźni.

Była ode mnie pięć lat starsza i chyba ją to męczyło. Kiedy weszliśmy na drugi stopień, kiedy nasz związek stał się bardziej zażyły, czyli mówiąc po prostu znaleźliśmy się w łóżku, Gosia stwierdziła:

– To się nie powinno było zdarzyć Tomek.

– Co ty pleciesz? Niby dlaczego? Kocham cię, Gośka.

– Przecież jestem od ciebie starsza – wymruczała.

– No i co z tego? Jakie to ma znaczenie?

– Teraz może i nie ma, ale za kilka lat.

– Przestań wymyślać i tworzyć problemy. Powiedz wprost, kochasz mnie?

– Kocham, oczywiście, że kocham – powiedziała to jakoś bez przekonania. Ale powiedziała, a to było dla mnie w tej chwili najważniejsze.

Małgorzata mieszkała sama, miała własne mieszkanie. Już od kilku lat pracowała w firmie farmaceutycznej, jej zarobki pozwalały na zakup mieszkania, w kredycie oczywiście. Nawet nie muszę mówić, jak bardzo mi to odpowiadało. Mieliśmy wolność, intymność, wszystko, czego tylko mogliśmy zapragnąć.

Właściwie mógłbym się do niej wprowadzić, ale Małgorzata nigdy tego nie zaproponowała. Kiedy sam próbowałem na ten temat rozmawiać, udawała, że nie rozumie moich sugestii. Nie chciałem naciskać, bo to głupio wprowadzać się do dziewczyny. To raczej ona powinna zamieszkać u mnie.
Gośka przez długi czas nie pozwalała się nawet zaprosić do mojego domu.

– To nie jest dobry pomysł. Nie chcę. Twoim rodzicom na pewno się to nie spodoba.

– Mieszkam tylko z ojcem.

– A twoja mama?

– Nie żyje od wielu lat.

– Przepraszam – mruknęła.

– Nie masz za co. Prawie jej nie pamiętam. Właściwie od zawsze byliśmy z ojcem we dwóch. No i ciocia Grażyna – dodałem.

– To jakaś przyjaciółka twojego ojca?

Roześmiałem się na samą myśl o cioci Grażynie i ojcu razem.

– Nie, to nasza gosposia. Właściwie to ona mnie wychowała. Ojciec nie miał na takie sprawy czasu.

– A sądzisz, że twojemu ojcu spodoba się taki związek ze starszą – wróciła do swojego ulubionego, a w każdym razie najbardziej ją nurtującego tematu.

– Co ty pleciesz? Myślisz, że masz na czole wypisane, że jesteś tę odrobinkę starsza? Gosia, przecież tego nie widać.

– Ale mnie to jakoś przeszkadza – upierała się. – Gdzieś mnie uwiera.

– Zresztą – roześmiałem się naiwnie – zapewniam cię, że mojemu tacie się spodobasz. Ręczę za to.

Gdyby wiedział, nigdy bym im na to nie pozwolił

Zanim Małgorzata pozwoliła, abym przedstawił ją ojcu, ja myślałem o niej już jako o narzeczonej. Zastanawiałem się, jaki pierścionek mógłby jej się spodobać i jaki powinienem wybrać rozmiar. W ogóle nie brałem pod uwagę tego, że ona mogłaby mieć inne plany, że nie widziała siebie w roli mojej żony.

Zaprosiłem Gosię na niedzielny obiad, który tradycyjnie przygotowała dla nas ciocia Grażyna, nasza wieloletnia pomoc domowa. Ojciec zatrudnił ją zaraz po śmierci mamy, kiedy byłem jeszcze małym chłopcem. Potrzebował wtedy kogoś do prowadzenia domu i opieki nade mną. Sam zawsze więcej czasu spędzał w kancelarii niż w domu, był cenionym adwokatem. I to co robił, było całym jego życiem.

Nawet kobiety sobie innej nie znalazł po śmierci mamy. Pewnie miał jakieś przelotne romanse, ale na pewno nie było to nic poważnego. Przynajmniej ja o tym nie wiedziałem. A pani Grażyna wraz z upływem czasu zamieniła się w ciocię Grażynkę i stała się prawie członkiem naszej rodziny.

Jedliśmy obiad we troje. Gosia zachowywała się jakby była speszona, lekko skrępowana. Ojciec wypytywał ją o pracę, rodzinę, plany na przyszłość, zainteresowania.  Rozmawiali, nie zwracając na mnie uwagi. Chwilami sam czułem się głupio, miałem wrażenie, jakby ojciec przesłuchiwał moją dziewczynę.

– Tato, może skończ już to przesłuchanie – nie wytrzymałem.

– Przesłuchanie? – Oboje zadali pytanie w tym samym momencie i popatrzyli na mnie zdumieni.

– Daj spokój, Tomek, przecież tylko rozmawiamy – stwierdziła po chwili Gośka.

– Przewrażliwiony jest ten mój syn – roześmiał się ojciec. – Od dziecka taki był.

– Przestań traktować mnie jak smarkacza – zdenerwowałem się.

Ojciec zawsze odnosił się do mnie pobłażliwie, zawsze uważał, że wszystko wie najlepiej i ma rację. Zdążyłem się do tego przyzwyczaić, ale w obecności Gośki trochę się wkurzyłem.

– Fajny jest ten twój staruszek – stwierdziła, kiedy już wyszliśmy.

– Oj, lepiej żeby nie słyszał, że tak o nim mówisz.

– Staruszek? Czy, że fajny?

– Nie jest jeszcze taki stary. Młodzi byli bardzo, kiedy im się przytrafiłem.

– No, to widać. Tak tylko powiedziałam.

Przyjrzałem jej się uważnie i zazdrość mnie zakłuła. Zaraz jednak pomyślałem, że chyba głupi jestem, przecież nie mogę być zazdrosny o ojca. Bez sensu by to było.

– Jak ci się podobała Małgorzata? – zapytałem ojca przy najbliższej okazji.

– Traktujesz ją poważnie? – zapytał, zamiast odpowiedzieć.

– Sam nie wiem, chyba tak, raczej tak. Myślałem, żeby jej się oświadczyć.

– Może poczekaj z tym jeszcze – ojciec wbijał we mnie to swoje spojrzenie prawnika, uważne i taksujące.

– Niby dlaczego?

– Krótko się znacie. Tak od razu się będziesz oświadczał, może to jeszcze nie jest ta jedyna. A co będzie, jak dostaniesz kosza? No pomyśl, jak się z tym poczujesz, jeśli cię odrzuci?

– Niby dlaczego mam dostać kosza? Przecież się kochamy. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego mnie od tego odwodzisz. Nie podoba ci się?

– Podoba, podoba. Myślę jednak, że lepiej byłoby poczekać.

Ja jednak nie chciałem czekać. Kochałem moją piękną, rudowłosą Gośkę i chciałem, żeby została moją żoną. Kupiłem pierścionek, zarezerwowałem stolik w restauracji i postanowiłem się oświadczyć. No i stało się, ojciec chyba zapeszył swoim gadaniem. Dostałem kosza. Gosia patrzyła na mnie niepewnie i miała smutne oczy.

– Tomek… – zająknęła się – ja cię przepraszam, ale raczej nic z tego nie będzie.

– Jak nie będzie? O czym ty mówisz? Przecież się kochamy.

– No właśnie, no właśnie… Ja nie mogę, Tomasz.

– Co nie możesz?

– Nie mogę zostać twoją żoną – powiedziała. – Zakochałam się, ale nie w tobie, przepraszam. Przepraszam cię bardzo – zerwała się i po prostu wybiegła, a ja zostałem jak ten głupi przy nakrytym stoliku.

Czułem się jak debil

Ojciec miał rację, nie powinienem się jeszcze oświadczać, może było za wcześnie. A może za późno? Nic już nie rozumiałem. Opuściłem drogą restaurację i poszedłem na wódkę. Do domu wróciłem nad ranem, nawet nie bardzo pamiętałem jak. Przez następny tydzień próbowałem dodzwonić się do Gosi, ale niestety nie odbierała. W domu też jej nie było, wyglądało na to, że wyjechała.

– Wyjeżdżam na urlop – usłyszałem od ojca w niedzielny wieczór.

Zatkało mnie. Ojciec na urlop? Przecież on nigdy nie miał urlopu? Kancelaria była w jego życiu najważniejsza. Jako dziecko jeździłem na wakacje z dziadkami, później na kolonie, obozy językowe lub sportowe, nigdy z ojcem. On nie miał na to czasu. A teraz nagle?

– Na urlop? – wykrztusiłem zdziwiony. – Coś się stało?

– Nie, nic. Po prostu muszę odpocząć.

– Na długo jedziesz?

– Dwa tygodnie.

Byłem bardzo zaskoczony, ale cóż, nie moja sprawa. Ojciec miał prawo robić, co chce. Przez moment kusiło mnie, żeby zapytać, czy sam jedzie na ten urlop, ale odpuściłem. Co mnie to w końcu obchodziło? Miałem swoje zmartwienia.

Niespodzianka, jaką ojciec zafundował mi po powrocie z urlopu, wywróciła do góry nogami cały mój świat. Wróciłem wtedy późno. Długo siedziałem w bibliotece, pisałem już pracę magisterską. W salonie zastałem ojca i Małgorzatę.

– Małgosia? – ucieszyłem się. Pomyślałem, że być może zmieniła zdanie. Przemyślała wszystko i zrozumiała, że przecież się kochamy.

– Witaj, Tomku – głos jej drżał, wyraźnie to usłyszałem.

– Stało się coś? – spytałem zbity z tropu.

– Siadaj, chcieliśmy z tobą porozmawiać – zagaił ojciec.

– Porozmawiać? Wy? Razem?

– Bierzemy z Małgosią ślub, Tomasz – ojciec jak zwykle nie bawił się w konwenanse. Zawsze mówił, co myślał, teraz również.

– Jak to ślub? Wy? Gośka? Małgosia, ty z nim?

Małgosia siedziała ze spuszczoną głową, milczała długą chwilę. Wszyscy milczeliśmy, ja czekałem, co jeszcze powiedzą, a oni. Sam nie wiem. Oni chyba uważali, że wszystko już mi powiedzieli.

– Zakochałam się w twoim ojcu, Tomek – odezwała się w końcu Gośka – nie chciałam, żeby tak się stało, ale nie miałam na to wpływu. Przepraszam cię. Nie zrobiłam tego przeciwko tobie.

– I jak to sobie teraz wyobrażasz, co? Wyjdziesz za ojca i zostaniesz moją mamusią? Macochą?

– Tomasz, nie przesadzaj! – głos ojca był ostry jak nóż, ale nie interesowało mnie to.

– Ty też się w niej zakochałeś? – krzyknąłem. – Jak mogłeś mi coś takiego zrobić? Przecież wiedziałeś, kim dla mnie jest.

– Nie zrobiłem tego przeciwko tobie – powtórzył to samo, co parę minut wcześniej Małgosia – tak, zakochałem się – dodał.

– Mam dosyć, róbcie sobie, co chcecie! – zerwałem się i wybiegłem, trzaskając drzwiami.

Przenocowałem u kumpla, nie miałem ochoty oglądać ani ojca, ani Gośki. Niby byłem już dorosłym facetem, ale nie potrafiłem się odnaleźć w tej sytuacji. Bałem się, że wrócę do domu i zastanę tam Gośkę, że już się wprowadziła, mieszka u ojca, śpi z nim w jego sypialni. Na myśl o tym robiło mi się niedobrze.

Zadzwoniłem do cioci Grażynki i pod nieobecność ojca zabrałem swoje rzeczy. Gośka podobno nie mieszkała w naszym domu. Ciocia Grażynka ze łzami w oczach prosiła, żebym się nie wyprowadzał, ale kiedy zapytałem, jak to sobie wyobraża, tylko pokiwała głową.

– No tak – powiedziała – no tak.

Zamieszkałem na razie w wynajętym mieszkaniu kolegi. Dorzucałem mu się do czynszu i jakoś było. Jak tylko obronię dyplom, wyjadę, muszę się oderwać od tego wszystkiego. Teraz to Małgorzata do mnie dzwoniła, a ja nie odbierałem telefonu, nie chciało mi się z nią gadać. Telefon od ojca odebrałem raz. Poprosiłem, żeby dał mi spokój i pozwolił żyć.

– Jak sobie życzysz – odpowiedział.

Nawet się specjalnie nie tłumaczył, dlaczego ukradł mi narzeczoną, nie próbował przepraszać. A ja nie bardzo wiedziałem, kogo bardziej winić, Gośkę czy ojca? Przysłali mi zaproszenie na ślub, ale nie poszedłem. Dla mnie było to oczywiste. Nawet nie wiem, jak mogli pomyśleć, że przyjdę. I co? Wręczę im kwiaty i będę życzył wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia?! Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego, niech sobie żyją razem, a mnie zostawią w spokoju.

Czytaj także:
„Szwagier przy rodzinnym obiedzie stwierdził, że żałuje ślubu i dzieci. Najchętniej przyłożyłbym mu w gębę”
„Córka ukradła mi ostatnie 400 zł z konta, żeby zapłacić za sylwestra i sukienkę. Musiałam dać jej nauczkę”
„Zdecydowaliśmy się na dziecko, kiedy mąż był nieuleczalnie chory. Zmarł przed moim porodem”

Redakcja poleca

REKLAMA