„Moja żona żyła w świecie lajków i komentarzy. Jakby ktoś jej urwał kabel od internetu, to przestałaby oddychać”

kobieta z telefonem fot. Getty Images, Westend61
„Olga zanurzała się coraz głębiej w swoim życiu online. Na swoim profilu kreowała siebie jako kobietę sukcesu, podróżującą po świecie, wolną od zobowiązań. Publikowała zdjęcia, które nie miały nic wspólnego z codziennością – były to obrazy idealnego życia, które wzbudzały zachwyt u nieznajomych”.
/ 23.10.2024 19:00
kobieta z telefonem fot. Getty Images, Westend61

Z pozoru nasze życie było zwyczajne. Olga, moja żona, prowadziła dom, opiekowała się dziećmi i wszystko wydawało się stabilne. Ale od pewnego czasu zauważyłem, że coś się zmienia. Coraz więcej czasu spędzała na telefonie, zatapiając się w świecie mediów społecznościowych. Stała się cicha, zamknięta, często nieobecna, mimo że fizycznie była przy nas. Jej uśmiech zniknął, a ona sama wydawała się być jakby obok nas, zamiast z nami. Coraz częściej łapałem ją na długim scrollowaniu ekranów. Nie wiedziałem jeszcze, że w internecie miała swoją ucieczkę od rzeczywistości, która zaczęła ją przytłaczać.

Wymyśliła sobie całkiem nowy świat

Zaczęło się niewinnie – kilka zdjęć na nowym profilu w mediach społecznościowych. Olga stworzyła tam siebie na nowo, osobę zupełnie inną niż ta, którą znałem. Na zdjęciach nie było śladów dzieci, zabawek porozrzucanych po domu czy stosu brudnych naczyń.

Zamiast tego Olga była tam kobietą podróżującą, wolną, otoczoną luksusem, uśmiechniętą na tle egzotycznych miejsc. Oczywiście te zdjęcia były starannie dobrane, wyidealizowane, ale zyskały ogromne zainteresowanie. Ludzie zaczęli do niej pisać, chwalić ją za styl życia, zazdrościć jej tej wolności. Każdy komentarz, każda nowa interakcja sprawiała, że coraz bardziej angażowała się w to swoje alternatywne życie.

Zauważyłem, że spędzała coraz więcej czasu z telefonem w dłoni. Kiedyś, wieczory spędzaliśmy razem, oglądając filmy lub rozmawiając o dniu. Teraz siedziała obok mnie, ale była zamknięta w swoim świecie.

– Olga, co robisz? – zapytałem pewnego wieczoru, widząc, że przez godzinę nie oderwała wzroku od telefonu.

– Przeglądam internet, nic wielkiego – odpowiedziała bez większego zainteresowania.

– Może spędzimy trochę czasu razem? – próbowałem delikatnie.

– Potrzebuję chwili dla siebie – rzuciła krótko, wracając do ekranu.

Zaczynałem czuć, że tracę z nią kontakt. Nasze życie toczyło się dalej, ale Olga była jakby obok. Każdego dnia widziałem, jak ucieka w świat, którego nie znałem i którego nie rozumiałem.

Jakby powoli znikała

Z czasem problem stawał się coraz bardziej widoczny. Olga spędzała niemal każdą wolną chwilę na telefonie, nieustannie coś przeglądając, komentując, pisząc. Ja i dzieci staliśmy się tłem. Dni mijały, a ona była coraz bardziej nieobecna – zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie. Codzienne obowiązki zaczęły ją męczyć jeszcze bardziej, a coraz częściej zauważałem, że działała mechanicznie. Kiedy próbowałem z nią rozmawiać, unikała tematu, stawała się zamknięta i irytowała się na każdy mój komentarz.

Pewnego wieczoru, kiedy znowu siedziała z telefonem, postanowiłem poruszyć ten temat.

– Zauważyłem, że ostatnio jesteś... nieobecna. Jakby cię tutaj nie było – powiedziałem spokojnie, choć w środku czułem narastającą frustrację.

– Nie przesadzaj, Rafał. Po prostu potrzebuję trochę przestrzeni. To mój sposób na odpoczynek – odpowiedziała chłodno, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Ale nas też potrzebujesz. Ja i dzieci potrzebujemy ciebie. A wydaje się, jakbyś coraz bardziej się od nas oddalała – próbowałem dotrzeć do niej.

– Rafał, naprawdę, przestań. Każdy ma prawo do chwili dla siebie. Ty masz swoją pracę, swoje pasje, ja też mogę mieć swoje. Przestań to dramatyzować – rzuciła zirytowana, wstając i odchodząc do sypialni.

Nie wiedziałem, co zrobić. Czułem, że nasze małżeństwo oddala się od jakiejkolwiek bliskości. Nawet dzieci zaczęły zauważać, że Olga jest „nieobecna”. Pytały, dlaczego mama spędza tyle czasu na telefonie. Ale Olga nie chciała rozmawiać o tym, co się z nią działo.

Internet był najważniejszy

Olga zanurzała się coraz głębiej w swoim „idealnym” życiu online. Na swoim alternatywnym profilu kreowała siebie jako kobietę sukcesu, podróżującą po świecie, wolną od zobowiązań. Publikowała zdjęcia, które nie miały nic wspólnego z naszą codziennością – były to obrazy idealnego życia, które wzbudzały zachwyt u nieznajomych. Ludzie pisali do niej, chwalili jej odwagę, zaczęła żyć dla tych pochwał, dla tych lajków i komentarzy.

Z każdym dniem oddalała się od naszej rodziny. Nasze rozmowy stawały się coraz bardziej formalne. Dzieci też to odczuwały – przestała bawić się z nimi, spędzała mniej czasu na rozmowach czy wspólnych chwilach. Każda wolna chwila była poświęcona na podtrzymywanie wirtualnego wizerunku, który stworzyła. A ja mogłem tylko patrzeć, jak moja żona coraz bardziej się zmienia.

Zaczęła się zastanawiać, czy to „wirtualne” życie nie jest jej prawdziwym powołaniem. Czy nie powinna zostawić za sobą codziennych obowiązków, rodziny, by móc być sobą. W jej głowie zaczęły pojawiać się myśli o ucieczce, o tym, co by było, gdyby mogła po prostu wyjechać, zostawić nas na chwilę, by w pełni cieszyć się życiem, które stworzyła w internecie.

Nie możemy tak dłużej żyć

Nie mogłem już dłużej tego ignorować. Wiedziałem, że coś się dzieje, że Olga zanurza się coraz bardziej w coś, co nie jest prawdziwe, i niszczy to, co mamy. Pewnego wieczoru, kiedy dzieci już spały, postanowiłem ją skonfrontować.

– Musimy porozmawiać – zacząłem, siadając naprzeciw niej.

– Rafał, nie teraz, jestem zmęczona – odpowiedziała, nie patrząc na mnie.

– Nie, właśnie teraz. Wiem, że coś się dzieje. Spędzasz coraz więcej czasu online, a my... my cię potrzebujemy. Nie możesz nas ignorować – mówiłem, czując, że muszę powiedzieć wszystko.

Zamilkła na chwilę, jakby szukała odpowiednich słów. W końcu westchnęła.

– Rafał, ja po prostu... nie wiem, kim jestem. Codzienność mnie wykańcza. W internecie mogę być kimś innym, kimś wolnym. Tam nikt nie oczekuje ode mnie, że będę matką, żoną, że będę odpowiedzialna. Tam mogę oddychać – jej głos był pełen bólu.

– Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? Czy naprawdę jest aż tak źle? – zapytałem, czując narastającą rozpacz.

– Ja... potrzebuję przerwy. Od wszystkiego. Od was, od domu, od tej rutyny. Muszę znaleźć siebie – w końcu wyznała to, co tłumiła przez długi czas.

Potrzebowała czasu na przemyślenia

Po tej trudnej rozmowie Olga podjęła decyzję. Musiała wyjechać, by na nowo zrozumieć, kim jest i czego chce. Postanowiła, że na jakiś czas odejdzie, zostawiając mnie i dzieci, by odpocząć, przemyśleć swoje życie, odnaleźć siebie.

– Muszę wyjechać. Potrzebuję czasu, by przemyśleć, czego chcę. To nie znaczy, że was nie kocham, ale muszę to zrobić dla siebie – powiedziała pewnym głosem.

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Czułem ból i strach przed tym, co stanie się z naszą rodziną, ale wiedziałem, że nie mogę jej zatrzymać na siłę.

– Jeśli to jedyny sposób, żebyś mogła się odnaleźć... rozumiem – powiedziałem w końcu. – Ale nie wiem, co zastaniesz, kiedy wrócisz.

Dzieci nie rozumiały, dlaczego mama musi wyjechać, ale ja wiedziałem, że Olga potrzebuje tej przerwy, by odzyskać siebie. Nie wiedziałem jednak, czy nasza rodzina przetrwa tę próbę. Wyjechała na samotne wakacje, zostawiając mnie z dziećmi i z wieloma pytaniami bez odpowiedzi. Był to czas, w którym musiała na nowo odnaleźć siebie, zastanowić się nad tym, czego tak naprawdę pragnie.

Ja, z kolei, starałem się zrozumieć, jak doszło do tego punktu w naszym małżeństwie. Oboje wiedzieliśmy, że po jej powrocie nic nie będzie już takie samo. Olga próbowała odnaleźć równowagę między światem wirtualnym a rzeczywistym, między tym, kim chciała być, a tym, kim była. Ja natomiast musiałem stawić czoła myśli, że nasze życie może już nigdy nie wrócić na dawne tory.

Rafał, 36 lat

Czytaj także:
„Doniosłam na niewiernego faceta koleżanki. Nie mam zamiaru kryć tego zdradzieckiego typa i jego wypudrowanej kochanki”
„W rozgrzanej pościeli obiecywał mi, że odejdzie od żony. Ciągle czekałam i wierzyłam w te słowa jak naiwna małolata”
„W 10. rocznicę ślubu, zamiast bukietu róż, mąż przyniósł wieści o byłej kochance. Tego było już dla mnie za wiele”

Redakcja poleca

REKLAMA