„Poświęciłam 6 lat na opiekę nad matką. Wykorzystała moją miłość, żeby mnie ubezwłasnowolnić i zmuszać do ciężkiej pracy”

Kobieta, która oszukuje córkę fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro
„Oprócz tego, że byłam córką, stałam się także żywicielką, pielęgniarką i panią do towarzystwa. Moje dni zaczęły wyglądać identycznie. Za pracę przy mamie dostawałam tylko grymasy i ani krzty wdzięczności. Znosiłam to z pokorą. Dlatego to, co zobaczyłam, odebrało mi mowę”.
/ 10.11.2021 15:26
Kobieta, która oszukuje córkę fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro

Mimo wszystko kocham mamę i bardzo chcę, by znów było tak jak przed wypadkiem. Tylko najpierw muszę jej wybaczyć. Moja mama zawsze była bardzo delikatną kobietą. Przez całe życie wspierała się na ojcu, oplatając go niczym bluszcz. Ale pewnego dnia mieli wypadek samochodowy, ich auto dachowało. Tata zginął na miejscu, mama została sparaliżowana od pasa w dół.

Lekarze nie umieli wyjaśnić, dlaczego nie chodzi. Nie było bowiem żadnej medycznej przyczyny bezwładu jej nóg.

– To musi być psychiczny uraz po wypadku – twierdzili. – Czasami rany na ciele goją się szybciej niż rany na duszy.

Miesiące przeszły w lata, a moja mama nadal jeździła na wózku. Nasze mieszkanie zostało przystosowane do tego, aby mogła się w nim swobodnie poruszać. Na szczęście nasz blok miał także windę. Wydawało się więc, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby mama prowadziła normalne życie… Niestety – gdy zabrakło taty, była jak bluszcz, któremu nagle zabrano podpórkę – wątła i złamana. Szybko okazało się, że to ja będę musiała zająć miejsce ojca.

Nigdy nie miałam czasu na miłość

Oprócz tego, że byłam córką, stałam się także jedyną żywicielką rodziny, pielęgniarką i panią do towarzystwa. Moje dni zaczęły wyglądać identycznie. Rano szykowałam śniadanie dla mamy, a potem szłam do pracy, gdzie musiałam wielokrotnie odbierać od niej telefony z narzekaniem, że jej życie
w dniu wypadku straciło sens. Na szczęście miałam wyrozumiałego szefa, który znał moją domową sytuację i wiedział, że nawet z słuchawką przy uchu perfekcyjnie wywiążę się ze swoich obowiązków…

Potem błyskawicznie robiłam zakupy i gnałam do domu, która czekała już na swoim wózku w przedpokoju, wymownie patrząc na zegarek. Ugotowany przeze mnie obiad zjadała bez apetytu, narzekając na to, że przez brak ruchu tyje. Potem grałyśmy w karty, scrabble czy inne gry. Do wieczora.

Dwa razy w tygodniu woziłam mamę na rehabilitację i ćwiczenia. Istniała przecież nadal nadzieja na to, że jej psychika wróci do równowagi i pewnego dnia mama wstanie z wózka. Mięśnie też musiały być na to gotowe, wyćwiczone, a nie w zaniku. Jak widać, całe moje życie toczyło się wokół mamy i nie było w nim miejsca już na nic więcej. Jeszcze kiedy żył tata, chodziłam na randki, ale nie udało mi się poznać żadnego interesującego mężczyzny. Teraz miałam trzydzieści jeden lat i nikłe szanse na to, że to się kiedykolwiek stanie. Byłam idealną kandydatką na starą pannę.

Pogodziłam się z tym, że nie założę rodziny i nie będę miała dzieci. Mamie zresztą chyba ani trochę nie zależało na wnukach. Za to uwielbiała od czasu do czasu histeryzować, że któregoś dnia wyjdę za mąż, a ona zostanie całkiem sama. Pocieszałam ją wtedy, zapewniając o swojej miłości i oddaniu, kołysząc w ramionach jak bezbronne dziecko. Wszystko to, co robiłam, wydawało mi się zupełnie normalne. Mama mnie urodziła i opiekowała się mną jak byłam mała, więc teraz odpłacałam jej tym samym. Dopóki nie spotkałam Alka, nie zauważałam, że w gruncie rzeczy moje życie przypomina więzienie.

– Krzywdzisz i siebie, i ją! – dowodził. – Sobie nie dajesz szansy na założenie rodziny, a jej na samodzielność. Kto wie, może ona nie chodzi, bo jest jej tak wygodnie. W końcu ją obsługujesz.

Nie do końca trafiały do mnie jego argumenty, ale wiedziałam jedno: Aleksandrowi na mnie zależało, kochał mnie, a ja pokochałam jego. Jakimś cudem udawało mi się znajdować czas na tę miłość. Kłamałam, że mam więcej pracy i muszę się podporządkować szefowi, aby mnie nie zwolniono.

– Jest duże bezrobocie. Z twojej renty i z tego, co dostajesz po tacie, przecież we dwie nie wyżyjemy – tłumaczyłam mamie.

Kilka razy udało mi się nawet „wyjechać w delegację”. Spędzałam wtedy noc z Alkiem i kochaliśmy się jak szaleni. W końcu z jego strony padła propozycja małżeństwa. Wtedy się przestraszyłam.

– A co z mamą? – zapytałam.

– Pamiętam o niej – zapewnił mnie. – Wiem, że będzie musiała zamieszkać z nami. Mam pod miastem działkę po dziadkach. Chciałbym zbudować tam dla nas dom. Ze względu na wózek inwalidzki w grę wchodzi tylko parterowy, znalazłem już piękny projekt. Chcesz go zobaczyć? Rzuciłam się Aleksandrowi na szyję i przyjęłam oświadczyny. Niestety, kiedy poinformowałam mamę, że wychodzę za mąż, dostała takiego ataku histerii, że musiałam wezwać pogotowie. A potem usiłowała popełnić samobójstwo.

Zdecydowałam się odłożyć swój ślub

– Ona cię zwyczajnie szantażuje! – zdenerwował się Aleksander, gdy zerwałam zaręczyny.

– Być może, ale jestem jej winna opiekę – odparłam.

– Niewolniczą?! To nie są obowiązki córki, tylko niewolnicy!

– Taki już widać mój los – podsumowałam smutno, prosząc go, by uzbroił się w cierpliwość. – Kochanie, jestem przekonana, że za jakiś czas, jak mama ochłonie, będziemy mogli wrócić do tego tematu. Może zrobiliśmy błąd, ukrywając nasz związek?

– Nie wiem, może – westchnął Alek. – Dobra, poczekam, ale błagam, bądź bardziej stanowcza!

Praca, dom, wieczory z mamą, czasem spotkania z Alkiem, ale rzadsze i w największej tajemnicy… Odkryłam Internet i kiedy mama szła spać, ja siedziałam jeszcze do późna w nocy przed monitorem. Głównie robiłam rozmaite zakupy, na które w dzień nie miałam czasu. Zamawiałam je z dostawą do domu, ale matkę drażniło ich odbieranie. Pewnego dnia poznałam jednak sąsiadkę, która wprowadziła się do mieszkania piętro niżej. Była nieco młodsza, szalenie sympatyczna i w dodatku pracowała w domu. Zgodziła się odbierać moje przesyłki.

Ta sąsiedzka pomoc trwała już jakiś czas, zaprzyjaźniłyśmy się. Pewnego dnia Asia zagaiła:

– Mówiłaś, że u ciebie przez cały dzień jest tylko mama jeżdżąca na wózku, a ja często słyszę w waszym mieszkaniu kroki.

Pokręciłam głową, że to niemożliwe, ona się jednak uparła, że je słyszy bardzo wyraźnie. Wiedziałam, że nie mamy na podłodze dywanów, żeby wózek się o nie przypadkiem nie zaczepiał, więc jeśli ktoś faktycznie chodził, to drewniana podłoga i stary strop robiły swoje.

– Mówisz, że słyszysz te kroki codziennie? Czy… mogę kiedyś przyjść do ciebie w środku dnia i sama posłuchać? – zapytałam.

Myślałam, że mama znalazła sobie jakiegoś przyjaciela, który ją odwiedza. „Może zdejmie ze mnie część obowiązków?” – łudziłam się. Wzięłam więc w pracy wolny dzień i cichaczem ukryłam się u Asi. Czekałam. Rzeczywiście jakąś godzinę później w mieszkaniu na górze rozległy się czyjeś kroki. Zakradłam się tam natychmiast, licząc na to, że przyłapię gościa, ale…

Na środku pokoju stała na własnych nogach mama!

Na mój widok na jej twarzy odmalowało się przerażenie, a potem zaczęła szukać wzrokiem wózka. Nie miała jednak szans, aby do niego dopaść, bo zostawiła go w kuchni. Zrozumiała to błyskawicznie i zaczęła się teatralnie chwiać, wyraźnie oczekując, że podbiegnę i złapię ją, chroniąc przed upadkiem.
Ja jednak spojrzałam na nią z niesmakiem. Boże, ona zabrała mi sześć lat życia!

– Daruj sobie! – rzuciłam, wybiegając z mieszkania.

Już na ulicy rozpłakałam się rozpaczliwie, a potem zadzwoniłam do Alka.

– Miałeś rację co do mojej matki. Oszukiwała mnie, ona może chodzić! – krzyknęłam.

Tego samego dnia wyprowadziłam się do narzeczonego. Mama zamknęła się w sypialni i w ogóle nie chciała ze mną rozmawiać. Miałam wrażenie, że wcale nie czuje wstydu. Raczej złość, że dała się przyłapać. Trzy miesiące później stałam na stopniach kościoła, gdzie razem z Alkiem przyjmowaliśmy życzenia od naszych weselnych gości. Nagle zwróciłam uwagę na niewysoką kobiecą postać skrywającą się w cieniu kasztanowca.  A więc jednak mama była przy mnie w najważniejszym dniu mojego życia. Co dalej? Czas pokaże.

Czytaj także:
„Nie chciałam, żeby orzeczono rozwód z mojej winy. Postanowiłam wrobić męża w romans i oskarżyć go w sądzie o zdradę”
„Moja córka zginęła przez swojego kochanka. Ona była w ciąży, a on pewnie bał się konsekwencji romansu”
„Tak bardzo chciałam odzyskać chłopaka, że odprawiałam magiczne rytuały. Zadziałało. Po kilku dniach prosił mnie o rękę”

Redakcja poleca

REKLAMA