„Nie chciałam, żeby orzeczono rozwód z mojej winy. Postanowiłam wrobić męża w romans i oskarżyć go w sądzie o zdradę”

Żona, która chciała wrocić męża w zdradę fot. Adobe Stock
„Miałam świetny plan. Wymyśliłam, jak pozbyć się męża – fajtłapy, nieudacznika. I do tego brzydala! Bo przestał mi się podobać”.
/ 08.11.2021 10:50
Żona, która chciała wrocić męża w zdradę fot. Adobe Stock

Miałam świetny plan. Tak mi się przynajmniej wydawało. Wymyśliłam, jak pozbyć się męża – fajtłapy, nieudacznika. I do tego brzydala! Bo przestał mi się podobać. Tylko czy aby na pewno?

– Jedyny sposób, żeby się od niego uwolnić, to znaleźć mu jakąś babę – mówię. – Inaczej umarł w butach… Będę się z nim męczyła do końca życia.

– Zwariowałaś? – moja siostra spojrzała na mnie pytająco i ze zdumieniem. – Nie mówisz chyba tego poważnie?

– Czemu nie? Mówię jak najbardziej poważnie… Niech idzie gdzie chce i z kim chce! Dopiero wtedy odetchnę!

Na ten genialny pomysł pozbycia się mojego męża wpadłam już jakiś czas temu. Podeszłam do problemu, jakby chodziło o poszukanie nowego właściciela dla towaru, który nam się już znudził?

Taka sprzedaż garażowa…

Ja nie potrzebuję, ale komuś się może przydać. Tylko trzeba tego kogoś poszukać, no i dobrze zareklamować to, czego chcesz się pozbyć. Wtedy musi się udać.

Mój mąż to straszna oferma. Jesteśmy małżeństwem prawie dziesięć lat i on przez ten cały czas jest taki sam; ciapowaty, bez ikry i fantazji. Ciepła klucha, maminsynek, dupa z uszami. Od początku swojej zawodowej kariery pracuje w jednej firmie. Napisałam „kariery”, ale on jest tam „przynieś, wynieś, pozamiataj”, chociaż ma dobre studia i jest specjalistą w swojej dziedzinie. Przez te lata tylko raz awansował i raz dostał podwyżkę.

– Postaw się wreszcie! – namawiałam go. – Zagroź, że odejdziesz, nie siedź w kącie, jak mop do podłogi. Jeśli się sam nie uszanujesz, nikt cię nie będzie szanował!

Uśmiechał się tylko…

– Nie zależy mi – mruczał. – Szanują mnie ci, co powinni, reszta nie musi.

Szału dostałam, kiedy się okazało, że stanowisko, na jakie liczył mój mąż, dostał jego kolega. Sto razy głupszy, ale przebojowy i umiejący robić szum wokół siebie.

– Nie mogłeś powiedzieć gdzie trzeba, że to nierób i cwaniak? – pytałam. – Dwa zdania by wystarczyły, żeby się go pozbyć!

– Miałbym donosić? – oburzył się. – Chyba nie mówisz poważnie? Mam swoje zasady.

Przez te zasady niewiele zarabiał, żyliśmy skromnie, jeździliśmy starym rzęchem, mieszkaliśmy na czterdziestu metrach, a wakacje w ciepłych krajach – to było tylko marzenie! Ja lubię się bawić, cieszą mnie ładne ubrania i dobre kosmetyki, chciałabym imponować koleżankom, ale to było niemożliwe.

Mój małżonek mógł chodzić latami w tych samych ciuchach i jeść byle co…

Z czasem zaczęło mnie to strasznie drażnić

Pomyślałam, że gdybym miała przy sobie innego mężczyznę, zaradnego i odważnego, moglibyśmy osiągnąć o wiele więcej, ale rozwód nie wchodził w grę… Nie znalazłabym argumentów: był spokojny, nie pił, nie palił, nie zdradzał mnie, pracował, cieszył się bardzo dobrą opinią. Nie mogłam mu nic zarzucić.

Wprawdzie nie mieliśmy dzieci, ale to ja nie chciałam macierzyństwa, bo uważałam, że jeszcze zdążę… Wyszłam za mąż bardzo młodo, miałam niecałe dwadzieścia dwa lata, więc nie było się do czego spieszyć. Bałam się, że w sądzie mogą mnie uznać za przyczynę rozpadu małżeństwa i będę się musiała dzielić nawet tą nędzą, jaką mieliśmy, więc przyszedł mi do głowy inny pomysł: podsunę mu jakąś kobitę, a później oskarżę o zdradę.

To było jedyne wyjście.

Niestety, mój mąż nie był babiarzem

Nie był także specjalnie przystojny, kobiety nie wariowały na jego punkcie, więc zadanie wcale nie należało do łatwych. Owszem moje koleżanki go lubiły, mówiły, że jest fajny i bardzo porządny, ale żadna nie robiła słodkich oczu i nie próbowała go poderwać.

Poza tym wiedziałam, że mnie kocha, ale to nie było najważniejsze… Jakbym tylko zauważyła, że któraś się przy nim kręci, wiedziałabym, co robić! Dlatego zwierzyłam się swojej siostrze, ale ona mnie nie poparła. Uważała, że opowiadam głupoty i że to, co chcę zrobić, jest nieuczciwe i podłe.

Ale kto by się z nią liczył? Była starą panną i wzięłaby każdego, kto by się trafił. Więc jej nie słuchałam… Zaplanowałam całą akcję. W domu udawałam – byłam zła jak osa, czepiałam się każdego drobiazgu. Chciałam zmienić jego życie w piekło, żeby zapragnął odmiany i poszukał sobie pocieszycielki.

Nawet nieźle mi szło! O byle co robiłam awanturę, w końcu wyrzuciłam go z sypialni na kanapę w pokoju telewizyjnym, bo uznałam, że brak seksu najbardziej go wkurzy i zmusi do poszukania innej. Oczywiście pytał, co mi jest i dlaczego się tak zachowuję? Odpowiedziałam, że jestem zmęczona naszym związkiem, że jest nudny i że chciałabym jakiejś odmiany.

Wtedy po raz pierwszy zauważyłam, że go boleśnie dotknęłam, że coś się w nim poruszyło. Przestał za mną łazić i przepraszać za to, że w ogóle żyje. Wycofał się, jeszcze bardziej przycichł i zamknął się w sobie. To mi było na rękę.

Zaczęliśmy żyć jakby osobno

Nawet nie wiedziałam, że mój mąż jest taki ambitny. Dawniej nie dawałby mi spokoju, łaziłby za mną, kupował kwiaty, próbował coś wyjaśniać, a teraz się zaciął i omijał mnie szerokim łukiem. Na początku byłam z tego bardzo zadowolona, ale tylko do jakiegoś czasu; im bardziej on był obojętny, tym ja mocniej wkurzona.

Prowokowałam awantury, żeby go zmusić do jakiejś reakcji. Nie udawało się. Po paru miesiącach takiego kretyńskiego życia postanowiłam się z nim rozmówić.

„Albo się zmieni, albo powiem, że chcę rozwodu. Może to go zmusi do myślenia!” – pomyślałam.

Okazja do pogadania nadarzyła się dosyć szybko. Były urodziny mojej siostry, więc nas zaprosiła na kawę i tort. Byłam zadowolona, że zaatakuję go przy świadku, żeby się nie mógł wymigać. Po drugim koniaku powiedziałam do siostry:

– Tosia, ty jesteś taka samotna, może byś chciała mojego Marcina? My do siebie nie pasujemy, a on nie chce tego przyznać. Z tobą byłoby mu lepiej!

Byłam absolutnie pewna, że oboje zaprotestują.

Ale oni milczeli. Siostra siedziała ze wzrokiem wbitym w podłogę, a mój mąż się uśmiechał. Więc pociągnęłam dalej:

– Co, może nie mam racji? Namawiam, żebyście spróbowali. Nie mam nic przeciwko temu, nawet byłabym zadowolona, jakoś byśmy się dogadali. Co wy na to?

Wtedy usłyszałam, jak Marcin mówi:

– Zgoda, spróbujemy, czemu niby mielibyśmy nie spróbować?.

I kompletnie mnie zatkało! Jak ja mogłam to przeoczyć? Nie zauważyć, że moja siostra zmieniła fryzurę, wyładniała, schudła, że jej błyszczą oczy? Jak mogłam tego nie widzieć i nie pojąć, że jedynym powodem takiej zmiany może być tylko mężczyzna! Że ona jest zakochana.

Że ma romans… z moim mężem

– Wy, oczywiście, żartujecie? – zapytałam z nadzieją, że faktycznie robią mnie w balona.

Niestety, nie robili… Spokojnie mi wyjaśnili, że jest tak, jak chciałam. Dostanę rozwód, będę wolna i mogę zaczynać od nowa. Marcin obiecał, że zostawi mi mieszkanie i co tylko będę chciała. Rozwód może być bez orzekania o winie…

Im zależy tylko na tym, żeby nareszcie być razem. Moja siostra spodziewa się dziecka, chcieliby to wszystko załatwić jak najszybciej.

– Marcin dostał propozycję nowej pracy – mówiła. – Bardzo korzystną i z dobrą pensją… Może po jakimś czasie wyjedziemy za granicę? Marcin się jutro wyprowadzi. I tak większość rzeczy ma już u mnie… Nawet nie zauważyłaś, jak się powoli przenosił. No, ale przecież o tym marzyłaś!

Wtedy dostrzegłam, że mój mąż też się zmienił. Jest inaczej ubrany, ostrzyżony, inaczej się zachowuje, nie sprawia wrażenia fajtłapy i nieudacznika. Zupełnie inny facet; przystojny, interesujący, fajny…

– Zaraz – ocknęłam się z pierwszego szoku. – Widzę, że wszystko sobie ułożyliście, ale gdzie w tych planach ja jestem?

– Nie ma cię – roześmiał się Marcin. – Nasze plany ciebie nie dotyczą, bo są nasze. Czemu się dziwisz?

– Dziwię się, że jesteście tacy pewni siebie – jeszcze próbowałam walczyć. – Przecież mogę się nie zgodzić na rozwód. Co wtedy?

– Twoja zgoda nie ma znaczenia – znowu się uśmiechał. – Nie śpimy ze sobą od dawna. Tosia spodziewa się mojego dziecka, bo ty dzieci nie chciałaś. Mamy świadków, że szukałaś dla mnie chętnej do podrywu. Mam rację?

– To były głupie żarty – oburzyłam się.

– To są fakty. Zresztą ja już cię nie kocham… Podobno mówiłaś, że oddasz mnie za pół ceny, jako towar wybrakowany. Znalazła się chętna. Transakcja sfinalizowana! Paragon niepotrzebny.

– Chcę odwołać sprzedaż!

– Niestety. Jest po terminie… Żadnych skarg i reklamacji się nie uwzględnia, wariatko.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA