Ułożyłam się na boku, podpierając policzek ręką i wpatrywałam się w śpiącego Darka. Leżał na plecach, rozkładając szeroko ręce. To mój mężczyzna. Ten, na którego tak długo czekałam. Ocalony przed śmiercią. Już na wieki będzie przy mnie.
Miałam chęć go obudzić i znów się z nim kochać, ale Darek musiał wstać o świcie i wyjechać na jeden dzień do Krakowa. Nie wnikałam, co takiego musi załatwić w Krakowie, bo to zupełnie bez znaczenia. Najważniejsze, że jak tylko wróci, zostaniemy w Zakopanem jeszcze przynajmniej dwa tygodnie.
Byliśmy nierozłączni
Dotarliśmy tutaj z początkiem kwietnia, gdy tylko lekarze orzekli, że kondycja Darka na to pozwala. Początkowo wynajęliśmy dwa pokoje w osobnych kwaterach. Zależało mi, żeby nie wprowadzać go w kłopotliwą sytuację, bo przecież oficjalnie Darek wciąż miał żonę.
Oczywiście mimo to byliśmy nierozłączni. W dzień wybieraliśmy się na coraz dłuższe spacery. Och, jak bardzo wtedy Darek się cieszył! Jaki był z siebie zadowolony, że podołał wyzwaniu po ciężkiej chorobie!
Czas, który razem dzieliliśmy, nie ograniczał się wyłącznie do wspólnego dnia. Również długie godziny nocy spędzaliśmy w swoim towarzystwie. Nie bacząc na to, co pomyślą inni, po każdej wieczornej przechadzce Krupówkami lądowaliśmy prosto w jego apartamencie, gdzie dawaliśmy upust naszemu pożądaniu niczym para nienasyconych nastolatków.
Czułam się kochana
Po kilku dniach Darek śmiejąc się, oznajmił:
– Słoneczko, to wszystko jest bez sensu! Moja relacja małżeńska i tak już dawno jest fikcją, a ja w ogóle nie widzę potrzeby, by udawać jakąś idiotyczną sielankę. To ciebie kocham, ty jesteś moją kobietą. Zapomnij więc o tamtym pokoju, zabierz swoje rzeczy i wprowadź się do mnie na stałe.
Dokładnie o to mi chodziło! Miał rację. W końcu ostatnie miesiące spędziliśmy razem, czyż nie? Byłam gotowa na każde jego skinienie. A ona? Dała nogę. Teraz należał tylko do mnie.
Kiedyś się mną nie interesował
Darek… Nadal czasami nie docierało do mnie, że jesteśmy parą. Że w końcu odwzajemnił moje uczucie. Przecież wzdychałam do niego już w szkole średniej! No i potem, podczas nauki na UJ.
On był oblegany przez tłum dziewczyn, które za nim szalały. Prawdziwy król studenckiego życia. A ja? Zwyczajna, niepozorna dziewczyna, która ciągle siedziała z nosem w książkach. Studiowaliśmy co prawda na innych kierunkach i raczej rzadko na siebie wpadaliśmy, ale mimo wszystko nie potrafiłam pozbyć się tych głupich (przynajmniej wtedy tak uważałam) uczuć.
Bywało, że Darek zaszczycał mnie rozmową. W takich momentach moja twarz robiła się czerwona jak burak i nic nie mogłam na to poradzić. Jednak nigdy nie zaprosił mnie na randkę, a nawet na kawę z automatu na korytarzu.
Sądziłam wówczas, że to tylko głupie dowcipy. Że w bezlitosny sposób nabija się ze mnie. Tym bardziej, że po każdej takiej naszej rozmowie niektóre koleżanki wytykały mnie palcami. Miałam podejrzenia, że kpi sobie z moich uczuć.
Związał się z inną
Ale pewnego dnia zadzwonił do mnie. Potrzebował mojej pomocy. Okazało się, że się myliłam. Nie połapałam się aż do tamtej pory, że nie rozumiałam jego intencji i nie widziałam, że Darek też miał problem z pokonaniem muru, który nas oddzielał. Na pewno już wtedy, podczas studiów coś do mnie czuł! Ja natomiast, zamiast go wesprzeć, rumieniłam się jak jakaś pensjonarka.
Przez mój kompletny brak zrozumienia sytuacji i niepotrzebną nieśmiałość, związał się w końcu z inną dziewczyną. Nazywała się Ilona. Nie powiem, całkiem ładna. Wysoka blondynka. Podobno grała w siatkówkę, chyba nawet w jakiejś reprezentacji. Za nią też biegała cała zgraja wielbicieli.
Miał ślub jak z bajki
W końcu, chyba gdzieś pod koniec studiów, jakoś tak się złożyło, że Ilona i Darek zaczęli ze sobą chodzić. Obydwoje wyglądali jak z okładki magazynu – wysocy, przystojni i charyzmatyczni. Mimo to, od samego początku miałam co do niej wątpliwości. Mój kobiecy instynkt szeptał mi do ucha, że ta dziewczyna to wyrachowana małpa, która zostawi go na lodzie, kiedy tylko zacznie się robić gorąco. I wiecie co? Moja intuicja mnie nie zawiodła!
Nim jednak do tego doszło, zdołali stanąć na ślubnym kobiercu. Ach, cóż to była za ceremonia! Zamożni rodzice nowożeńców sprawili, że całe wydarzenie było istnym spektaklem. Bryczki sunęły przez ulice Krakowa, wioząc świeżo upieczonych małżonków i weselników, a cygańscy muzykanci przygrywali skoczne melodie. Kościół tonął w morzu kwiatów. Aż dziwne, że nie zadźwięczał na tę okazję dzwon Zygmunta!
Zaskoczył mnie po latach
Wtedy odpuściłam – wybrał Ilonę, trzeba dać sobie z nim spokój.
Zaskakujące, ale jakoś dałam radę. Na uniwersytecie zostałam, by pisać pracę doktorską, a w życiu prywatnym u boku miałam Andrzeja – faceta raczej oszczędnego w słowach, ale za to szczerego i bezpośredniego. Mogło się zdawać, że Darka już na dobre schowałam do szuflady z etykietką „to, co było". Jednak pewnego mroźnego poranka los sprawił mi niespodziankę. Telefon zadzwonił, zanim zdążyłam wstać.
– Ewa, ja… jestem poważnie chory – wyrzucił z siebie, a mnie odebrało mowę. – Lekarze nie dają mi dużych szans, a Ilona mnie zostawiła. Stwierdziła, że jest zbyt delikatna i nie potrafi patrzeć na moje powolne umieranie.
Opiekowałam się nim
Porzuciłam wtedy cały swój świat, by móc być przy nim. Mój związek z Andrzejem zszedł na dalszy plan, a praca ze studentami przestała się liczyć. W tamtym momencie to Darek był dla mnie najważniejszy. Zupełnie sam na tym świecie, spanikowany i całkowicie zależny ode mnie.
Operacja odbyła się w Krakowie, a potem przyszedł czas na cykl radioterapii w Gliwicach. Po krótkim okresie rekonwalescencji, Darek musiał ponownie przejść chemię. Przez cały ten czas byłam przy nim, prawie bez przerwy. Razem zmagaliśmy się z lękiem, przygnębieniem, a w końcu… pojawiła się nadzieja. Okazało się bowiem, że nowotwór nie zdążył się rozprzestrzenić.
Wyniki badań krwi napawały optymizmem. Stan Darka powoli, ale systematycznie ulegał poprawie. Gdy nastała wiosna, lekarze zaczęli nieśmiało wspominać o możliwości wyzdrowienia. Wyrazili też zgodę na to, bym zabrała Darka do Zakopanego.
– Ruch na świeżym powietrzu dobrze wpłynie na jego samopoczucie – stwierdzili z uśmiechem. – Poza tym, będzie miał najlepszą możliwą opiekę z pani strony!
Czułam spokój
W końcu musiał mnie zmóc głęboki sen, ponieważ nie poczułam, gdy Darek wstawał się z łóżka, narzucił na siebie ciuchy i wyszedł. Podniosłam powieki jakoś po dziewiątej, a posłanie po jego stronie zdążyło już ostygnąć. To nic, przecież lada moment znowu będziemy razem! Z szerokim uśmiechem na ustach i uczuciem wszechogarniającej radości zdecydowałam się skoczyć na śniadanie do kawiarni niedaleko kwatery.
Ciepły i słoneczny poranek sprawił, że nie bacząc na strój, opuściłam pokój hotelowy. Nagle... na mojej drodze stanęła nieznajoma. Smukła, z przesadnie wydatnymi wargami i zastygłą w bezruchu twarzą – sprawiała wrażenie osoby nadużywającej zabiegów upiększających. Ku mojemu zaskoczeniu znała moje imię, przystałam więc na jej zaproszenie wspólnego wypicia kawy.
– Nazywam się K., jestem mamą Darka – wyrzuciła z siebie na samym początku, a ja zastygłam.
Jego matka chciała mnie pogonić
Od razu wiedziałam, że to nie będzie przyjemna rozmowa.
– Ogromnie doceniam pani zaangażowanie w pomoc mojemu synowi – mówiła dalej. – Nie przesadzę, jeśli powiem, że w znacznym stopniu odzyskał zdrowie właśnie dzięki pani staraniom. Ja… Cóż, pojawiłam się tutaj tak szybko, jak tylko mogłam, ale to pani wykonała najtrudniejszą część zadania.
– Najtrudniejszą część? – zapytałam zdezorientowana.
Opieka nad Darkiem w żadnym stopniu nie stanowiła dla mnie problemu! Ona jednak kontynuowała swój wywód:
– Gdyby sytuacja wyglądała inaczej, naprawdę bym się ucieszyła z tego, że jesteście parą. Ale przecież on ma żonę, która mimo przejściowego kryzysu, stara się, by na nowo zbudować ich relację. Chyba nie zamierza pani odebrać drugiej kobiecie męża?
Poczułam, jak policzki zalewa mi rumieniec złości i poderwałam się z miejsca. Najchętniej wydarłabym się na cały głos, że zarówno ona, jak i żona jej syna, kompletnie zawiodły. Czy można nazwać matką kogoś, kto odwiedza swoje dziecko zmagające się z nowotworem dopiero po kilku miesiącach?! Jakimi prawem śmie się mieszać w nie swoje sprawy?! Odparłam oschle:
– To Darek powinien zadecydować, co dalej. Uszanuję jego wybór i na pewno nie będę przeszkodą na jego drodze do szczęścia.
Wiedziałam, że będziemy szczęśliwi
Szybko opuściłam lokal. Rozmowa z tą kobietą tak mnie zdenerwowała i ubodła do żywego, że spakowałam rzeczy i przeniosłam się z powrotem do swojego poprzedniego lokum. Darek będzie musiał mnie tam szukać następnego dnia!
Choć wizyta jego matki wprawiła mnie w osłupienie, nie miałam wątpliwości co do siły jego uczuć. Z niecierpliwością na niego czekałam, widząc oczami wyobraźni, jak zjawia się w progu z wiązanką kwiatów i obwieszcza, że definitywnie zerwał z przeszłością. A potem natychmiast prosi mnie o rękę.
Rzucił mnie bez słowa
Nie mogłam zasnąć przez całą noc, mimo że zdawałam sobie sprawę, że jego powrót nastąpi pewnie dopiero nad ranem. Minęło południe i nadszedł wieczór, a on wciąż się nie pojawiał. Następna noc okazała się prawdziwym horrorem. Nie zamierzałam do niego wydzwaniać, ale martwiłam się, czy przypadkiem nic mu się nie przytrafiło. A jeśli miał jakiś wypadek? Kiedy nie pokazał również kolejnego dnia, już nie mogłam się powstrzymać i do niego zadzwoniłam. Ale miał wyłączony telefon, więc pobiegłam do kwatery, w której mieszkał.
– Ten mężczyzna wczoraj się wymeldował – powiedziała właścicielka. – W pośpiechu pozbierał swoje rzeczy i wyjechał.
Nie pamiętam, jak wróciłam do domu. Miałam wrażenie, że oberwałam solidnie po głowie, niczym zawodnik na ringu. Moje dotychczasowe życie runęło w gruzach, jakby ktoś zburzył solidny mur jednym ciosem. Nagle zdałam sobie sprawę, że uczucie Darka wobec mnie było tylko iluzją. Zwykłym mirażem, niczym więcej. Byłam mu potrzebna jako opiekunka, gdy inni zawiedli. A teraz, gdy wrócił do zdrowia, postanowił wrócić też do żony.
Ewa, 32 lata
Czytaj także: „Ojciec przekonał mnie, że należę do wielkiego świata i czeka mnie kariera. W pogoni za kasą prawie straciłem wszystko”
„Mój mąż artysta żyje sztuką, ale rachunki same się nie zapłacą. Musiałam nim wstrząsnąć, by nie obudzić się na bruku”
„W sypialni panował arktyczny chłód. Dopiero przystojny sąsiad obudził we mnie pragnienia gorące jak sycylijski wulkan”