„On zapewniał mi wygody, a ja dawałam mu swoje młodsze o 22 lata ciało. Nie kochałam go, to był zwykły biznes”

Kobieta uwiodła bogatego faceta fot. Adobe Stock, Drobot Dean
„Kiedy uniosłam się na łokciu, aby poszukać rzeczy, on się obudził i… pocałował mnie w nagie ramię. Myślałam, że wtedy umrę ze wstydu i obrzydzenia. W świetle dnia jasno widziałam, że jest ode mnie znacznie starszy. No i nie pamiętałam nawet, jak ma na imię”.
/ 05.08.2022 10:30
Kobieta uwiodła bogatego faceta fot. Adobe Stock, Drobot Dean

Tamtego wieczoru, co tutaj dużo mówić, byłam po prostu pijana. A wszystko z powodu stresu, w którym żyłam przez kilka ostatnich tygodni. Ten egzamin to było dla mnie „być albo nie być” nie tylko na uczelni, ale i w wielkim mieście. Oblana mogłabym tylko z podkulonym ogonem wrócić na wieś, do rodziców.

Profesor słynął z tego, że był bezwzględny

Starsi studenci twierdzili,  że jego przedmiotu nie sposób się nauczyć, tylko trzeba mieć szczęście. Widocznie je miałam, bo chociaż weszłam na salę na miękkich nogach, to po odczytaniu kartki z pytaniami nabrałam pewności siebie, i zdałam! Moja przyjaciółka także.

– To trzeba oblać! – postanowiłyśmy od razu i poszłyśmy do pubu.

Jedno piwo, potem drugie, jakieś drinki… Koło północy moja przyjaciółka i jej chłopak postanowili wracać do domu. Ja chciałam jeszcze zostać i wypić kolejnego drinka! Tamtego wieczoru, po zaliczeniu pierwszego roku na uczelni, wreszcie poczułam się częścią tego kipiącego życiem miasta, a nie gąską z prowincji…

Kiedy siedziałam przy barze, poczułam na sobie wzrok jakiegoś faceta. Przyglądał mi się uważnie, w końcu wstał i podszedł pytając, czy może postawić mi drinka. Nie miałam nic przeciwko temu i to był mój błąd, bo właśnie przekroczyłam dawkę alkoholu, przy której mój organizm jeszcze pozwalał mi kontrolować sytuację.

Ale wtedy tego nie wiedziałam. Facet był sporo starszy, ale przystojny. Pamiętam, jak w przytłumionym świetle błyszczały jego oczy. No i ten drogi zegarek, on też błyszczał tak, że trudno go było nie zauważyć.

Rozmawialiśmy na jakieś błahe tematy. Coś o kinie, sztuce, książkach. Jak to się stało, że nagle ciemny pub zamienił się w jasną sypialnię? Obudziłam się rano obok tego nieznajomego faceta, naga. W szoku.

Nie zgwałcił mnie. Nie wsypał nic do drinka. Poszłam z nim sama, tyle pamiętałam. Ale jakim cudem? Przecież ja nie robię takich rzeczy! Leżałam zastanawiając się, co teraz zrobić? Ubrać się cichaczem i uciec… Kiedy uniosłam się na łokciu, aby poszukać rzeczy, on się obudził i… pocałował mnie w nagie ramię!

Krzyczałam, że ma o tym zapomnieć

Myślałam, że wtedy umrę ze wstydu i obrzydzenia! W świetle dnia jasno widziałam, że jest ode mnie znacznie starszy. No i, do diabła, nie pamiętałam nawet, jak ma na imię! Wyskoczyłam z łóżka, w panice ściągając z niego kołdrę, którą się owinęłam i tym samym odsłaniając jego nagość! Zaczęłam wrzeszczeć, popłakałam się. Tak, wiem, że zachowałam się wtedy jak wariatka.

Zniósł to wszystko ze spokojem, zapewniając mnie, że nie zrobił i nie zrobi nic, na co bym się nie zgodziła. Wrzasnęłam, że ma zapomnieć o naszej nocy! Na co on stwierdził, że to akurat będzie niemożliwe. Wyszłam od niego wściekła, odmówiwszy kawy. Chciałam zapomnieć o nim i  całym przykrym incydencie…

Jakież więc było moje zdumienie, gdy po kilku dniach zobaczyłam go… na uczelni! Stał pod moim wydziałem z kwiatami i na kogoś czekał. Do głowy mi nie przyszło, że na mnie. Chciałam się przemknąć chyłkiem, ale mnie zauważył.

– Zuzanna – na jego twarzy pojawił się uśmiech. A więc jednak musiałam zdradzić mu nieopatrznie tamtego wieczoru, gdzie studiuję!

Zaprosił mnie na kawę. Nie chciałam robić sensacji pod wydziałem, nie zależało mi na wścibstwie znajomych, więc poszłam z nim do kawiarni. Ale tam dałam mu wyraźnie do zrozumienia, że nie zamierzam kontynuować tej znajomości.

Przyjeżdżał do mnie na uczelnię, dzwonił

– Wtedy byłam pijana – zaznaczyłam. – Nie jestem przyzwyczajona do alkoholu i dlatego robiłam rzeczy, których teraz się wstydzę.

Odparł, że on zachował po tamtym wieczorze piękne wspomnienia. I nie dał za wygraną. Przyjeżdżał do mnie na uczelnię, dzwonił. Zauważyłam, że koleżanki zazdroszczą mi takiego dobrze ubranego i szarmanckiego wielbiciela.

Zaczęłam więc czasami zgadzać się na tę kawę, aby go przekornie przy sobie przytrzymać… Sama nie wiem, po co. Za którymś razem zauważyłam, że prezenty od Michała robią się bardziej konkretne. To już nie były tylko kwiaty, ale drogie perfumy, kosztowna bransoletka. Wiedziałam dobrze, że nie powinnam ich przyjmować. Raz czy drugi odmówiłam.

– Dlaczego? – Michał był wyraźnie zawiedziony. – Mam pieniądze i chciałbym cię rozpieszczać!

Wtedy po raz pierwszy w mojej głowie pojawiło się słowo „utrzymanka”. Michał bowiem nie krył się z tym, że jest zamożny i może mi zapewnić wygodne, dostatnie życie. Ale ja brzydziłam taką propozycją! Przez kilka miesięcy nie pozwałam się dotknąć bardziej, niż wziąć za rękę lub pocałować w policzek.

A z drugiej strony, muszę przyznać, imponował mi status Michała. Miło było jeździć jego wygodnym, luksusowym samochodem i jadać w dobrych, drogich restauracjach… „Pękłam” pewnego wieczoru, kiedy w akademiku popsuło się centralne ogrzewanie. Siedziałam ubrana we wszystkie swoje swetry, trzęsąc się z zimna i usiłowałam czytać notatki z wykładu. Następnego dnia miałam kolokwium, ale nie byłam w stanie niczego zapamiętać!

W desperacji zadzwoniłam więc do Michała,  czy by mnie nie zabrał do siebie. Przyjechał od razu. W jego domu było ciepło i przytulnie. Uczyłam się, a Michał donosił mi kawę, ciasteczka, a potem…

Po raz kolejny poszłam z nim do łóżka

Jeśli mi się sam nawinął pod rękę, to w końcu dlaczego miałabym go nie wykorzystać? – pomyślałam wtedy nagle o tym facecie, leżąc w jego miękkiej, pachnącej pościeli.

I tak zamieszkałam z Michałem, stałam się jego utrzymanką. On zapewniał mi wygody, ja dawałam mu swoje jędrne, o dwadzieścia dwa lata młodsze ciało… Nie kochałam go, to był dla mnie biznes.

Mówiłam mu to, chociaż zdawałam sobie sprawę, że to nie do końca jest tak, że połączył nas tylko seks. Michał był naprawdę uroczy, oczytany, inteligentny. Imponował mi swoją wiedzą. Ale nie chciałam, aby sobie za wiele obiecywał po naszej znajomości.

– Tylko seks! – powtarzałam więc do znudzenia.

Jak to się więc stało, że… w końcu się w nim zakochałam? Nie wiem, kiedy to odkryłam, ale budząc się pewnego dnia, spojrzałam na niego z prawdziwą czułością. Michał od razu wyczuł, że zachowuję się wobec niego inaczej. Bardziej czule, uważniej i … był wniebowzięty!

Zyskałam status „narzeczonej”

Od tamtego momentu nasza znajomość zyskała inny wymiar. Zaczął mnie zabierać na służbowe spotkania, poznał mnie ze swoimi przyjaciółmi. Ci zresztą patrzyli na mnie z ogromną nieufnością i ironią, ale dla mnie liczyło się tylko to, co czuję do Michała i co on czuje do mnie! Byliśmy jak para zakochanych,  nagle tak wielka różnica wieku przestała mieć jakiekolwiek znaczenie.

Michał nadal mnie utrzymywał, ale zyskałam status „narzeczonej”. Po trzech latach nauki zrobiłam licencjat i wtedy się pobraliśmy. Nagle stałam się współwłaścicielką domu, w którym kiedyś obudziłam się naga u boku nieznajomego… Był moment, kiedy w ogóle nie przejmowałam się fatalnym początkiem naszej znajomości, ale…

Ostatnio coraz częściej o tym myślę. Przecież z czasem nadchodzi kres każdego, nawet największego uczucia. Czy Michał przypomni sobie, jak mnie poznał, kim wtedy dla niego byłam? Tyle razy przecież powtarzałam mu jak mantrę, że łączy nas tylko seks w zamian za pieniądze. Co wtedy poczuje? Zacznie się mną brzydzić? A może zastanawiać się, ile jest we mnie wyrachowania po ślubie?

Boję się, że jeśli przestanie mnie tak bardzo kochać, to stanę na z góry straconej pozycji. On odejdzie, albo raczej wyrzuci mnie ze swojego życia i stracę to wszystko, do czego tak bardzo przywykłam? Cały ten luksus…

Już nie zniosłabym biedy

Dlatego teraz powoli, dyskretnie, zabezpieczam się na przyszłość. Jak hinduska żona, której w razie rozwodu wolno wynieść z domu tylko to, co ma na sobie, gromadzę biżuterię.

Otworzyłam sobie także rachunek w banku i wpłacam na niego pieniądze, które dostaję do Michała „na drobne wydatki”. On nie sprawdza, co sobie za nie kupiłam. I tak kwota na moim koncie stale rośnie.

Ostatnio wpadłam także na pomysł, że może powinnam urodzić Michałowi dziecko. Wtedy z młodej żoneczki zmienię się w matkę, którą należy chronić. I w ten sposób na zawsze zapewnię sobie życie na poziomie, do jakiego ostatnio przywykłam. 

Nie zniosłabym już bowiem biedy. I nie czuję wyrzutów sumienia, że się tak zabezpieczam. W końcu Michał sam jest winien, skoro przyzwyczaił mnie do luksusu. Sam tego chciał! 

Czytaj także:
„Byłem potwornym mężem. Nie interesowałem się ani żoną, ani dziećmi. Nawet prezenty zamawiała dla nich moja sekretarka”
„Przed śmiercią mama wyznała, że jestem owocem zdrady. Przez 18 lat żyłem z myślą, że to ja zdradziłem własnego ojca”
„Sąsiadkę nazywali wariatką, bo była dziwna i stroniła od ludzi. Ale to ona uchroniła moją córkę przed niebezpieczeństwem”

Redakcja poleca

REKLAMA