Tamtej nocy, nie ma co ukrywać, zwyczajnie przeholowałam z alkoholem. Stało się tak przez nerwy, które towarzyszyły mi od wielu dni. Od zdania tego testu zależała moja przyszłość – zarówno na studiach, jak i w stolicy. W przypadku porażki czekał mnie tylko powrót na prowincję, do rodzinnego domu, niczym zbity pies.
Świętowałam swój sukces
Starsi koledzy rozpowiadali, że na tym przedmiocie ciężko cokolwiek ogarnąć, liczy się głównie fart. Najwyraźniej mi dopisał, bo choć wmaszerowałam do sali z trzęsącymi się kolanami, już po przeczytaniu pytań poczułam się pewniej i jakoś udało mi się zaliczyć! Mojej kumpeli również.
– Musimy to uczcić! – zgodnie stwierdziłyśmy i pognałyśmy do knajpy.
Siedziałam przy kontuarze, delektując się kolejnym drinkiem, gdy nagle wyczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Jakiś koleś przypatrywał mi się z zaciekawieniem, aż w końcu ruszył z miejsca i zaproponował, że kupi mi kolejnego drinka. Nie protestowałam, co okazało się błędem, bo mój organizm już wcześniej wysyłał sygnały, że mam dość procentów i powoli przestaję nad sobą panować.
Wcześniej tego wieczoru, świętując zaliczenie pierwszego roku studiów, wypiłam z kumplami parę piw i jakieś drinki. Około północy moja kumpela z chłopakiem stwierdzili, że pora wracać do domu, a ja niesiona euforią postanowiłam zostać i pić dalej. W końcu poczułam, że naprawdę należę do tego tętniącego życiem miasta, a nie jestem tylko jakąś zaściankowiczką z pipidówy.
W tamtym momencie nie miałam o tym zielonego pojęcia. Gość był dużo starszy ode mnie, ale nie można mu było odmówić urody. Wciąż mam przed oczami obraz jego lśniących w przyćmionym świetle oczu. No i jeszcze ten drogi zegarek, też tak błyszczał, że ciężko było przejść obok niego obojętnie.
Gadaliśmy o jakichś nieistotnych sprawach. Chyba o filmach, malarstwie, literaturze. Jakim cudem ciemny pub nagle zamienił się w jasne pomieszczenie sypialni? To dla mnie zagadka. Rano obudziłam się obok tego obcego gościa, bez ciuchów na sobie. Byłam totalnie zszokowana.
Udałam się z nim z własnej woli, tyle udało mi się przypomnieć. Ale jak to możliwe? Przecież to nie w moim stylu! Spoczywałam na łóżku, rozmyślając nad dalszym postępowaniem. Wymknąć się po cichu, zabrać ciuchy i dać nogę… Gdy tylko uniosłam się, opierając na łokciu, by odnaleźć moje rzeczy, on przebudził się i… złożył pocałunek na moim nagim ramieniu!
Chciałam, by puścił to w niepamięć
Byłam przekonana, że ze wstydu i odrazy po prostu skonam! Dopiero za dnia dotarło do mnie, że facet jest zdecydowanie starszy ode mnie. Cholera, nawet nie miałam pojęcia jak się nazywa! W popłochu zerwałam się z łóżka, zdzierając z niego kołdrę, którą się szczelnie opatuliłam, przy okazji obnażając go całkowicie! Zaczęłam krzyczeć i ryczeć. No tak, zdaję sobie sprawę, że wtedy odbiło mi jak jakiejś furiatce.
Wysłuchał moich pretensji bez słowa sprzeciwu, próbując mnie przekonać, że nigdy nie posunąłby się do niczego, na co bym nie wyraziła zgody. Wykrzyczałam mu w twarz, żeby wyrzucił z pamięci to, co między nami zaszło tamtej nocy! W odpowiedzi usłyszałam jedynie, że to raczej nie będzie możliwe. Opuściłam jego mieszkanie, gotując się ze złości i odrzucając propozycję napicia się razem kawy. Pragnęłam wymazać z pamięci jego osobę i całe to nieprzyjemne zajście...
Jakie było moje zaskoczenie, kiedy parę dni później natknęłam się na niego... w mojej szkole! Czekał pod budynkiem, w którym mam zajęcia, trzymając bukiet w dłoni. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że na mnie czatuje. Miałam zamiar po cichu się wymknąć, ale mnie dostrzegł.
– Zuzanna – jego usta rozciągnęły się w uśmiechu. No tak, tamtej nocy musiałam przez przypadek wygadać się, na jakiej jestem uczelni!
Zgodziłam się, żebyśmy się spotkali i wypili razem kawę. Wolałam uniknąć niepotrzebnego zamieszania przed budynkiem uczelni i bycia obiektem plotek wśród koleżanek i kolegów, dlatego udaliśmy się do pobliskiej kafejki. Tam jednak jasno mu zakomunikowałam, że nie mam zamiaru dalej się z nim spotykać ani utrzymywać jakichkolwiek relacji.
Wydzwaniał do mnie bez przerwy
– Byłam wtedy nieźle wstawiona – podkreśliłam. – Rzadko piję, więc alkohol uderzył mi do głowy i zachowywałam się w sposób, który teraz wprawia mnie w zakłopotanie.
On stwierdził, że tamten wieczór zostawił mu cudowne wspomnienia. Nie poddawał się. Zjawiał się u mnie na studiach, wydzwaniał. Dostrzegłam, że kumpele mi zazdroszczą tak stylowego i czarującego adoratora. Powoli ulegałam jego namowom i coraz częściej wybierałam się z nim na wspólne popołudniowe espresso, głównie z przekory, żeby dłużej cieszyć się jego towarzystwem... Choć sama nie byłam pewna, dlaczego to robię.
Pewnego dnia dostrzegłam, że upominki od Michała stają się coraz bardziej wyszukane. Przestał ograniczać się jedynie do bukietów, zaczął wręczać mi ekskluzywne perfumy czy drogocenną bransoletkę. Zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam tego wszystkiego akceptować. Kilka razy grzecznie podziękowałam.
– Czemu? – Michał sprawiał wrażenie mocno rozczarowanego. – Stać mnie na to i pragnąłbym cię tym obdarować.
Pamiętam, że właśnie wtedy przyszło mi na myśl określenie „kobieta na utrzymaniu”. Michał nie ukrywał swojego bogactwa i otwarcie mówił, że byłby w stanie zagwarantować mi komfortową i beztroską egzystencję. Ale sama idea budziła we mnie wstręt! Przez kolejne miesiące nie dopuszczałam do żadnego bliższego kontaktu poza trzymaniem się za dłonie czy całusem w policzek.
Z jednej strony podziwiałam pozycję społeczną Michała. Podobało mi się, gdy jeździliśmy jego komfortowym, ekskluzywnym autem oraz jedliśmy posiłki w świetnych, kosztownych lokalach... Pewnego wieczoru nie wytrzymałam, gdy w moim akademiku zepsuło się ogrzewanie. Opatulona we wszystkie swetry jakie miałam, dygotałam z zimna, próbując jednocześnie przyswoić treść notatek z zajęć. Kolejnego dnia czekał mnie sprawdzian, ale kompletnie nie potrafiłam się na nim skupić i czegokolwiek nauczyć!
Zrezygnowana sięgnęłam po telefon i wykręciłam numer do Michała, żeby zapytać czy mogę się u niego zatrzymać. Zjawił się momentalnie. Jego mieszkanie emanowało ciepłem i przytulnością. Skupiłam się na nauce, podczas gdy Michał dbał o to, bym miała pod dostatkiem kawy i ciasteczek, a następnie...
Nasz związek wkroczył na nowy poziom
Skoro sam mi się napatoczył, to czemu właściwie miałabym tego nie wykorzystać? – przemknęło mi nagle przez głowę, gdy leżałam otulona zapachem jego mięciutkiej pościeli. Wprowadziłam się do Michała i stałam się kobietą na jego utrzymaniu. On zapewniał mi komfortowe warunki, a ja odwdzięczałam się swoim młodym, kuszącym ciałem... Traktowałam to jak transakcję.
Mówiłam mu o tym wprost, choć zdawałam sobie sprawę, że nie do końca mam rację, że łączy nas coś więcej niż tylko pożycie seksualne. Michał był naprawdę sympatycznym facetem, miał dużą wiedzę i błyskotliwy umysł. Bardzo mi tym imponował. Nie chciałam jednak, żeby wiązał z naszą relacją jakieś większe nadzieje.
– Chodzi tylko o seks! – wciąż mu to powtarzałam, aż miałam tego dość.
Trudno powiedzieć, w którym momencie to się wydarzyło, ale... ostatecznie straciłam dla niego głowę. Nie mam pojęcia, kiedy zdałam sobie z tego sprawę, ale któregoś poranka, gdy otworzyłam oczy, popatrzyłam na niego z autentycznym uczuciem. Michał natychmiast zauważył, że traktuję go zupełnie inaczej niż zwykle. Byłam dla niego bardziej serdeczna, troskliwa i... wprost nie posiadał się z radości!
Od chwili, gdy zaczęliśmy się spotykać, nasza relacja nabrała zupełnie innego charakteru. Michał zaczął zabierać mnie na różne biznesowe spotkania i przedstawiać swoim kumplom. Co prawda, patrzyli oni na mnie z dużym dystansem i kpiną, ale dla mnie najważniejsze było to, co czuję do Michała i co on czuje do mnie! Zachowywaliśmy się jak zakochani i nagle ta spora przepaść wiekowa między nami zupełnie straciła na znaczeniu.
Chociaż mój ukochany Michał wciąż zapewniał mi utrzymanie, to jednak awansowałam i zostałam jego „narzeczoną”. Kiedy po trzech latach zdobyłam tytuł licencjata, zdecydowaliśmy się na ślub. Zupełnie niespodziewanie stałam się współwłaścicielką tego samego domu, w którym kiedyś obudziłam się naga obok faceta, którego w ogóle nie znałam… Przez pewien czas kompletnie nie przejmowałam się tym, jak fatalnie zaczęła się nasza znajomość, ale…
Od jakiegoś czasu coraz mocniej zastanawiam się nad jedną sprawą. W końcu prędzej czy później nawet najsilniejsze emocje wygasają. Zastanawiam się, czy Michał będzie pamiętał okoliczności naszego pierwszego spotkania i to, jaką rolę wówczas dla niego pełniłam. Ileż to razy powtarzałam mu jak zacięta płyta, że jedyne, co nas łączy, to seks w zamian za kasę. Jak zareaguje, gdy sobie o tym przypomni? Czy poczuje do mnie obrzydzenie? A może zacznie się zastanawiać, na ile jestem wyrachowana, skoro zdecydowałam się na ślub?
Nie zniosłabym braku kasy
Mam obawy, że jeżeli jego uczucia przygasną, to znajdę się na przegranej pozycji. Może mnie zostawić, a właściwie usunąć z własnej codzienności i utracę to, do czego zdążyłam się przyzwyczaić. Chodzi mi o te wszystkie luksusy…
W związku z tym, stopniowo i po cichu, przygotowuję się na nadchodzące lata. Niczym małżonka z Indii, która w przypadku rozpadu związku może opuścić mieszkanie jedynie z tym, co akurat ma na sobie, zbieram kosztowności.
Zdecydowałam się na założenie konta bankowego, na które przelewam forsę otrzymywaną od Michała jako „kieszonkowe”. Nie interesuje go, na co wydaję te fundusze. W rezultacie stan mojego rachunku nieustannie się powiększa.
Niedawno przyszła mi do głowy myśl, że być może powinnam dać Michałowi potomka. W ten sposób przestanę być jedynie młodziutką małżonką, a stanę się matką dziecka, o którą trzeba dbać. Tym samym na stałe zagwarantuję sobie egzystencję na poziomie, do którego ostatnimi czasy się przyzwyczaiłam.
Nie byłabym już w stanie znieść ubóstwa. I nie mam poczucia winy, że w taki sposób się asekuruję. W końcu to Michał jest temu winny, bo przyzwyczaił mnie do dostatku. Sam tak chciał!
Zuzanna, 24 lata
Czytaj także:
„Chciałam zostać mechanikiem, ale matka miała na mnie inny plan. Wcisnęła mnie w garsonkę i posłała na wyścig szczurów”
„Mój teść ma lepkie ręce i zrobił z mojego domu kopalnie złota. Gdyby mógł to zastawiłby w lombardzie nawet wnuka”
„Synowa zorganizowała wesele w starej stodole. Nie przyszłam, bo nie będę wyciągać potem siana z włosów i słomy z butów”