Mieszkałyśmy w pokoju we trzy – Ja, Wanda i Gosia. Każda z nas miała swoją historię. Byłoby dobrze, gdybyśmy mogły powiedzieć, że te historie należą już do przeszłości. Niestety, to nie było pewne. Tak naprawdę nie wiedziałyśmy, co przyniesie jutro.
Gosia znalazła się w tym ośrodku z nakazu sądowego.
– Starzy mnie tak urządzili – prychała z goryczą. – Zgłosili do sądu czy gdzieś tam i pewnego dnia przyszło pismo, że mam się leczyć, a jak się nie stawię, to mnie doprowadzą siłą. Fajni rodzice, nie?! Fakt, że trochę narozrabiałam. Rozwaliłam ojcu samochód i pobiłam jednego kolesia. Ale żeby od razu takie coś?
Gosia wcale nie była pewna
Wiedziałyśmy, że to trudna sprawa. Musiałaby chyba zerwać z Kubą, swoim chłopakiem, bo on też lubił się nawalić. Ja i Wanda zgłosiłyśmy się na leczenie dobrowolnie. Wierzyłyśmy, że uda nam się zwyciężyć nałóg. Obie miałyśmy motywację. Wanda chciała odzyskać dzieci, które odebrał jej były mąż, natomiast ja pragnęłam zdobyć Krystiana.
W naszej grupie byli jeszcze Henryk i Jasiek. Henryk jest dziennikarzem, wykształconym, inteligentnym facetem. Przez alkohol stracił wszystko: rodzinę, pracę, wiarę w siebie. Kiedy w pijackiej malignie zaczął widywać wilkołaka, zdecydował się na leczenie.
– Delirka cię trochę potrzepała, wielkie mi rzeczy – śmiał się z niego Jasiek. On zresztą często się śmiał. Twierdził, że na niczym mu nie zależy, ma wszystko gdzieś. Był na leczeniu przymusowym
i nie zamierzał skończyć z alkoholem. Bo po co? Jasio nie miał nikogo bliskiego. Wychowywał się w domu dziecka.
Sporo tego było – wykłady, filmy, dyskusje. Dwa razy w tygodniu każdy przechodził terapię indywidualną. Polubiłam moją terapeutkę, to była naprawdę mądra kobieta. Raz na jakiś czas zlecała mi pisanie różnych prac. Miałam opowiadać w nich o sobie i swoich uczuciach. Pani Dagmara twierdziła, że w ten sposób łatwiej wszystko uporządkuję i zrozumiem.
Fragment mojej pracy „Dlaczego zaczęłam pić”:
„Miałam smutne dzieciństwo. Ojciec zmarł, kiedy byłam mała, a mama, zajęta karierą zawodową, poświęcała mi niewiele czasu. Czułam się samotna i odrzucona. To się zmieniło dopiero po maturze, kiedy poszłam do pracy. Wpadłam w wesołe, bardzo rozrywkowe towarzystwo. Każda okazja była dobra, żeby sobie popić. Awans, imieniny, urodziny. Jeden kieliszek, drugi, trzeci. Polubiłam to. Alkohol rozluźnia, pozornie zbliża ludzi do siebie. Tak to się zaczęło”.
Czas wolny spędzałam najczęściej w towarzystwie osób z mojej grupy, choć może powinnam powiedzieć – przyjaciół. Bo łączyła nas prawdziwa przyjaźń. Rozmawialiśmy o swoich problemach zupełnie szczerze, bez żadnych zahamowań.
Wszyscy wiedzieli o mojej miłości do Krystiana i nadziei, że on też mnie kiedyś pokocha. O tym, że Wanda sięgnęła po alkohol, gdy mąż porzucił ją dla młodszej. A także o wszystkich wyskokach Gosi i Jaśka. Nie mieliśmy przed sobą tajemnic.
Henryk nie ukrywał uczuć do Wandy
Wierzył, że przy niej zdołałby szybko wyjść z nałogu. Wanda myślała wtedy jednak tylko o swoich dzieciach.
Fragment mojej pracy „W jaki sposób alkohol wpłynął na moje życie”:
„Z początku pozytywnie, tak mi się wydawało. Dodawał odwagi, pomagał rozwiązywać problemy. Piłam coraz więcej, najpierw tylko w towarzystwie, potem samotnie. Kiedy przekroczyłam granicę uzależnienia, wszyscy się ode mnie odwrócili... Nawet kumple od kieliszka. Oni pierwsi. Mama zajmuje wysokie stanowisko, jest tak zwaną osobą publiczną. Wstydziła się córki alkoholiczki.
Straciłam też pracę, czemu trudno się dziwić. Przychodziłam pijana albo na kacu, nie wywiązywałam się z obowiązków. Stałam się nerwowa, czasem wręcz agresywna. Zaczęły wpływać skargi od interesantów. Zwolniono mnie dyscyplinarnie”.
Pewnego razu w naszym ośrodku wybuchła wielka afera. Komuś udało się przemycić wódkę i piwo. Wszystkim sprawdzali zawartość alkoholu we krwi.
– Wiecie, jakie mam wyniki? – zaśmiewał się Jasio. – Zero, zero! Jak babcię kocham! Chyba pierwszy raz, odkąd tylko zacząłem chodzić do szkoły!
Fragment mojej pracy „Co sprawiło, że postanowiłam wyrwać się z nałogu”:
„W moim życiu pewnego dnia pojawił się Krystian, nasz nowy księgowy. Od początku okazywał mi życzliwość. Pomagał w pracy, krył przed zwierzchnikami, namawiał na leczenie. Później dowiedziałam się, że jego matka była alkoholiczką. Zmarła na marskość wątroby. Do tej pory moje kontakty z mężczyznami były przelotne i przypadkowe. Przeważnie po alkoholu. Dzięki Krystianowi poznałam uczucie miłości. Tyle że z jego strony to jedynie sympatia i współczucie. Sam ma za sobą trudne przejścia: chorobę matki, nieudany związek. Postanowiłam więc zmienić swoje życie, odzyskać godność, stać się wartościowym człowiekiem. Lepszym. Wtedy będę mogła zawalczyć o jego miłość”.
Kiedy sześciotygodniowe leczenie dobiegło końca, ja i Gosia opuściłyśmy ośrodek.
Henryk, Jasio i Wanda jeszcze zostali
Musieli odsiedzieć swoje.
– Trzymaj się – pożegnał mnie Henryk. – I pamiętaj: wystarczy jedno załamanie, jeden kieliszek, jedna butelka piwa i... koniec. Zaczniesz pić na nowo.
– Wiem – odpowiedziałam wzruszona. – Nie pozwolę na to. Mam silną wolę. I ty też pamiętaj. O wilkołaku...
Wanda pocałowała mnie serdecznie, życzyłyśmy sobie nawzajem, żeby nasze marzenia się spełniły. Nieśmiało wspomniałam także o Henryku.
– Miłość to wielka siła. Wiem po sobie. Może razem byłoby wam łatwiej?
– Albo trudniej – westchnęła.
– Szkoda, że wyjeżdżacie – rzucił Jasio. – Bez was to już nie będzie to samo.
Tego dnia wyjątkowo się nie uśmiechał. Pierwszy raz dostrzegłam w jego oczach prawdziwy smutek. Przyszło mi do głowy, że jego wesołość to tylko maska, pod którą starał się schronić.
– Jasiu, no co ty – szturchnęłam go w ramię. – Dałam ci przecież mój adres i telefon. Będziemy w kontakcie.
– Akurat! Nie wierzę ci! Szybko zapomnisz o kolegach alkoholikach – Jasio uśmiechnął się wreszcie.
Fragment mojej pracy „Pokonać wilkołaka”:
„W przeciwieństwie do Henryka nigdy nie miewałam halucynacji, ale gdy rozpoczynałam walkę z nałogiem, było ze mną naprawdę źle. Kilka razy próbowałam przestać pić sama, lecz nie dawałam rady. Po paru dniach abstynencji wprost rzucałam się na alkohol i upijałam do nieprzytomności. A potem pojawiały się wstyd, rozpacz i myśli samobójcze. Przy życiu trzymała mnie tylko miłość do Krystiana.
W końcu zrozumiałam, że potrzebuję pomocy. Krystian wszystko załatwił: odtrucie, skierowanie, miejsce w ośrodku. Tutaj też nie było łatwo. Przychodziły chwile zwątpienia, głód alkoholowy, chęć ucieczki. Pokonałam to. Pomogła terapia, a także towarzystwo ludzi, którzy mają podobne problemy jak ja i którzy nie potępiają mnie, lecz w pełni rozumieją.
Zmieniłam się, także fizycznie. Schudłam, z mojej twarzy znikła opuchlizna. Myślę jasno jak dawniej. Wiem, że „wilkołak” wciąż na mnie czyha, ale już się go nie boję”.
Samochód zaparkował na podjeździe
Parę dni temu zaproponowała, żebym zabrała się z nimi, kiedy przyjedzie po córkę. Ucieszyłam się, bo nie chciałam wracać do domu samotnie. Moja mama ani razu nie odwiedziła mnie w ośrodku.
– To co, Elka, kiedy idziemy się napić? – przekomarzała się ze mną Gosia w drodze do auta.
Matka spojrzała na nią z troską.
– Córciu, nawet tak nie żartuj!
A potem zwróciła się do mnie:
– Wie pani, ja się strasznie boję, że znowu zacznie... A z drugiej strony wierzę, że będzie dobrze, tylko trzeba dodać Gosi sił. Dlatego w tym tygodniu jadę na pielgrzymkę do Częstochowy. W jej intencji.
– Mam prośbę – powiedziałam.– Niech się pani pomodli także za mnie.
Wsiadłyśmy, samochód ruszył. Po raz ostatni patrzyłam na ośrodek odwykowy. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
– I za nich wszystkich – dodałam.
Czytaj także:
„Mirka jest ładna, miła i robi wszystko, by mi się przypodobać, ale i tak ją zniszczę. W końcu to ona zabrała mi ojca”
„Byłam pewna, że pod naszym domem kręci się jakiś bandzior. Kiedy zobaczyłam, co ma w ręce, zamarłam”
„Mój syn musi zdawać poprawkę, bo nauczycielka okazała się oszustką. Dlaczego dziecko ma cierpieć za błędy dorosłych?”