„Mój syn musi zdawać poprawkę, bo nauczycielka okazała się oszustką. Dlaczego dziecko ma cierpieć za błędy dorosłych?”

matka, która martwi się o syna fot. iStock by Getty Images, Ridofranz
„To wszystko nie mieści mi się w głowie. I sama już nie wiem, czy jestem zła na panią Anetę, bo przez nią mój syn, podobnie jak jego koledzy i koleżanki ma zepsute wakacje, czy jej trochę współczuję. Wiem, że jest samotną matką i może to, co zrobiła, to było jej jedyne wyjście?”.
/ 08.05.2023 21:15
matka, która martwi się o syna fot. iStock by Getty Images, Ridofranz

Dawno pogodziłam się z faktem, że mój trzynastoletni syn, Kuba, nie jest idealnym dzieckiem. Zamiast siedzieć nad książkami, woli spędzać czas na boisku i grać w piłkę z kolegami. Każdy pretekst jest dla niego dobry, aby prysnąć z domu. Może powinnam się nawet cieszyć, bo zawsze to lepsze niż spędzanie godzin przed komputerem, jak to mają w zwyczaju jego rówieśnicy. Oczywiście wolałabym, aby mój syn był prymusem, ale na szczęście bez problemu przechodzi z klasy do klasy.

Tak przynajmniej było do tej pory… Koniec roku szkolnego zbliżał się wielkimi krokami, a ja trzymałam rękę na pulsie. Chodziłam na każdą wywiadówkę i rozmawiałam z wychowawczynią, by dowiedzieć się, czy na pewno Kuba nie ma żadnego zagrożenia.

– Mógłby bardziej przykładać się do odrabiania lekcji, ale to inteligentny chłopak i dobrze sobie radzi – mówiła.

Zawsze też podkreślała, że syn jest dobry z matematyki i z angielskiego.

– Pani Aneta bardzo go chwali! – słyszałam, i muszę przyznać, że cieszyła mnie opinia anglistki o synu.

Kuba faktycznie lubił uczyć się tego przedmiotu i była w tym jej ogromna zasługa. O takich jak ona mówi się: „nauczyciel z powołania”, a jak wiadomo, dzieci uwielbiają osoby, które potrafią zarazić ich swoją pasją.

Pani Aneta pojawiła się w szkole na początku tego roku szkolnego. Już po pierwszych jej lekcjach było widać, że umie zaciekawić uczniów swoim przedmiotem. Zawsze wymyślała jakieś interesujące ćwiczenia, i nie tylko Kuba, ale wręcz cała klasa z ochotą brała w nich czynny udział. Wychowawczyni po pierwszym półroczu zauważyła z zadowoleniem, że średnia ocen z angielskiego znacznie wzrosła, dzieciaki bowiem zwyczajnie lubiły się go uczyć, chociaż wcześniejsza anglistka miała problemy z utrzymaniem w tej klasie dyscypliny.

Jak to możliwe? Przecież on uwielbia angielski!

Kubie język angielski wchodził do głowy z łatwością. Mój syn ma świetny akcent i bogate słownictwo. W sumie nic w tym dziwnego, skoro już od dwóch lat jeździ na wakacje do mojej siostry, która mieszka pod Londynem. Kaśka rok temu zafundowała nawet Kubie, swojemu ulubionemu chrześniakowi, letni kurs angielskiego dla młodzieży. Wątpiłam, by syn był zadowolony, że każemy mu się uczyć w wakacje, a tymczasem on się bardzo ucieszył!

– Mamo, jakich fajnych poznałem ludzi! – opowiadał nam po powrocie. – Song jest z Korei i ma śmieszny akcent, a tata Mohameda budował ten najwyższy budynek w Arabii Saudyjskiej! Pamiętasz, ten hotel po którym wspinał się Tom Cruise w „Mission: Impossible”?

Byłam zadowolona, że Kuba uczy się języka i jeszcze dodatkowo poznaje przyjaciół. Mnie nie byłoby stać na taki drogi kurs, więc tym bardziej dziękowałam siostrze za ten gest.

Syn nie miał już potem żadnych kłopotów z angielskim. Wręcz przeciwnie! Tak jak z innych przedmiotów często kulał i uczył się ich opornie, tak na lekcjach angielskiego był prawdziwą gwiazdą! Pani Aneta wiele razy mi mówiła, że jest nie tylko w czołówce klasy, ale wręcz widać, że nauka języka naprawdę go pasjonuje.

Czasami daję mu dodatkowe ćwiczenia, żeby się nie nudził, bo zdarza się mu wyprzedzać kolegów z materiałem – relacjonowała mi postępy Kuby.

Uważałam panią Anetę za wspaniałą nauczycielkę. Widziałam także stopnie syna i wiem, że z tego przedmiotu wychodziła mu piątka. Z innych różnie, ale nie miał żadnego zagrożenia. Ostatnią wywiadówkę przed końcem roku odpuściłam więc sobie, bo nie byłam w stanie na nią dojechać. Właśnie zmieniłam pracę i musiałam czasami dłużej zostawać w biurze, żeby pokazać nowej szefowej, że jestem dyspozycyjna.

– Mam pójść ja? – zapytał mąż, ale przecież widziałam, że jest niechętny.

Wojtek nie lubi szkoły i unika kontaktu z nauczycielami jak tylko może.

– Nie, nie musisz… – odparłam więc zgodnie z prawdą.

I potem gorzko tego żałowałam. Tuż przed rozdaniem świadectw okazało się bowiem ku mojemu zdumieniu, że Kuba ma poprawkę z angielskiego!

Kiedy się o tym dowiedziałam, oniemiałam, a mąż wpadł w istny szał!

– Nie po to haruję, żebyś się obijał! – krzyczał. – Nie masz żadnych obowiązków, prócz jednego! Masz się uczyć i przechodzić z klasy do klasy!

– Ale tato, to nie moja wina… – zaczął się tłumaczyć Kuba, ale ojciec go nie słuchał. – Cała klasa ma poprawkę! – dokończył cicho syn.

Nie wierzyliśmy w to, co słyszymy

Zabrzmiało to absurdalnie, bo jakim nagle cudem wszyscy uczniowie nie zdali z jednego przedmiotu?

– Tylko nie kłam! – mąż był wkurzony. – Nie uczyłeś się, to masz pałę! Po co zwalasz na kolegów? A ty? Zawsze przychodziłaś z wywiadówek taka zachwycona! – spojrzał na mnie z pretensją.

– Ja… Naprawdę nic z tego nie rozumiem – przyznałam zgodnie z prawdą. – Przecież stopnie miałeś dobre! No, gdzie jest ta ostatnia kartka z twoimi wynikami? – zaczęłam szukać wydruku, który dostałam miesiąc wcześniej od wychowawczyni. – No proszę, czarno na białym! – pokazałam go mężowi, a tam same piątki i czwórki!

Wojtek przez chwilę wpatrywał się w kartkę z niedowierzaniem.

– Potrafisz mi to wytłumaczyć? – zapytał w końcu syna.

– No przecież usiłuję tacie powiedzieć, co się stało! Zresztą… Mam tutaj list od dyrektora – zaczął Kuba.

– Jaki list? Dlaczego nic nie mówisz? – mąż prawie wyrwał dziecku pismo z ręki, po czym przebiegł je szybko wzrokiem, poczerwieniał i…

– A ty tak mi ją zachwalałaś! – wrzasnął, a ja nic z tego nie rozumiałam.

– O czym ty mówisz? – spytałam.

– Kogo zachwalałam? Kiedy?

– Jego nauczycielkę od angielskiego! – wyjaśnił mąż. – A tutaj się nagle okazuje, że to jakaś oszustka jest! Proszę, czytaj! – podał mi list ze szkoły.

Przeczytałam go i dopiero wtedy naprawdę ugięły się pode mną nogi.

No coś podobnego! – wyrwało mi się. – Co za baba! Jak ona mogła?!

Z listu niezbicie wynikało, że nasze dziecko nie tyle ma pałę z angielskiego, co nie może być z niego promowane do następnej klasy, podobnie jak wszyscy uczniowie, których uczyła pani Aneta, bowiem ta nauczycielka nie ma stosownych uprawnień!

– Jak to możliwe? Nikt nie sprawdził jej dyplomu?! – wykrzyknęłam.

– Podobno pan dyrektor sprawdzał, jak ją przyjmował do pracy i uznał, że wszystko jest w porządku. Dopiero kilka dni temu okazało się, że dyplom jest podrobiony! – wyjaśnił nam syn.

Jakim cudem dopiero pod koniec roku szkolnego wyszły na jaw takie rzeczy? Byliśmy z mężem w ciężkim szoku i oczywiście poszliśmy oboje na zebranie, które rodzicom pokrzywdzonych uczniów wyznaczył dyrektor. Chyba nigdy w życiu nie widziałam u nikogo tak niewyraźnej miny. Nic dziwnego, w końcu to jego wina, że przyjął do pracy fałszywą anglistkę! Podobno po raz pierwszy w swojej karierze spotkał się z przypadkiem, żeby nauczyciel podrobił dyplom wyższej uczelni i udawał, że ją skończył…

– Pani Aneta tak naprawdę jest z wykształcenia rusycystką, ale w szkole pokazała papiery ukończenia anglistyki i dlatego przyjęliśmy ją na to stanowisko – próbował się tłumaczyć.  – Sami państwo rozumieją, trudno było podejrzewać, że wydarzy się coś takiego. To bardzo nietypowa historia.

Jestem zła na system oświaty

Wszystko wydało się dopiero przed zakończeniem roku szkolnego, gdy  do dyrektora przyszedł jego kolega, który pracuje w kuratorium. I rozpoznał panią Anetę jako swoją koleżankę jeszcze ze studiów rusycystycznych, a potem zdziwił się, że ukończyła także anglistykę. Obaj z dyrektorem zaczęli drążyć sprawę i w ten sposób doszli prawdy.

Podrobiony dyplom! Kupiony nie wiadomo, gdzie… W dodatku podobno pani Aneta oszukała nie tyko naszą szkołę. Wcześniej pracowała w liceum i tam także uczyła angielskiego.

Ale dlaczego to zrobiła? – posypały się pytania ze strony rodziców.

Nikomu nie mieściło się to w głowie. Bo po co kłamać, skoro ma się przecież ukończone wyższe studia?

– Kiedy sprawa się wydała, usłyszałem, że podrobiła dyplom, bo dzięki temu znalazła pracę – wyjaśnił pan dyrektor. – Jej zdaniem nikt nie potrzebuje rusycystów, a angliści są poszukiwani.

– Ale dlaczego nie możecie państwo uznać stopni, które wystawiała naszym uczniom? – chciałam wiedzieć. – Przecież była dobrym nauczycielem języka! Wszystkie dzieci zrobiły spore postępy, odkąd pani Aneta…

– Pani Aneta nie ma uprawnień do stawiania stopni w dzienniku z tego przedmiotu! – przerwał mi dyrektor.

Ja jednak nadal nie rozumiałam, dlaczego za przewinienia nauczycielki będą ukarani uczniowie. To przecież oni na egzaminie pod koniec wakacji będą musieli zaliczyć całość materiału przewidzianego dla tej klasy.

– Nie mamy innego wyjścia, takie są wymogi kuratorium… – dyrektor rozłożył ręce i dodał, że pani Anecie za jej czyn, czyli podrobienie dyplomu, grozi nawet do 8 lat więzienia!

Do tego będzie musiała oddać roczną pensję, którą dostawała nieprawnie, bo według kodeksu karnego wyłudziła te pieniądze od szkoły.

To wszystko nie mieści mi się w głowie. I sama już nie wiem, czy jestem zła na panią Anetę, bo przez nią mój syn, podobnie jak jego koledzy i koleżanki ma zepsute wakacje, czy jej trochę współczuję. Wiem, że jest samotną matką i może ten sfałszowany dyplom to było jej jedyne wyjście? Gdyby nie uczyła angielskiego tak świetnie, to pewnie miałabym do niej pretensje. A tak, chyba jednak bardziej jestem zła na system oświaty, że ukarał nasze dzieci, które przecież nie są niczemu winne. I teraz zamiast cieszyć się wypoczynkiem będą przez całe lato denerwowały się sierpniowym egzaminem. To nie w porządku!

Czytaj także:
„Nauczycielka mojego syna bez żenady mnie podrywała. Wymyślała, że Mikołaj ma problemy, tylko po to żeby się umówić”
„Nauczycielka miała mnie za dewiantkę, bo syn wie, skąd się biorą dzieci. Ludzie dalej wciskają maluchom bajki o bocianie”
„Nakryłam syna i korepetytorkę na intymnej sytuacji. Lafirynda miała przygotowywać go do matury, a nie pierwszego razu”

Redakcja poleca

REKLAMA