„Okazało się, że moja 90-letnia babcia była… pożeraczką męskich serc! Adoratorzy ustawiali się do niej w kolejkach”

Moja babcia to pożeraczka serc fot. Adobe Stock, Rawpixel.com
„– Ten Marek to była dobra partia… Nie patrz tak na mnie, duszko, adoratorów tu było na pęczki. A ten mnie adorował, że ho ho! A jak go odprawiłam z kwitkiem, to potem żałował, z kwiatami przychodził. Ale nie chciałam go, więc zaczął się prowadzać z córką masarza! – nie mogłam uwierzyć w te szalone miłosne historie patrząc na moją leciwą babcię”.
/ 20.07.2022 15:15
Moja babcia to pożeraczka serc fot. Adobe Stock, Rawpixel.com

Moja babcia mieszkała w sąsiedniej dzielnicy, raptem kilkanaście przystanków autobusem. Daleko do niej nie miałam, ale – choć naprawdę ją kocham – rzadko do niej zaglądałam.

A to spotkanie, a to praca, a to zakupy…

Wiedziałam, że babcia ma opiekę, bo w jej bloku mieszka kilka samotnych sąsiadek, które chętnie wpadają do niej na herbatkę i ploty. Zresztą, gdyby coś się stało, to na pewno by mnie zawiadomiły… Los bywa jednak przewrotny i po swojemu urządza nam życie. Mój facet, z którym byłam kilka lat, zerwał ze mną i nagle znalazłam się bez dachu nad głową. Bo mieszkałam u niego, nie przejmując się, co zrobię, gdy się rozstaniemy. Inna sprawa, że tego rozstania wcale nie planowałam… Gdzie miałam się podziać?

Na koncie pusto, koleżanki w większości zamężne. Mogłam pojechać do rodziców, jednak dobrze wiedziałam, że tam przetrwałabym najwyżej jedną noc. Pokój, który do tej pory dzieliłam z siostrą, teraz jest okupowany nie tylko przez nią, ale jej dziecko i męża… Została mi tylko babcia. Też ma dwa pokoje, ale za to mieszka sama. I dobrze wiedziałam, że przyjmie mnie z otwartymi ramionami.

Nie pomyliłam się

Na początku zmartwiła się moim nieszczęściem, potem zaczęła ubolewać, że może warunki nie będą mi odpowiadać, a na koniec usmażyła racuchy. No, jak tu jej nie kochać? Zajęłam duży pokój, bo tak było – jak stwierdziła babcia – praktyczniej. Ona wcześnie chodziła spać, a w dzień, kiedy urzędowała i przyjmowała psiapsiółki z klatki na plotach, mnie przecież nie było. Mogłyśmy więc obydwie spokojnie funkcjonować. Jedyne, co musiałam zrobić, to założyć internet.

U babci na osiedlu działała taka lokalna sieć – tania i bardzo przyzwoita, więc szybko to załatwiłyśmy. Na początku trochę się bałam, jak to będzie, bo przecież do tej pory widywałyśmy się tylko czasami, przez chwilę. Co innego podejmować kogoś obiadem, a co innego z nim mieszkać. Zwłaszcza że mama mojej mamy już kilkanaście lat mieszka sama, więc na pewno miała swoje przyzwyczajenia. No a poza tym to starsza osoba… Okazało się jednak, że nie było żadnych problemów.

Może jeden – babcia od razu postanowiła mnie podtuczyć i zaczęłam się obawiać, że zaraz będę musiała wymieniać garderobę. Ale kto odmówiłby sobie domowego rosołku czy ciepłej jeszcze szarlotki? Nie miała też nic przeciw temu, żebym wychodziła wieczorami, chodziła na imprezy czy zapraszała czasem gości – jestem przecież dorosła. Ale ustaliłyśmy zasady mojego życia towarzyskiego i – z trudem – w jakiej kwocie będę się dokładała do domowego budżetu. Bo babcia oczywiście twierdziła, że ona ma wszystko i na nas dwie starczy, ja jednak się uparłam. Teraz częściej z nią rozmawiałam i coraz bardziej zachwycałam się jej wiedzą i opowieściami.

Mieszkało nam się dobrze

O dawnych czasach, o tym, jak kiedyś wyglądało nasze miasto, kto gdzie mieszkał, jak nazywały się ulice. I pewnej soboty, gdy siedziałyśmy sobie we dwie po obiedzie, uświadomiłam sobie, że przecież mam internet! Okno na świat, nie tylko współczesny, ale i ten z młodych lat kochanej staruszki!

– Babciu, zobacz, znalazłam takie zdjęcia – powiedziałam, powiększając jedno i odwracają monitor w jej stronę.

– Ależ to ulica Szkolna – klasnęła w ręce i aż się rozpromieniła. – Taką pamiętam, jak byłam mała. Toż to sprzed wojny jeszcze, dziecko! Skąd to w takim nowym sprzęcie? – zdziwiła się, po czym założyła okulary.

– W internecie jest wszystko, babciu – powiedziałam, dochodząc do wniosku, że nie ma sensu tłumaczyć, jak to działa. – A to? – zapytałam, otwierając kolejną czarno-białą fotografię.

– Stary Rynek – stwierdziła babcia bez wahania. – O, tu studnia stała, dobrze pamiętam. A to zobacz – knajpa! Już jej nie ma, chociaż wojnę przetrwała, później dopiero ją zburzyli. Opowiadałam ci o niej, pamiętasz? Jak dzika na lewo tu sprzedawali…

– A tak, faktycznie – przypomniałam sobie tę opowieść.

– Czekaj, czekaj, serdeńko! – babcia pochyliła się nad monitorem, podczas gdy ja przewijałam kolejne zdjęcia. – Pokaż mi to… Ojej, że też tego nie można na stole położyć i pod lupą obejrzeć! – zdenerwowała się.

– Spokojnie, mogę trochę powiększyć – powiedziałam.

– No tak, tak myślałam – babcia po chwili studiowania ekranu poderwała się i pobiegła do kredensu. Wyciągnęła jakieś pudełko i zaczęła przerzucać stare fotografie. – O, mam go! Zobacz – powiedziała, podtykając mi jedną pod nos.

Na zdjęciu był jakiś wąsaty facet

Popatrzyłam zdziwiona na babcię.

– To jest pan Marek, a tu – puknęła w monitor – też on!

Rzeczywiście, facet na pulpicie był podobny do tego z babcinej fotografii. Tyle że jakby młodszy, czego nie omieszkałam na głos zauważyć.

– A młodszy, młodszy – odpowiedziała z dziwną satysfakcją w głosie. – Tak wyglądał i po kilku latach, gdy się we mnie kochał, ale jakoś się nie mógł zdecydować. Ładna byłam bardzo, ale wiesz, za biedna dla niego. I na dwa fronty szukał szczęścia, a ja się, głupia łudziłam… Ech! – westchnęła babcia.

– Jako to? – zdziwiłam się.

– Normalnie – wzruszyła ramionami. – Ten Marek to była dobra partia… Nie patrz tak na mnie, duszko, ja za dziadka przecież dopiero kilka lat po wojnie wyszłam! A wcześniej adoratorów miałam, oj, miałam… Chociaż młodziutka byłam, ale to inne czasy były, wtedy się panny wcześniej za mąż wydawały… A ten mnie adorował, że ho ho! A jak go odprawiłam z kwitkiem, to potem żałował, z kwiatami przychodził, zdjęcie mi podarował, to późniejsze. Ale jak go zobaczyłam z córką masarza na spacerze, to znać go już nie chciałam… Który to mógł być rok? – znowu pochyliła się nad monitorem. – Koniec wojny chyba jakoś. Pewnie tak, bo tu już widać ruinę kamienicy burmistrza, ale szewc jeszcze był. A w jego chałupę na sam koniec bomba trafiła… No, to Marek wtedy jeszcze mnie nie znał, za smarkata byłam dla niego… A z tą córką masarza to już po wojnie się przecież prowadzał i wtedy mnie podrywał, tak…

Sama to wszystko włączyłaś?!

Na pomarszczone policzki babci wystąpiły rumieńce. Wróciły wspomnienia, odżyła jej młodość. Każde zdjęcie teraz dokładnie oglądała, komentowała, snuła opowieści. Chyba ze trzy godziny przy tym monitorze siedziałyśmy, mnie pierwszej nogi zdrętwiały.

– Dobra, babciu, wystarczy, jutro też jest dzień, ruszyć się trzeba – zarządziłam, wyłączając stronę.

– Oj, ale tam tyle tego jeszcze było…

– Było i nie zginie – zapewniłam ją. – To jest ciągle w sieci.

– A co tam jest jeszcze w tej sieci? – zainteresowała się babcia.

Obiecałam jej, że następnego dnia pokażę, jak to działa. No i zaczęły się lekcje z internetu, przeplatane opowieściami z dawnych czasów. Prawdę mówiąc, byłam zszokowana sprawnością umysłu babci. Przecież ona ma blisko 90 lat! A wszystko pamiętała z czasów swojej młodości, rozpoznawała każdy budynek na zdjęciu, każdą ulicę. No i co jeszcze dziwniejsze, szybko zaczęła chwytać, o co chodzi z internetem… Pewnego dnia, gdy wróciłam z pracy, zastałam babcię siedzącą przed monitorem komputera. Z płonącymi policzkami oglądała stare zdjęcia. Była tak przejęta, że aż się przestraszyłam, że coś jej się stanie.

Babciu, nie za dużo tych emocji? – zaprotestowałam.

– Oj, duszko, przepraszam, ale nie było cię i nie było, a ja pomyślałam, że już tyle razy mi pokazywałaś, tłumaczyłaś, to sobie włączę… – powiedziała wyraźnie zażenowana. – Mówiłaś przecież, że tu się nic nie da zepsuć?

– Nie o to chodzi, babciu, ja tam się cieszę i dumna jestem z ciebie, że tak sobie radzisz – uspokoiłam staruszkę. – Tylko wypieki masz jak, nie przymierzając, pensjonarka…

– A bo też tyle emocji, tyle wspomnień! – machnęła ręką. – Zobacz, znalazłam Andzię na zdjęciu… Taka ładna była…

– Dobrze, babciu, potem wszystko mi pokażesz. A obiad jadłaś w ogóle?

– Obiad! – zerwała się przerażona. – Oj, widzisz, tak się zasiedziałam, że i ziemniaków nie obrałam.

Babcia uzależniła się od internetu!

Ale naprawdę byłam z niej dumna. Tym bardziej że na tych zdjęciach się nie skończyło. Pokazałam jej, jak szukać informacji, gdzie są wiadomości. No i teraz babcia uchodzi za internetowe guru wśród blokowych koleżanek. Ale najbardziej się cieszę, że mogłam jej tymi starymi fotografiami podarować tyle radości, tyle wspomnień. I kto by przypuszczał, że to internet sprawił, że babcia odżyła. Takie współczesne okno do przeszłości… Jeżeli się kiedykolwiek wyprowadzę od babci – chociaż na razie nie mam na to ochoty – to na pewno kupię jej w prezencie laptopa! Bo dla niej sieć internetowa to jest teraz całe życie.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA