„Okazało się, że mężczyzna, który mnie wychowywał, wcale nie był moim ojcem. Ten prawdziwy zostawił moją mamę w ciąży”

Mężczyzna, który mnie wychował to nie mój ojciec fot. Adobe Stock, Syda Productions
„Nie byłam jego dzieckiem i może dlatego był zawsze tylko poprawnym ojcem. Nie tatą, tatusiem, tylko ojcem, wypełniającym obowiązki i zakłopotanym, kiedy trzeba było okazać czułość. Byłam dla niego obcą osobą, ale czy mógł się tego domyślić?”.
/ 15.12.2022 07:31
Mężczyzna, który mnie wychował to nie mój ojciec fot. Adobe Stock, Syda Productions

Moja mama wszystko zbudowała na kłamstwie, ale czy mogę ją za to winić? Dała mi życie i pełną rodzinę. Chciała dobrze…

Czy ojciec wiedział? A może tylko coś przeczuwał? Te pytania dręczą mnie, odkąd dowiedziałam się, co jest prawdą.

Już nie poznam odpowiedzi, bo ojciec nie żyje

Jednak chyba wolałabym, żeby domyślał się sekretu, bo wtedy mogłabym zrozumieć, dlaczego otaczał się murem, którego nie mogłam przebić. 

„Swój swojego zawsze pozna” – mawiała babcia i chyba o to chodziło.

Nie byłam jego dzieckiem i może dlatego był zawsze tylko poprawnym ojcem. Nie tatą, tatusiem, tylko ojcem, wypełniającym obowiązki i zakłopotanym, kiedy trzeba było okazać czułość. Byłam dla niego obcą osobą, ale czy mógł się tego domyślić?

Z nas trojga tylko mama miała pewność, ale nikomu się nie zwierzyła, nawet babci. Dla mojego dobra, jak powiedziała niedawno.  Miałam do niej żal i natychmiast powiedziałam jej o tym.

Zrobiłam to dla ciebie, żebyś mogła żyć bez piętna bękarta. Stworzyliśmy rodzinę, miałaś tatę i mamę, jak inne dzieci. Było dobrze, zanim nie pojawił się ten...

Mama wyglądała na załamaną, sypała się misterna konstrukcja kłamstwa, którą budowała latami. Nie wiem, czego się po mnie spodziewała? Wdzięczności za podrzucenie obcemu mężczyźnie, który miał grać rolę mojego ojca? Odebrania możliwości poznania tego prawdziwego?

– Myślałam, że mnie zrozumiesz – powiedziała bezradnie, jakby czytała w moich myślach.

Naprawdę ją o to posądzałam, miała zadziwiający dar odgadywania moich nastrojów.

– Jak to matka – uśmiechnęła się, potwierdzając podejrzenia. – Zosiu, posłuchaj. Jesteś dorosłą kobietą, masz dzieci, a zachowujesz się jak nastolatka. Zabrałam ci tatę! Rzeczywiście! Wiesz jak było naprawdę?

Nietrudno się było domyślić, niechciana ciąża niejednej dziewczynie pokrzyżowała życiowe plany, ale mało która decydowała się na wieloletnią mistyfikację.

– Pochodzę z małego miasteczka, gdzie normy moralne określa ksiądz i sąsiedzi. Urodzenie nieślubnego dziecka w tamtych latach było bohaterstwem, trzeba było się liczyć z odrzuceniem społecznym, drwinami. Bękart zawsze był „gorszy”, tam ludzie nie zapominają – mama podniosła rękę do oczu, jakby chciała przysłonić wywołany obraz.

Zrobiło mi się żal. Jej, a może siebie?

– Zaraz po maturze wyjechałam na studia, zamieszkałam w akademiku i znalazłam się w innym świecie – ciągnęła opowieść, która najwyraźniej dużo ją kosztowała. – Nie, nie zmieniłam się, nadal byłam tą samą dziewczyną z prowincji, ale zakochałam się. W Adamie.

Przywołałam obraz siwego pana, właściciela działki, którą zamierzaliśmy z mężem kupić, i jego córki, kobiety zadziwiająco podobnej do mnie. Ścieżka życia potrafi być nadzwyczaj kręta.

– Jaki on jest? – spytała cicho mama. – Bardzo się postarzał?

Zaskoczyła mnie. Nagle znalazłam się w kręgu jej emocji, które chyba do dziś nie wygasły.

– To dla ciebie ważne? – w moim głosie była wrogość.

Nie chciałam tego, tak wyszło. Z pewnych rzeczy się nie wyrasta, na przykład z niechęci do zobaczenia w matce zakochanej kobiety.

– Po prostu jestem ciekawa – wzruszyła ramionami, siląc się na obojętność. – To już tyle lat...

– Nie widzieliście się od... – zająknęłam się – ... od kiedy mnie urodziłaś?

– Od kiedy zaszłam w ciążę – skorygowała mama. – Z nim, oczywiście, moim ukochanym Adamem, chłopakiem, za którego miałam wyjść za mąż.

Odetchnęłam głęboko, przetrawiając tę wiadomość. Tego się nie spodziewałam.

– On mnie nie chciał? – i znowu ta nutka skrzywdzonego dziecka.

„Opanuj się, jesteś dorosła”, skarciłam się w myślach.

– Nie traktuj tego osobiście – pośpieszyła z pocieszeniem mama.

Parsknęłam śmiechem

Niezawodna mama, zawsze dbająca o moje dobre samopoczucie. Do tego stopnia, że podmieniła mi ojca.

– Więc jak to było? Muszę wiedzieć!

Mama westchnęła. Znowu poczułam żal, że ją dręczę, ale to była jedyna okazja do zburzenia muru kłamstw.

– Byliśmy z Adamem na ostatnim roku, kiedy zorientowałam się, że będziemy mieli dziecko. Powiedziałam mu o tym z myślą, żeby przyspieszyć ślub. Mieliśmy się pobrać po skończeniu studiów, takie były plany, ale w tej sytuacji należało je zmodyfikować. Panna młoda nie mogła iść do ołtarza z brzuchem, takie były czasy.

– A on co na to?

Mogłam nie pytać, przecież wiedziałam, jak skończyła się ta historia.

– Przez jakiś czas udawał, że nic w naszym życiu się nie zmieniło. Po prostu schował głowę w piasek w nadziei, że jakoś sama to „załatwię”. Ale nie mogłam zrobić tego, czego oczekiwał. Wtedy Adam powiedział...

Urwała, bo zabrakło jej tchu. Wspomnienia nadal musiały boleć.

– Daj spokój, to nieważne – położyłam rękę na pomarszczonej dłoni mamy, kobiety, która dała mi życie.

– Chciałaś wiedzieć, to słuchaj – mama odzyskała oddech. – Prawda może zaboleć, ale chcę, byś sama wyrobiła sobie osąd.

– Może lepiej nie wracać do tego? – bałam się tego, co mogę usłyszeć.

– Powiedział, że nie ma pewności. Rozumiesz? Byłam jego narzeczoną, a on zarzucił mi niewierność.

– Wyparł się ojcostwa?

– Nie dorósł do niego, więc podkulił ogon i uciekł – w głosie mamy była zawziętość.

Może i była ciekawa, jak Adam wygląda po latach, ale mu nie wybaczyła.

– Zostałam sama, w ciąży. Bałam się. Nie wiedziałam, czy rodzice przyjmą mnie z powrotem. Przyniosłam im wstyd, zawiodłam, choć tyle dla mnie zrobili, wysyłając na studia. Nie mogłam im tego zrobić, postanowiłam nie wracać w rodzinne strony.

Mama przerwała opowiadanie, przyłożyła rękę do serca i ciężko oddychała. 

– Źle wyglądasz, połóż się – zakrzątnęłam się i podałam jej krople.

Czułam się strasznie. Zmusiłam ją do spowiedzi życia, powrotu do zdarzeń, o których chciała zapomnieć. 

– Chwilę odpocznę – zgodziła się mama. – A potem opowiem ci resztę.

Na to nie mogłam się zgodzić. Nie chciałam słuchać, w jaki sposób tata został przekonany, że rosnące w brzuchu mamy dziecko jest jego. To było oczywiste, pragnęłam zaoszczędzić nam obu zakłopotania. Obraz siwowłosego pana, który wdarł się do mojego życia przypadkiem, i którego wcześniej byłam skłonna natychmiast obsadzić w roli wymarzonego tatusia, powoli bladł. Gdzie był Adam, gdy mama walczyła o godne życie dla swojego dziecka?

Sposób, jaki wybrała, można było zaliczyć do mocno dyskusyjnych, ale zrobiła to dla mnie. A to zobowiązywało.

Adama znalazłam przez ogłoszenie

„Sprzedam działkę rekreacyjną”, to był jeden z wielu anonsów, które braliśmy z mężem pod uwagę poszukując wymarzonego siedliska. Oferta przypadła nam do gustu. Działkę pokazała nam córka właściciela, młodsza ode mnie, ale Marek twierdził, że widzi między nami podobieństwo.

– Tak samo się śmieje, mruży oczy – mówił. – To znak, trafiliśmy na idealną ofertę. Powinniśmy kupić tę działkę.

Zgodziłam się, choć nie kierowałam się metafizyką. Siedlisko było pięknie położone, właśnie takie, jakiego szukaliśmy. Postanowiliśmy je zadatkować.

– Oddaję wam moją ostatnią miłość z lekkim sercem – powiedział siwowłosy właściciel, miły, łatwo nawiązujący kontakty człowiek. – Pasujecie do mojego siedliska. To miejsce dla rodziny, powinny tu biegać dzieci i tak kiedyś było – spojrzał na córkę. – Teraz nikt tu nie przyjeżdża.

– Tata ma słabe serce i nie powinien być sam, a ja mam dużo pracy w Warszawie – rozłożyła ręce córka.

– Zaopiekujemy się tym miejscem, nasze dzieci będą tu spędzać lato z babcią Julią, a my będziemy dojeżdżać – układał plany Marek, wyjmując dokumenty, by spisać wstępną umowę.

Starszy pan od dłuższego czasu przyglądał mi się ukradkiem, odwracając wzrok, kiedy go na tym przyłapywałam. Zaintrygowało go moje podobieństwo do córki, ale wtedy jeszcze niczego nie podejrzewał. Imię mamy – Julia, które padło w rozmowie, było kolejnym fragmentem układanki.

Muszę jednak z przykrością powiedzieć, że dopiero trzeci element – moja data urodzenia – dał Adamowi do myślenia.

– Przepraszam za wścibstwo, mógłbym poznać nazwisko panieńskie pani Julii? – spytał. – Znałem kiedyś pewną pannę o tym imieniu, nawet mieliśmy się ku sobie, ale jakoś nic z tego nie wyszło.

Zaspokoiłam jego ciekawość.

– Mama jest z domu Maczkówna.

Wtedy musiał się domyślić, że siedzi przed nim pierworodna córka, ale nie dał tego po sobie poznać. Zastanawiał się równe trzy miesiące, czy chce mnie wpuścić do swojego życia. I tak krótko, zważywszy, że przez lat czterdzieści nie odczuwał mojego braku.

Może wreszcie dorósł?

Zadzwoniła do mnie córka Adama, prosząc w imieniu ojca o spotkanie. Zdziwiłam się, że pełni rolę pośredniczki, ale zdusiłam wątpliwości, bo byłam ciekawa. No i się dowiedziałam.

– Prawdopodobnie jesteś moją córką – poinformował mnie, nie bawiąc się we wstępy. – Dobrze, że cię odnalazłem.

Był serdeczny, i tak różny od mojego ojca, to znaczy człowieka, który mnie wychował. Łatwo się z nim rozmawiało, mieliśmy wiele wspólnego. Zauroczył mnie i tylko to mnie tłumaczy, że pobiegłam z pretensjami do mamy. Miły Adam, cudem odnaleziony prawdziwy tata, nie był wcale kryształowy.

Nie musiał czekać na mnie ponad czterdzieści lat, mógł wcześniej mieć córkę, uczyć mnie jazdy na rowerku, powtarzać ze mną do znudzenia tabliczkę mnożenia, pocieszać, gdy nie wybrano mnie do drużyny siatkówki. Ale wtedy go nie było, tak zdecydował.

To wszystko robił mój kostyczny ojciec, człowiek który rzadko mnie przytulał, ale zawsze był, gdy go potrzebowałam. Po rozmowie z mamą zaczęłam się zastanawiać. Dopiero kiedy byłam pewna, zgodziłam się na spotkanie z Adamem.

– Mów do mnie „tato” – poprosił.

– Nie mogę, panie Adamie – odparłam. – Miałam ojca, bardzo dobrego człowieka. Nikt inny nie zasługuje na to miano. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Ono uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA