Ja i Edyta, moja młodsza siostra, miałyśmy bardzo udane dzieciństwo. Rodzice byli zgodną parą, nie kłócili się, a przynajmniej nie przy nas. Często zabierali nas na pizzę, do kina czy na spacer.
Mieliśmy też dobrą sytuację finansową, więc wyjeżdżaliśmy razem wakacje, dostawałyśmy fajne ciuchy i zabawki Jednocześnie rodzice uczyli nas szacunku – do siebie, do innych, do pieniędzy.
Tak, miałyśmy niebywałe szczęście
Wszystko zmieniło się pewnego letniego dnia. Ja miałam wtedy dziewiętnaście lat, Edyta piętnaście. Tata wracał z delegacji i miał wypadek samochodowy. Czołowe zderzenie z ciężarówką. Nie miał szans…
Bardzo to wszystkie przeżyłyśmy. Pamiętam naszą rozpacz, ból, łzy. I długie miesiące wegetacji. To było kilkanaście miesięcy wyjętych z życia. Każdej z nas. I każda z nas radziła sobie z tym na swój sposób.
Mama pogrążyła się w rozpaczy i żałobie. Wstawała tylko po to, by pojechać na cmentarz. Spędzała tam prawie całe dnie, niezależnie od pogody. Nie jadła, nie rozmawiała z nikim. Po powrocie zamykała się w sypialni i tyle ją widywałyśmy. Cierpiała na depresję, tylko silne leki i pomoc specjalistów pomogły jej jakoś się pozbierać.
Edyta stała się nieco bardziej milcząca, cicha, osamotniona. Zaczęła łapać złe oceny, opuściła się w nauce, na niczym jej nie zależało. Ja wręcz przeciwnie – uciekałam w książki i naukę. Szybko stałam się najlepsza na roku i miałam zamiar tę pozycję umacniać.
Nie wiem, czy to faktycznie czas uleczył nasze rany, czy po prostu wreszcie zrozumiałyśmy, że popełniamy wielki błąd. Oddaliłyśmy się od siebie. A przecież nie tego chciałby tata…
Zaczęłyśmy ze sobą rozmawiać, mama zgodziła się podjąć leczenie i zażywać antydepresanty. Edyta pozwoliła sobie pomóc w nauce. Ja nieco odpuściłam i zaczęłam więcej czasu spędzać z rodziną. W końcu zawsze była dla nas najważniejsza.
Nasze życie powoli wracało do normalności
Ja studiowałam, Edyta chodziła do szkoły, mama wróciła do pracy. Rodzice mieli sporo oszczędności, poza tym tata był naprawdę dobrze ubezpieczony. I mama, i my dostałyśmy spore odszkodowania, a także renty. Ale oddałabym te wszystkie pieniądze, byleby tylko odzyskać tatę…
Jakoś niecałe trzy lata po śmierci taty koło mamy zaczął kręcić się Sylwek. Od kilku miesięcy pracował w jej banku i awansował na jej młodszego asystenta. Nie ufałam mu. Wpadałam czasem do mamy do pracy i widziałam, jak za nią chodził, jak próbował jej nadskakiwać, imponować.
Adorował ją, komplementował. Mówiąc wprost – jawnie podrywał! Nic dziwnego – stosunkowo młoda, bardzo atrakcyjna wdowa z odchowanymi córkami i do tego bogata to był dla niego smaczny kąsek.
Tyle że ten cały Sylwek był niewiele starszy ode mnie! Mógł mieć ze trzydzieści lat! I jakoś źle mu z oczu patrzyło. Byłam przekonana, że chodzi mu tylko o pieniądze mamy.
Bogata wdówka to łakomy kąsek
Najgorsze było to, że ona tego nie dostrzegała. Wręcz była zadowolona z jego umizgów. Znowu zaczęła się stroić, malować, uśmiechać. Wkurzało mnie to! Od śmierci taty nie widziałam jej w szpilkach, a teraz nagle wkładała je każdego dnia!
Zmieniła się, i to bardzo. Niby z jednej strony mnie to cieszyło, bo wreszcie odżyła. Ja też tęskniłam za tatą, też mi go brakowało, ale przecież nie mogłyśmy już do końca życia płakać i cierpieć. Ale… Nie ufałam temu Sylwkowi i tyle.
A on coraz bardziej mącił w głowie mamie. Nagle zaczął być częstym gościem w naszym domu. A to żarówkę trzeba było wymienić, a to drzwiczki w szafce dokręcić, to znów ogród porządnie przekopać. Co chwilę znajdowała się kolejna rzecz, którą Sylwek pilnie musiał zrobić. Mama chyba widziała moją niechęć, bo kiedyś, niby mimochodem, zaczęła mi się tłumaczyć.
– W domu ciężko bez mężczyzny… A od prawie czterech lat jesteśmy już same, wszystko się sypie. Już ostatni dzwonek, żeby o to zadbać!
Do mnie to jakoś nie przemawiało
Przez te lata radziłyśmy sobie same. Lepiej lub gorzej, ale radziłyśmy. Edyta też nie była zadowolona z obecności Sylwka w naszym życiu. Podobnie jak ja uważała, że chce tylko wykorzystać mamę.
– Karierowicz jeden! Pewnie z jakiejś pipidówy przyjechał, studia zaocznie skończył i upatrzył sobie szansę na lepsze życie. Po moim trupie! – pomstowała.
Słyszałam, jak mama rozmawiała kiedyś z ciotką Martą, swoją przyjaciółką. Siedziały na tarasie, nie wiedziały, że wszystko słyszę. Mama opowiadała, jak z jednej strony czuje się źle i podle, jakby zdradzała tatę. A z drugiej znów ma ochotę się uśmiechać, stroić, żyć… Jakież było moje zdziwienie, kiedy ciocia zaczęła utwierdzać ją w przekonaniu, że nie robi nic złego!
– Masz prawo do szczęścia, Michał by tego chciał. A poza tym nie masz jeszcze nawet pięćdziesiątki, to podobno najlepsze lata życia! Chcesz je spędzić w worku pokutnym? I kiedy będziesz szczęśliwa – jak będziesz schorowaną siedemdziesięciolatką? A zresztą jesteś pewna, że tego w ogóle dożyjesz? – dopytywała.
Niby miała rację, niby ją rozumiałam, popierałam. Ale no błagam, nie z Sylwkiem! Człowiekiem, który na dobrą sprawę mógłby być jej synem!
Mama jakby czytała w moich myślach
– Ale wiesz, on jest taki młody… Niby mu to tłumaczyłam, stale odrzucam propozycje randki, ale jest taki uparty… Imponuje mi to, że się nie zniechęca, tylko walczy
Zamurowało mnie. Propozycje randki? Czyli posunął się już tak daleko? Wiedziałam, że muszę coś zrobić, zanim będzie za późno! Nie chciałam rozmawiać o tym z mamą, bałam się, że ją zranię, a to ostatnia rzecz, jakiej bym chciała. Ale przecież zawsze mogłam porozmawiać z nim.
I porozmawiałam. Ale nic do niego nie docierało. Próbował jeszcze udawać pokrzywdzonego, że źle go oceniam, że jestem uprzedzona, że nie daję mu szansy.
– Daj spokój! Zjawia się nagle skądś trzydziestoletni gołodupiec i zaczyna się kręcić koło atrakcyjnej wdowy, która mogłaby być jego matką. To przecież oczywiste!
– Po pierwsze, miło mi, że masz mnie za takiego młodzieniaszka, ale mam już trzydzieści siedem lat, więc twoja mama jest zaledwie o dekadę starsza – powiedział.
Przyznam szczerze, że mnie to zszokowało. Naprawdę wyglądał o wiele młodziej!
– A po drugie, pieniądze twojej mamy nie są mi do niczego potrzebne. Mam je w nosie! Ty naprawdę uważasz, że nie można się w niej zakochać? Że jest aż tak beznadziejna? To przykre.
Zrobiło mi się głupio. Ale to wcale nie było tak! On odwracał kota ogonem! Oczywiście, że można się było w mojej mamie zakochać. Była atrakcyjna, zadbana, mądra, inteligentna, błyskotliwa. Cały czas kręciło się wokół niej mnóstwo mężczyzn, tyle że najpierw był tata, a po jego śmierci mamy już nikt nie interesował. Aż pojawił się ten dupek!
Przecież jej nie zamknę
Kiedy mama dała się omotać na dobre i pozwoliła zaprosić się na randkę, postanowiłam, że nie ma innego wyjścia niż rozmowa. Tyle że do mamy nic nie docierało! Była ślepo zapatrzona w tego swojego Sylwusia.
– Kochanie, przez rok się starał, robił wszystko, by mnie oczarować, a ja go odpychałam. W końcu postanowiłam dać mu szansę. Jemu i sobie… Uważasz, że nie mam prawa już być szczęśliwa? – spytała ze łzami w oczach.
– Mamo, to nie tak… Ja naprawdę chcę twojego szczęścia! Ale on cię wykorzystuje! Chce tylko oskubać! Nie widzisz tego, naprawdę? Co ty o nim w ogóle wiesz?
Mama jednak mnie nie słuchała. Miałam związane ręce. Bo co miałam zrobić? Zamknąć mamę na klucz? Zabronić jej wychodzić? Stawiać ultimatum? Przecież była dorosła!
Widziałam, że naprawdę odzyskała radość i chęć życia, aż miło było patrzeć. Ale nadal nie ufałam Sylwkowi. Im częściej u nas bywał, tym wyraźniej dostrzegałam, jak wielkim szacunkiem i uczuciem darzy mamę. No chyba że był aż tak dobrym aktorem!
Ale rzeczywiście obsypywał ją komplementami, pomagał we wszystkim, traktował jak księżniczkę. Często zabierał na kolacje, do teatru, na koncerty; przynosił jej kwiaty i inne drobne prezenty. Oczywiście podpytywałam mamę o to, kto jest sponsorem tych wszystkich wyjść, ale uparcie twierdziła, że Sylwek.
– Kochanie, on naprawdę nie potrzebuje naszych pieniędzy. Nieźle zarabia w banku, pochodzi z dobrze sytuowanej rodziny. Dlaczego nie wierzysz w szczerość jego intencji? – dopytywała.
A potem okazało się, że mama jest chora
Musiała przejść operację kręgosłupa. Miał to być rutynowy zabieg, ale pojawiły się komplikacje. Mama straciła czucie w nogach! Byłyśmy przerażone, nie wiedziałyśmy, co robić. I wtedy to właśnie Sylwek stanął na wysokości zadania.
Prawie nie wychodził ze szpitala, wspierał mamę i podtrzymywał ją na duchu. Załatwił też konsultację u wybitnego lekarza w stolicy oraz przeniesienie do specjalistycznej kliniki. Znalazł najlepszych rehabilitantów i… udało się!
Po ponad pół roku mama postawiła pierwsze kroki i wszystkie wiedziałyśmy, że to zasługa Sylwka. Chyba dopiero wtedy uwierzyłam w jego dobre intencje. Mógł się przecież ulotnić, zniknąć.
Nie miał pewności, że mama kiedykolwiek będzie chodzić, a mimo to trwał przy niej, pomagał, wspierał. Na własną rękę i za własne pieniądze załatwił pobyt w prywatnej klinice… Chyba naprawdę nie zależało mu na pieniądzach, tylko na mamie!
Postanowiłam dać mu szansę i spojrzeć na niego nieco przychylniej. I opłacało się. Mama i Sylwek są razem już prawie trzy lata. Mama jest szczęśliwa i chyba to jest najważniejsze. Bo jestem pewna, że właśnie tego chciałby tata.
Czytaj także:
„Mąż twierdził, że nie nadaję się na kierowcę, a po 50. roku życia bez sensu robić prawo jazdy. Pokazałam mu, że się myli”
„Dopiero gdy córka dorosła, ośmieliłam się zajrzeć w swoje samotne serce. Po latach posuchy w końcu posmakowałam miłości”
„Syn z synową zamiast wziąć kredyt na mieszkanie i kupić porządne auto, wywalają kasę na podróże. Źle im na naszej działce?