„Dopiero gdy córka dorosła, ośmieliłam się zajrzeć w swoje samotne serce. Po latach posuchy w końcu posmakowałam miłości”

Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, Africa Studio
„Coś się między nami zmieniło. Myślałam o tym, jak na mnie patrzył, o jego rękach, o tym, jak dobrze i bezpiecznie się z nim czułam… Trudno mi było się do tego przyznać przed samą sobą, ale nie mogłam przestać o nim myśleć”.
/ 08.06.2022 08:15
Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, Africa Studio

– Sama nie wiem, czego chcę i co czuję! – jęczałam, opisując przyjaciółce nieudane randki z kolejnymi kandydatami na… no właśnie, sama nie wiedziałam kogo – partnera, kochanka, przyjaciela?

Przeskoczyłam sześćdziesiątkę, od niedawna byłam na emeryturze i w końcu zaczęłam myśleć o sobie, a nie tylko o problemach mojej dorosłej już córki. Oszczędności pozwoliły mi wreszcie zrealizować marzenia o podróżach po świecie, zaczęłam też bardziej dbać o własne ciało, pochlebiam sobie, że z niezłym rezultatem. No i przyszedł też czas, żeby przyjrzeć się własnym uczuciom, tłamszonym przez wiele lat.

Byłam taka samotna...

Wychowałam się w tradycyjnym domu, w którym panowała zasada „najpierw obowiązek, potem przyjemność”, a własnymi uczuciami nie wypadało się przesadnie zajmować. Musiało minąć wiele lat, zanim zaczęłam dostrzegać, że postępując w ten sposób, nie zbuduję ani dobrej relacji z córką, ani własnego udanego życia.

Wychowywałam Izę sama, bo tatuś zrezygnował z tej roli jeszcze przed jej urodzeniem. Pracowałam na dwa etaty, starałam się zapewnić Izie wszystko, co tylko było możliwe. Długo nie widziałam, że najbardziej chciała mieć szczęśliwą, spełnioną i akceptującą samą siebie mamę. I najlepiej – nie samotną. Dlatego za radą Alki, mojej najlepszej przyjaciółki, zamiast wciąż marzyć, że wpadnę na „pana idealnego” w autobusie albo w sklepie, postanowiłam zarejestrować się w serwisie randkowym.

Było mi głupio, ale mimo to chciałam spróbować. Nie wiedziałam, co o sobie napisać, jakie zdjęcie wrzucić, wszystko wydawało mi się śmieszne i żenujące. A ja przecież widziałam się przede wszystkim jako inteligentną, wyrafinowaną kobietę z wysokim poczuciem estetyki, miłośniczkę sztuki…

– Wszystko to prawda – orzekła Ala. – Poza tym jesteś po prostu kobietą taką jak wszystkie, w dodatku piękną, tyle że panicznie boisz się odsłonić i pokazać, że czegoś od faceta potrzebujesz, że masz jakieś słabości. Jak będziesz taka doskonała, wszystkich odstraszysz.

Ba, łatwo powiedzieć. Rzeczywiście latami maskowałam swoje pragnienia dystansem i ciętym językiem. Nudzi mnie gadanie o niczym, kobiece gierki i samcze popisy wydają mi się śmieszne – jak tu z takim kimś jak ja flirtować? A tymczasem odzew na mój anons był zaskakująco spory, tyle że przynosił wciąż nowe rozczarowania.

– Słuchaj, gość jest nawet ciekawy, ma za sobą życie pełne jakichś niewiarygodnych przygód, ale czuję się, jakbym siedziała przy stoliku z pawim ogonem! – żaliłam się Alce. – Poza tym umówiłam się z nim na kawę, widzimy się pierwszy raz, a ten cały czas próbuje się kleić i w kółko zaprasza na kolację ze śniadaniem, no sorry, ale dla mnie to za szybko!

– Eee, nie za szybko, tylko facet cię po prostu nie kręci!

– Może i tak, tylko czy ja jeszcze mam prawo tak wybrzydzać?

– Oczywiście, że masz – przecież nie będziesz udawać, że ci się podoba!

– Dobra, ale na razie nikt mi się nie podoba! Może ja nie wiem, czego chcę…

– Wiesz, tylko to nie tak łatwo znaleźć…

– Dobra, zostawmy na razie te randki, internet, muszę ogarnąć dom, bo tu zaraz Rafał przyjedzie…

Szkolna sympatia w nowej odsłonie

Rafał był moim kolegą jeszcze z liceum, akurat niedawno odnowiliśmy znajomość. W szkolnych czasach coś nas do siebie ciągnęło, ale za bardzo lubiliśmy sobie dokuczać, żebyśmy mogli się do siebie naprawdę zbliżyć. Potem wyjechałam do Warszawy i kontakt się urwał. Po latach odnalazł mnie na portalu społecznościowym i zaczęliśmy do siebie pisać.

Któregoś dnia zadzwonił:

– Słuchaj, Reniu, przepraszam cię za kłopot, ale wiesz, lecę za parę dni na miesiąc do Nepalu, a tego samego dnia rano mam ważną konferencję w Warszawie. Czy mógłbym przed odlotem wpaść do ciebie i zostawić trochę rzeczy? Nie będą mi potrzebne w Nepalu, a każdy kilogram się liczy…

Oczywiście zgodziłam się. Teraz wracał do Polski. Wieczorem lądował na Okęciu, miał przyjechać do mnie po rzeczy. Zrobiłam kolację i byłam ciekawa, jak wypadnie to spotkanie, bo przez ten miesiąc sporo korespondowaliśmy na czacie i nasze rozmowy okazały się zaskakująco szczere.

Rafał otwierał się powoli. Cenił racjonalne podejście, myślenie o emocjach i zwierzenia nigdy nie przychodziły mu łatwo. Poza tym lubił swoją maskę złośliwca. Cierpiały na tym jednak relacje z dorosłym synem i jego rodziną, a że ja miałam już ten etap za sobą, mogłam Rafała zrozumieć.

To nas zbliżyło, bo on chyba pierwszy raz od lat czuł się przez kogoś wysłuchany, ja natomiast doceniona i potrzebna. Tylko czy kiedy się spotkamy na żywo, będzie nam się równie dobrze rozmawiało? – myślałam.

Wiedziałam, że Rafał lubi polską kuchnię, a po miesiącu w Azji pewnie za nią zatęsknił, dlatego na kolację zrobiłam bitki wołowe z kaszą gryczaną, do tego dobre czerwone wino. Zajrzałam jeszcze do brytfanki, spróbowałam, mięso wyszło świetnie. Usłyszałam piknięcie telefonu. To Rafał napisał, że właśnie wylądował.

Zadzwoniłam.

– Może przyjechać po ciebie? To blisko, zanim odbierzesz bagaż, powinnam już być, a po co masz brać taksówkę?

– Naprawdę? To nie jest kłopot?

– Żaden, nie mam w domu nic lepszego do roboty, a kolacja już gotowa – rzuciłam lekko i dodałam, nie mogąc się powstrzymać: – W końcu jest się tą panią doskonałą, czyż nie?

Rafał roześmiał się ciepło i jakby z wdzięcznością, a ja nagle poczułam, jak bardzo cieszę się, że już wrócił. Wieczór spędziliśmy bardzo miło, Rafał opowiadał dużo o Nepalu, o tym, w jak trudnych warunkach przyszło mu tam funkcjonować, o tym, że naprawdę chwilami się bał…

Byłam poruszona jego szczerością

– Nasze pogaduchy bardzo mi pomagały, wiele myślałem o tym, co mi mówiłaś, chyba przez te lata wiele straciłem…

– Mnie też wiele umknęło, ale chyba już się z tym pogodziłam, bo widzę, ile można zmienić – pocieszałam go. – Tobie też się uda, daj tylko Tomkowi szansę, porozmawiaj z nim, nie ukrywając tego, co cię boli. Ale najpierw daj mu powiedzieć, o co on ma do ciebie żal.

Rozmawialiśmy długo w noc, w końcu pościeliłam Rafałowi łóżko w pokoju córki, która akurat wyjechała, a następnego dnia pojechał do domu. Trudno mi było się do tego przyznać przed samą sobą, ale nie mogłam o tym wieczorze z Rafałem przestać myśleć.

Coś się między nami zmieniło. Myślałam o tym, jak na mnie patrzył, o jego rękach, o tym, jak zgrabnie się poruszał w mojej mikroskopijnej kuchni, kiedy pomagał mi sprzątać po kolacji. I jeszcze o tym, jak dobrze i bezpiecznie się z nim czułam… Miałam wrażenie, że Rafał też przy mnie odżywa, że odnajdujemy wspólny język.

Kolejne dni pokazały, że się nie myliłam

Coraz intensywniej korespondowaliśmy, rozmawialiśmy o trudnych sprawach i zupełnych głupstwach, a ja jak nastolatka coraz bardziej się uzależniałam od kolejnych „piknięć” telefonu.
Któregoś dnia Rafał napisał do mnie, że przyjeżdża do Warszawy do wnuka.

Był szczęśliwy, bo posłuchał mojej rady, spróbował otworzyć się przed synem, a Tomek tylko na to czekał, i w końcu się do siebie zbliżyli.

– Będę mógł cię odwiedzić przy okazji? Może pójdziemy na spacer? – usłyszałam w głosie Rafała nadzieję, która poruszyła mnie bardziej, niżbym tego chciała…

Poszliśmy na spacer i z każdą minutą upewniałam się, że nie zdawało mi się, Rafał jest we mnie po prostu zakochany i nie ma zamiaru tego ukrywać. Widziałam to w jego spojrzeniu, gestach, czułam całym ciałem. Po tylu latach jakiś mężczyzna zdołał mnie tak poruszyć! I to kolega z liceum… W końcu, kiedy usiedliśmy na ławce, Rafał nie wytrzymał. Wziął mnie za rękę i powiedział:

– Nigdy nie przypuszczałem, że coś takiego może mi się jeszcze przydarzyć… Że tak kogoś pokocham i komuś zaufam. Od czasu rozwodu z Zosią jestem sam i byłem pewien, że tak już zostanie, po co komplikować sobie życie – znasz mój pragmatyzm. Ale ty to wszystko zepsułaś – uśmiechnął się z czułością. – Szkoda czasu na samotność, a nie jest tak łatwo spotkać kogoś, z kim można się naprawdę dobrze czuć, mieć o czym rozmawiać. A ja? Poczułam, że nareszcie wiem, czego chcę i co czuję. I że dla takiej bliskości warto było być wybrednym. 

Czytaj także:
„Zerwałam z facetem, bo bardziej niż mnie kochał sport. Ale gdy spotkaliśmy się u wspólnych znajomych, namiętność wróciła”
„Syn stracił zdrowie w wypadku samochodowym. Serce mi się ściska na myśl, że mogłem temu zapobiec, ale tego nie zrobiłem”
„Poznany na wakacjach obcokrajowiec zawrócił mi w głowie. Po miesiącu zostałam jego żoną i równie szybko tego pożałowałam”

Redakcja poleca

REKLAMA