– Kupiłem ci bilet. W poniedziałek rano odbierzemy cię z lotniska – oznajmił tata.
Nie widzieliśmy się od dobrych kilku miesięcy. Zastanawiałam się, czy jeszcze za nim tęsknię...
– Odbierzemy? Co masz na myśli?
Na lotnisku pojawiła się z nim jakaś obca kobieta. Okazało się, że stary całkiem dobrze ustawił się za granicą i całkiem zapomniał już o mnie i o mamie. Nikt go o to nie podejrzewał, gdy jechał do Niemiec na swoje pierwsze zlecenie. A tu proszę, mieszkanie, znajomi, awans, a potem własna działalność.
Wolałabym żyć skromniej, ale z tatą
Z czasem przestał już mieć powody, aby nas odwiedzać i wiedział, że przez natłok obowiązków nie będziemy miały czasu jeździć do niego. Przysyłał pieniądze, owszem, ale to by było na tyle. Nie mogłam mieć do niego pretensji, bo zawsze padał argument finansowy, że niczego mi nie brakuje.
– Julka, staję na głowie, abyś mogła się kształcić i kupować sobie ładne ciuchy – wyliczał przez telefon. – Twoja uczelnia to przyszłość. Dzięki temu będziesz bezpieczna.
Nie miałam rodzeństwa, a moim jedynym przyjacielem był kot, Kropek. No i kartki od taty z Niemiec. Przyjeżdżał do nas dopiero na święta. A myślami i tak odpływał gdzieś daleko w sprawy firmowe.
Szczerze mówiąc wolałabym żyć skromniej, ale z tatą. Brakowało mi jego wsparcia i męskiej energii w domu. Zwłaszcza, gdy na początku nie wracał przez okrągły rok. Mogłam się domyślić, co to oznacza.
Czułam się samotna, mimo że miałam pieniądze na własne utrzymanie. Pierwszy rok był istną udręką, ale jakoś udało mi się pozaliczać zajęcia na studiach. Bliscy byli dumni, że mają prawniczkę w rodzinie.
Z czasem zaczęłam odkładać na własne mieszkanie i jak tylko chciałam pochwalić się tym ojcu poznałam... ją. Astrid była jego asystentką w niemieckiej firmie. Niechętnie wyciągnęłam do niej rękę.
– Jula, rozchmurz się – powiedział tata na mój widok, ale już wiedziałam, co chce mi zaraz oznajmić.
Astrid przyjęła jego oświadczyny
Późniejszy rozwód z mamą był już tylko formalnością. W połączeniu z moimi studiami to był dramat. Nie mogłam mu tego wybaczyć. Później Astrid przyjęła jego oświadczyny... i zdecydowanie nie było im po drodze do Polski. Z kolei ja nie miałam zamiaru jechać na ich ślub. Poczułam się przez niego zdradzona.
Któregoś dnia siedziałam nad książkami w bibliotece i przygotowywałam się do kolejnej sesji. Byłam wykończona aferą z rozwodem i podziałem pozostałych rzeczy, a także konsekwentną odmową udziałem w tej szopce zwanej ich weselem. Nic dziwnego, że nie zauważyłam, jak ktoś coś do mnie mówi.
– Hej, chyba coś zgubiłaś... – odezwał się nieśmiały głos.
To był Bartek, znajomy ze studiów, ale jakoś nie mieliśmy jeszcze okazji porozmawiać na osobności. Podziękowałam za zgubiony długopis, w końcu to był mój ulubiony. No i przy okazji dałam się zaprosić na kawę niedaleko kampusu. Po raz pierwszy otworzyłam się przed kimś na temat swoich rozterek... Czy już naprawdę byłam aż tak osamotniona, aby przytłaczać problemami chłopaka, którego ledwo znałam?
Wygląda na to, że ta metoda podziałała, bo Bartek zaprosił mnie na kolejną kawę. I kolejną. To stało się naszym stałym rytuałem zaraz po nauce w bibliotece, a ja czułam, jak schodzi ze mnie całe napięcie.
Bartek okazał się moim wybawcą! W dodatku subtelnie namawiał mnie na odwiedziny u taty.
– Julia, z tego co słyszę, nadal ci na nim zależy. Może pieniądze to jego, hm... język miłości? Spójrz na to inaczej, dzięki niemu możesz studiować tutaj bez żadnych trosk, twoi rówieśnicy muszą pracować między zajęciami za marne grosze. Masz naprawdę komfortową sytuację. Jest jaki jest, ale może pojedź do niego, bo z czasem będziesz tego żałować...
Gdy tak go słuchałam, czułam, że zbliżamy się do siebie coraz bardziej. Tego dnia wylądowaliśmy u mnie.
Namówił mnie na wyjazd
Nad ranem pojechaliśmy razem na uczelnię, a Bartek rozbawiał mnie do łez swoimi historiami. Muszę przyznać, że pocieszył mnie w tej całej sytuacji. Zaczęłam na poważnie myśleć o wyjeździe na wesele ojca, no i o tym, żeby zabrać swojego towarzysza ze sobą. W końcu to on przekonał mnie do tego.
– Słuchaj, a może chcesz zrobić sobie wycieczkę ze mną? To nie tak daleko – zaproponowałam.
– Byłbym zaszczycony, Julia. Chętnie poznam twojego tatę. Jeżeli jest choć trochę podobny do ciebie, to już go lubię – powiedział, składając mi namiętnego całusa tuż przed bramą kampusu.
Zarezerwowaliśmy bilety na pociąg, a dwa lata później... ojciec z Astrid sami przyjechali na nasze wesele pod Warszawą. Matka nie była zachwycona, ale postanowiłam nie przejmować się nimi. To był nasz dzień.
Dzięki Bartkowi nareszcie przestałam czuć się samotna. Do tego udało nam się zaliczyć studia magisterskie, mimo że naukę często przerywały nam buzujące hormony i motyle w brzuchu. Nasz kot Kropek został u mamy, żeby poprawić jej nastrój, ale i ona wkrótce poznała kogoś na portalu dla singli.
Z czasem oboje stanęliśmy na nogi i zaczęliśmy dobrze zarabiać w kancelariach. Kto wie, może gdyby nie dramat z udziałem rodziców, dzisiaj nie miałabym przy sobie takiego cudownego faceta. Mojego męża.
Julia, 23 lata
Czytaj także:
„Mąż zabronił mi iść na studia, bo żona powinna być w domu. Nie ma pojęcia, co robię, gdy on smacznie śpi”
„Kupiliśmy nasz raj na ziemi, lecz ten przerodził się w piekło. Mąż zamiast nasz domek, rozgrzewał sypialnie sąsiadki”
„Plan przejęcia spadku był idealny, ale duża kasa przeszła obok. Niesmak pozostanie, bo nie wytrzymałam napięcia”