Byłam świetnie wyszkoloną gospodynią. Obiad na czas, podłogi lśniące
— Kobieto, nie będziesz mi tu wymyślać głupot — powiedział Krzysztof, stukając łyżką w brzeg filiżanki.
— Żona powinna być w domu, a nie łazić po uczelniach. Co ty sobie w ogóle myślisz?
Patrzyłam na niego, trzymając talerz z naleśnikami. Miałam ochotę cisnąć nim w stół, ale zamiast tego postawiłam go przed nim, jak zawsze. Byłam świetnie wyszkoloną gospodynią. Obiad na czas, podłogi lśniące, jego koszule wyprasowane, jakby właśnie wyszły prosto z magla. Jednak w środku aż mnie skręcało.
— Myślę, że chciałabym coś w życiu osiągnąć. Coś poza obieraniem ziemniaków i składaniem twoich skarpetek w kostkę — głos mi zadrżał, ale zmusiłam się, żeby utrzymać kontakt wzrokowy.
— Osiągnąć? Ty? A kto będzie gotował? Kto będzie sprzątał? Bo chyba nie ja, prawda? — prychnął i wziął pierwszy kęs. — Ty i studia... Kto ci takich głupot nagadał?
Nie zamierzałam odpuścić
— Sama na to wpadłam, Krzysztof. Pomyślałam, że mogę się rozwijać, znaleźć pracę, która daje mi satysfakcję — mówiąc to, czułam, jak rośnie we mnie gniew.
— Pracę? Ty już masz pracę. Tu, w domu. Żona powinna dbać o męża, o dom, a nie pchać się w jakieś bzdurne kariery. Chcesz być taka jak te feministki? Uważaj, bo cię to zgubi.
Nie wytrzymałam. Odsunęłam krzesło z takim impetem, że jego nóżki zapiszczały na płytkach.
— Feministki? O matko, naprawdę, Krzysiek? A co, jeśli chcę być kimś więcej niż twoją sprzątaczką?
Jego twarz stężała.
— Nie zapominaj się, Agnieszka. Wiesz, jakie są moje zasady. Koniec tematu.
Koniec tematu. To zdanie powtarzał zawsze, gdy coś nie szło po jego myśli. Ale tym razem nie zamierzałam odpuścić.
Kiedy zasypiał na kanapie przed telewizorem, wstawałam cicho, jak duch. Jego chrapanie było dla mnie niczym sygnał do startu. Trzy, dwa, jeden... Otwierałam laptopa i zaczynałam działać. Najpierw przejrzałam oferty uczelni. Potem wypełniłam formularz rekrutacyjny. Klik, klik. Tak brzmiała moja wolność, którą już niebawem chciałam odzyskać.
Gdy dostałam wiadomość, że przyjęto mnie na studia zaoczne, poczułam euforię. Właściwie to mogłam tańczyć po całym mieszkaniu, ale z oczywistych względów musiałam się powtrzymać zachować spokój. On nie mógł się niczego domyślić... To by wszystko zepsuło.
Na uczelni czułam się jak w zupełnie innym świecie
— Gdzie idziesz w sobotę? — zapytał Krzysztof, gdy szykowałam się do wyjścia.
— Na zakupy — skłamałam, wciągając płaszcz. — Pojadę do centrum, trochę się rozejrzę.
— Tylko żebyś znowu nie przepuściła połowy wypłaty na głupoty — rzucił, nie odrywając wzroku od ekranu telefonu.
Nikt mnie tam nie oceniał
Wsiadłam do autobusu, zaciskając torbę z notatnikami. Na uczelni czułam się jak w zupełnie innym świecie. Nikt mnie tam nie oceniał, nikt nie mówił mi, co mogę, a czego nie mogę robić. Wykłady pochłaniały mnie bez reszty. Wreszcie miałam wrażenie, że żyję. Ja, kura domowa, która przez lata dała się zamknąć w niewidzialnej klatce. Nagle odzyskała skrzydła i silny głos.
Wieczorem, gdy wróciłam, Krzysztof czekał na mnie w kuchni.
— Długo ci zeszło — zauważył, przyglądając mi się uważnie.
— Były kolejki — odpowiedziałam, wrzucając siatkę z paroma bułkami na stół.
— Może i kolejki, ale widzę, że jakaś rozpromieniona jesteś. Nie za dobrze ci ostatnio?
Uśmiechnęłam się, starając się ukryć drżenie rąk.
— Po prostu cieszę się, że mam trochę czasu dla siebie.
Z prawdziwym wyzwaniem miałam mieć do czynienia kilka miesięcy później, gdy musiałam przygotować się do egzaminów. Siedziałam po nocach, pisząc eseje i ucząc się definicji. Oczywiście robiłam to tak, żeby mój małżonek nie zauważył.
Jednej nocy, gdy Krzysztof miał teoretycznie już spać, nagle usłyszałam kroki. Chciał napić się wody. Zamknęłam laptopa w panice, wrzucając notatniki pod stół.
— Co robisz? — zapytał, zaspany, przecierając oczy.
— Czytam. Nie mogłam spać — odparłam z wymuszonym spokojem.
— Ty i te twoje książki... — burknął, ziewając. — Wracaj do łóżka.
Odczekałam, aż zniknie w sypialni, i wróciłam do pracy.
W ich towarzystwie rozkwitałam
Mijały miesiące, a ja czułam, że z każdym dniem stawałam się kimś innym. Kimś... lepszym. Pewnego wieczoru, gdy siedziałam nad kolejnym projektem, pomyślałam o kobietach takich jak ja. Ile z nich utknęło w miejscach, w których nie chciały być? Ile z nich bało się zawalczyć o swoje marzenia?
— Agnieszka, śpisz? — zawołał z sypialni Krzysztof.
— Zaraz idę! — odpowiedziałam, chowając notatki.
I tak upłynął mi w zasadzie cały semestr. Może kiedyś mu powiem, może nie. A może pochwalę się dopiero wtedy, gdy pomacham mu przed twarzą zdobytym dyplomem?
A co do samych studiów... Nigdy wcześniej nie znałam takich ludzi. W ich towarzystwie rozkwitałam. Wydawało się, że to zupełnie inna rzeczywistość, odległa od mojego domu i tego, co przeżywałam na co dzień. Ale przecież i tak co kilka dni wracałam do tego samego miejsca.
Do Krzysztofa, który wciąż nie rozumiał. Jego komentarze stawały się coraz bardziej irytujące, choć starałam się je ignorować. Był coraz bardziej obojętny wobec mojego świata, a ja czułam, jak ten kontrast między nami tylko się pogłębia. Bywało, że gdy wracałam do domu, miałam ochotę krzyczeć, mówić mu o wszystkim, co odkryłam, o tym, jak mnie to rozwija, jak ważne stały się dla mnie te noce spędzane nad książkami i projektami. Ale wiedziałam, że to nie miałoby sensu. Bo co? Miałabym się narażać na kolejne wredne teksty o feministkach? Albo na krzyki, bo nie potrafił panować nad emocjami?
Pewnego wieczoru, kiedy siedziałam przy biurku, zauważyłam nawet ukradkiem, że Krzysztof patrzy na mnie inaczej. Był jakiś bardziej wycofany, jakby czuł, że coś się zmienia, ale nie wiedział, co dokładnie. Miałam wrażenie, że wciąż mnie kontroluje, ale zarazem nie miał pojęcia, jak wielką zmianę przechodzę.
Na razie musiałam budować swoją niezależność powolutku, krok po kroku, tak, aby nie wzbudzać jego podejrzeń. Uczyłam się, szlifowałam swoje umiejętności, przygotowywałam się na dzień, w którym wszystko się zmieni. Wiedziałam, że w końcu nadejdzie taki moment, gdy nie będę już w stanie znieść życia w cieniu jego despotyzmu. Ale czułam też, że w tej chwili jeszcze nie jestem gotowa. Musiałam działać w ukryciu.
- Agnieszka, 46 lat
Czytaj także:
„Najchętniej schrupałabym przystojnego profesora jak korzenne ciasteczko. Lecz gdy zadzwonił telefon, zamarłam”
„Nie czułam nic do swojego męża, a codzienność była dla mnie udręką. Dopiero na emeryturze zebrałam się na odwagę”
„Miłośc mojego życia kazała mi wybierać: albo on, albo mój najlepszy przyjaciel. Byłabym głupia, gdybym zdecydowała inaczej”