„Ojciec wyrzucił nas z domu, gdy miałam 10 lat. Po latach zażądał alimentów, bo nie miał nawet na chleb”

Zmartwiona kobieta fot. iStock by Getty Images
„Swoje dzieciństwo wspominam jako koszmar. Odkąd pamiętam, mój ojciec pił, zdradzał mamę i wiecznie się awanturował. Gdy miałam zaledwie 10 lat, wyrzucił nas z domu. A gdy jakoś sobie poradziłyśmy i w końcu wyszłyśmy na prostą, to tatuś ponownie pojawił się w naszym życiu i zażądał alimentów”.
/ 29.01.2024 08:30
Zmartwiona kobieta fot. iStock by Getty Images

Doskonale pamiętam jeden obrazek z dzieciństwa — każdego wieczoru z  niepokojem wyczekiwałam powrotu taty, bo od jego nastroju w danym dniu miał zależeć cały mój wieczór. Jeżeli wróciłby do domu trzeźwy i w miarę dobrym humorze, to miałam szansę na kolację i spokojne odrabianie lekcji. Jeżeli natomiast pojawiłby się w domu zły i pod wpływem mocniejszych trunków, to zacząłby się mój koszmar.

— Nie ma dzisiaj kolacji — usłyszałam słowa, które zwiastowały to, że tata znowu jest pod wpływem alkoholu. — I tak jesteście darmozjadami, i kosztujecie mnie kupę kasy — dopowiedział. Miał na myśli mnie i mamę, która odkąd pamiętam, musiała znosić docinki i złośliwości.

— Ja mogę nie jeść, ale Ania jest głodna — usłyszałam cichy głos mamy, która akurat tego dnia dostała wypłatę i zrobiła skromne zakupy spożywcze.

— Nic mnie to nie obchodzi — odpowiedział tata. — Wynocha z kuchni! — wrzasnął jeszcze i potoczył się w stronę lodówki, w której zawsze były zapasy piwa. Mama popatrzyła na mnie z rozpaczą w oczach, ale nie odezwała się ani słowem.

Doskonale wiedziała, że jeżeli się sprzeciwi, to wywoła awanturę. Ja też wolałam jej uniknąć, dlatego też szybko wycofałam się z kuchni i schowałam się w swoim pokoju. Na szczęście miałam jeszcze kanapkę, której nie zdążyłam zjeść w szkole. Dzięki temu nie poszłam spać z zupełnie pustym brzuchem.

Najgorsze urodziny

Niestety dni trzeźwości mojego taty były coraz rzadsze. Co gorsze — coraz częściej na porządku dziennym były awantury, krzyki, a nawet rękoczyny. Dochodziło do tego, że uciekałam z domu i chowałam się w mieszkaniu sąsiadki.

— Biedne dziecko — mówiła pani Krysia i tuliła mnie do swojej piersi. A ja płakałam w jej ramionach i naiwnie modliłam się, aby tatuś wreszcie się opamiętał. Niestety, moje modlitwy były daremne.

To stało się dokładnie w moje 10 urodziny. Biegłam szczęśliwa do domu, bo chciałam pochwalić się mamie, że w szkole pamiętano o moim święcie. Dostałam malowankę, kredki i całą torbę słodyczy. Wtedy myślałam, że to najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Jednak nie trwał on długo.

Już od progu usłyszałam krzyki taty i płacz mamy. A gdy weszłam do dużego pokoju, to zobaczyłam porozrzucane na podłodze ubrania i rozłożone walizki.

— Daję ci godzinę, abyś wyniosła się z mojego domu — krzyczał tata. — I nie zapomnij zabrać ze sobą tego bękarta — dodał, wskazując na mnie ręką. Mama odwróciła się do mnie ze łzami w oczach, a potem zaczęła pakować walizki.

— Mamusiu... — zaczęłam cichutko. — Co się stało?

— Nic kotku — szepnęła, a potem podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. — Nic się nie martw, poradzimy sobie — dodała. Jednak ja nie byłam taka pewna. Miałam zaledwie 10 lat, ale doskonale wiedziałam, że nasze dotychczasowe życie właśnie legło w gruzach.

Udało nam się wyjść na prostą

Kilka pierwszych dni spędziłyśmy u sąsiadki, która była tak dobra i przygarnęła nas do siebie. Jednak nie mogłyśmy mieszkać tam w nieskończoność. Na szczęście okazało się, że pani Krysia ma dobrą znajomą, która prowadzi Dom Samotnej Matki. I to tam trafiłyśmy po tym, jak tata wyrzucił nas z domu.

Początkowo było bardzo ciężko. Jednak z czasem przyzwyczaiłam się, a nawet doceniłam to, że z mojego życia zniknęły wieczne kłótnie i awantury. Dodatkowo nie chodziłam głodna, bo każdego dnia dostawałam trzy posiłki. I chociaż czasami — mimo wszystko i wbrew rozsądkowi — tęskniłam za tatą, to w głębi duszy wiedziałam, że takie życie było znacznie lepsze niż to poprzednie.

Po dwóch latach przebywania w ośrodku udało nam się przeprowadzić do małego mieszkanka. Mama pracowała na dwóch etatach i z czasem odłożyła tyle, że mogłyśmy rozpocząć samodzielne życie. I chociaż było raczej biednie, to jednak byłyśmy bardzo szczęśliwe. Ja skończyłam szkołę krawiecką i szybko poszłam do pracy.

— Powinnaś pomyśleć o studiach — powiedziała mi mama, gdy zakomunikowałam jej o swoich planach.

— Może kiedyś mi się uda — odpowiedziałam. — Na razie nie stać mnie na dalszą edukację — dodałam. I chociaż bardzo żałowałam, że nie mogę kontynuować swojej edukacji, to wiedziałam, że nie mam innego wyjścia.

Jako krawcowa nie mogłam narzekać na brak propozycji pracy. Z czasem odłożyłam trochę pieniędzy i założyłam swój własny zakład krawiecki. Biznes rozwijał się coraz lepiej, a ja mogłam wreszcie odciążyć mamę. Zależało mi na tym, aby po tylu latach harówki w końcu trochę odpoczęła. Dlatego pomagałam jej finansowo i sponsorowałam jej pobyty w sanatorium. I kiedy wreszcie wydawało się, że nasze życie wyszło na prostą, to pojawił się człowiek z przeszłości, który chciał wszystko zniszczyć.

Powrót człowieka, którego nie chciałam znać

Tego dnia czułam się fatalnie. Nie dość, że miałam mnóstwo pracy, to jeszcze brało mnie przeziębienie. Dlatego marzyłam jedynie o rozgrzewającej kąpieli i ciepłym łóżku.

— Przyszedł do ciebie list polecany — powiedziała mama, gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania.

— To pewnie jakieś pismo związane z firmą — powiedziałam, zupełnie nieświadoma tego, co za chwilę mnie czeka. I nawet o nim zapomniałam, bo zajęłam się rozpakowywaniem zakupów i przygotowywaniem kolacji. O liście przypomniałam sobie dopiero wieczorem.

— To chyba jakaś pomyłka — powiedziałam, gdy wreszcie otworzyłam list i przeczytałam, co się w nim znajduje.

— Stało się coś? — mama oderwała się od książki i spojrzała na mnie z niepokojem. Spojrzałam na nią i zaczęłam się zastanawiać, czy powiedzieć jej prawdę. Ale i tak by się w końcu dowiedziała.

— Nie uwierzysz, co się stało — powiedziałam i jeszcze raz przeczytałam pismo. — Ojciec chce podać mnie o alimenty.

— Co ty opowiadasz? — mama poderwała się z kanapy i wyrwała mi pismo z ręki. — Jak on śmiał? Czy mu nie wstyd? — zapytała. Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Ojciec wyrzucił nas z domu, gdy miałam zaledwie 10 lat, a teraz wymyślił sobie, że będę go utrzymywać.

— Jak widać, nie wstyd — odpowiedziałam. Przed oczami stanęły mi obrazki z dzieciństwa, które przez tyle lat chciałam wyrzucić z pamięci.

— I co my teraz zrobimy? — zapytała mama. Widać było, że jest załamana i przestraszona. Jednak ja nie zamierzałam utrzymywać człowieka, który niemal zniszczył mi życie.

— Jeżeli wydaje mu się, że wyciągnie ode mnie pieniądze, to się grubo myli — powiedziałam buńczucznie. — Niedoczekanie!

Nie zamierzałam zapłacić ojcu ani grosza.

Własny ojciec podał mnie do sądu

Początkowo zamierzałam załatwić sprawę ugodowo. Udałam się do ojca, aby porozmawiać. Drzwi otworzył mi zaniedbany i zapuszczony starzec.

— Dlaczego to robisz? — zapytałam bez słowa powitania. Początkowo myślałam, że odezwie się we mnie jakiś sentyment, może miłość. Jednak przypomniałam sobie, jakie ten facet zgotował mi koszmarne dzieciństwo, i jedyne co poczułam, to niechęć i złość.

— Bo masz firmę i dobrze zarabiasz — odpowiedział mój tatuś. — A mnie nie stać nawet na bułki. Spójrz, jak wygląda moje życie — dodał, wskazując ręką zapuszczone, brudne i śmierdzące mieszkanie.

Sam jesteś sobie winien — powiedziałam. — I nie licz na jakiekolwiek pieniądze.

— To się jeszcze okaże — opowiedział i zarechotał pijackim śmiechem. Z obrzydzeniem opuściłam mieszkanie. Uspokoiłam się dopiero w domu.

Przez kilka tygodni nie działo się zupełnie nic, a ja miałam nadzieję, że ojciec odpuścił. Jednak po jakimś czasie dostałam zawiadomienie z sądu o wszczęciu postępowania alimentacyjnego. Postanowiłam zrobić wszystko, aby ojciec nie dostał ani złotówki. Nie po to latami odbudowałyśmy z mamą swoje życie, aby ojciec miał je teraz zniszczyć.

Na szczęście okazało się, że pomimo upływu tak wielu lat wciąż jest sporo ludzi, którzy pamiętają to, co działa się dawno temu. W sądzie pojawiła się pani Krysia, która dokładnie i szczegółowo opowiedziała o tym, jak traktował nas ojciec. Nie zawiedli też inni sąsiedzi, którzy także zeznawali na moją korzyść. Z ich słów jasno wynikało, że mój ojciec to agresywny alkoholik, który nie nadawał się ani na męża, ani na ojca.

I chociaż on sam w sądzie błagał, płakała i robił z siebie ofiarę, to na szczęście nikt mu nie uwierzył. Sędzina odrzuciła wniosek o alimenty i w ten sposób całkowicie uwolniła mnie od ojca. Nie żal mi go. W pełni zasłużył sobie na taki los.

Czytaj także:
„Po ślubie moja przyjaciółka zamieniła się w pustaka. Kiedy ja opowiadam o swoich problemach, ona papla o błyskotkach”
„Mąż pomiatał mną, bo po ciąży się zaniedbałam. Dla dziecka znalazłam zastępczego tatusia, a dla siebie kochanka na boku”
„Moja sąsiadka robi mi z życia cyrk. Wali w rury i nasyła na mnie policję, bo gotuję obiad”

Redakcja poleca

REKLAMA