„Ojciec wybrał kochankę i porzucił mnie na pastwę losu. Gdy po latach spojrzałam mu w oczy, chciałam napluć mu w twarz”

wściekła kobieta fot. Adobe Stock, SB Arts Media
„Nie rozmawialiśmy ponad pięć lat, a ostatni nasz kontakt skończył się awanturą. Którą zresztą sama wywołałam. Nie mogłam patrzeć na tego faceta i wszystko we mnie protestowało przeciwko jego istnieniu, bo tak bardzo nie chciałam, żeby był moim ojcem!”
/ 13.04.2023 09:15
wściekła kobieta fot. Adobe Stock, SB Arts Media

Odłożyłam słuchawkę z takim impetem, że telefon podskoczył. O tego człowieka nie odbierałam nigdy połączeń na komórkę, a kiedy dzwonił z obcego numeru, po prostu
się rozłączałam. W jaki sposób się dowiedział, że mam telefon stacjonarny, i jak zdobył numer? Przecież miałam go od niedawna, i to tylko dlatego, że był w pakiecie z inną usługą.

– Nie wydzwaniaj więcej! – powiedziałam, kiedy go rozpoznałam. – Nie życzę sobie!

– Ale posłuchaj… – poprosił takim słabym głosem, jakby miał zaraz zemdleć.

– Tylko dwa zdania…

– Daj mi spokój!

Nie rozmawialiśmy ponad pięć lat, a ostatni nasz kontakt skończył się awanturą. Którą zresztą sama wywołałam. Nie mogłam patrzeć na tego faceta i wszystko we mnie protestowało przeciwko jego istnieniu, bo tak bardzo nie chciałam, żeby był moim ojcem! Tylko że na to nic nie mogłam poradzić. Romek po chwili przyszedł z kuchni i zmarszczył brwi.

– Czemu się tak wkurzasz? – zapytał. – Coś się stało?

– Ojciec dzwonił.

Mój mąż zrobił zaskoczoną minę i pokręcił lekko głową. Od razu przestał się dziwić, że jestem cała w nerwach.

– No to nieźle. Czego chciał?

– Nie mam pojęcia i nie chcę mieć! – odparłam, ledwie nad sobą panując. – Lata temu prosiłam, żeby dał mi spokój, ale sam widzisz, jak to jest…

– Nie odzywał się przecież bardzo długo. Może coś się stało, że zadzwonił?

– Co się mogło stać? Przypomniał sobie, że ma córkę. Nie jestem ciekawa, co ma mi do powiedzenia.

– Ależ ci dopiekł – westchnął Romek. – Naprawdę jest aż taki zły?

Nie miałam ochoty znów tego wałkować, więc ucięłam temat, ale w nocy nie mogłam zasnąć, a wtedy odezwała się bezlitosna pamięć…

Zniknął z naszego życia

Do dzisiaj nie mogę zapomnieć tamtego uczucia rozpaczy, kiedy mama oznajmiła, że tatuś od nas odchodzi. To było jak grom z jasnego nieba, bo nic nie zapowiadało nieszczęścia. Dopiero później się dowiedziałam, że między nimi było źle od dawna, że ojciec znalazł sobie kochankę, ale rodzice umieli przed nami ukryć prawdę. Tym gorzej to znieśliśmy, szczególnie Piotrek. Ja szłam dopiero do pierwszej klasy podstawówki i byłam bardziej przywiązana do mamy, ale starszy brat zżył się z ojcem bardzo mocno, łączyło ich wspólne hobby – modelarstwo.

– Nie, kochanie – powiedział smutnym głosem ojciec, kiedy w dziecięcej naiwności zapytałam go, czy nas porzuca. – To nie jest tak, że was porzucam. Po prostu rozstajemy się z mamą, ale przecież nie przestaniecie być moimi dziećmi.

Uwierzyłam mu wtedy, ale kiedy przyszło co do czego, prawie zupełnie zniknął z naszego życia. Nie żeby całkiem się odciął, ale nie miał dla nas czasu, chociaż zapewniał, że będzie nam go poświęcał nawet więcej niż do tej pory. Chyba wolałabym, żeby umarł, byłoby łatwiej. Mamie też się coś takiego kiedyś wyrwało.

A potem z Piotrkiem zrobiło się naprawdę źle. Najpierw był wściekły na mamę, obwiniał ją o to rozstanie, ale potem dotarło do niego, że tak naprawdę to ojciec nabroił. I nie mógł tego znieść. Jego idol go zostawił i odpłynął w siną dal układać sobie życie na nowo.  

Kręciłam się na łóżku, aż wreszcie mąż się zbudził.

– Nie możesz spać? – wymruczał trochę złym, a trochę współczującym tonem.

– Nie mogę. Wciąż mam przed oczami Piotrka, kiedy leżał w trumnie i jakby skurczony…

Romek się odwrócił i mocno mnie przytulił.

– To było dawno temu – szepnął. – Nie rozpamiętuj tego. Od takich wspomnień robi się tylko gorzej. A zbyt wielka zawziętość potrafi zabić w człowieku duszę.

– Nie umiem nie rozpamiętywać – powiedziałam gorzko. – Tak samo jak nie umiem wybaczyć ojcu, że to przez niego mój brat się stoczył. Że nie było go przy nim, kiedy umierał. I życzę ojcu, żeby skonał w samotności!

– Nie mów tak – poprosił mąż. – Nikomu nie wolno tak źle życzyć.

Nie odpowiedziałam, ale w głowie miałam tylko jedno – nie umiem o nim myśleć inaczej. Tak mi się przynajmniej zdawało w tamtej chwili. Nie sądziłam, że kiedykolwiek spotkam się z ojcem z własnej woli…

– Co to znaczy, że byłeś u niego?! – krzyknęłam, kiedy mąż powiedział mi następnego dnia, dlaczego wrócił późno z pracy. – Koniecznie chciałeś poznać teścia? Odbiło ci?

Mąż pokręcił głową. Nie próbował mnie zakrzyczeć, nie złościł się.

– Słuchaj. Odczytałem numer z telefonu i dzisiaj z pracy zadzwoniłem. Wiesz, kto odebrał?

– A któż inny niż mój tatuś, co?

– No właśnie nie. Odebrała pielęgniarka z oddziału onkologicznego.

W tej chwili nieco mnie zatkało. Mąż musiał powtórzyćNie chcieli mu nic powiedzieć przez telefon, dlatego po pracy pojechał do kliniki, żeby odwiedzić mojego ojca.

– Umiera – podsumował krótko. – Zostały mu jakieś marne dni życia. A twój numer dostał od kogoś z waszej rodziny. Nie powiedział, od kogo. Bardzo chciałby się z tobą zobaczyć, ale jeśli się nie zgodzisz, oczywiście zrozumie.

Byłam do tego stopnia zła, że pierwsza odpowiedź brzmiała: „Nie ma mowy”. Ale potem zaczęłam myśleć… Już kilka dni później siedziałam przy łóżku tego znienawidzonego człowieka i miałam łzy w oczach. Umierał. Wyglądał okropnie, pożerany przez raka. W pierwszej chwili, kiedy dowiedziałam się, że ojciec zachorował na nowotwór, stwierdziłam, że to mu się należało.

Zmarnował życie własnemu synowi, zatruł je mamie i mnie. Być może skrzywdził jeszcze kogoś po drodze, tego nie wiem. A na koniec został zupełnie sam z widmem zbliżającej się śmierci.
Patrzył na mnie zmęczonymi, pełnymi cierpienia oczami. Kiedy weszłam, powiedział tylko dwa słowa. Najpierw „przepraszam”, a po długiej chwili „dziękuję”. Mąż czekał za drzwiami, nie chciał zakłócać nam spotkania. Zresztą właściwie nie znał mojego ojca, bo nawet nie powiadomiłam go o ślubie.

Był wdzięczny, że przyszłam

– Nie będę ci opowiadał, że całe życie żałowałem tamtej decyzji… – powiedział.

– Nie opowiadaj – odparłam ostro. – Bo nie uwierzę.

Przełknął ślinę, odetchnął głęboko, nieco spazmatycznie. Środki przeciwbólowe działały coraz słabiej.

– Bywały takie momenty, kiedy z żalem myślałem o tym, że was zostawiłem… Ale niczego się już nie cofnie. Nie wiem, czy potrafisz mi wybaczyć…

– Nie potrafię – przerwałam mu. – Gdyby Piotrek żył, może patrzyłabym na to inaczej. Tylko że on nie żyje, a ja nie potrafię zapomnieć.

Ojciec pokiwał głową.

– Rozumiem. Ale dziękuję, że przyszłaś. Że posłuchałaś męża. To dobry człowiek.

– Bardzo dobry – przytaknęłam. – Nauczona złym doświadczeniem postarałam się znaleźć takiego mężczyznę, który…

Zamilkłam, widząc na ustach ojca przykry grymas. Zaraz jednak wygładził twarz.

– Masz prawo tak mówić – powiedział cicho. – A ja i tak jestem wdzięczny, że przy mnie jesteś. Nawet jeśli to ma być tylko ten jeden raz.

O mało się nie rozpłakałam. Nienawidziłam tego człowieka, ale patrząc na jego chorobę, poczułam coś dziwnego. Nie umiałam go teraz zupełnie odrzucić.

– Zawiadomić mamę? – spytałam.

– Nie! – potrząsnął głową. – Nie chcę jej sobą zadręczać. Wystarczy mi, że ty się przełamałaś. I…

Nie dokończył. Zamknął oczy i w pierwszej chwili pomyślałam, że już umarł, ale on tylko zasnął. Siedziałam cierpliwie i czekałam, aż się obudzi. Minęło jednak trochę czasu, a ja musiałam wreszcie wracać do domu. Wstałam cicho i podeszłam do drzwi. Miałam już wyjść, kiedy doleciały mnie jego słowa:

– Jedno, czego naprawdę żałuję, to te lata, przez które się nie widzieliśmy. To moja wina, wiem. Tym bardziej żałuję. Wybacz, córeczko…

Wyszłam, połykając łzy

Na korytarzu przytuliłam się do męża. O nic nie pytał, zawiózł mnie do domu, zrobił kolację. Ojciec odszedł kilka dni po tej rozmowie. Odwiedziłam go jeszcze, ale nie byłam przy jego śmierci. Lekarz zawiadomił mnie o zgonie, kiedy zjawiłam się w szpitalu feralnego dnia po pracy.

– Kazał panią pożegnać – powiedział. – I przekazać, że te ostatnie dni były dla niego jednymi z najszczęśliwszych w życiu. Mimo tego całego cierpienia. Jak to powiedział…. – lekarz zamyślił się na chwilę. – Coś takiego, że łatwiej iść na tamten świat po tym, jak panią zobaczył.

Rozpłakałam się. A przecież jeszcze niedawno na samo wspomnienie o tym człowieku dostawałam szału. Romek miał rację, mówiąc, że nie wolno być zawziętym, bo to zabija duszę.
Przeżywając żal po śmierci ojca, poczułam jednocześnie, że odkryłam w sobie jakiś nowy zakątek. A może po prostu coś odzyskałam? Coś we mnie odżyło?

Czytaj także:
„Mam 37 lat i jestem złą kobietą. Matka całe życie obwiniała mnie, że mój ojciec, a jej kochanek, zostawił ją z brzuchem”
„Przypadkiem odkryłam, że mój ojciec... może nie być moim ojcem. Czy to możliwe, że od dziecka żyłam w kłamstwie?”
„Powiedziałem żonie i dzieciom, że mój ojciec nie żyje. To nieprawda, ale chyba lepiej dla wszystkich, żeby tak myśleli”

Redakcja poleca

REKLAMA