„Ojciec wojskowy to moje przekleństwo. Zniszczył mój związek, chciał mną dyrygować i traktował życie jak koszary”

kobieta, którą terroryzuje ojciec wojskowy fot. Adobe Stock, Wordley Calvo Stock
„Zawsze byłam dla taty księżniczką. Gdy powiedziałam, że chcę wyjść za Kubę, podszedł do tego jak do wojskowych manewrów. Wymyślił całą intrygę, bo nie chciał żeby jego zięć był cywilem”.
/ 04.01.2022 06:18
kobieta, którą terroryzuje ojciec wojskowy fot. Adobe Stock, Wordley Calvo Stock

– Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Może jeszcze trochę z tym poczekajmy… – Kuba szedł coraz wolniej, aż wreszcie stanął.

Bał się mojego taty!

Zalała mnie fala czułości dla tego chłopaka, był taki delikatny, uważny, zupełnie inny niż mężczyźni, wśród których się wychowałam. Kochałam go jak wariatka, mieliśmy po dwadzieścia lat, ale już wtedy wiedziałam, że będzie mój, dlatego chciałam przedstawić go tacie. To znaczy rodzicom, ale zdanie taty najbardziej się liczyło. Byłam jego ukochaną córeczką, kwiatuszkiem, słodką mądralą, dumą i osią, wokół której kręcił się jego świat.

Taka ładna, zgrabna i w dodatku mądra – wychwalał mnie bez opamiętania przed kolegami. W jednostce nikt nie zanegowałby zdania pułkownika, nawet gdybym była konkursowym pasztetem, więc panowie w mundurach kiwali głowami i potwierdzali, że jestem prawdziwą gwiazdą. Cud, że nie zgłupiałam od tej lawiny uwielbienia.

– Chodź, nie bój się – pociągnęłam Kubę za rękę. – Spodobasz się tacie, on lubi wszystko to co ja. Pokocha cię.
– Oby nie na zabój. Mówiłaś, że dobrze strzela…
– Naoglądałeś się filmów akcji, cywilu, nie masz pojęcia o przepisach. No, chodź, tata nie tknie cię palcem. Gdyby chciał strzelać do każdego, kto mu się nie podoba, zabrakłoby mu naboi. On te sprawy załatwia inaczej.
– Nie pomagasz, Alusiu.

Przeszliśmy przez bramę obok wartownika na teren osiedla, głowa Kuby obracała się jak na śrubach. Nigdy wcześniej nie był w jednostce.

– Tutaj mieszkasz? Za murem?
– No tak.

Spojrzałam na niego zdziwiona, ale na widok jego miny parsknęłam śmiechem.

– Mogę wchodzić i wychodzić, kiedy chcę – zapewniłam go uroczyście.

No, przestań, nie bój się, będzie dobrze

– Witaj, Alusiu!

Trzech młodych podporuczników zasalutowało mi sprężyście, chociaż sytuacja wcale tego nie wymagała. Kuby jakby nie zauważyli, ale mijając nas, odwrócili głowy i przeskanowali go twardym wzrokiem. Parsknęłam śmiechem. Dobrze, że Kuba tego nie widział. Coś jednak zauważył. Po chodnikach kręciło się sporo mundurowych, wracali do domu po skończonej służbie.

– Tutaj nie ma kobiet?
– Ależ są, żony i córki żołnierzy, narzeczone też – odparłam zdziwiona jego ignorancją. – Całkiem normalnie tu żyjemy, a ty co myślałeś?
– Nie wiem, to zupełnie inny świat.
– Wcale nie – powiedziałam.

Poczułam się lekko urażona. Nie byłam przyzwyczajona do krytyki. Na schodach mi przeszło, bo Kuba zaczął zgłębiać interesujący go temat. Rychło w czas, teraz nie miał odwrotu. Kwestia strategii, jak powiedziałby tata.

– Twój ojciec wie, że mnie zaprosiłaś?

Uśmiechnęłam się czarująco i nacisnęłam dzwonek.

– Aluśka! Nareszcie jesteś, córeczko.

Zawsze mnie witał, jakbym wróciła z wojny trzydziestoletniej.

– Tatusiu, pozwól, że przedstawię ci Kubę. Zamierzamy się pobrać – oznajmiłam od progu, wywabiając mamę z pokoju.
– Jestem mamą Ali, miło mi – odsunęła delikatnie tatę, przezornie odgradzając od niego Kubę. – Zapraszam, chętnie poznam kolegę córki.

Położyła nacisk na słowie „kolega”, co uruchomiło tatę, do tej pory zasłaniającego ciałem wejście do mieszkania. Posadziła Kubę za stołem, rzuciła mi wieloznaczne spojrzenie i pociągnęła tatę za sobą, zupełnie jak ja przed chwilą swojego chłopaka.

– Czyli nie spodziewali się nas – podsumował te manewry Kuba.
– Nieważne, i tak się pobierzemy.

Powiedziałam to lekko, ale poczułam niepokój. Do tej pory tata niczego mi nie odmówił, o ile potrafiłam rozsądnie uzasadnić prośbę. Mówił, że mnie nie rozpieszcza, tylko uczy życia, dając siłę i przekonanie o własnej wartości. Mogłabym wysunąć sto argumentów za szybkim małżeństwem z Kubą, ale nagle zwątpiłam, czy zechce ich wysłuchać. Z pokoju obok dochodziły podniesione głosy, dominował baryton taty.

– Pójdę już, to nie jest dobra pora na wizytę – Kuba zerwał się z krzesła.
– Lepszej nie będzie, powiedzieliśmy im, że zamierzamy wziąć ślub, teraz musimy połknąć tę żabę. Zawalczymy o nasze szczęście.
– Ala, źle się do tego zabraliśmy. Zaskoczyłaś ojca, najpierw powinien mnie poznać, trzeba mu dać czas, żeby przyzwyczaił się, że jego księżniczka ma narzeczonego.

Prychnęłam ze złością.

– A ty co, psycholog jesteś?
– Próbuję być rozsądny za nas dwoje.

Kuba mówił spokojnie i całkiem do rzeczy, ale do mnie nic nie docierało. Zaślepiała mnie złość, rozczarowanie było zbyt wielkie. Był już przy drzwiach, kiedy tata huknął na niego, jakby był rekrutem.

– A ty dokąd? Siadaj!

Kuba zastosował się do polecenia bez słowa sprzeciwu.

– Czy ja dobrze słyszałem, że macie zamiar się pobrać?
– Tak, oczywiście w przyszłości, kiedy skończymy studia – odparł Kuba, chociaż nie takie mieliśmy plany.

Był rozczarowany moim wyborem? Też coś!

Pokłóciliśmy się o to, kiedy odprowadzałam go do bramy, a właściwie ja się kłóciłam, on niewiele mówił. Byłam na niego wściekła, ale kochałam go jeszcze bardziej, nie chciałam się z nim rozstawać nawet na jeden dzień, właśnie dlatego pragnęłam za niego wyjść za mąż. Co prawda mama zaprosiła Kubę, by często u nas bywał, a tata wręcz mu to nakazał, dodając, że chętnie sobie z nim porozmawia, ale mnie randki w obecności rodziców nie urządzały.

Na razie jednak nie miałam wyboru, bo mój chłopak postanowił dostosować się do żądań przyszłych teściów. Późno w nocy usłyszałam głosy rodziców, byłam pewna, że obgadują Kubę, więc stanęłam cicho pod drzwiami.

– Jestem rozczarowany wyborem Aluśki, nie o takiej przyszłości dla niej marzyłem. Moja piękna, mądra córka i ten chłystek. Co on studiuje? Historię? Rany boskie. Myślałem, że Aluśka wyjdzie za dobrze zapowiadającego się oficera, mógłbym pokierować jego karierą, dopomóc, zapewnić im przyszłość. Miałaby jak w puchu. Nawet mam jednego takiego na oku, chłopak jak skra, przystojny i niegłupi, lubię go. Na pewno będzie się piął wyżej, a nasza Aluśka wyląduje na twardym z jakimś, pożal się Boże, historykiem. Dlaczego? Co ja takiego zrobiłem, że Bóg mnie tak karze?

– Rozpuściłeś ją jak dziadowski bicz – odparła krótko mama.
– Ja?
– A kto jej na wszystko pozwalał? Jesteś w nią wpatrzony jak w obraz, dawałeś wszystko, co chciała, no i sobie wzięła. Postanowiła wyjść za mąż za pierwszego, w którym się zakochała.
– Po moim trupie! Nie pozwolę na to – tata podniósł głos.
– Wreszcie mówisz do rzeczy.

W pokoju zrobił się ruch, usłyszałam kroki, tata zaczął chodzić od ściany do ściany, jak zawsze, kiedy chciał coś przemyśleć. Cofnęłam się, jeszcze tego brakowało, żeby mnie nakrył na podsłuchiwaniu. Na palcach poszłam do siebie, żałując, że nie usłyszałam, co takiego zamierza. Tata był kochany, ale kiedy coś przedsięwziął, szedł jak czołg, niepowstrzymanie do celu. Podziwiałam jego wytrwałość w realizowaniu wybranej strategii, ale teraz bałam się, że namierzył mojego chłopaka. Umówiłam się z Kubą po zajęciach, przyszedł z bukietem kwiatów. Niestety, nie był przeznaczony dla mnie.

– Dla twojej mamy, szkoda, że wcześniej o tym nie pomyślałem. Głupio wyszło – Kuba był tak zdenerwowany, że aż przykro było patrzeć.
– Kocham cię, nic nas nie może rozdzielić, zawsze będziemy razem – pocałowałam go rozpaczliwie.
– Ja też cię kocham, Aluśka – przesuwał palcami po mojej twarzy, jakby chciał się jej nauczyć na pamięć. – Miałem ci to dać później, ale chyba nie wytrzymam.

Wyciągnął z kieszeni zwyczajną papierową torebkę z logo sklepu.

– Niebieskie jak twoje oczy. Będą pasowały do twojej urody.

Zajrzałam do torebki i wyciągnęłam krótki sznurek błękitnych, okrągłych koralików. Nie gustowałam w takich ozdobach, ale udałam zachwyt.

– To turkusy, kamienie zwycięzców – wyjaśnił Kuba. – Mają moc wygaszania sporów, pomagają wyciszać gniew, zdobyć upragniony cel.

Był tak zadowolony z siebie, że czym prędzej zapięłam koraliki na szyi, by go nie rozczarować.

– Przydadzą nam się tacy sojusznicy, kiedy będziemy walczyć o nasze szczęście – powiedziałam.

Rodzice przyjęli Kubę serdecznie, jeśli nie liczyć marsowej miny taty. Urządził chłopakowi istne przesłuchanie, dopytując się o przeszłość i plany na przyszłość. Interesowało go nawet to, jaką szkołę średnią skończył i czy ma rodzeństwo.

– Tato, błagam, daj mu już spokój, Kuba nie jest twoim jeńcem – prosiłam, coraz bardziej na niego zła, ale jednocześnie ubawiona.

Zadał milion pytań i w końcu nas opuścił, tłumacząc się, że musi jeszcze popracować. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi, tata kogoś wpuścił i zamiast zaprowadzić go do gabinetu, wprowadził do pokoju.

– Kapitan Jarosław zje z nami kolację, kochanie – zwrócił się do mamy, mnie i Kubę całkowicie pomijając. – Pracuje ze mną od niedawna, przyniósł dokumenty, ale robotę możemy chyba odłożyć na później.
– Wiele o tobie słyszałem od pana pułkownika – młody kapitan ucałował moją dłoń, którą zresztą zaraz mu wyrwałam.
– To moja córka, Alicja – przyświadczył dumnie tata.
– Moja też – mruknęła jak zwykle mama; to był taki nasz rodzinny żart.
– Rzeczywiście, jest bardzo piękna – powiedział kapitan, nie spuszczając ze mnie gorącego spojrzenia.

I tak dzień po dniu oddalaliśmy się od siebie

Kuba siedział obok, całkowicie pominięty i zepchnięty na margines wydarzeń. Już wiedziałam, co ojciec wymyślił, ale nie mogłam nic zrobić, przynajmniej na razie. Cały wieczór uparcie ignorowałam pupilka taty, którego próbował wbić jak klin między mnie i Kubę. Z uroczej kolacji udało nam się wyrwać dopiero po dłuższym czasie.

– Odprowadzę Kubę do autobusu – rzuciłam rodzicom.

Oj, nie przemyślałam tego kroku, tata zaraz skorzystał z okazji.

– Jarek, idź z nimi i dopilnuj, żeby moja córka szczęśliwie wróciła do domu. Jest już bardzo późno.

Szczęśliwie? Późno? Jednostka była najbezpieczniejszym miejscem na Ziemi, nie potrzebowałam obstawy o żadnej porze dnia i nocy. Spojrzałam wymownie na mamę, szukając pomocy, ale udała, że nie rozumie, o co chodzi. Wzięłam więc sprawę w swoje ręce.

– Dziękujemy, Jarku, za dobre chęci, sami damy sobie radę.
– Idź z nimi, kapitanie, bezpieczeństwo mojej córki jest ważniejsze niż jej fochy – odparował tata.

Postanowiłam dogadać się z Jarkiem za drzwiami.

– Wolelibyśmy zostać sami, chyba nie zamierzasz słuchać mojego ojca? – spytałam.

Uśmiechnął się uroczo, a trzeba przyznać, że naprawdę był przystojny.

– Muszę, to mój przełożony.
– Nie jesteś na służbie – syknęłam.
– Żołnierz zawsze jest na posterunku.

Wydrapałabym mu oczy, gdyby nie wtrącił się Kuba.

– Daj spokój, Alusia, nie utrudniaj człowiekowi życia – poprosił. – Mus, to mus, zapraszamy pana oficera do towarzystwa.

Poszliśmy w milczeniu na przystanek, Kuba odjechał, do domu wróciłam z Jarkiem. Plan taty zaczął działać. Od tej pory natykaliśmy się na kapitana bardzo często, bywał u nas w domu jak u siebie i coraz bardziej się mną interesował. Kuba widział, co jest grane, był zazdrosny o przystojniaka w mundurze i dawał mi to odczuć, co z kolei bardzo mnie irytowało.

Między nami działo się coraz gorzej, straciliśmy kontrolę nad uczuciami i wydarzeniami. Kiedyś tak się wściekłam, że złapałam za sznur korali, z którymi prawie się nie rozstawałam, szarpnęłam i rozerwałam go. Turkusy potoczyły się po podłodze.

– Tak właśnie wygląda twoja miłość do mnie – pokazałam dramatycznym gestem pozbawiony kamieni sznurek.

Kuba nie odezwał się. Pochylił się i zaczął zbierać turkusiki. Kamienie były dla niego ważniejsze niż ja! – zdenerwowałam się. Zerwaliśmy ze sobą burzliwie, na fali emocji. Byliśmy bardzo młodzi i zbyt niedojrzali na planowany związek. Ale prawdziwej miłości nie można wyrzucić z serca, Kuba tkwił we mnie jak cierń, uwierał i nie pozwalał o sobie zapomnieć. Poznałam innych chłopców, ale w żadnym nie znalazłam tego, czego szukałam.

Tęskniłam do Kuby, wiedząc, że powrotu nie ma

Przyjaciółka powiedziała mi o jego dziewczynie, podobno bardzo się kochali. Minęło kilka lat, skończyłam studia, na krótko znalazłam pracę, zrezygnowałam z niej i wpadłam w ponury nastrój. Nic mi się nie chciało, nadal mieszkałam z rodzicami. Tata chodził koło mnie na palcach.

– Aluśka, dziecinko, co się dzieje, jak mógłbym ci pomóc?

Zezłościłam się.

– Nawet nie próbuj, już raz pomogłeś mi zerwać z chłopakiem, do dziś nie mogę zapomnieć.
– On był dla ciebie taki ważny? Myślałem, że to zwykłe zauroczenie, byłaś taka młoda…

Rzuciłam mu spojrzenie bazyliszka i poszłam do siebie, dokładnie zamykając drzwi. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Z Kubą rozstałam się kilka lat temu, a jednak nie mogłam przestać o nim myśleć. Kim jest jego dziewczyna? W czym jest lepsza ode mnie? Musiałam się tego dowiedzieć, obiecałam sobie, że jak poznam wszystkie szczegóły nowego związku Kuby, wtedy o chłopaku zapomnę. Dowiedziałam się, gdzie teraz mieszka mój były chłopak, i bez namysłu postanowiłam zaczekać na niego przed wejściem, zapytać, co u niego. Po prostu. Najlepsze są najmniej skomplikowane rozwiązania. Nie spodziewałam się, że Kuba tak zareaguje. Na mój widok stanął jak wryty, mnie też sparaliżowało.

– Aluśka.

Nie wiem, jak znalazłam się obok niego, objął mnie, a ja go przytuliłam. Trzymaliśmy się mocno jak dwoje cudem ocalonych rozbitków.

– Prędzej śmierci bym się spodziewał, myślałem, że już cię nigdy nie zobaczę – powtarzał w kółko.

Nie były to słowa miłości, jakich może oczekiwać dziewczyna, ale co tam. Najważniejsze, że go odnalazłam, teraz już nie wypuszczę go z rąk.

Tata dobrze wiedział, kiedy wywiesić białą flagę

Następnego dnia wprowadziłam się do kawalerki Kuby, szczęśliwa i gotowa stawić czoło tacie i całemu światu.

– Mam coś dla ciebie – rankiem znalazłam na poduszce proste pudełeczko, które, o ile znałam się na rzeczy, powinno kryć pierścionek.

Czym prędzej je otworzyłam, gotowa powiedzieć „tak, wyjdę za ciebie” i zobaczyłam znajomy błękitny kamień. Jeden z turkusów.

– Zachowałem je wszystkie, były dla mnie bardzo ważne, bo twoje – szepnął mi do ucha Kuba.
– A gdzie reszta? – spytałam trzeźwo.
– Nie powiem – zaśmiał się.
– Będę ci dawkował emocje, przed nami jeszcze wiele lat. Przeżyjemy je razem.
– Nie ma wątpliwości – uśmiechnęłam się krzywo, myśląc o tacie.

Pomyliłam się co do niego, był doskonałym strategiem i wiedział, kiedy wywiesić białą flagę. Jak tylko wyprowadziłam się do Kuby, od razu zaczął planować huczne wesele. Zamierza zaprosić całą rodzinę i pół jednostki, żeby wszyscy zobaczyli, jak pięknie wygląda jego córka w białej ślubnej sukni.

Przejdziemy z Kubą pod szpalerem oficerskich szabel, zagra wojskowa orkiestra, a szampan będzie się lał strumieniami. Nie wiem, jak przetrwamy tę uroczystość, wolelibyśmy coś mniej wystawnego, ale nie mamy nic do powiedzenia. Tata prze do przodu jak czołg. Mam nadzieję, że kiedy już otrząśnie się z szału przygotowań, znajdzie czas, by lepiej poznać i polubić Kubę. Chciałabym, żeby dwaj najważniejsi dla mnie mężczyźni żyli w przyjaźni.

Czytaj także:
Namolnej sąsiadce przeszkadzało nawet, że używam dużo czosnku
Miałam być włoską księżniczką, a zostałam workiem treningowym
Siostra ukochanego zginęła w wypadku, więc zaopiekowałam się jej córką

Redakcja poleca

REKLAMA