Od pewnego czasu moja siostra nieustannie do mnie dzwoni. Cały czas temat dotyczył naszego ojca.
– Jesteśmy zdania – zawsze zaczynała rozmowę szeptem, który miał w sobie coś z konspiracji – że z tatą dzieje się coś złego. Mateusz, musisz tutaj przyjechać i z nim porozmawiać. Zawsze umieliście ze sobą rozmawiać.
Od momentu, kiedy wyszła za mąż, Baśka zupełnie przestała używać liczby pojedynczej. Wykonaliśmy, zdecydowaliśmy, byliśmy... Jak gdyby całkowicie zaniknęła jako indywidualny człowiek. Wydawało się, że miało to symbolizować jednomyślność w jej małżeństwie, ale ja interpretowałem to zupełnie inaczej: poddała się decyzjom dzbana, którego nazwała mężem, tracąc swoją tożsamość. Przecież nigdy nie była naiwną dziewczyną! Możliwe, że nie jestem obiektywny, bo od samego początku nie przepadałem za moim szwagrem, ale niby dlaczego powinienem?
– Precyzyjniej, siostrzyczko – poprosiłem – O co dokładnie chodzi? Mam jeszcze kilka dni wolnego i mógłbym was odwiedzić. Jednak chciałbym wiedzieć, dlaczego miałbym przejechać sześćset kilometrów.
– Ah, to przeważnie drobnostki – objaśniała niejasno – I trudno to tak przez telefon wyjaśnić... Głównie chodzi o jego zdrowie.
– Nowotwór?! – zacisnąłem zęby, próbując opanować emocje.
Mój ojciec przekroczył już osiemdziesiątkę i choć nikt z naszych krewnych nie miał raka, niemal panicznie obawiał się, że to złośliwe schorzenie ostatecznie go pokona.
– Absolutnie nie – Basia zdecydowanie zaprzeczyła. – To nie jest nowotwór, ale w jego umyśle pojawiają się już niepokojące zmiany. Zawsze był konkretny i pragmatyczny, a teraz jego zachowanie jest całkowicie nieracjonalne. Nie potrafimy się z nim dogadać. Kiedy nie wiadomo, o co biega, to chodzi o...
Poczułem ulgę, że to jednak nie była ta najgorsza wiadomość. Z drugiej strony psychiczna dolegliwość, mimo że nie jest śmiertelna, również stanowiła wyzwanie.
Nie chciałem lekceważyć tego wszystkiego
Basia zdecydowała się podjąć opiekę nad naszym ojcem, a ja z tego powodu zrezygnowałem z dziedziczenia po rodzicach. To jednak nie zwalniało mnie z mojego obowiązku jako syna. Nadszedł czas, aby się zmobilizować i odwiedzić rodzinę. Zapewniłem, że zrobię to najpóźniej za dwa dni. Basia wraz z mężem mieszkali teraz na piętrze rodzinnego domu, a parter zostawili dla ojca. Wydawało się, że taka konfiguracja zadowalała wszystkich.
– Rzeczywiście tak to wygląda, stary – stwierdził małżonek Basi, kiedy po dwóch dniach zjawiłem się w ich domu. – Ale taki dom ciągle wymaga inwestowania. Sam popatrz, ile już tutaj zainwestowałem, a jeszcze wiele zostało do zrobienia. Dlatego myślę, że wasz tata, jeżeli ma na to możliwości, powinien od czasu do czasu dołożyć swoją cegiełkę.
– Przecież inwestujecie przede wszystkim dla siebie – delikatnie zwróciłem uwagę.
– Chodzi o to – Basia przyszła na pomoc swojemu mężowi – że tata jest już w podeszłym wieku i zdarza mu się zapominać o wielu sprawach... Wiesz, czasem jest konieczność pożyczenia trochę pieniędzy, no to do kogo pójdziesz, do nieznajomych?!
– Tata przecież żyje z niewielkiej emerytury – zauważyłem. – Osobiście nie wierzę, że mógłby mieć jakiekolwiek oszczędności.
– Ha! – z uśmiechem triumfu włączył się mój szwagier. – Ma, ma, a nawet całkiem sporo! Niedawno trafiła mi się możliwość kupienia kostki na podwórze po atrakcyjnej cenie, ale co z tego? Nic, przyjacielu, straciłem okazję.
Okazało się, że mój ojciec wygrał pewną sumę pieniędzy na zakładach sportowych. Jak się o tym dowiedzieli? Informacja pochodziła od sąsiada, który co tydzień stawia zakład dla mojego ojca. Jest pewien, że padła wygrana, bo zapamiętał te dziwaczne wyniki, na które ojciec postawił... To było po prostu niedorzeczne!
– Dlaczego po prostu nie zapytacie taty, jak naprawdę jest? – odparłem, unosząc ramiona.
Coś mi tu śmierdziało
– Zapytaliśmy – odpowiedziała siostra, obniżając ton do szeptu. – I on potwierdził. Tylko nie chce ujawnić, co zrobił z tymi pieniędzmi.
– Wygrał dużą sumę pieniędzy? – zapytałem, bardziej z obowiązku niż z prawdziwego zainteresowania.
– Jakieś pięćdziesiąt tysięcy – twarz szwagra przybrała niezdrowy rumieniec. – Przecież to jest ogromna ilość pieniędzy dla tak starej osoby. Wiadomo, że nie posiada konta bankowego, więc musiał schować te pieniądze w domu, co w obecnych czasach jest niebezpieczne. Ktoś może go napaść pod osłoną nocy dla paru groszy...
– Ale przecież na pewno byście zareagowali na jakiekolwiek hałasy, prawda?
– To nie o to idzie – przerywa Basia. – Autentycznie obawiamy się, że ta gotówka może przyciągnąć do taty problemy. Zdajesz sobie sprawę, ilu jest oszustów.
Poczułem dyskomfort. Nawet jeśli istniały jakiekolwiek pieniądze, to prawdopodobnie nie jest to nasza rzecz, co ojciec z nimi zrobił. Dla świętego spokoju zapytałem, czy kiedykolwiek postawili mu takie pytanie.
– Rozumiesz – zaczęła moja siostra, wyrażając się ostrożnie, bo nie chciała być niewłaściwie zrozumiana – Zbył mnie żartem: pokazał na ten obraz, co to jest zawieszony w kuchni, ten z przedstawieniem łodzi i morza... I oznajmił, że wszystkie pieniądze są tam. Później zajrzałam za ten obraz, ale był tam tylko pająk. Czy to nie wygląda jak objaw Alzheimera? – zapytała.
Zdecydowałem, że spotkam się z ojcem, porozmawiam z nim i potem wrócę, aby podzielić się moimi obserwacjami. Mój tata czekał na mnie w kuchni.
– Widziałem, kiedy wjechałeś na podwórze – oznajmił, obejmując mnie swoimi rękami. – Jestem taki szczęśliwy, że jesteś tutaj, mój synu.
Wzruszyło mnie to, ponieważ ojciec zawsze był raczej powściągliwy. Odpowiedziałem na jego uścisk, a potem staliśmy tak, nie mówiąc nic przez co najmniej dwie minuty. Niegdyś był silnym mężczyzną z mięśniami wyrobionymi przez ciężką pracę, a teraz wydawałem się wyższy od jego nieco zgarbionej postury. Wyraźnie się postarzał od ostatniego razu, kiedy go widziałem, ale w jego oku nadal tkwił ten sam blask, chociaż mogła to być łza... Gdy opanował swoje emocje, odchrząknął i poklepał mnie po ramionach.
– Dość już tych namiętności, Mateusz – orzekł – Do przytulania masz przecież żonę.
– Rozstaliśmy się pięć lat temu, tato – przypomniałem mu – I nie często zdarza mi się teraz kogoś tulić.
– Coś ty narobił... – stwierdził – Pozwoliłeś odejść tak wspaniałej kobiecie? Mam nadzieję, że samotność ci doskwiera.
Oczywiście, że doskwierała, ale nie było sposobu, by odwrócić bieg czasu. Przecież była chwila, kiedy mieliśmy możliwość uratować nasz związek... Gdyby tylko emocje i zraniona duma nie targały mną.
– A czy ty nie odczuwasz samotności? – zapytałem.
– Przyzwyczaiłem się – odpowiedział, choć przyznał, że bywa ciężko. Mimo że mieszka z córką i zięciem, to jednak samotność ciągle go dotyka.
Od kiedy mama odeszła, tata zamknął się w swoim świecie, ograniczając kontakt ze światem zewnętrznym do minimum. Co jakiś czas odwiedzali go przyjaciele, ale z powodu wieku, ich liczba stale się zmniejszała.
Ojciec zaprosił mnie do stołu i zaproponował herbatę. Nie przepadałem za tym "czymś", co nazywano "herbatą" w domu rodzinnym, ale nie chciałem mu odmówić. Chciał być dla mnie gospodarzem, takie były tutaj zwyczaje. Obserwowałem, jak się porusza przygotowując szklanki i poza pewnym ograniczeniem ruchowym, nie zauważyłem niczego niepokojącego w jego zachowaniu.
– Zostało mi jeszcze trochę ciastek – oświadczył z wyraźną satysfakcją, przeglądając zawartość jednej z szafek – Gdybym wiedział o twojej wizycie, zaopatrzyłbym się w coś specjalnego.
– Zaopatrzymy się jutro – uspokajałem go – Zostanę na kilka dni, więc mamy sporo czasu.
Postawił przede mną szklankę, w której znajdowała się delikatnie zabarwiona woda, a następnie podsunął mi talerz, na którym rozsypał herbatniki. Po tych czynnościach usiadł i spojrzał na mnie przenikliwie.
– To przez Baśkę tu jesteś, prawda? – zapytał.
– Niepokoją się o ciebie – wypowiedziałem to, choć bez widocznego przekonania.
– A co dokładnie ich niepokoi? – odparł z uśmiechem – Czy to nie chodzi przypadkiem o pieniądze z nagrody?
– Serio były jakieś? Nie mogę w to uwierzyć. Nigdy nie byłeś szczęściarzem w kwestii gier.
Szczerze zdziwiłem się, kiedy tata potwierdził moje słowa.
– Czyli, według ciebie, ile udało mi się zarobić? – zapytał.
– Pięćdziesiąt tysięcy – odpowiedziałem – Czy prawdą jest, że zdobyłeś tyle pieniędzy?
– Niestety, to nieprawda – odparł machając dłonią. – Suma wynosiła nieco poniżej dwudziestu tysięcy. Jak widać, znacznie mniej, niż oni przypuszczali…
Podkreśliłem, że to nadal imponująca suma i złożyłem mu gratulacje z powodu szczęścia. Mój ojciec uważnie mnie obserwował, a w jego spojrzeniu zauważyłem rozbawienie. Nastała krępująca cisza.
– No więc, zapytaj wreszcie – rzekł.
– Zapytać? O co mam zapytać? – zasymulowałem zaskoczenie.
– Przecież wiesz. Gdzie teraz są te pieniądze – zasugerował.
Miał umysł jak nóż i doskonale rozumiał, co dzieje się dookoła. Poczułem się nieco zakłopotany, że pozwoliłem sobie wplątać w intrygę, której on był centrum.
– Więc, gdzie te pieniądze są teraz? – zapytałem w końcu z rezygnacją.
– Tutaj – pokazał coś za mną.
Spojrzałem za siebie, przeczesując wzrokiem ścianę. Pomiędzy zdjęciem z ceremonii ślubnej moich rodziców a grafiką przedstawiającą Chrystusa z płonącym sercem zawieszony był ponury obraz, umieszczony w dość okazałej, złocistej ramie.
– Włożyłeś w to trochę pracy – zwróciłem uwagę – Harmonizuje z resztą, ale przecież nie przepuściłeś całej wygranej na ramę do obrazu... O ile to nie jest prawdziwe złoto, a nie drewniane belki.
Mój ojciec uśmiechnął się, a swoim skinieniem głowy zachęcał do dalszych działań, jakby chciał powiedzieć: "ciepło, ciepło". Podniosłem się i bardziej szczegółowo przyjrzałem się obrazowi. Przedstawiał on starą przystań, przy której kotwiczyły żaglowce. Ciężkie chmury na niebie zapowiadały nadciągający sztorm.
– Zdaje mi się, że ten obraz, który tu teraz wisi, różni się od poprzedniego – zauważyłem. – Wydawało mi się, że przedstawiał on inny statek, a przy nabrzeżu widniały postacie ludzi. Teraz jednak sprawia wrażenie, jakby wszyscy uciekli przed nadciągającą burzą.
– Świetnie synu – ojciec przytaknął, uderzając dłońmi. – Zdecydowanie jesteś lepszy w obserwacji niż twoja siostra. Coś jeszcze do dodania?
Wykonałem niepełny krok i obraz znalazł się bezpośrednio w moim polu widzenia. Farba, którą był pokryty, nie była tak gładka, jak mogło się wydawać. Struktura powierzchni przypominała korę drzewa. Poprzedni obrazek to tylko kawałek papieru przyklejony do płyty pilśniowej, ten natomiast wyglądał na autentyczny, malowany olejami. Ostrożnie zdjąłem go z gwoździa, na którym był zawieszony, i spojrzałem na spód. Rzeczywiście, na poczerniałej od upływu czasu ramie rozciągnięte było grube, tkane płótno.
Starszy pan nadal potrafi odczuwać radość
– Czy to jest może antyk? – zapytałem. – Wydaje się być autentyczny.
– Dokładnie – odpowiedział z uśmiechem tata. – To, co wcześniej tutaj wisiało, to był prosty, niedrogi druk olejny z repliką obrazu jakiegoś osiemnastowiecznego Holendra, a ten tu najpewniej jest jego prawdziwym dziełem.
– Najpewniej... – westchnąłem, lekko zawiedziony.
– Ech – ojciec wydawał się urażony – to przecież dlatego, że zapłaciłem tak niewiele za ten obraz. Gdyby potwierdzono autentyczność tego dzieła przez dom aukcyjny, nawet te wymyślone pięćdziesiąt tysięcy nie wystarczyłyby na jego zakup. To nie sam obraz mnie zaintrygował, ale to co na nim jest przedstawione, rozumiesz? – pokazał palcem na ramę.
– Jest niemalże kopią tego, który matka zawiesiła tu jakiś czas temu. Wiesz, zawsze uwielbialiśmy na niego patrzeć i wyobrażać sobie, że sami eksplorujemy odległe zakątki świata, przemierzając wody od portu do portu na jednym z tych żaglowców... Albo że mieszkamy w jednym z tych domów z cegły i co dzień obserwujemy nowe statki przybijające do brzegu. Obserwujemy, jak portowi pracownicy rozładowują worki pełne pachnących przypraw z odległych miejsc i próbujemy zgadnąć, skąd dopłynęły...
Nigdy nie zdarzyło mi się usłyszeć, że ojciec porusza tego typu tematy. Przez cały czas żyłem w przekonaniu, że wszelkie sprawy duchowe to dla niego bzdury. Jak bardzo byłem w błędzie. Kiedy byłem dzieckiem, zawsze cieszyłem się tym obrazem, w przeciwieństwie do mojej siostry, która nie wiedzieć czemu była przestraszona jego ciemnymi odcieniami.
– Kilka miesięcy temu – zaczął opowiadać ojciec – odezwał się do mnie stary przyjaciel, który ma swój antykwariat. To właśnie od niego pochodził ten nasz stary oleodruk. „Mam coś co jest niemal identyczne – mówił – Ale to jest oryginał”. Moja emerytura na ogół wystarcza tylko do pierwszego, więc początkowo uznałem to za dobry dowcip, ale kiedy niespodziewanie trafiłem kumulację w zakładach bukmacherskich, zastanowiłem się, czemu by nie? I zdecydowałem się na inwestycję. I wiesz co? Nie żałuję ani trochę. Uwielbiam spoglądać na ten obraz, tylko szkoda, że muszę to robić sam. Mama na pewno by go pokochała.
Tatko zasmucił się. Odebrał ode mnie płótno, umieścił je na stole przed sobą i zamyślił się. Być może zanurzył się w realiach namalowanego statku pod żaglami, albo zasiadał razem ze swoją ukochaną w jednym z apartamentów w średniowiecznym budynku? Po jakimś czasie oderwał spojrzenie od obrazu, a na jego wargach pojawił się ponownie uśmiech.
– Czy wspominałem już, Mateusz, że ten obraz jest mi niezwykle bliski? – zadał pytanie.
– Tak, wspominałeś – odpowiedziałem mu – Cieszę się, że tak mądrze zainwestowałeś swoje pieniądze... – dodałem, mówiąc to prosto z serca – Co powiesz na to, że odwiedzę jeszcze Basię, a później wspólnie obejrzymy jakiś film? Mój ojciec pokiwał zgodnie głową, więc poszedłem uspokoić moją siostrę. Wyjaśniłem jej, na co tata przeznaczył swoją wygraną. Dodałem również, że inwestycja w dzieła sztuki jest aktualnie bardzo opłacalna i ten konkretny zakup dowodzi przenikliwości naszego ojca.
– A co z kostką brukową? – zapytał ze smutkiem mój szwagier.
– I tak już nie miałeś szansy – starałem się go pocieszyć – A za ten antyk w przyszłości będziesz mógł kupić tyle kostki, że wystarczy Ci na wyłożenie kilku hektarów.
Basia milczała – co było niespotykane – ale kiedy opuszczałem ich dom, odprowadziła mnie do wyjścia i szeptem zapytała:
– Więc mówisz, że tata cieszy się, patrząc na ten mały obrazek? Nigdy nie dostrzegałam w nim nic nadzwyczajnego, ale mama również go ceniła. Nie mów o tym mojemu mężowi, ale jestem zadowolona, że tata podjął taką decyzję.
Miałem ją już za straconą! Przytuliłem siostrę, ucałowałem ją w policzek, a następnie poszedłem znowu do ojca. Zamierzałem cieszyć się jego towarzystwem i jak najlepiej wykorzystać te kilka dni, kiedy mogliśmy ponownie spędzić czas razem.
Czytaj także:
„Zrujnowałem małżeństwo dla 20-letniej piękności. Ona zniknęła, ale po latach zapukał do mnie syn, owoc romansu z Agusią”
„Babcia przywiozła z sanatorium kochanka i coś jeszcze. Starowinka nie ma wstydu za grosz”
„W dniu rocznicy ślubu mąż przyznał, że mnie zdradza. Założyłam obcisłą kieckę, a on zaczął błagać mnie o wybaczenie”