– Mówię ci, synku, ona kogoś ma – stwierdził stanowczo mój ojciec. – Ja wprawdzie jestem niespotykanie tolerancyjny mąż…
– Tato, przestań – wszedłem ojcu w słowo. – To prawda, że mama wciąż jest piękną kobietą, ale ma już 65 lat…
– No i co z tego, Karolku? – ojciec spojrzał na mnie zdziwiony, jakby argument wieku był dla niego tak absurdalny, że nie mógł nawet dotrzeć do jego świadomości.
– No… w tym wieku to się już chyba nie ma romansów.
– No wiesz co?! – oburzył się. – Tak może rozumować tylko taki młokos jak ty. Po sześćdziesiątce to można jeszcze całkiem nieźle zaszaleć.
Urwał, bo zorientował się, że jak na rozmowę z synem, nieco się zagalopował. Zwłaszcza, że tata zawsze był znany z tego, że uwielbiał flirtować z kobietami. Nie wiem, czy te flirty miały jakieś swoje dalsze konsekwencje, ale wiem, że mama ich nie znosiła. Tata zaś przekonywał ją, że powinna być taka jak on, „niespotykanie tolerancyjna” i nie obrażać się za niewinne rozmowy. Naturalnie, kiedy mama rozmawiała z innym mężczyzną, ojciec jakoś nigdy nie uznawał tego za niewinną rozmowę i był bardzo zazdrosny.
– Mówię ci, mama ma na pewno romans – twierdził wciąż uparcie.
– Na pewno się mylisz, tato…
– Tak? To posłuchaj sam i oceń.
Ojciec powiedział, że od kilku miesięcy mama bardzo się zmieniła. Zauważył to pierwszy raz, kiedy poszedł na zwolnienie. Dawniej mama, będąca już od kilku lat na emeryturze, nie odstępowała go na krok. A teraz trzeciego dnia choroby, w środę, po prostu ugotowała mu obiad, ładnie się ubrała, umalowała i wyszła „na spotkanie z koleżanką. Dwa tygodnie później, akurat o tej samej porze w środę, ojciec nie mógł się dodzwonić na komórkę mamy. Zatelefonował do domu, ale też nikogo nie zastał. Mama zaś wyjaśniła, że miała znów spotkanie z koleżanką.
Od tej pory tata był czujny i zauważył, że gdy do mamy dzwoni jakaś koleżanka, to mama od razu wychodzi do drugiego pokoju, żeby porozmawiać. Jednego razu tata nawet odebrał komórkę mamy, kiedy ta brała prysznic. Powiedział „Borecki, słucham”, a po drugiej stronie odezwał się mężczyzna o imieniu Leszek i zapytał, czy dodzwonił się do Marysi. Tata skłamał, że mama wyszła i zapytał, czy coś przekazać, ale tamten powiedział, że zadzwoni później. A gdy ojciec upierał się, żeby ten Leszek powiedział, kim jest, tamten bąknął, że kolegą z uniwersytetu.
– A przecież matka nigdy nie studiowała. Chciała, ale urodziłeś się ty, a później twoja siostra… Zresztą, co ona by miała z tych studiów. A tak przynajmniej wychowała dzieci – ojciec dał upust swoim „niespotykanie tolerancyjnym” poglądom na rodzinę.
– Tak, wiem, słyszałem to już wiele razy… Ale może mama poznała kiedyś kogoś, kto pracuje na uniwersytecie i dlatego ten facet tak się przedstawił…
– Nie broń jej. Zawsze jej bronisz. A ja ci mówię…
– No dobrze, tato. To jeszcze powiedz, co mówi mama.?
– Mama? To znaczy tego… ten… nic nie mówi, bo jej jeszcze nie powiedziałem, że ją podejrzewam.
– Dlaczego? O takich sprawach trzeba rozmawiać.
– Ja nie potrafiłbym o czymś takim rozmawiać. Zresztą, jak nie mam dowodów, wszystkiemu mogłaby zaprzeczyć. I zrobić się ostrożniejsza. A wtedy nigdy nie poznałbym prawdy. Wolę nie płoszyć ptaszka, żeby go przyłapać na gorącym uczynku.
– A jak chcesz to zrobić?
– Ty mi w tym pomożesz – ojciec wskazał na mnie palcem.
Okazało się, że tata chce zastawić na mamę pułapkę. Powiedział jej, że za dwa tygodnie wyjeżdża na trzy dni w ostatnią delegację (za kilka miesięcy przechodził na emeryturę). Był pewien, że mama to wykorzysta i sprowadzi sobie „gacha” do mieszkania. Mieszkanie miałem obserwować ja, bo gdybym został przypadkiem zauważony przez mamę, nie byłoby w tym nic dziwnego. A gdyby mama przypadkiem spostrzegła tatę, „ptaszki zostałyby spłoszone”. Dlatego on będzie w tym czasie mieszkał u mnie, a ja dam mu znać w odpowiedniej chwili. Wtedy on przyłapie swoją żonę „in flagranti”.
Oczywiście, nie miałem zamiaru brać udziału w planie ojca, uznając go za kompletną dziecinadę. Próbowałem go też przekonać, że na pewno nie ma racji i mama nie ma żadnego romansu, a najlepiej wyjaśni całą sytuację szczera rozmowa. Do taty jednak nic nie docierało. Moją odmowę uznał za stanie po stronie matki i śmiertelnie się na mnie obraził.
Myślałem, że to zakończy dla mnie sprawę, a cały domniemany romans mamy wkrótce się wyjaśni sam z siebie. Jednak dwa tygodnie później wieczorem mama zadzwoniła do mnie i niemal wykrzyczała do słuchawki:
– Karol, ratuj mnie!
– Co się stało mamo?
– Twój ojciec zwariował. Stoi pod drzwiami i grozi, że mnie zabije, jak go nie wpuszczę.
– To niech go mama wpuści.
– Ale zanim mu coś wytłumaczę, to on nas pozabija.
– Nas? To mama nie jest sama?
– No… nie. Później ci to wytłumaczę. Przyjeżdżaj.
Kwadrans potem byłem już pod mieszkaniem rodziców. Zastałem tam tatę, który z krwiożerczą miną dobijał się do drzwi.
– Widzisz, mówiłem ci?! On tam jest, sam widziałem, jak wchodził. A teraz matka zamknęła się od środka na zasuwkę i nie chce mnie wpuścić – rzucił do mnie w pośpiechu i ponownie zaczął walić pięścią w drzwi. – Otwieraj!!!
– Tato, uspokój się – chwyciłem ojca za ramię. – Mamo, otwórz, już jestem.
Po chwili zasuwa w drzwiach nieśmiało odsunęła się, a same drzwi delikatnie się uchyliły. Przez szparę wyjrzała mama, żeby sprawdzić, czy na pewno panuję nad sytuacją. Uspokojona moim widokiem otworzyła szerzej drzwi i powiedziała.
– Wejdźcie i… poznajcie – odsunęła się na bok.
Za mamą ukazały się sylwetki trzech starszych pań. Niepewnie podchodziły do nas i przedstawiały się po imieniu. Na końcu wyszedł jeszcze z pokoju przestraszony mężczyzna, który wydukał po cichu „Leszek”.
– Co to ma znaczyć? – spytał ojciec.
– To są moi znajomi z Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Chodzimy razem na lektorat z angielskiego.
– Bo pana żona jest prymuską… I nam pomaga… – rozgadały się nagle starsze panie i zaczęły mówić jedna przez drugą. – Bo ja mam córkę w Anglii… A do mnie przyjeżdżają znajomi z Wielkiej Brytanii…
– Cisza! – zdenerwował się ojciec.
– To nie wojna, żeby tu tajne komplety urządzać. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!
– Bo ty nie chciałeś, żebym studiowała. I tylko ciągle wygłaszałeś te swoje zacofane poglądy, że żona ma się tylko dziećmi zajmować.
Ojciec już chciał potwierdzić swoje zdanie, ale zobaczywszy potępiające spojrzenia pozostałych, zaczął wycofywać się ze swoich poglądów. Tłumaczył, że tak uważał dawniej, a poza tym w ten sposób pocieszał mamę, żeby nie myślała, że coś traci, rezygnując ze studiów na rzecz dzieci. Ale teraz to co innego, teraz mama przecież już nie ma małych dzieci. A tak w ogóle to on uważa te Uniwersytety za fajną rzecz i sam, jak przejdzie na emeryturę, to się zapisze. Najlepiej na jakiś język…
W to ostatnie zapewnienie nie bardzo wierzyłem, ale okazało się, że tata nie żartował. Zapisał się na lektorat z niemieckiego. Jak mi tłumaczył, wolał nie iść na angielski, bo skoro mama to taka prymuska, to na pewno by go chciała ciągle poprawiać. A tego by jego tolerancja nie zniosła.
Czytaj także:Postanowiłam uciec z naszego domu na wsi. Wszystko zaczęło się od... awantury o rodzaj makaronuSzewc bez butów chodzi. Mój mąż był zaangażowanym wychowawcą, ale olewał własnego synaZamiast zajmować się dzieckiem siostry, wolałam opiekować się psem mamy