Słowa ojca dźwięczały mi w uszach: „Ja już bym chyba wolał, żebyś została starą panną, niż miałabyś wyjść za hołysza! To zwyczajny łowca posagów, a nie żaden książę na białym rumaku!”.
Leżałam w ciemnościach w swoim pokoju. Nade mną majaczyła ledwie dostrzegalna jasna plama sufitu. Przez okno wpadało tylko światło z odległych o sto kroków czworaków. Mieszkaliśmy w dużej willi w luksusowej dzielnicy miasta. Moi rodzice byli bardzo konserwatywni i mieli się za jakąś szlachtę.
Bezksiężycowa noc była równie ponura, jak moje myśli
„Kiedy opowiem księdzu o tym, czego życzę własnym rodzicom, zada mi nielichą pokutę” – pomyślałam, ale nie potrafiłam nad tym zapanować. Rozpamiętywałam tę ostatnią rozmowę.
– Wyjedziesz na wieś – oznajmiła matka. – Ale nie do naszego domku, bo tam by cię twój gaszek zbyt łatwo znalazł. Wyślemy cię pod Poznań.
Przygryzłam wargi i zmilczałam. Powinnam się była spodziewać czegoś podobnego, liczyłam jednak, że jeśli nie do Bisklitek, to oddadzą mnie do wujka Stefana, który miał jakieś gospodarstwo pod Hrubieszowem. I właśnie o tym mówiłam Olgierdowi. Tymczasem miałam się znaleźć w zupełnie innej części Polski.
– Do kogo mnie wysyłacie? – jęknęłam.
– Dowiesz się w swoim czasie – odparła surowo matka. – Mamy tam daleką rodzinę, która zgodziła się ciebie przygarnąć i oszczędzić nam wstydu.
Zrobiło mi się słabo. Muszę zawiadomić ukochanego!
Przecież inaczej rozłączą nas na zawsze!
– Kiedy mam jechać? – spytałam słabym głosem.
– Niezwłocznie – ojciec wstał z fotela. Górował teraz nade mną, wielki i groźny. –Róża zaraz zacznie pakować twoje kufry, a rano masz być gotowa do drogi. Nie wolno też ci już nigdzie wychodzić, nie licz, że zdołasz przesłać liścik przez Aneczkę. Dziewczyna dostała odprawę i więcej jej nie zobaczysz.
Zwolnili służącą, bo mi pomagała. Jak mogli! Moja jedyna powiernica! Jedyna życzliwa dusza w tym domu. A teraz ma zapłacić za życzliwość, za dobre serce.
– Jesteście podli! – nie wytrzymałam. – Krzywdzić dziewczynę tylko za to, że okazywała mi dobroć?!
Ojciec zbliżył się. Nigdy mnie jeszcze nie uderzył, jednak w tej chwili miałam wątpliwości, czy tego jednak nie uczyni. Był czerwony ze złości, a matka aż odwróciła wzrok.
Nie zniżył się jednak do takiego czynu
– Posłuchaj, moja panno – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Ta twoja Aneczka miała pracować dla nas, nie dla ciebie, bo nie ty jej wypłacałaś pensję! Od początku nie podobała mi się wasza poufałość, ale nawet jak domyśliłem się, że była gołębiem pocztowym między tobą a tym twoim chłopkiem, jeszcze jej nie wyrzuciłem.
Ale gdy zaczęła ułatwiać wam schadzki, miarka się przebrała! Masz szczęście, że znajomi szukali pomocy domowej, tam ją odesłałem, nie została z niczym. Oni nie mają córki na wydaniu, więc im latawica nie pomiesza szyków.
Pierwszy raz zobaczyłam Olgierda w teatrze
Siedziałam w loży razem z rodzicami i ciotką Konstancją, a on cisnął się z innymi na galerii. Grali słynną sztukę Żeromskiego „Uciekła mi przepióreczka”. Ojciec wspominał, jak gościł na premierze i był ciekaw, jak mu się spodoba w nowej adaptacji.
– Nie ma już dziś tych samych aktorów, co wtedy – perorował. – Jakieś to wszystko bez talentu, niedorostki. Parę lat minęło ledwie, a wszystko skundlało.
– Dajże spokój – fuknęła ciotka Konstancja. – Jak jakiś stary dziad narzekasz.
– A ty sądzisz, że ktokolwiek jest zdolny dorównać tamtej sztuce?
– Tego nie twierdzę – zastrzegła się krewna. – Ale są młodzi, nowi pisarze, aktorzy i reżyserowie, którzy urządzają teatr po swojemu.
Właśnie wtedy napotkałam jego wzrok. Ciemne, głębokie i wyraziste oczy wpatrywały się we mnie jak w obraz. Z początku wydawał mi się zbyt chudy i wysoki. Ale twarz miał piękną, o rysach szlachetnych, jakich nie powstydziłby się choćby ktoś z królewskiej rodziny.
Ojciec dalej wygłaszał swoje mądrości, matka siedziała z czołem opartym na palcach, jako że dręczyła ją migrena.
Tylko ciotka zauważyła moje zafascynowanie
Trąciła mnie lekko w ramię i mruknęła bardzo cicho.
– Nie wypada tak się przyglądać obcym. Jesteś panienką z dobrego domu Jeśli Gustaw to zauważy… – nie dokończyła.
Nie bardzo wiedziałam, która z okoliczności bardziej ją niepokoiła. Ciotka Konstancja darzyła mnie bardzo ciepłym uczuciem, czasem miałam wrażenie, że kocha mnie bardziej niż własna matka.
Nie potrafiłam jednak zupełnie ignorować młodego człowieka, który wręcz pożerał mnie wzrokiem. Zerkałam więc na niego od czasu do czasu, a moje policzki płonęły rumieńcem. Dobrze, że ojciec zajęty słuchaniem samego siebie niczego nie dostrzegał, a gdy zgasły światła, nic nie było widać.
Nic prócz błyszczących oczu Olgierda, który zamiast na scenę, patrzył na mnie. Sama też niewiele zapamiętałam ze sztuki, którą miałam widzieć po raz pierwszy w życiu. Tyle wiedziałam, co wyczytałam w programie i co opowiadali mi inni.
Dlatego kiedy podczas drogi powrotnej w samochodzie ojciec zapytał mnie o zdanie, postanowiłam mu się przypodobać, aby nie wnikał zbyt mocno w szczegóły. Słyszałam przecież, co mówił przed spektaklem, w przerwach i po zakończeniu.
– To piękna opowieść, jednak wydaje mi się, że możesz mieć rację mówiąc, że tutaj czegoś brakowało. Niektórzy aktorzy źle dobrani, a wszystkim jakby brakło talentu na tak wielkie widowisko.
Ojciec aż pokraśniał z zadowolenia
A siedząca naprzeciwko mnie ciotka zaczęła nagle kaszleć. Przypuszczałam, że tak maskuje parsknięcie śmiechem. Potwierdziła to potem, kiedy szepnęła mi na ucho podczas pożegnania:
– Sprytna z ciebie dziewuszka.
Olgierd pojawił się pod moim domem już następnego dnia. Stał i wpatrywał się w fasadę, oczekując, aż pojawię się w oknie. A we mnie serce zamierało. Bo gdy tam stał, a ja obserwowałam go przez firankę, doszłam do wniosku, że wcale nie jest zbyt chudy, a tylko szczupły i nie rażąco wysoki, lecz arystokratycznie wysmukły.
I tak, pokazałam mu się. Odchyliłam zasłonę, wyglądając niby to na hałasującego psa sąsiadów. Olgierd natychmiast zdjął czapkę i ukłonił się. Udałam, że go nie widzę, co sprawiło, iż na jego twarzy pojawił się wyraz zawodu. Lecz przecież tak właśnie zachowują się bohaterki romansów!
Kobieta nie może być przystępna, gdyż jej wartość w oczach mężczyzny natychmiast upada! Tak mi się wówczas przynajmniej zdawało.
Lecz następnego dnia już leciutko skinęłam mu głową, a on uśmiechnął się promiennie. Teraz błyszczały nie tylko jego gorące oczy, ale również białe zęby.
W tej chwili wiedziałam, że jesteśmy sobie przeznaczeni
Wiedziałam też jednak, że na naszej drodze stanie ojciec, który już od dawna napomykał, że trzeba mi znaleźć odpowiednią partię, która wzmocni nie tylko naszą pozycję, ale również wpłynie zbawiennie na sprawy majątkowe.
Nie rozumiałam tego. Przecież żyliśmy na wysokiej stopie, niczego nam nie brakowało. Po swoich dziadkach matka odziedziczyła ziemie, którymi zarządzał jej kuzyn i z którego mieliśmy całkiem pokaźne zyski. Po co komuś jeszcze więcej? Ale z ojcem nie można było podejmować dyskusji, zwłaszcza w sprawach gospodarskich.
Liścik od Olgierda przyniosła oczywiście Aneczka
Przyuważył, wystając pod naszym domem, że głównie ona robi drobne sprawunki, regularnie wychodzi do pobliskich sklepów i na targ. Z początku myślała, że to właśnie na nią się "zasadza", ale szybko domyśliła się, że wszystko idzie o mnie. Dlatego zgodziła się być naszym tajemnym pośrednikiem.
Spotkaliśmy się po prawie miesiącu na krótką chwilę, w parku. Wybrałam się na spacer z ciotką i wręcz uciekłam jej, by zobaczyć kawalera, który czekał na ławeczce tuż przy stawie. Na mój widok poderwał się, a na twarz wystąpił mu rumieniec. I ja spłonęłam, widząc, że z tak bliska zdaje się jeszcze piękniejszy.
To były bardzo gorączkowe chwile. Oboje nie wiedzieliśmy, co powiedzieć, dukaliśmy jakieś słowa bez związku. Lecz to nie przeszkadzało mi poczuć, że to jest właśnie ten jedyny.
Dzień później oznajmiłam rodzicom, że chcę uczyć się języka hiszpańskiego i nawet znalazłam już w gazecie odpowiednie ogłoszenie. Nie mieli nic przeciwko temu. Od tej pory dwa razy w tygodniu wraz z Aneczką wychodziłam na zajęcia.
Rzecz jasna spotykałam się wówczas z Olgierdem
Nie mogło to jednak trwać w nieskończoność. Przecież wystarczyłoby, aby ojciec zainteresował się moimi postępami, chciał porozmawiać z właścicielem szkoły języków albo wręcz bezpośrednio z moim rzekomym nauczycielem.
Olgierd zdecydował się wziąć byka za rogi. Ostrzegałam go, że nie jest dobrym pomysłem iść na "oficjalne zapoznanie" do moich rodziców, ale on nie widział innego wyjścia.
– Przecież studiuję– powiedział. – Co prawda nie jest to prawo ani medycyna, ale przecież jakąś karierę zawodową zrobię. Nie musisz obawiać się o brak pieniędzy, twoi rodzice też nie. Ojciec na pewno to zrozumie!
Jak nietrudno się domyślić, został po prostu wyrzucony go z domu.
Byłam nieco zdziwiona, gdy ciotka Konstancja wstawiła się za mną. Sądziłam, że będzie się długo boczyć za ten mój podstęp na spacerze. Przecież nie była zadowolona, że uciekłam de facto do chłopaka. Ale kiedy przyszło co do czego, postanowiła przemówić ojcu do rozumu.
– To bardzo dobry chłopak – oznajmiła. – Może nie syn prawników, ale jest mądry, skromny i pracowity. A z tego, co się dowiedziałam, ma jakieś korzenie szlacheckie, jeśli na tym ci...
– Hołysz z niego! – zagrzmiał ojciec. – Nie będę tolerować żadnego mezaliansu! Gdzie mu do bogatej panny! – Nie wydam córki za takiego biedaka, nawet gdyby jego przodkowie samych Termopil bronili! A ty się nie wtrącaj w nie swoje sprawy! Nikt cię o to nie prosił.
Ciotka wyszła, urażona, a ojciec długo musiał wysłuchiwać połajanek matki, która nie chciała zrażać zamożnej krewniaczki. „Nigdy nie wiesz, kiedy będziesz potrzebował jej protekcji – uświadamiała mu. – Mogłeś to samo powiedzieć oględniej…”. Ale na moją sytuację to nie miało wpływu. Wstawiennictwo ciotki zdawało się w tej chwili gwoździem do trumny, nie pomocą.
– Zapomnij o nim – rzekł ojciec obojętnym, zimnym tonem. – Wyjdziesz za porządnego człowieka, a nie takiego prostaka.
Moje łzy nie były w stanie zmiękczyć jego serca
Serca matki zresztą także nie. Rodzice wysłali mnie jak najdalej od Olgierda. Krewni spod Poznania okazali się całkiem sympatycznymi ludźmi. Ciotka Marta jawnie mi nawet współczuła, ale nie śmiała się sprzeciwiać mężowi, który obiecał ojcu dopilnować mnie należycie i zamierzał dotrzymać słowa, nawet wbrew własnemu przekonaniu.
Cóż zresztą mogłam zrobić pozbawiona środków na jakiekolwiek własne przedsięwzięcia, przebywając w mieście tak odległym od mojego, że prawie w innym kraju? Po prostu inny świat i inni ludzie. Nawet mówili jakoś inaczej - wielu słów nie znałam i nie rozumiałam, a akcent czasem mnie bawił. Każdy wieczór i każda noc, każda chwila, kiedy zostawałam sama, były torturą.
Miałam już nigdy nie zobaczyć Olgierda
Nie ma przecież mowy, aby odnalazł mnie tutaj, na samym końcu Polski. Czy w ogóle szukał? Po tym, jak potraktował go ojciec, mógł mieć żal nie tylko do niego, ale i do mnie. Mógł przypuszczać, że jestem podobna do rodzica, że tak naprawdę zawsze i wszędzie będzie mi chodzić o pieniądze.
Każdego ranka poduszka była mokra od łez, a ja coraz bardziej wyczerpana rozpaczą i tęsknotą.
– Zadręczysz się, dziecko – mówiła z zatroskaniem ciotka. – Uwierz mi, nie ma mężczyzny, dla którego warto aż tak cierpieć.
– Ten jest wart wszystkiego – szeptałam.
Nie spierała się ze mną. Wzdychała ciężko, a potem służąca stawiała przede mną tacę z miejscowymi smakołykami. Jadłam tylko przez rozsądek, nie czując nawet smaku potraw, choć kuchnia wielkopolska słynie z pysznych dań.
Plama sufitu w ciemności. Co mi jeszcze zostało?
Przez otwarte na oścież okno wpływała delikatna mgiełka sierpniowego, nocnego powietrza. Niebo przykryły chmury, tłumiąc światło gwiazd. Pozostały jedynie kolorowe plamki, przemykające przed oczami, ale przecież to tylko złudzenie, nie prawdziwe świetliste zjawiska.
– Gdybyś tylko wiedział, gdzie jestem...
Jak każdej nocy, ukryłam twarz w poduszce i zaczęłam szlochać. Czy nie mogłam urodzić się w ubogiej rodzinie? Wówczas nikt nie robiłby tych wszystkich dziwnych problemów.
Pogrążona w rozpaczy, początkowo nie zwróciłam uwagi na szelest pod oknem, nawet mały kamyk, który stuknął o deski podłogi uznałam za odgłos domu. Ale powtórzył się jeszcze raz, i jeszcze… Zamarłam, przestałam płakać i nasłuchiwałam.
A potem coś ciężkiego stuknęło w parapet
Zerwałam się z łóżka, zapaliłam światło. Duchy? Złodziej? Na tę myśl chwyciłam stojący na kompodzie wazon.
Podeszłam do okna. Nad parapetem sterczały dwa proste rogi. Wstrzymałam oddech, dopiero po chwili zrozumiałem, że to końcówka drabiny. Z uniesionym wazonem czekałam, aż zobaczę głowę złoczyńcy. Na szczęście zanim pojawiła się głowa, którą zamierzałam potraktować ceramiką, usłyszałam cichy głos.
– Grażynko, to ja, nie bój się…
Ugięły się pode mną kolana. Usiadłam na pufie przystawionej do ściany. Czy to możliwe? Ten głos poznałabym na końcu świata. Ale jak?
Po chwili Olgierd stał przede mną
– Przyszedłem po ciebie – powiedział po prostu.
– Ale skąd? – szepnęłam. – Ale jak?! Jak mnie znalazłeś? Aneczka coś powiedziała?
– Nie. – Potrząsnął głową. – Twoja ciotka Konstancja znalazła mnie i powiedziała, że wywieźli cię właśnie tutaj. Ona sama musiała dobrze się wysilić, żeby wyciągnąć to od twojego ojca.
Kochana cioteczka!
– O mój Boże... – powiedziałam przez łzy. – Ale wiesz, że ojciec mnie wydziedziczy, jeśli będziemy razem?
– Pluję na to! – odparł z mocą. – W tobie się zakochałem, nie w pieniądzach twojego ojca! Zbieraj się, na drodze przed domem czeka mój znajomy, odwiezie nas na dworzec, lotnisko czy gdziekolwiek chcesz.
Nigdy nie byłam taka szczęśliwa. I taka wdzięczna – zarówno ukochanemu, który mnie i odnalazł, jak i ciotce, która nie pozwoliła, by ten związek przepadł.
Wyjechaliśmy do Francji. Olgierd ma tam daleką rodzinę i u niej zatrzymaliśmy się podczas pierwszych kilku-kilkunastu miesięcy. W tym czasie on skończył zaocznie studia, a ja zatrudniłam się w magazynie sklepu kosmetycznego. Oboje też intensywnie uczyliśmy się języka, a po roku mieliśmy już wystarczające umiejętności i oszczędności, żeby przeprowadzić się do Marsylii.
A ojciec? Ojciec nigdy nie pogodził się z moja decyzją, choć nawet przyjechał na chrzciny wnuka.
Czytaj także:
„Wyrwałam się z biednego domu i kasa odebrała mi rozum. Wolałam nie jeść i żyć bez prądu, byle mieć nowe jeansy”
„Zawsze słyszałem, że jestem zbyt przystojny, żeby być samotny. Kobiety traktowały mnie jak trofeum, a potem porzucały”
„Gdy przyniosłam do domu sarnę, mąż wydzierał się, że upadłam na głowę. A ja postanowiłam ją wychować jak swoje dziecko”