Kawa rozgrzała moje ręce, powoli wdychałam jej aromat, a w myślach powtarzałam: „Tylko spokojnie, zachowuj się normalnie”. 14.30 – wypiłam swoją kawę, chyba przyszłam za wcześnie. O 14.40 zamówiłam sałatkę z kurczakiem… 15.00 – wnętrze ładne, kameralne, obsługa trochę zbyt miła, czysto, dobre miejsce na szybki obiad lub kufel piwa po pracy. 15.05 – odliczałam sekundy do jego przyjścia, przeżuwając kawałki grillowanego mięsa.
„Ciekawe, czy wygląda tak, jak sobie go wyobrażałam… W jaki sposób się porusza? Jak odnosi się do ludzi? Mamy podobne poczucie humoru?” – mój dialog wewnętrzny nie miał końca.
Raptem poczułam, że kolejny klient, który wejdzie do środka, to na pewno będzie ON.
Dopiero niedawno poznałam prawdę
Deszczowy, letni dzień, czwartek, 15.50: oto miałam po raz pierwszy spotkać swojego ojca. Wydawało mi się, że tę chwilę na zawsze zachowam w swoim sercu, że mój biologiczny ojciec od razu mnie rozpozna.
Odkąd rodzice powiedzieli mi, że jestem córką mojej mamy z poprzedniego małżeństwa, chciałam go poznać. Udało mi się uprosić mamę o jego imię i nazwisko i wkrótce po samodzielnie przeprowadzonym śledztwie wiedziałam, że pracuje i mieszka tylko 40 kilometrów od mojego domu. Byłam w szoku, że mieszkając tak blisko siebie, nie mieliśmy do tej pory żadnego kontaktu.
„Dlaczego separowali mnie od niego? Co z tego, że z moją mamą mu nie wyszło? Dlaczego mnie wykluczyli?!” – złościłam się. Przecież on nie był żadnym alkoholikiem czy menelem, tylko normalnym, pracującym starszym panem!
– Tak wyszło – mówiła matka, tłumacząc się i przepraszając.
– Aha – to wszystko, co wtedy udało mi się powiedzieć.
Zapytałam jeszcze, jak się nazywa, i więcej nie drążyłam tematu. Tym bardziej że nie chciałam ranić uczuć swojego ojca (przynajmniej do tej pory nim był), który uczestniczył w tej rozmowie. Obyło się bez szlochów, wróciliśmy do codzienności. Potem dowiedziałam się, gdzie pracuje i mieszka mój ojciec, jednak pierwszą rozmowę wolałam przeprowadzić na gruncie neutralnym. Traf chciał, że moja koleżanka z liceum mieszkała w tym samym mieście co on.
Zwierzyłam się Dominice, a ona postanowiła go śledzić. I takim sposobem uzyskałam informację, że jest stałym bywalcem kawiarni „Akacja”.
– Garnitur, siwizna, nic nadzwyczajnego – mówiła Dominika.
Lepiej niech wszystko zostanie tak, jak jest
Od razu podszedł do baru, nie wziął nawet menu. Nie wiem, co zamówił; siadł trzy stoły przede mną, bokiem w moją stronę, na wprost plazmowego telewizora. Wpatrywałam się jak zahipnotyzowana w jego profil, kark, zmarszczki, sposób, w jaki siedział przy stole, ułożenie nóg, rozdeptane buty. Gapiłam się na krople wody spadające z jego kurtki. Brwi, kości policzkowe. Studiowałam jego obraz uważnie, doszukiwałam się podobieństw. Nie pamiętam, co wtedy myślałam ani jak się zachowywałam.
Czarna plansza, a na środku on. Zamazali mi się pozostali klienci, wystrój wnętrza; miałam przed oczami tylko mojego ojca. Chyba chciałam podbiec, zapytać, czy mnie kocha, pamięta, dlaczego stało się tak, a nie inaczej. Nie zrobiłam nic.
Podeszła znowu zbyt szeroko uśmiechnięta kelnerka, ja odburknęłam, że poproszę jeszcze jedną kawę i rachunek. Wpatrywałam się w niego jak w malowidło… Wydawało mi się, że im dłużej patrzę, tym lepiej go poznaję. Obserwowałam, jak posługuje się widelcem, jak kroi schabowego i ziemniaki. To było fascynujące. „Podejdę, złapię cię za rękaw, wszystko wyjaśnię, powiem, kim jestem” – obiecywałam sobie, siedząc bez ruchu jak przyklejona.
Skończył jeść, zapłacił. Wychodząc, przeszedł obok mnie. Był na wyciągnięcie ręki, wzrokiem objęłam jego całą posturę. Nie mogłam się ruszyć. Dopiero kwadrans po tym, jak wyszedł, sama wstałam i poczłapałam na przystanek autobusowy.
Wróciłam do domu, który znałam, do mamy i ojca. Ale obraz mężczyzny w barze mam schowany głęboko w sercu i myślach. Czasem lepiej nie konfrontować swoich wyobrażeń z rzeczywistością, bo można się rozczarować. To chyba strach przed tym, że okaże się inny niż w moich wyobrażeniach, nie pozwolił mi wykonać żadnego gestu. Nie wiem. Tak samo nie wiem, dlaczego on nigdy nie spróbował się ze mną skontaktować…
I nie mam pojęcia, co mogą powiedzieć sobie dorosła kobieta i starszy mężczyzna po 32 latach rozłąki. Skoro nic nie wydarzyło się do tej pory, po co przewracać czyjś świat do góry nogami? Lepiej pogodzić się z przeszłością. Nie na wszystkie pytania musimy znać odpowiedzi…
Czytaj także:
„Ojciec porzucił mnie, gdy miałam 7 lat. Przysięgłam sobie, że nikt mnie już nie skrzywdzi. Nigdy się nie zakochałam”
„Mama całe życie wmawiała mi, że ojciec porzucił mnie i nie chce mnie więcej znać. Po latach odkryłam, że to ona mi go zabrała”
„Życie zadawało mi bolesne ciosy. Najpierw porzucił mnie ojciec, a potem choroba odebrał mi mamę. Za co płacę taką cenę?”