O moim ojcu wiedziałam niewiele. Tyle, że zostawił moją mamę, gdy ja miałam dwa lata, a moja starsza siostra trzy. Zakochał się i za tą miłością przeprowadził się na drugi koniec Polski, gdzieś w góry. I mama tyle go widziała. On jakoś nie kwapił się do kontaktów z nami, ona też o to nie zabiegała. Nawet o alimenty nie wystąpiła.
Ja w zasadzie taty nie pamiętałam. Kojarzyłam go jedynie z kilku zdjęć, jakie po nim zostały. Daria była starsza, ale mimo wszystko za mała, by zachować jakieś wspomnienia. Dla nas nie istniał i nigdy o nim nie rozmawiałyśmy. Mama potem już się z nikim nie związała. Mieszkałyśmy z babcią i dziadkiem w domku na mazurskiej wsi. Nie brakowało mi taty, nigdy o nim nie myślałam i byłam pewna, że to dla mnie po prostu zamknięty rozdział.
Zaczęły nachodzić mnie wątpliwości
Sama nie wiem, jak to się stało i dlaczego zmieniłam zdanie, ale odkąd skończyłam osiemnaście lat, zaczęły mnie nachodzić myśli, by odnaleźć ojca. Jednak odsuwałam je od siebie. Raz to pragnienie było intensywniejsze, innym razem blakło. Czasem wydawało mi się, że odnalezienie ojca to mój najważniejszy życiowy cel, a po chwili zastanawiałam się, po co w ogóle chcę to zrobić.
Z okazji trzydziestych urodzin dostałam od znajomych z pracy voucher do hotelu w Wiśle. Wtedy pomyślałam, że to znak. Wisła – podobno tam mieszkał mój ojciec. A przynajmniej tam wyjechał. Wtedy postanowiłam, że spróbuję go jednak odnaleźć.
– A na co ci to, dziecko? – zdenerwowała się mama. – Nie chciał nas, odszedł, to po co się będziesz narzucać? Daj temu spokój!
Ja jednak już postanowiłam. Chciałam poznać prawdę. Może żałował, że odszedł? Może też czasem o nas myślał? Przecież ludzie popełniają błędy, nikt nie jest idealny. A poza tym… To był mój ojciec, chciałam go po prostu zobaczyć, dowiedzieć się, czy jeszcze żyje…
Mama kategorycznie się temu sprzeciwiała. Wiedziałam, że nie pomoże mi w poszukiwaniach. Dziadkowie od strony taty już nie żyli. Udało mi się jednak dotrzeć do jego siostry. Zawsze była dziwna i nigdy nie utrzymywaliśmy z nią kontaktów. Postanowiłam jednak spróbować. I dobrze zrobiłam. Ciotka Ela powiedziała, że od dawna nie miała kontaktu z bratem, ale dała mi jego poprzedni adres.
– Byłam tam może z pięć lat temu. Od tej pory się nie kontaktowaliśmy, więc ciężko mi powiedzieć, czy nadal tam mieszka. Ale możesz spróbować – powiedziała.
Do Wisły pojechałam z Andrzejem, moim chłopakiem. Wiedział o wszystkim i mnie wspierał. Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy pod adres, który dostałam od ciotki. Mały domek na obrzeżach Wisły. Otworzyła mi jakaś kobieta. Powiedziałam, że szukam Konrada T.
– W pracy jest, wróci pewnie koło osiemnastej. A coś mu przekazać? – usłyszałam.
Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Jest w pracy, czyli żyje. Żyje i ma się świetnie.
– Nie, ja przyjdę później. Albo może… Niech mu pani powie, że była Iwona.
Kobieta popatrzyła na mnie jakoś tak… dziwnie, ale szybko odwróciłam się i poszłam. Czy to było takie proste? Wrócę tu za kilka godzin i po prostu spotkam swojego ojca? Jak gdyby nigdy nic? Wtedy zaczęły nachodzić mnie coraz większe wątpliwości. I co ja mu powiem? „Cześć, to ja, twoja córka, którą zostawiłeś dwadzieścia osiem lat temu i której nie chciałeś”?
Jestem pewna, że nie wróciłabym już do tego domu, gdyby nie Andrzej.
– Odkąd pamiętam, mówisz o ojcu. Jak tylko dostałaś ten voucher, to już w ogóle nie dało się z tobą pogadać na inny temat. A teraz, kiedy jesteś tuż obok, zamierzasz zrezygnować? Nie ma mowy!
I w końcu zdenerwowana, spocona i roztrzęsiona ponownie zapukałam do drzwi małego domku. Tym razem otworzył mi mężczyzna.
Zmusiła go do podjęcia decyzji
– Dzień dobry, ja… Chciałam… To znaczy… – dukałam, aż w końcu wyrzuciłam z siebie jednym tchem: – Nazywam się Iwona T. i mam pana adres od ciotki Eli, to znaczy od Eli T.…
– O Boże! Iwonka, to ty? – spytał mężczyzna, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami.
Po chwili zaprosił mnie do środka. W korytarzu stała kobieta – ta sama, którą spotkałam podczas mojej pierwszej wizyty tutaj.
– Kochanie, to Iwona, moja córka… – powiedział i zamilknął, a po chwili zwrócił się do mnie: – To Iza, moja żona.
Kobieta zaproponowała herbatę i taktownie zostawiła nas samych w pokoju. Usiedliśmy i… milczeliśmy. To on pierwszy się odezwał.
– Przepraszam, że wtedy sobie odpuściłem, że nie walczyłem o was bardziej… Wasza matka jest taka uparta, zresztą sama ją znasz… Ale wiem, nie usprawiedliwia mnie to!
Patrzyłam na niego zdziwiona. Jakie „bardziej”? Przecież w ogóle o nas nie walczył! Wyjechał i zostawił nas bez słowa wyjaśnienia! A potem wszelki ślad po nim zaginął!
– No tak, mogłem się spodziewać, że nie znacie prawdy – powiedział, widząc moją minę.
A potem opowiedział mi całą historię ze swojej perspektywy. On i Iza byli parą od liceum. Zakochani w sobie do szaleństwa. Moja mama chodziła z nim do klasy. Wiedział, że ma do niego słabość, ale nie odwzajemniał jej uczuć. Nawet jej nie zauważał. Do czasu, aż pokłócił się ze swoją dziewczyną.
– Iza wtedy ze mną zerwała. Byłem wściekły, załamany. A twoja mama starała się mnie pocieszyć. Potem spotkaliśmy się na jakiejś imprezie. Byłem pijany, Zosia jak zwykle mi nadskakiwała i traktowała jak księcia. Podbudowało to moje ego. A potem zachowałem się jak ostatnia świnia, bo wykorzystałem jej miłość, naiwność i poszliśmy do łóżka.
Potem klasyka – powiedział jej, że to błąd, że nic między nimi nie będzie. Pogodzili się z Izą, ale wkrótce okazało się, że moja mama jest w ciąży. Rodzina naciskała, że skoro będzie ojcem, to ma wziąć na siebie odpowiedzialność. Zosia nalegała, Iza też powiedziała, że w tej sytuacji dziecko jest najważniejsze. I tak moi rodzice wzięli ślub. Urodziła się Daria, a potem ja. Rodzice żyli razem, choć właściwie osobno. Tata nic nie czuł do mamy, za to nadal kochał swoją pierwszą miłość. Z wzajemnością. Wytrzymali jakiś czas, ale w końcu znów nawiązali płomienny romans.
– Przed twoimi drugimi urodzinami powiedziałem o wszystkim Zosi. Że nie chcę jej dłużej okłamywać, że na to nie zasłużyła, że powinna sobie znaleźć kogoś, kto ją pokocha. Postanowiłem odejść, by być z Izą, która przeprowadzała się właśnie do Wisły, gdzie mieszkała jej babcia. Tutaj znalazła pracę, miała przy okazji zająć się staruszką. Wiem, że to okropne z mojej strony.
No tak, póki się dało, to mieszkał sobie spokojnie z rodzinką, a na boku miał kochankę. Pomyślałam, że jest typowym męskim szowinistą. Pewnie gdyby Iza nie wyjechała do innego miasta, nadal wiódłby podwójne życie.
– Tak, przyznaję. To było wygodne z mojej strony i okropne – powiedział, jakby czytając w moich myślach. – Twoja mama wiedziała o moim romansie i nie reagowała, Iza też nic nie mówiła… Więc tak trwałem, rozdarty pomiędzy to, co powinienem, a to, czego bym chciał. I tak naprawdę myślę, że Iza zaplanowała ten wyjazd. Bo miała dość życia w cieniu, chciała zmusić mnie do podjęcia ostatecznej decyzji. W prawo lub lewo. Więc wybrałem… – powiedział.
Nagle wszystko złożyło się w całość
Słuchałam tego wszystkiego, próbując jakoś poukładać sobie to w głowie. Znałam przecież zupełnie inną wersję!
Tata mówił zaś dalej:
– Żałowałem swojego małżeństwa, żałowałem, że zmarnowałem życie Zosi, dając jej nadzieję, że będziemy rodziną. Ale nigdy nie żałowałem, że miałem was. Byłyście dla mnie najważniejsze! Błagałem Zosię, by pozwoliła mi mieć z wami kontakt. Ale uniosła się dumą. Zraniłem ją tak bardzo, że postanowiła zupełnie wykreślić mnie ze swojego życia. Nie było wtedy telefonów, więc pisałem. Ale nie odpisywała. Wszystkie listy i paczki, które wysyłałem do was, wracały nieotwarte. A pisałem w każdą sobotę przez pierwszy rok. Potem przy okazji waszych imienin, urodzin i świąt… Nigdy nie przyjęła żadnej paczki. Po trzech latach zrezygnowałem.
Słuchałem tego z niedowierzaniem. Czyli tata pisał? Chciał mieć z nami kontakt? Wysyłał nam prezenty? Dlaczego mama to przed nami ukrywała? Czemu utwierdzała nas w przekonaniu, że tata nas nie chciał i o nas zapomniał?
– Kilka razy chciałem się z wami zobaczyć. Byłem pod domem, ale nigdy mi nie pozwoliła, nie wpuściła mnie. W końcu, kiedy przyjechałem na dziesiąte urodziny Darii, powiedziała, że wyrządziłem jej tak ogromną krzywdę, że prosi mnie tylko o jedno – bym dał wam spokój. Mówiła, że poznała nowego mężczyznę, że tworzycie szczęśliwą rodzinę, że dla was to on jest ojcem… Ze łzami w oczach prosiła, bym nie niszczył waszego szczęścia i nigdy więcej do was nie przyjeżdżał. Postanowiłem to uszanować i na zawsze zniknąć…
Teraz to pamiętam. Urodziny Darii, kolorowy tort, jakieś ciotki i wujkowie oraz zapłakana mama, która zamknęła się w sypialni i całe popołudnie przepłakała. Ciocia mówiła nam wtedy, że mamę strasznie boli głowa i że za kilka dni przejdzie. Skąd mogłyśmy widzieć, że chodziło o coś zupełnie innego?
Nie mogłam uwierzyć w to wszystko, co powiedział ojciec. Teraz wiele faktów, słów mamy składało mi się w jedną całość. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, jak zareagować. Było tego za dużo jak na jedno popołudnie.
– Przepraszam, ja już muszę iść. Mój chłopak pewnie się o mnie martwi…
– Ile zostajecie w Wiśle? Może chcecie, żebyśmy przygotowali wam jakiś pokoik? Po co macie płacić…
– Nie, dziękuję. Dostałam nocleg w prezencie. Poza tym… Niezręcznie bym się czuła, zostając tutaj… To dla mnie za szybko się dzieje – przyznałam szczere.
– No tak, masz rację. Nie pomyślałem, przepraszam.
Wymieniliśmy się numerami telefonów. Obiecałam, że odezwę się jeszcze przed moim wyjazdem. I zaczęłam się zbierać do wyjścia.
– Dziękuję, że przyjechałaś. Nawet nie wiesz, jakie to dla mnie ważne! Mam nadzieję, że dasz mi szansę…
Po dłuższej chwili powiedziałam tylko:
– Ja myślę, że ona naprawdę pana kochała. Nie było nigdy żadnego innego mężczyzny, mama do teraz jest sama. Do widzenia.
Wróciłam do pensjonatu i opowiedziałam o wszystkim Andrzejowi
Byłam wściekła na tatę, że o nas dłużej nie walczył, że nie próbował odnowić kontaktu, choćby wtedy, gdy byłyśmy już dorosłe. I byłam też zła na mamę, że całe życie nas okłamywała, że odsyłała wszystkie listy i prezenty od taty, że tak naprawdę to ona nam go odebrała…
– Wiesz, ja rozumiem ich oboje – powiedział Andrzej, kiedy mu wszystko opowiedziałam. – Każde z nich miało swoje racje. Ojciec się starał, chciał, próbował, ale skoro twoja mama błagała go, by pozwolił wam żyć szczęśliwie… Uszanował jej zdanie. Myślał, że tak będzie dla was lepiej. Z kolei ona przeżyła ogromny zawód, straszną traumę. Pewnie myślała, że w ten sposób go ukarze. Albo chciała uniknąć kontaktów z nim, by więcej nie cierpieć…
To, co mówił Andrzej, miało sens, było logiczne i wiedziałam, że ma rację, ale jednak nie umiałam tego wszystkiego poukładać sobie głowie.
– Powinnaś im obojgu dać szansę. Ale nie teraz. To był długi dzień, chodźmy spać. Jutro spojrzysz na to z innej perspektywy – powiedział.
Nie mogłam jednak zasnąć. Wierciłam się w łóżku, kilka razy wstawałam. I myślałam, analizowałam…
Przed wyjazdem z Wisły spotkałam się z ojcem jeszcze raz. Początkowo było dość sztywno, ale potem rozmowa sama zaczęła się toczyć. Opowiadałam o sobie, pracy, Andrzeju. Poopowiadałam też tacie o Darii, jej mężu i rocznym synku. W zamian on opowiedział mi o tym, jak potoczyło się jego życie. Z Izą nie mogli mieć dzieci, uznali więc, że to kara za to, co zrobili.
– Bardzo chciałbym móc mieć z wami stały kontakt. Możecie wpadać tu do mnie, kiedy tylko macie ochotę! Ty z Andrzejem i Daria z rodziną. Nawet nie wiesz, jak chciałbym zobaczyć mojego wnuka na żywo… Na zdjęciach jest taki śliczny! Ja wiem, że nie naprawię swoich błędów, nie cofnę czasu, nie wynagrodzę wam dzieciństwa i dorastania bez ojca. Ale nie chcę już zmarnować ani jednego dnia.
Po powrocie do domu powiedziałam o wszystkim Darii, która była równie zdziwiona co ja. Porozmawiałyśmy też z mamą. Powiedziałam jej, że odnalazłam ojca i że pozostaję z nim w kontakcie. Nie była ani zachwycona, ani szczęśliwa, ale wręcz wściekła.
– Po co rozdrapywać rany? Po co go szukałaś? Skoro on nas nie chciał?
– Mamo, spokojnie. Nie chcę rozdrapywać twoich ran. Rozmawiałam z tatą, wiem o wszystkim i bardzo mi przykro, naprawdę! Nie chcę nawet myśleć, ile wycierpiałaś… Chcę, żebyś wiedziała, że nie mam do ciebie o nic żalu. Rozumiem twoje motywy, ale teraz ty zrozum moje i nie miej do mnie pretensji.
Mama przez kilka dni była zła. Albo może smutna? Nie wiem. W końcu powiedziała tylko, że nie będzie mi niczego zabraniać czy utrudniać, bo to byłoby śmieszne.
– Ostatecznie jesteś już dorosła i masz prawo do własnych wyborów i decyzji. Mam tylko jeden warunek – nie chcę nigdy o nim słyszeć. O nim ani o niej. Dla mnie oni nie istnieją.
Uszanowałam wolę mamy i nie poruszam przy niej tematu ojca. Z nim natomiast mamy stały kontakt. Staramy się dzwonić do siebie co kilka dni, a w wakacje wraz z Darią i naszymi facetami jedziemy do Wisły w odwiedziny. Wiem, że oboje chcieli dobrze, chociaż bardzo mnie i Darię przy tym zranili. Każde z nich ma swoje racje i każde popełniło błędy. Jednak są moimi rodzicami. Mam mamę, odzyskałam ojca i będę się starała, by już nigdy nie stracić z żadnym z nich kontaktu.
Czytaj także:
„Jestem zadłużony po uszy, choć w życiu nie pożyczyłem ani złotówki. W tę straszną kabałę wpakował mnie... rodzony brat”
„Podstarzały oszust obiecał mi karierę modelki i zwabił do studia fotograficznego. Tylko cudem uniknęłam złego losu...”
„Miałam dość nudnych randek i zgrywania grzecznej dziewczynki. Z Darkiem postanowiłam zaszaleć i to był strzał w 10!”