Wyprawa w Bieszczady miała być typowo męska. Dwa śpiwory, namiot, zestaw chińskich zupek i my – ojciec i syn. Patryk ma prawie szesnaście lat, więc myślę, że to odpowiedni wiek na taką przygodę. Ja w każdym razie zawsze marzyłem o podobnej wyprawie z ojcem…
Niestety, mój „kochany tatuś” wolał przygody z dziewczętami od rodzinnych zobowiązań i, kiedy miałem pięć lat, na stałe wyprowadził się z domu. Dorastałem więc tylko pod okiem matki, która, choć bardzo się starała, i tak nie była w stanie zastąpić mi pełnej rodziny. Wiem, że nie miała w życiu łatwo, ale ja też nie miałem. Brak męskiego wzorca dla dorastającego chłopca jest czymś potwornym. Do dziś sądzę, że właśnie dlatego nie potrafię stworzyć trwałych relacji z partnerkami.
Z matką Patryka na przykład rozstaliśmy się, kiedy mały skończył siedem lat. Nie zerwałem więzi z synem. Przychodziłem na wywiadówki, podziwiałem szkolne przedstawienia, w których występował, potem trenowaliśmy razem przed meczami piłki nożnej. Syn miał we mnie wsparcie, kiedy tylko zachodziła taka potrzeba, i zawsze będę wdzięczny byłej żonie, że nam tego nie utrudniała.
Chłopak ostatnio zaczął się interesować sztuką przetrwania w trudnych warunkach. Fascynują go biegi na orientację i treningi jednostek specjalnych testujące do granic wytrzymałości ludzki organizm. Uważam, że to fajne, przynajmniej nie siedzi całymi dniami przed komputerem ani nie popala trawki z kolegami.
W Bieszczadach byłem przed laty na obozie harcerskim i pamiętam te góry jako dzikie odludzie, w sam raz pasujące do sprawdzenia survivalowych umiejętności. Niestety, urlop mogłem dostać dopiero jesienią, dlatego cała wyprawa nie mogła być długa, bo Patryk miał już wtedy szkołę. Zaczynał właśnie liceum, a wiadomo, że w nowej szkole trzeba się pokazać nauczycielom z dobrej strony.
– Jeden czy dwa dni może opuścić, ale nie chcę, by narobił więcej zaległości – powiedziała mi moja była.
Dla mnie on nie żył. Zmarł dawno temu
Mieliśmy więc do dyspozycji prawie cztery dni wraz z weekendem, co powinno wystarczyć, żeby się zmęczyć i wytaplać w błocie. Opracowałem trasę, a Patryk kompletował swój turystyczny ekwipunek. Wyglądało, że bardzo się cieszy na tę wycieczkę.
Cholernie się zdziwiłem, kiedy pod koniec wakacji syn oznajmił, że chce jechać zupełnie gdzie indziej.
– Wolę, żebyś zabrał mnie do dziadka – oświadczył. – Najwyższy czas, żebym go poznał, i nawet nie próbuj mi wmawiać, że on nie żyje.
Wytrzeszczyłem na niego oczy. Skąd mu się u licha wziął dziadek?!
– Dla mnie umarł dawno temu – mruknąłem, kiedy już otrząsnąłem się z szoku. – A jeśli nie, to nie mam pojęcia, gdzie mógłby przebywać.
– Ale ja mam – usłyszałem. – Znalazłem go przez internet. W sumie nasze plany niewiele się zmienią, bo dziadek też mieszka w górach, tyle że na zachodzie kraju. Fajnie, nie?
„No i masz babo placek – pomyślałem. – Co ja mam teraz zrobić?”.
Ojca wyrzuciłem ze swojego życia i swoich myśli tak dawno temu, że naprawdę niemal zapomniałem już o jego istnieniu. Poza tym ostatni raz widziałem go jako pięciolatek, więc dla mnie to zupełnie obca osoba. Nie mam z nim o czym rozmawiać, a jeżeli już, to na pewno nie chciałbym, żeby mój syn usłyszał to, co powiedziałbym jego dziadkowi…
Nie, nie pojedziemy do Kotliny Jeleniogórskiej, nie ma takiej opcji. Zaparłem się, ale Patryk też. No cóż, ma trochę moich genów… Obraził się nawet i stwierdził, że w takim razie mogę sam jechać w Bieszczady.
Była żona stanęła po stronie syna.
– Ciągle jęczysz, że wychowywałeś się bez ojca, a swojemu synowi bronisz kontaktu z jedynym dziadkiem, który mu został. Gdzie tu logika? – powiedziała, gdy poprosiłem ją, by przemówiła chłopakowi do rozsądku.
A ja naiwnie myślałem, że ta kobieta mi pomoże! Przecież niczego synowi nie zabraniam. Po prostu nie chcę uczestniczyć w tej szopce!
Miałem nadzieję, że młody da sobie na wstrzymanie i zrealizujemy swoje plany z Bieszczadami. Myliłem się. Przez cały wrzesień Patryk nie chciał nawet ze mną rozmawiać. Kiedy do niego dzwoniłem, nie odbierał telefonu albo wymawiał się brakiem czasu i natychmiast się rozłączał. Tak nie mogło być! Ojciec zadziwiająco dużo paprał w moim życiu samą swą nieobecnością! Postanowiłem wziąć byka za rogi i poznać ze sobą trzy męskie pokolenia naszej rodziny. Napisałem do Patryka SMS-a: „Zgadzam się”. Oddzwonił natychmiast.
– Wiedziałem, że pękniesz! – usłyszałem jego radosny głos. – Z dziadkiem już wszystko załatwiłem. Możemy przyjeżdżać, kiedy tylko będzie nam pasowało. Czeka na nas. Naprawdę masz fajnego tatę, wiesz?
„Fajnego tatę”! Co za bzdura! Zwariować można z tym chłopakiem! Wiedział, że pęknę, ale chyba nie przypuszczał z jakiego powodu. Byłem zwyczajnie wściekły na ojca! Przede wszystkim jednak bałem się jak cholera spotkania z nim…
Obiecałem sobie, że będę chłodny i wyniosły
Jak się zachowam, kiedy go zobaczę? Jak on zachowa się na mój widok? Zapomniałem o uczuciu złości, a jego miejsce zajęła ciekawość. Zastanawiałem się, jak wygląda, co myśli o mnie i czy w ogóle kiedykolwiek mnie wspomina? A im dłużej dumałem nad tym wszystkim, tym bardziej stawałem się niecierpliwy. Teraz i ja chciałem odbyć tę podróż. Dla siebie. Nie tylko dla syna.
Termin wyprawy mieliśmy już ustalony, więc pozostało nam tylko powiadomić ojca, kiedy ma się nas spodziewać. Uznałem, że powinienem zrobić to osobiście, choć zżerał mnie stres. Nie wiedziałem nawet, jak powinienem się do niego zwrócić! „Proszę pana”?! Długo siedziałem z telefonem w dłoni, rozmyślając nad tym, aż w końcu postanowiłem po prostu wystukać numer i dostosować się do rozmówcy. Jednak, kiedy usłyszałem spokojny męski głos, poczułem ucisk w gardle i pustkę w głowie. Nic nie mogłem z siebie wykrztusić.
– Halo? – ktoś po drugiej stronie oczekiwał mojej reakcji. – Halo… Jest tam kto? Halo… To ty, synu?
– Tak, tato – odpowiedziałem, zanim zdążyłem pomyśleć.
Sam dźwięk tego słowa sparaliżował moje struny głosowe. Wreszcie udało mi się wyartykułować, że zdecydowaliśmy się przyjechać i podałem przewidywany termin wizyty.
– Cieszę się, synu – usłyszałem. – Nie wiesz nawet, jak bardzo.
Kiedy wysiadaliśmy przed starym i dość zapuszczonym wiejskim domem malowniczo położonym na skraju górskiej łąki, ze środka wyszedł szpakowaty mężczyzna z krótko przyciętą brodą i kolorową apaszką przewiązaną na szyi. Najpierw nam pomachał, a potem szeroko rozłożył ramiona i objął mnie bez słowa. Obiecałem sobie, że będę chłodny i wyniosły, ale trudno było nie odwzajemnić tego uścisku. Staliśmy tak dłuższą chwilę, a Patryk, który właśnie wygramolił się z samochodu, przyglądał się nam z dziwnym uśmiechem na twarzy. W końcu ojciec odsunął mnie od siebie, zrobił krok do tyłu i obrzucił mnie spojrzeniem podejrzanie błyszczących oczu.
– No, no… trochę wyrosłeś – powiedział, przecierając twarz rękawem flanelowej koszuli, a potem zwrócił się w stronę swojego wnuka: – A ty jesteś pewnie tym spryciarzem, który zorganizował spotkanie, co? Bardzo miło mi cię poznać, Patryku. Chodź, pokażę ci, jak mieszkam.
Objął Patryka ramieniem i obydwaj zniknęli w otwartych drzwiach domu. Zostałem sam. Wyjąłem ze schowka w samochodzie zapomnianą paczkę papierosów i zapaliłem. Z ogromną przyjemnością wciągnąłem w płuca gęsty dym. To był mój pierwszy papieros od miesiąca, bo właśnie próbowałem pożegnać się z nałogiem.
Stałem i przyglądałem się miejscu, w którym przez tyle lat ukrywał się mój ojciec. Stare poniemieckie gospodarstwo, kiedyś okazałe i bogate, teraz chylące się ku upadkowi, miało swój urok. Obrośnięte bluszczem kamienne ściany domu poprzecinane liniami czarnych od starości belek wyglądały naprawdę ciekawie. Do tego ośnieżony masyw Śnieżki sterczący w tle… Normalnie sielanka.
Był przygotowany na rozmowę. A jakże!
– Ładnie, prawda? – usłyszałem za plecami głos mojego ojca.
Odwróciłem się, ale milczałem.
– Odludzia zawsze są piękne – ciągnął niezrażony. – Tyle że zimą bywa tutaj trochę ciężko. Trzeba mieć dużo samozaparcia, żeby przetrwać.
Stał, trzymając w rękach dwa parujące kubki. Jeden z nich wyciągnął w moją stronę zapraszającym gestem. Poczułem zapach świeżo parzonej kawy. Sięgnąłem i upiłem łyk.
– Samozaparcia ci nie brakowało, jak widać – mruknąłem.
– Masz do mnie żal… – westchnął.
– Nie, skąd! – prychnąłem. – Nie widziałem cię na oczy od 35 lat, ale teraz już jest w porządku, prawda?
Spuścił wzrok i jakby zawahał się, ale po chwili spojrzał mi prosto w oczy. Zobaczyłem w nich determinację. Był przygotowany na tę rozmowę. Oczywiście, że był.
– Wiele razy próbowałem się z tobą skontaktować, ale na żaden z listów nigdy nie otrzymałem odpowiedzi – powiedział.
Zrobiłem wielkie oczy, a on dodał:
– Cóż, matka miała swoje powody, żeby ci ich nie przekazywać…
– Miała swoje powody! – potwierdziłem gorliwie, jakbym chciał obronić matkę. – Przecież zostawiłeś ją i uciekłeś z jakąś młodą dupą. To chyba wystarczający powód?
Spojrzał na mnie ze smutkiem.
– Tak ci powiedziała? Zostawiłem ją dla innej kobiety? – znów westchnął. – To nie była kobieta, synu. On… zmarł w zeszłym roku. Pochowałem go na tutejszym cmentarzu.
Aż usiadłem z wrażenia. Przerabiałem różne scenariusze naszej rozmowy, ale ani razu nie brałem pod uwagę tej opcji. To było takie… dziwaczne. Rany boskie, a może ze mną też jest coś nie tak? W końcu żaden mój związek z kobietą nie przetrwał. Czy to się dostaje w genach? A mój syn? Nie, z tego co wiem, Patryk ma dziewczynę i dobrze się dogadują. No właśnie, gdzie on się podział? Rozejrzałem się niespokojnie wokół siebie.
– Karmi króliki. Na pewno nas nie słyszał – uspokoił mnie ojciec.
Skinąłem głową. Potrzebowałem trochę czasu, żeby przetrawić to, co usłyszałem, poprosiłem więc ojca, żeby miał oko na wnuka.
Próbowaliśmy nadrobić zaległości
– Muszę pobyć sam ze sobą. – powiedziałem. – Daj mi godzinkę, żebym sobie wszystko przemyślał, dobrze? Aha… Patryk w żadnym wypadku nie może się dowiedzieć o tym twoim… Sam wiesz.
Ojciec skinął głową na znak, że rozumie. Odstawiłem kubek z kawą na okienny parapet, wyciągnąłem następnego papierosa z paczki i zdałem sobie sprawę, że właśnie wróciłem do nałogu. Ale to nie było w tej chwili najważniejsze. Poszedłem na długi spacer, podczas którego wypaliłem resztę fajek i jako tako doszedłem do siebie.
A zatem ojciec rzucił matkę dla faceta, a nie innej kobiety, jak mi wmawiała. No cóż, dla mnie to akurat nic nie zmieniało. Natomiast fakt, że wielokrotnie próbował się ze mną kontaktować miał już spore znaczenie. Przez całe życie bowiem sądziłem, że o mnie zapomniał… Nagle poczułem złość na swoją mamę. Rozumiem, jak strasznie musiała się czuć, kiedy ją porzucił, zwłaszcza że była religijną osobą, ale czy miała prawo pozbawiać mnie kontaktu z ojcem?
Cholera, ależ to wszystko pokręcone… Szkoda życia na rozpamiętywanie przeszłości. Już i tak za długo tłumaczyłem swoje niepowodzenia brakiem męskiego wzorca. Dość więc użalania się nad sobą!
Kiedy wróciłem do domu, tata uczył właśnie Patryka technik malarskich. Siedzieli na podłodze nad dużym arkuszem papieru i gołymi rękami zanurzanymi w farbie malowali jakieś bohomazy. Obydwaj roześmiani i brudni. Przez chwilę się wahałem, a potem i ja dołączyłem do zabawy.
Te parę dni, które spędziliśmy razem, zeszło nam na podobnych głupotach przerywanych rozmowami do późnej nocy. Nadrabialiśmy zaległości, ale i tak brakło nam czasu, bo musieliśmy z Patrykiem wracać. Ojciec obiecał, że przyjedzie do mnie na święta, a Patryk koniecznie chciał spędzić zimowe ferie u dziadka. Górską samotnię opuszczaliśmy z żalem, a ja po tym wszystkim muszę powiedzieć jedno – cieszę się, że mam tak mądrego syna, bo gdyby nie on, pewnie już nigdy nie zamieniłbym nawet słowa z własnym ojcem.
Czytaj także:
„Matka powiedziała, że ojciec nie chce mnie znać. To była zemsta za to, że ją zostawił. Tylko to mnie skrzywdziła”
„Matka kłamała, że ojciec mnie porzucił. Wychowywał mnie człowiek, który nie ma pojęcia, że nie jestem jego synem”
„Przez całe życie myśleliśmy, że ojciec zniknął, bo nas nie chciał. Okazało się, że miał wypadek i... zapomniał kim jest”