„Matka kłamała, że ojciec mnie porzucił. Wychowywał mnie człowiek, który nie ma pojęcia, że nie jestem jego synem”

Moja matka ukrywała przede mną mojego prawdziwego ojca fot. Adobe Stock, Alexander Raths
„– Kochałem twoją matkę jak wariat – powiedział mi chwilę później. – Ale ona chyba nie traktowała mnie poważnie. Po prostu byłem dla niej jednym z chłopaków, którzy ubiegali się o jej względy. Dowiedziałem się, że wyszła za mąż i ma dziecko. Uznałem, że nie będę jej już niepokoił”.
/ 15.11.2021 13:49
Moja matka ukrywała przede mną mojego prawdziwego ojca fot. Adobe Stock, Alexander Raths

Rozumiem, że mama mogła mieć swoje powody, by nie ujawnić, kto mnie spłodził. Ale uważam, że zachowała się nie w porządku. Nie tylko w stosunku do mnie, ale i do moich dwóch ojców – biologicznego i tego, który mnie wychował.

– Gdybym uważała, że jest wart twojej uwagi, to już dawno byś go poznał! – usłyszałem po raz kolejny od mojej matki, gdy zapytałem ją o ojca.

Kiedy o nim mówiła, oczy świeciły się jej niebezpiecznie i awantura wisiała w powietrzu.

Nie masz prawa decydować za mnie o takich sprawach! Chcę wiedzieć, czyje mam geny! – byłem wściekły.

Wiedziałem jednak, że nic nie uzyskam, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi.

Matka broniła tajemnicy jak lwica

Pewnie nigdy bym się nie dowiedział, że mężczyzna, którego przez całe życie uważałem za ojca, tak naprawdę nim nie jest, gdyby nie zwyczajny przypadek. Po prostu pewnego dnia uważałem w liceum na lekcji biologii i dowiedziałem się, że z rodziców, którzy mają grupę krwi A, nie może urodzić się dziecko z grupą krwi AB.

Przeżyłem wtedy szok, ale wciąż niedowierzałem w to, co się ujawniło.

A może moja grupa krwi to pomyłka? Postanowiłem jeszcze raz ją sprawdzić. Miałem już skończone 18 lat, więc mama nic nie wiedziała o tym, że poszedłem do przychodni. Za pięćdziesiąt złotych uzyskałem potwierdzenie – tak, mam grupę krwi AB.

Wynik przyprawił mnie o zawrót głowy.

Wiedziałem, że nie jestem adoptowany

Jestem tak podobny do mamy, że nie może być żadnych wątpliwości, że mnie urodziła. A więc ojciec… Moi rodzice od lat są rozwiedzeni, ale z tatą mam bardzo dobry kontakt. Widujemy się przynajmniej raz w tygodniu, często rozmawiamy przez telefon, spędzamy razem wakacje.

W pierwszym momencie poczułem żal do niego, że nie powiedział mi, że nie jest moim biologicznym ojcem. Moim zdaniem powinien był przeprowadzić ze mną taką męska rozmowę. Chyba że… nic o tym nie wiedział.

– Nie zamierzasz mu chyba o tym powiedzieć?! – reakcja mamy na wieść o tym, że znam prawdę, potwierdziła moje obawy.

Tata nie miał bladego pojęcia, że nie jestem jego biologicznym synem. Został po prostu wrobiony w ojcostwo!

– A co miałam zrobić, kiedy twój prawdziwy tata na wieść o tym, że jestem w ciąży, po prostu się ulotnił? Uważałam, że tak będzie lepiej. Dziecko, a szczególnie chłopiec nie powinien wychowywać się bez ojca! – usłyszałem.

Po prostu nie mieściło mi się w głowie to, co zrobiła!

– Skoro już wiem, to czy możesz mi teraz opowiedzieć wszystko o moim prawdziwy tacie? – zapytałem.

I wtedy właśnie usłyszałem, że nie ma takiej potrzeby. Byłem wściekły, ale mimo awantur, do jakich dochodziło między nami, moja matka była nieubłagana. Nie ustąpiła nawet wtedy, gdy zagroziłem, że wyjawię prawdę ojczymowi.

– Mnie to już nie zaszkodzi i tak się przecież rozstaliśmy, a skoro przyszedłeś na świat, gdy już byliśmy małżeństwem, to miał obowiązek cię utrzymywać. Ale za to teraz, gdy się od ciebie wszystkiego dowie, może wystąpić do sądu o zniesienie alimentów i przestaniesz dostawać pieniądze na naukę. Twoja sprawa! – prychnęła.

Przyznaję, że wtedy stchórzyłem

Mijały miesiące, a ja miotałem się, nie wiedząc, co robić. Kochałem mojego ojczyma, którego przez te wszystkie lata uważałem za mojego prawdziwego tatę i naprawdę przestraszyłem się, że mógłbym go stracić.

I nic na tym nie zyskać, bo mama była nieprzejednana i nie chciała ujawnić mi, kto jest moim prawdziwym ojcem. Nie miałem kogo o to zapytać, moim dziadkowie już nie żyli, a jedyna siostra mamy mieszka za granicą i mam z nią sporadyczny kontakt. Zresztą…

– Agata nic nie wiedziała o mojej nieślubnej ciąży. Nigdy nie byłyśmy blisko, nie miałam żadnego powodu, aby się jej zwierzać – usłyszałem od matki.

Byłem przekonany, że nie ma najmniejszej nadziei na to, abym kiedyś poznał prawdziwego ojca… Nie miałem przecież pojęcia, jak się nazywa.

Matka nigdy nie wymieniła nawet jego imienia

Pewnego dnia przejrzałem jej stare zdjęcia z czasów młodości, ale nie przybliżyło mnie to ani na krok do rozwiązania zagadki. Była kiedyś bardzo atrakcyjną kobietą i miała wielu adoratorów, a jeszcze więcej kolegów. Żaden z mężczyzn widocznych na zdjęciach nie wydał mi się podobny do mnie.

Powoli zaczynałem czuć niechęć do mamy za to, co mi zrobiła, i zastanawiałem się, jak ją skłonić do tego, aby zmieniła zdanie. Prawie obsesyjnie szukałem coraz to nowszych tropów, sprawdzałem jej znajomych ze szkoły, ze studiów.

Wchodziłem na ich profile na portalach społecznościowych. Niekiedy w jakimś dziwnym zapamiętaniu potrafiłem spędzać przed komputerem długie godziny i szukać. Popadałem w obsesję i czułem, że to nie jest dla mnie dobre.

„Chyba jednak powinienem się pogodzić z tym, że nigdy nie poznam prawdziwego ojca” – pomyślałem pewnego dnia. „I cieszyć się, że ten, który go zastąpił, był i jest dla mnie świetnym tatą”.

Dojrzewałem do tego, aby przestać szukać

Tamtego dnia jednak byłem po kilku piwach i surfowałem bezmyślnie w internecie, mając znowu w głowie tylko to jedno pytanie: kim jest mój prawdziwy tata? Nagle na koncie społecznościowym jednego ze znajomych mamy zobaczyłem zdjęcie mężczyzny w ręcznie robionym swetrze, w jaskrawo pomarańczowym kolorze.

Wyglądał w nim dość żałośnie, sweter był wyraźnie za mały, ale… kiedy na niego spojrzałem, w mojej głowie odezwał się alarm. Skądś znałem ten jaskrawy kolor, z czymś mi się kojarzył…

I nagle sobie przypomniałem: ja także miałem jako dziecko sweterek w takim kolorze! Zrobiony przez moją mamę na drutach. To mogło nic nie znaczyć, ale chwyciłem się tej myśli niczym tonący brzytwy. Odszukałem zdjęcie z dzieciństwa, na którym byłem ubrany w ten sweterek i… tak, był identyczny!

Podekscytowany, że być może złapałem jakiś trop, zacząłem szukać kontaktu z tym człowiekiem. Okazało się, że był kierownikiem w dużym przedsiębiorstwie. Znalazłem w internecie jego służbowego mejla. Napisałem do niego, że jestem synem Magdy W. i proszę go o kontakt. Nie liczyłem za bardzo na to, że się odezwie, ale, o dziwo, zrobił to!

– Czy coś się stało z Magdą? Od lat jej nie widziałem – usłyszałem w słuchawce.

„Nie, skąd? Po prostu podejrzewam, że jest pan moim ojcem” – odparłem w myślach, ale oczywiście nie mogłem tak powiedzieć, chociaż język mnie świerzbił.

Stwierdziłem tylko, że zaintrygował mnie jego sweter na zdjęciu.

– Tak, nosiłem go przed laty – roześmiał się. – Ma okropny kolor! Sam nie wiem, co w nim widziałem. Kiedy go znalazłem w szafie, nie mogłem się powstrzymać, aby nie zrobić sobie w nim zdjęcia. A wiesz, że podarowała mi go twoja mama?

Po tych ostatnich słowach oblał mnie zimny pot. A jednak miałem rację, że mój i jego sweter zrobiono z tej samej włóczki. Czułem, że jestem o krok od rozwiązania sprawy ojcostwa.

– Czy możemy się spotkać? – zapytałem tego człowieka.

Był zdziwiony moją propozycją, ale się zgodził. Na spotkanie zabrałem swoje zdjęcie w pomarańczowym swetrze. Kiedy pan Adam usiadł, położyłem je przed nim bez słowa.

– Co to? – zainteresował się.

– To ja w wieku dwóch lat. Urodziłem się w 1994 roku – powiedziałem.

Zbladł. Widziałem wyraźnie, że coś sobie kalkuluje w głowie. Po czym zapytał:

– W którym miesiącu?

– W maju – odrzekłem.

Milczał przez moment, po czym spojrzał mi głęboko w oczy:

– Myślę, że możesz być moim synem – powiedział.

– Też tak sądzę – odparłem.

– Kochałem twoją matkę jak wariat – powiedział mi chwilę później. – Ale ona chyba nie traktowała mnie poważnie. Po prostu byłem dla niej jednym z chłopaków, którzy ubiegali się o jej względy. Kiedy jej to zarzuciłem, podarowała mi ten sweter. Myślałem, że to w dowód miłości, ale zaraz potem ze mną zerwała. Ciężko to przeżyłem.

A więc wcale jej nie porzucił? W głowie łomotały mi tysiące pytań.

– Wyjechałem na kilka miesięcy z kraju, do mojego brata, który mieszkał w Niemczech. Tam nauczyłem się języka, złapałem kontakty. Kiedy wróciłem do kraju, dostałem dobrą pracę. Dowiedziałem się także, że twoja matka wyszła za mąż i ma dziecko. Uznałem, że nie będę jej już niepokoił, i nie szukałem kontaktu. W końcu zakochałem się w innej kobiecie, mam z nią dwoje dzieci. Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem.

– Nie zamierzam tego burzyć – zapewniłem go. – Chciałem tylko pana poznać.

– Mów mi po imieniu – zaproponował. – Ja także chciałbym cię lepiej poznać – zadeklarował.

Uśmiechnąłem się. O nic więcej mi przecież nie chodziło. W tej chwili utrzymuję stały kontakt z Adamem, moim biologicznym tatą.

Przyzwyczajamy się do siebie i nawet się lubimy. Dojrzewamy także do tego, aby powiedzieć prawdę naszym rodzinom – ja ojczymowi, którego nazywam tatą, a mój biologiczny ojciec swojej żonie i dzieciom. Może więc kiedyś dojdzie do spotkania nas wszystkich. I naprawdę nie obchodzi mnie, co powie na to moja mama. Dość już się narządziła moim życiem! 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA