„Ojciec pije ze strachu przed starością. Wszyscy o tym wiedzą, ale udają głupich. Po co coś mówić, skoro i tak nie posłucha?”

kobieta odbiera telefon w sprawie ojca fot. Adobe Stock, Syda Productions
„Jego koledzy powoli zaczęli się wykruszać. I to jest chyba właśnie główna przyczyna depresji mojego ojca. Jeden pogrzeb, drugi, trzeci… Nagle zaczął się wokół siebie rozglądać i stwierdził, że zabrakło mu kompanów. Jego drużyna powoli przenosi się do nieba, a on nie potrafi się z tym pogodzić”.
/ 24.08.2022 12:30
kobieta odbiera telefon w sprawie ojca fot. Adobe Stock, Syda Productions

Kiedy tamtego dnia zadzwonili do mnie ze szpitala, przestraszyłam się nie na żarty. I faktycznie było czego…

– Pani tata jest u nas – dowiedziałam się od pielęgniarki.

– Co się stało?! – wykrzyknęłam.

– Pani się nie denerwuje… – uspokoiła mnie. – Przewrócił się na ulicy, potłukł, ale na szczęście niczego sobie nie złamał. Został na obserwacji.

– Już jadę! – zdecydowałam od razu.

– Niech się pani wstrzyma, nie ma takiej potrzeby. Jutro sobie pani ojca odbierze – usłyszałam.

– Ale ja chcę z nim porozmawiać! I z lekarzem! – zaprotestowałam.

– Z ojcem to sobie raczej pani teraz nie pogada. Śpi… – stwierdziła pielęgniarka. – A tak na marginesie, od dawna tata ma ten problem?

– Jaki problem? – nie zrozumiałam.

– No, że pije…

Mój ojciec pije? – wykrzyknęłam zdumiona. – Ależ skąd!

– Czyli mówi pani, że jednorazowo był po alkoholu? – kobieta mi nie wierzyła. – Bo jak go do nas przywieźli, to był kompletnie nietrzeźwy.

Sprawami rodziny zajmowała się mama

Zrobiło mi się głupio. Zapewniłam pielęgniarkę, że absolutnie tata nie ma żadnych problemów z alkoholem. Jednak kiedy już odłożyłam słuchawkę, pomyślałam sobie: „Kogo ja właściwie oszukuję?”. Mój tata bowiem od trzech lat pije, i dobrze o tym wiem. Tylko że w naszej rodzinie pomija się ten temat wstydliwym milczeniem. No bo jak to? Przecież ojciec nigdy nie nadużywał alkoholu! A że teraz czasami sobie chlapnie…

Oczywiście, oficjalnie tata nadal nie pije. Nie widziałam go z kieliszkiem na żadnej rodzinnej uroczystości. Jednak w jego domu pojawił się alkohol. Stoi i w barku, i w szafce w kuchni. Zauważyłam, że go ubywa, że zmieniają się butelki…

Raz czy drugi tata bełkotał mi także przez telefon albo go wcale nie odbierał, chociaż wiedziałam dobrze, że jest w domu. No i czuć było od niego wódkę, gdy wpadałam bez zapowiedzi, aby przynieść mu jakieś zakupy, czy też ogólnie sprawdzić, co u niego. Zawsze wtedy był dziwnie zmieszany, lecz ja nigdy nie poruszyłam tego tematu, udając, że nic nie zauważyłam. Schowałam głowę w piasek, teraz to wiem. Może powinnam była z nim rozmawiać?

Zastanawiam się, dlaczego tata sięgnął po butelkę, i wychodzi mi na to, że chyba z samotności. I z jakiegoś poczucia przemijania. Wiem, że nie potrafi się pogodzić z tym, że jest coraz starszy, coraz słabszy. I samotny. Zawsze był „przewodnikiem stada”. Wojskowy – zarówno swoich podwładnych, jak i rodzinę prowadził stanowczą ręką. To nie był nigdy tata-kumpel. Naszymi drobnymi sporami zajmowała się mama,  do niego chodziło się tylko w najważniejszych, jak do najwyższej instancji.

Nie biegał z nami na plac zabaw czy basen. Nie miał chyba nawet pojęcia, w której akurat jesteśmy klasie, ale zawsze wiedziałyśmy z siostrą, że jakby co, to możemy na niego liczyć. Kiedy trzeba było zadziałać autorytetem, był na swoim miejscu!  Mama chyba nigdy nie cierpiała z tego powodu, że tata zajmuje się swoimi sprawami. On miał kolegów, swoje szkolenia, które ona nazywała po cichu „zabawami w strzelanie”. I chyba była zadowolona z tego, że nigdy się w nic nie wtrącał. Kobiece sprawy zostawiał kobietom.

Kiedy ojciec przeszedł na emeryturę, wydawało się, że układ sił w domu ulegnie jakiejś zmianie, przetasowaniu. Ale nic z tego! Tata nadal pozostał w głębi duszy wojskowym. Miał swoich przyjaciół, emerytowanych jak on oficerów, i to z nimi spędzał czas. Umawiali się na strzelnicę, na brydża w męskim gronie…

Nawet wnuka na strzelnicę nie zabierze

Kiedy urodziłam córeczkę, przez moment miałam mu nawet za złe, że nie jest dla niej takim prawdziwym dziadkiem, co to weźmie wnusię na spacer do parku, pobuja ją na huśtawce. Jednak szybko zrozumiałam, że wymagam od niego niemożliwego. On po prostu nie potrafi pełnić takiej roli. Gdyby urodził mu się wnuk, to co innego. W odpowiednim momencie pewnie wziąłby go ze sobą na strzelnicę. Tylko że trafiły mu się same dziewczynki!

Nawet po śmierci mamy tata nie odnalazł się w rodzinie. Usiłowałam wpadać do niego częściej, lecz nie wyglądało na to, żeby był z tego powodu szczególnie zadowolony… Potrafił nawet wykręcić się od świąt, oznajmiając mnie i siostrze w ostatniej chwili, że zaprosił go kolega, więc wyjeżdża. Klęłam go wtedy, na czym świat stoi, chyba zupełnie niepotrzebnie. On przecież zwyczajnie inaczej nie umiał i nie umie… Źle się czuje w rodzinnym gronie.

Najgorsze jednak, że ci jego koledzy powoli zaczęli się wykruszać. I to jest chyba właśnie główna przyczyna depresji mojego ojca. Jeden pogrzeb, drugi, trzeci… Nagle zaczął się wokół siebie rozglądać i stwierdził, że zabrakło mu kompanów. Jego drużyna powoli przenosi się do nieba, a on nie potrafi się z tym pogodzić.

Wydaje mi się, że teraz alkohol pomaga mu nie myśleć o tym, co się dzieje. Że nieubłaganie nadciąga starość i być może wkrótce zostanie sam na posterunku. Nie będzie już z kim zagrać w brydża, zrobić strzeleckich zawodów, ruszyć do lasu. Wiem, że jego picie zaczyna być prawdziwym problemem, ale niestety, nie mam pojęcia, jak mu pomóc. Nigdy przecież nie rozmawialiśmy ze sobą szczerze. Najchętniej wydałabym mu rozkaz, żeby wziął się w garść – jak w wojsku! Ale czy posłucha cywila, w dodatku kobiety?

Czytaj także:
„Na emeryturze miałam odpocząć, a pracuję na pełen etat jako babcia. Syn podrzuca mi wnuczkę, nawet bez mojej zgody”
„Porzuciłam karierę w korpo, żeby budować szkoły w Afryce. Ledwo starcza mi na chleb, ale mam czas na pasję i miłość”
„Moje auto utknęło w rowie na kompletnym odludziu. Ja byłam w ciąży, mój mąż za granicą, a telefon stracił zasięg”

Redakcja poleca

REKLAMA