„Na emeryturze miałam odpocząć, a pracuję na pełen etat jako babcia. Syn podrzuca mi wnuczkę, nawet bez mojej zgody”

Przemęczona babcia fot. Adobe Stock, deagreez
„Zosią zajmuję się, odkąd synowej skończył się urlop macierzyński. Między innymi dlatego odeszłam na wcześniejszą emeryturę. Wnuczka jest jeszcze za mała, by chodzić do przedszkola, a kogo dziś stać na opiekunkę? To oczywiste, że musiałam im pomóc. Ale teraz, niestety, czuję się czasem wykorzystywana”.
/ 23.08.2022 08:30
Przemęczona babcia fot. Adobe Stock, deagreez

Mam prawie 65 lat i właśnie uświadomiłam sobie, że przez te wszystkie lata żyłam dla innych, nie myśląc o sobie. I co gorsza, inni się do tego przyzwyczaili. Gdy jest się nauczycielką z powołania, chcąc nie chcąc, poświęca się większość swojego czasu dzieciakom. Moi uczniowie byli dla mnie bardzo ważni, i mimo że kiedyś „kółka zainteresowań” nie należały do standardu, wiele godzin spędzałam popołudniami w szkole z moimi uczniami.

Pracowałam na wsi, gdzie nic się nie działo, w środowisku popegeerowskim, więc chciałam moim wychowankom choć trochę uprzyjemnić życie. Bawiłam się z nimi w teatr, chodziliśmy na wycieczki krajoznawcze. Moje koleżanki z pracy dość szybko nauczyły się to wykorzystywać:

– Aniu, dla ciebie to pryszcz. Nie masz męża, rodziny, tobie łatwiej – słyszałam, gdy trzeba było coś zrobić.

„Obskakiwałam” więc wszystkie uroczystości szkolne za zwykłe „dziękuję” – albo i nie, różnie bywało. Za mąż wyszłam dość późno, bo już po trzydziestce, za podobnego pasjonata, którego poznałam na jakimś szkoleniu. Od razu stwierdziliśmy, że jesteśmy ulepieni z tej samej gliny i chcemy być razem. Na dobre i złe.

Los przedwcześnie odebrał mi Wojtka

Przeszedł rozległy zawał i lekarze nie zdołali go uratować. Nie pił, nie palił, uprawiał sport, nigdy na nic się nie skarżył. To był dla mnie cios. Zostałam sama z czteroletnim synkiem. By uciec od bolesnych wspomnień, wróciliśmy na „stare śmieci”, do mojego mieszkania po babci, które po ślubie udostępniłam koleżance. Ponosiła tylko koszty mediów i opłacała czynsz.

– Szkoda, że nie uprzedziłaś mnie wcześniej, że będę musiała się wyprowadzić – stwierdziła z niezadowoleniem, zamiast mi podziękować, że przez pięć lat mieszkała za darmo.

Tak jakbym mogła przewidzieć, co się w moim życiu wydarzy! Nie chciałam zostać w mieszkaniu, w którym każdy kąt przypominał mi Wojtka. Poza tym na miejscu miałam mamę, w razie czego mogłam na nią liczyć.

– Masz za dobre serce – mawiała moja mama. – A ludzie są wredni, nie szanują tego, co dostaną zbyt łatwo.

Znalazłam robotę w przedszkolu, do którego zapisałam Krzysia. Najpierw przyjęto mnie tylko na zastępstwo, potem na stałe. Praca z małymi dziećmi nie wymagała aż takiego zaangażowania, jak z tymi starszymi, miałam więc więcej czasu.

W całości poświęciłam go Krzysiowi. Nie chciałam, by odczuwał brak ojca, choć oczywiście nie dało się temu zapobiec. Mały bardzo tęsknił za Wojtkiem. Ja zresztą też. Dlatego nie związałam się już z żadnym innym mężczyzną. Całą miłość przelałam na Krzysia. 

Na emeryturze chciałam odpocząć

– Przemyśl to jeszcze – radziła mama. – Twój syn kiedyś wyfrunie z domu, a ty zostaniesz sama.

– Nikogo nie jestem w stanie tak pokochać jak Wojtka. I nikt nie jest w stanie go zastąpić – tłumaczyłam.

Wbrew temu, co mówiła mama, nie zostałam sama. A czasem nawet bym chciała… Sama byłam tylko wtedy, gdy Krzysio poszedł na studia, ale wówczas zaangażowałam się w pomoc księdzu przy ochronce. Popołudniami odrabiałam lekcje z dziećmi z rodzin patologicznych, odwiedzałam mamę, która zaczęła trochę niedomagać i musiała poddać się operacji wstawienia endoprotezy biodra, najpierw jednej, potem drugiej. Całe popołudnia miałam więc zajęte.

– Kiedy ty odpoczniesz? – pytały mnie zdumione koleżanki.

– Na emeryturze – odpowiadałam, nie bardzo w to wierząc.

Dziś jestem już na emeryturze, ale czasu mam jeszcze mniej. Chciałabym zapisać się na uniwersytet trzeciego wieku, chodzić na angielski, ale nie mogę. Opiekuję się bowiem moją wnuczką, Zosią, kiedy jej rodzice są w pracy. Syn ożenił się i razem z żoną zamieszkali ze mną, więc również opieram ich i gotuję im obiady.

Wczoraj miarka się przebrała

Zosią zajmuję się, odkąd synowej skończył się urlop macierzyński. Między innymi dlatego odeszłam na wcześniejszą emeryturę. Wnuczka jest jeszcze za mała, by chodzić do przedszkola, a kogo dziś stać na opiekunkę? To oczywiste, że musiałam im pomóc. Zresztą, zawsze lubiłam czuć się potrzebna. Ale teraz, niestety, czuję się czasem wykorzystywana.

Bo jak mam się czuć, słysząc: „Mamo, idę na siłownię…, Mamo, idę zrobić sobie paznokcie…, Mamo, idziemy na imprezę…”. Nie pytają mnie, czy mogę zostać z Zosią, czy nie mam innych zajęć. Nawet im to do głowy nie przyjdzie. A ja czasem chciałabym odpocząć.

Wczoraj miarka się przebrała. Postanowiłam dać dzieciakom nauczkę. Gdy jak zwykle usłyszałam, że gdzieś wychodzą, odparłam:

– A ja idę do koleżanki.

Niestety, zanim się wyszykowałam, oboje zniknęli, zostawiając mi Zosię. Widocznie uznali, że zabiorę małą ze sobą. No cóż… Zabrałam.

Czytaj także:
„Mój zięć uwielbiał mi umniejszać. Pajac lekceważył mój intelekt do momentu, aż nie wygrałam fortuny w teleturnieju”
„Uratowałam życie przypadkowego mężczyzny. Ludzie mijali nas bez żadnych refleksji, podczas gdy ja walczyłam o jego oddech”
„Mama latała z kwiatka na kwiatek i wracała skruszona do ojca. Jak frajer brał wszystko na klatę, bo kochał ją ponad życie”

Redakcja poleca

REKLAMA