„Ojciec obwinia mnie o śmierć mamy. Nie umie poradzić sobie z żałobą, zrobił z domu melinę”

Mężczyzna załamał się po śmierci żony fot. Adobe Stock
Mam wyrzuty sumienia po śmierci mamy - zbagatelizowałam jej problemy zdrowotne i zmarła na zawał. Ojciec wrócił do alkoholu - powiedział, że chce się zapić na śmierć. Jak mam mu pomóc?
/ 17.03.2021 09:16
Mężczyzna załamał się po śmierci żony fot. Adobe Stock

Drzwi wejściowe otworzyły się z łomotem, puszczone niepewną ręką taty odbiły się od framugi. Od razu się wkurzył.

– Aśka! Te drzwi są do niczego! – usłyszałam krzyk. – Ile razy ci mówiłem, żebyś wezwała stolarza?! Siedziałam cicho. Ojciec szukał zaczepki, nie chciałam mu dawać okazji. Miałam nadzieję, że poklnie, pohałasuje i pójdzie spać, a przynajmniej do swojego pokoju…

Byliśmy dobrą, kochającą się rodziną. Żyliśmy skromnie, ale przyzwoicie. W domu nie było alkoholu i awantur. O tym, że tato wcześniej miał problem z piciem, dowiedziałam się po śmierci mamy. Dla niej i dzięki niej zerwał z nałogiem z dnia na dzień. Pracował, dbał o nas, odrabiał ze mną lekcje. Zwyczajny, dobry ojciec.

Dorosłam i wyprowadziłam się z domu, najpierw studiowałam, potem znalazłam niezłą pracę. Poszczęściło mi się w życiu. Często odwiedzałam rodziców. Ciągnęło mnie do bezpiecznej przystani, wiedziałam, gdzie są moje korzenie, i że zawsze mogę tu wrócić po bezwarunkową akceptację i wielką dawkę miłości. Dzięki temu byłam silna i spokojna

Przyprowadziło go dwóch meneli. Byłam przerażona

Wszystko zawaliło się jednego, tragicznego dnia. Kobiety rzadko umierają na zawał serca, dlaczego to musiało przytrafić się właśnie mamie? Nigdy nie chorowała, dlatego kiedy poskarżyła mi się, że trochę brakuje jej tchu, zbagatelizowałam to. Rozmawiałyśmy przez telefon, dzieliło nas prawie 200 kilometrów, ale gdybym bardziej przejęła się jej dolegliwościami, może udałoby się ją uratować.

O to właśnie miał do mnie pretensje tato. Wykrzyczał mi to w pierwszym szoku, zaraz po jej śmierci. – Ty z nią rozmawiałaś! Mogłaś wezwać pogotowie albo chociaż do mnie zadzwonić! Nie musiała umierać! Miał rację. Czułam się winna. Co prawda ojciec przeprosił mnie później za swój wybuch, upewnił, że wcale tak nie myślał, po prostu wyrzucił z siebie emocje, ale ja wiedziałam swoje.

Mogłam wypytać mamę o dolegliwości, jakoś zareagować. Niewielkie duszności nie wydały mi się alarmujące, gdybym usłyszała o bólu w klatce piersiowej, to co innego. Na pewno wezwałabym pogotowie…

Pojechałam na pogrzeb do rodzinnego miasta i zastałam w domu sytuację kryzysową. Tata nie radził sobie z żałobą. Oboje byliśmy zrozpaczeni, mieliśmy tylko siebie. Nie mogłam zostawić go i wyjechać. Raz już zawiodłam… Chciałam się nim zaopiekować, pomóc stanąć na nogi. Nie wiedziałam, w jakie piekło się pakuję.

Pierwszy kieliszek tata wypił po powrocie z cmentarza. Postawił na stole butelkę wódki i nalał sobie od serca. Zdziwiłam się, bo nie widziałam, kiedy kupił alkohol, w domu nie było ani jednej butelki. Nic mnie nie zaalarmowało, nie wiedziałam przecież o jego przeszłości. Mężczyźni różnie radzą sobie ze smutkiem, może tego właśnie było mu trzeba.

Wieczorem musiałam zapakować ojca do łóżka. Z trudem poradziłam sobie z bełkoczącym, bezwładnym pijanym w sztok tatą. Było mi go strasznie żal.  Był prawie nieprzytomny, ale łzy nadal płynęły mu po twarzy. Wódka nie pomogła mu zapomnieć.

Następnego dnia ojciec omijał mnie wzrokiem. Nie rozmawialiśmy o tym, do jakiego stanu się doprowadził. Wieczorem wyszedł na chwilę i nie wrócił. Obdzwoniłam rodzinę i znajomych. Zgłosiłam zaginięcie na policji, ale powiedziano mi, że trzeba odczekać 48 godzin. Nie wiedziałam, dokąd iść, kogo prosić o pomoc.

Nad ranem usłyszałam chrobot klucza w zamku. Kamień spadł mi z serca. Ojciec wracał do domu! Ale nie sam. Przyholowało go dwóch podpitych mężczyzn. Nie znałam ich. Mieli klucze taty i bezceremonialnie wpakowali się do mieszkania.

– Laleczko, tatusia ci przynieślim – powiedział jeden z nich, obrzucając mnie obleśnym spojrzeniem. Ojciec był nieprzytomny z przepicia, ale tych dwóch całkiem nieźle dawało sobie radę. Poczułam zimny dreszcz strachu pełznący po kręgosłupie. Byłam w mieszkaniu sama, bo na ojca nie mogłam liczyć, z dwoma pijakami, którzy najwyraźniej oczekiwali kontynuacji wieczoru.

– Kim panowie są? – krzyknęłam. – Proszę oddać klucze i wyjść! Mój głos poniósł się po klatce schodowej. Miałam nadzieję, że sąsiedzi zainteresują się krzykami.

– Zaraz, zaraz, coś taka zła – obleśny nie rezygnował. Jego kolega miał widać więcej rozsądku, bo pociągnął go za rękaw do wyjścia. Po chwili obaj sobie poszli. Oparłam się plecami o ścianę, nogi drżały pode mną ze strachu, potrzebowałam długiej chwili, żeby wziąć się w garść. Tata leżał w przedpokoju, tarasując przejście. Chciałam przetransportować go do łóżka, ale nie dałam rady. Przykryłam go kocem i położyłam się. Płakałam do świtu. 

Następnego dnia powinnam wrócić do pracy, ale przecież nie mogłam wyjechać z rodzinnego miasta. Postanowiłam, że wezmę kilka dni urlopu i ogarnę sytuację. Porozmawiam z ojcem, przemówię mu do rozsądku. W końcu będę musiała go zostawić, musi to wiedzieć. Zabrakło mamy, to przestał się starać. Poddał się.

Trzy miesiące później było jeszcze gorzej

Udało mi się wrócić do pracy, ale ciotka wezwała mnie z powrotem. Histeryzowała przez telefon.

– On robi w domu melinę! Pije na okrągło, nie wiem, co się z nim stało. Żałoba nie usprawiedliwia takiego zachowania. Wybacz, Haniu, ale chyba nawet prostytutki sprowadza. Nie wiem, kim są ci ludzie. Piją razem całe dnie i noce. Twój ojciec się stoczył! Gdyby Anna to widziała, mój Boże!  Całe szczęście, że tego nie doczekała.

– Niech ciocia tak nie mówi! – krzyknęłam, żeby jej przerwać. Nie chciałam tego słuchać, ale wiedziałam, że ma rację. Musiałam rzucić wszystko i pojechać do taty.

– Dlaczego niszczysz sobie życie? – spytałam, wyczekawszy, aż będzie trzeźwy. – Tylko ty możesz sobie pomóc, przestać pić. Już raz potrafiłeś zerwać z nałogiem, masz silną wolę… Zapijasz się na śmierć.

– Może właśnie tego chcę – rzucił. Wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy. Nieogolony, z przekrwionymi oczami. Oddech miał przesycony wódką. – A poza tym, to nie twoja sprawa – dodał. – Wracaj do swojego życia. Nie poznawałam go, to już nie był mój ojciec, ten, którego znałam. Zamiast niego siedział przede mną menel, nieczuły na rozsądne argumenty.

Pojęłam, że to mama była filarem naszego domu. Drobna, krucha, zdawałoby się niefrasobliwa, ale to na niej opieraliśmy się oboje. To ona miała siłę. Bez niej tata się rozsypał, stracił motywację do walki. Bo walczył o każdy dzień, każdą chwilę spędzoną w trzeźwości. Nieudolnie próbowałam wejść w mamy buty, zastąpić ją, ale nie potrafiłam.

Byłam dla niego tylko dzieckiem, zawsze będzie mnie tak postrzegał. Nie mam autorytetu, nie jestem wystarczającym oparciem. Mogę tylko z nim być, towarzyszyć mu, patrzeć, jak zapija się na śmierć. Już dawno nie myślę, że to utrata miłości życia popycha go do picia. Mama była dla niego ważna, trzymała go w ryzach. Na pewno ją kochał, ale niczego się od niej nie nauczył.

Odeszła – i poczuł, że już mu wolno. Trzymał się, dopóki na niego patrzyła. Teraz odnalazł w wódce pocieszenie. Miałam do ojca pretensje o to, że nie pomyślał o mnie. Zamieszkałam z nim, bo nie widziałam innego wyjścia. Musiałam go pilnować. Moja praca, jedyne źródło utrzymania, wisi na włosku. Na razie szef patrzy przez palce na prośby o kolejne wolne dni. Zna moją sytuację. Ale wiem, że w końcu wyczerpię limit szczęścia i zostanę z niczym.

Będę kuliła się ze strachu, słysząc wracającego w nocy tatę.  W jakim będzie stanie? Czy nie przyprowadzi jakiegoś bandyty? 

– Odważna jesteś, ryzykujesz – powiedział ostatnio kuzyn. – W końcu jakiś lump zrobi ci krzywdę. Nie wiem, z kim pije twój ojciec, on chyba też nie wie. Wchodzą w nocy do waszego domu, jak do siebie. Powinnaś rzucić to wszystko i wrócić do własnego życia. Ratuj się, dziewczyno, bo ten pijak pociągnie cię za sobą.

Wiem, że kuzyn ma rację, ale ciągle nie umiem odejść. Jeżeli wyjadę, stracę również ojca. To też w jakimś sensie będzie moja wina. Nie będę mogła żyć z podwójnym brzemieniem. Najpierw mama, teraz tata… Nie ma dobrego rozwiązania. Zostanę jeszcze trochę, a potem zobaczę.

Więcej prawdziwych historii:
„Wysłałam syna na terapię konwersyjną dla homoseksualistów. Zamiast mi podziękować, nasłał na mnie policję”
„Gdy zaszłam w ciążę, mąż zaczął mnie traktować jak chodzący inkubator. Zapomniał, że też jestem człowiekiem”
„Teściowa po wypadku chciała mieć syna tylko dla siebie. Zabrała mi męża, a naszym dzieciom ojca”

Redakcja poleca

REKLAMA