„Ojciec nas katował, a matka bezczynnie na to patrzyła. Po tym piekle dom dziecka wydawał się rajem”

Dziecko, które żyje w patologicznym domu fot. Adobe Stock, M-Production
„Po piekle, jakie zgotował nam ojciec, dom dziecka wydał mi się rajem. Ale moja siostra się tam nie odnalazła... Wylądowała w psychiatryku, piła, paliła, a nawet pracowała na ulicy. O tym, że ćpa, dowiedziałam się, gdy pewnego dnia zadzwonił do mnie ktoś ze szpitala... była wrakiem człowieka”.
/ 25.08.2021 12:21
Dziecko, które żyje w patologicznym domu fot. Adobe Stock, M-Production

Miałyśmy taką samą szansę na udane życie. Nie wiem, czy ja byłam silniejsza, czy po prostu miałam więcej szczęścia. Najchętniej w ogóle nie wracałabym pamięcią do czasów dzieciństwa. Wymazałabym je, jak gumką, ze swoich wspomnień. Ale tak się nie da. Wracają jak bumerang, niezależnie od tego, co robię. Poza tym mój terapeuta powiedział, że jeżeli chcę normalnie żyć, to muszę się z tą przeszłością rozprawić. A to oznacza, że powinnam stanąć ze wspomnieniami twarzą w twarz, a nie spychać je do podziemi.

Więc staję. Opowiadam mojemu mężowi Markowi, dzielę się nimi w grupie wsparcia. To trudne, chociaż minęło ponad dwadzieścia lat. Za każdym razem, gdy muszę wyznać, co mnie spotkało, zapadam się w sobie.

Marek powiedział mi kiedyś, że gdy wracam do tamtych dni, to cała się zmieniam. Kulę ramiona, ściągam mięśnie twarzy, wzrok mam szklany, nieobecny. Wiem, bo czuję to, czuję, że moje ciało w ten sposób broni się przed tymi wspomnieniami.

Mama pozwalała, żeby nas bił. I nie tylko na to....

Nie wiem, kiedy to się zaczęło, bo byłam bardzo mała. Ale gdybym miała opowiedzieć o swoim pierwszym zapamiętanym wrażeniu z dzieciństwa, z rodzinnego domu, to byłoby ono takie samo jak te późniejsze.

Siedzę pod stołem w kuchni, bawię się, mama coś robi. Pewnie gotuje obiad. Słyszę, jak drzwi się otwierają, potem zamykają z trzaskiem. Już się nie bawię, przysuwam się do nogi stołu. Widzę brudne, duże buty taty, jak zbliżają się do stołu. A potem słyszę krzyki, odgłosy bicia. Mama upada, patrzy na mnie przerażona. Tata za chwilę podnosi ją za włosy i znowu bije. Jest pijany, czuję odór alkoholu.

Ja też dostawałam, choć dużo rzadziej niż mama. Pamiętam, jak wstydziłam się chodzić latem w sukienkach bez rękawów, bo całe ręce miałam w siniakach. Patrycja też… Moja siostra jest ode mnie o niecałe dwa lata młodsza. Pierwszy raz dostała, jak ledwie chodziła. Mówić jeszcze wtedy nie potrafiła…

Nie wiem, dlaczego mama się nie zbuntowała. Nie zabrała mnie i Patrycji, nie uciekła? Pozwoliła bić siebie i nas. Pozwoliła na coś więcej. Byłam już starsza, w szkole, gdy tata pierwszy raz przyszedł do naszego pokoju w nocy. Patrycja spała, ja czytałam po kryjomu. Wszedł i powiedział, że jak będę grzeczna i nie będę krzyczeć, to mnie nigdy nie uderzy…

Nie dotrzymał słowa. Patrycji obiecał to samo i też ją oszukał. Byłyśmy dziećmi, bałyśmy się. Wierzyłyśmy w to, co mówi, że to dla naszego dobra, że chce nas chronić przed złem. Pokazuje, co chłopcy robią z dziewczynkami i uczy nas, żebyśmy nie były głupie.

No, więc nie byłyśmy. Mówiłam mamie, prosiłam, żeby nam pomogła. Ale ona tylko płakała, przytulała mnie i mówiła, że wszystko będzie dobrze, że to się kiedyś skończy.

Nie czekałam, aż jej słowa się ziszczą. Byłam w siódmej klasie podstawówki, kiedy nie wytrzymałam. Tamtej nocy słyszałam płacz Patrycji, mówiła, że ją boli. Tata się tym nie przejmował, a kiedy zaczęła głośniej płakać, to ją uderzył. Następnego dnia poszłam do szkolnego pedagoga.

Trafiłyśmy do domu dziecka, bo mama była tak wyniszczona psychicznie i fizycznie, że musiała iść do szpitala. Nami, po aresztowaniu taty, nie miał się kto zająć. Byłam tam szczęśliwa: nikt mnie nie bił, nie przychodził do mnie w nocy. Mogłam powiedzieć o swoim bólu, liczyć na czyjąś pomoc.

Patrycja też. No właśnie – Patrycja. Ona nie chciała być w domu dziecka. W ogóle fatalnie zniosła to wszystko – przesłuchania, chorobę mamy, aresztowanie taty. Płakała ciągle i powtarzała, że to nasza wina, że tata tak robił i że mama jest teraz w szpitalu. Psycholog tłumaczył jej, że to nieprawda, że dobrze zrobiłyśmy, że to tata źle postępował, a choroba mamy jest wynikiem tego wszystkiego, co on nam robił przez wiele lat.

Nie wiem, czy Patrycja była za mała, czy mniej odporna niż ja – ale nie potrafiła żyć normalnie po tym, co się stało. Najpierw zamknęła się w sobie, przestała jeść. Wylądowała wreszcie w szpitalu, w psychiatryku. Tam skończyła podstawówkę. Do domu dziecka wróciła  dopiero w liceum. Cieszyłam się, że znowu jest ze mną – dostałyśmy wspólny pokój.

Ale ona się zmieniła

Zniknęła gdzieś ta wrażliwa, zahukana, nieśmiała dziewczynka. To był ktoś obcy. Siostra niemal z dnia na dzień stawała się coraz bardziej wulgarna. Zaczęła palić, kilka razy przyłapano ją na piciu. Z liceum ją wyrzucili, potem z technikum też. Wylądowała w zawodówce, ale jak skończyła osiemnaście lat, przestała się uczyć.

Ja już wtedy kończyłam pomaturalną księgowość. Dom dziecka mi pomagał, miasto przyznało mieszkanie, bo tamto, po rodzicach, było już zajęte. Miałam nadzieję, że Patrycja ze mną zamieszka.

– Taka nora – powiedziała, kiedy pierwszy raz przyszła mnie odwiedzić. – I z czego ty się cieszysz?

– Moje, mam dach nad głową – powiedziałam, patrząc na nią z przerażeniem.

Stała oparta o parapet, paliła papierosa i drżała z zimna. Była przeraźliwie chuda. Może już ćpała? Ale wtedy o tym nie pomyślałam. Zwyczajnie się o nią martwiłam.

– Na początek dobre i to, możesz zamieszkać ze mną – powiedziałam, wzdychając. – Ja kończę szkołę, pracuję dorywczo, niedługo, mam nadzieję, będę normalnie zarabiać. Utrzymam i siebie i ciebie.

– Sama się utrzymam – wzruszyła ramionami. – A o moje mieszkanie się nie martw. Mój chłopak ma swoje…

– Masz chłopaka? – zaniepokoiłam się, bo  Patrycja dopiero co skończyła osiemnaście lat!

– Mam – kiwnęła głową.

– A szkoła? Nic nie skończyłaś?

– Po co mi szkoła? Bez niej też można żyć i nieźle zarabiać – powiedziała i jeszcze raz rozejrzała się po moim mieszkaniu. – No, lecę. Odezwę się.

Odzywała się, ale rzadko

Niejedną noc spędziłam, zastanawiając się, co się z nią dzieje, gdzie jest, jak się jej wiedzie. Całymi tygodniami potrafiła milczeć. A gdy już się pojawiała, wzbudzała mój niepokój. Widać było, że jej się nieźle powodzi. Ładnie ubrana, umalowana – może zbyt wyzywająco. Zawsze z nową fryzurą. I okropnie chuda.

– Dużo pracuję, mało jem – powiedziała, kiedy zapytałam ją o zdrowie.

– A co robisz? –zainteresowałam się.

– Wiesz, są zawody, w których potrzebny jest tylko spryt. No i uroda…

Byłam chyba głupia, bo dopiero po jakimś czasie zrozumiałam, o czym mówi,. Nie mogłam w to uwierzyć. Moja siostra była prostytutką. Sprzedawała swoje ciało. Moja mała, wrażliwa Patrycja… Obiecała mi, że spróbuje jeszcze raz. Dla Niny

Kiedyś zapytałam psychoterapeutę, jak to możliwe, żeby po tym wszystkim, co robił nam ojciec, moja siostra wybrała takie życie.

– To typowe – pokiwał głową. – Karze się w ten sposób. Nie umie stawić czoła przeszłości, nie chce się z nią rozprawić. Poddała się. Czyje się brudna, upokorzona – i w ten sposób chce ukarać samą siebie.

– Przyprowadzę ją do pana – powiedziałam wtedy. – Zmuszę.

– Nie – pokręcił głową. – Jeżeli ona sama nie zechce się leczyć, to i tak nic z tego nie będzie – pozbawił mnie złudzeń.

A z Patrycją nie było rozmowy. Paliła, piła, bawiła się. O tym, że ćpa, dowiedziałam się, gdy pewnego dnia zadzwonił do mnie ktoś ze szpitala. Pojechałam tam z sercem na ramieniu. Na miejscu poznałam prawdę.
Dowiedziałam się, moja młodsza siostra  wstrzyknęła sobie jakieś świństwo, od którego prawie umarła.

Po detoksie wzięłam ją do siebie. Myślałam, że kiedy będzie czysta, wyczerpana, chora, to zrozumie, że takie życie nie ma sensu. Siedziała u mnie dwa miesiące. Wykurowałam ją, trochę podkarmiłam. Podsuwałam jej ogłoszenia o różnych kursach, wydawała się niektórymi zainteresowana. A pewnego dnia po prostu zniknęła. Gdy wróciłam z pracy, jej nie było. Klucze zostawiła u sąsiadki…

Wyszłam za mąż, kilkanaście miesięcy później urodziła się moja córeczka

Patrycja wtedy jakby się nieco zmieniła. Bardzo wzruszała się na widok maleńkiej. Potrafiła godzinami siedzieć przy jej łóżeczku i patrzeć, jak śpi, je, gaworzy. Miałam nadzieję, że to wystarczy, żeby wróciła do żywych, do normalności.

– Chciałabym być dla niej dobrą ciocią – powiedziała pewnego razu, gdy mała już spała, a mój mąż pracował na nocną zmianę.

– Przecież możesz być – odparłam, głaszcząc ją po plecach.

Była tak potwornie chuda, że pod ręką czułam każdy krąg, jej każde żebro!

– Pójdziesz do mojego terapeuty. On jest dobry, pomoże ci. Mnie pomógł.

– Mnie już nic nie pomoże – uśmiechnęła się smutno, jakby nie miała cienia nadziei.

– Nie musisz iść na ulicę – pokręciłam głową. – Pomożemy ci z Markiem. Damy radę.

– Nie chodzi o… o moją pracę – zamknęła oczy i westchnęła. – Ja nie umiem nie ćpać. Tyle razy próbowałam. To silniejsze ode mnie.

– Ale to cię zabija, a Ninka cię potrzebuje – próbowałam ją przekonywać.

Milczała dłuższą chwilę, a po jej bladych policzkach płynęły łzy.

– Dla niej spróbuję.

Próbowała. Niestety, nie wystarczyło jej sił

Osiem lat minęło, odkąd leży w tym samym miejscu, pod sosną. Obok mamy, bo i ona kilka lat temu odeszła. Zmarła w psychiatryku.

Mój tata jest na wolności. Szukał mnie, próbował się ze mną skontaktować. Na wszelki wypadek wystąpiłam do sądu o zakaz zbliżania się do mojej rodziny. Nigdy mu nie daruję tego, co nam zrobił. Przez niego nie ma Patrycji, przez niego moje życie to ciągła walka, ciągłe udowadnianie, że dam radę, że mam prawo do normalności.

Staram się być silna, dla Ninki, dla Marka, dla siebie. Nawet dla Patrycji, bo ufam, że to dla niej ważne. Że ona stamtąd, gdzie teraz jest, patrzy na mnie i mocno wierzy, że mnie się jednak uda…

Czytaj także:
„Po 30 latach małżeństwa Zbyszek zostawił mnie dla 20-letniej siksy i zrobił jej dzieciaka. Zachciało się staremu wrażeń"
„Po ciąży moja żona z super laski zmieniła się w trola. Chciałem jej pomóc, a ona nasłała na mnie swoją matkę"
„Czułam, że ta lafirynda leci na mojego faceta. Widziałam jak się ślini i wypina, ale nie sądziłam, że ma chętkę na mnie"

Redakcja poleca

REKLAMA