„Czułam, że ta lafirynda leci na mojego faceta. Widziałam jak się ślini i wypina, ale nie sądziłam, że ma chętkę na mnie"

Kobieta, która flirtuje z mężczyzną fot. Adobe Stock, zinkevych
„Wymalowana laleczka na dziesięciocentymetrowych szpilkach. Widziałam, jak ślini się na jego widok, jak wypina te swoje silikonowe cycki, byle tylko zwrócił na nią uwagę. Pręży się, kręci tyłkiem i stroi słodkie minki. Nigdy nie domyśliłabym się, że te wszystkie intrygi były... dla mnie".
/ 17.08.2021 07:44
Kobieta, która flirtuje z mężczyzną fot. Adobe Stock, zinkevych

Dobra, przyznaję, może i nic takiego nie robiła. Ale zapewne tylko dlatego, że jest szczwaną lisicą i potrafi się dobrze maskować. Bo ja i tak wiem swoje. Ma chętkę na mojego mężczyznę! Mojego ukochanego Misiaczka, którego zdobyłam z takim trudem i od ośmiu miesięcy pracuję nad tym, żeby wreszcie mi się oświadczył. Mam już w końcu swoje lata, a zegar biologiczny tyka...

Ta zołza pojawiła się jak na złość akurat w moje 30 urodziny, które urządziłam w klubie. Mariola, cholera jasna. Znajoma znajomej, jak przedstawiła się nam, szczerząc swoje bielutkie ząbki. Myślałam, że szlag mnie trafi, kiedy Michał lustrował z podziwem jej idealną figurę.

Miała na sobie obcisłą cekinową mini, tak krótką, że prawie jej nie było. Dekolt też zresztą więcej odsłaniał, niż zasłaniał. Kto normalny ubiera się w ten sposób w środku stycznia? Podstępne zdziry, które tylko czyhają, by odebrać normalnym kobietom ich własność!

Nagle w naszym życiu aż zaroiło się od tej zołzy!

Może bym się tak nie przejmowała tą głupią lalą, gdyby nie fakt, że sama nie należę do piękności. Blada, zmęczona cera, mysie włosy i tyłek jak szafa trzydrzwiowa. Odchudzam się od zawsze, ale jak dotąd największym moim sukcesem było zrzucenie pięciu kilo po tym jak zostawił mnie poprzedni facet.

Zwykle, gdy jest mi smutno, obżeram się, ale wtedy coś dziwnego się ze mną stało i przez miesiąc prawie nic nie jadłam. Dzięki temu z trudem bo z trudem, ale wciskam się jakoś w rozmiar 40.

W każdym razie, gdy po raz pierwszy zobaczyłam Mariolę, wiedziałam, że ta dziewczyna tylko udaje sympatyczną, a w rzeczywistości chodzi jej o coś zupełnie innego... Nabierałam co do tego pewności z każdym mijającym tygodniem. A to dlatego, że nagle w życiu moim i mojego Misiaczka zaroiło się od Marioli!

Zaczęła pojawiać się wszędzie tam, gdzie my byliśmy. Na spotkaniach z przyjaciółmi nie mogliśmy się od niej opędzić (choć nie byłam pewna, czy mój Misiek miał na to ochotę). Dwa razy spotkaliśmy ją niby to przypadkiem na mieście. Raz w księgarni, a kilka dni później w wesołym miasteczku. Ale się wtedy wkurzyłam! Mieliśmy spędzić cały dzień razem, pierwszy od długich tygodni, bo Misiek kończył projekt i pracował nawet w weekendy. A tu nagle – ona.

– Och! Co za niespodzianka! – wykrzyknęła na nasz widok. – Znów się spotykamy! To chyba przeznaczenie – mrugnęła okiem, a mnie krew zalała.

– Jesteś tu sama? – spytałam niechętnie.

– Tak, jakoś nikt nie miał ochoty wybrać się ze mną, a ja uwielbiam takie miejsca!

– Może w takim razie dołączysz do nas – ku mojemu przerażeniu zaproponował Misiek. – Właśnie idziemy zagrać w rzutki.

– No nie wiem, nie chciałabym przeszkadzać... – fałszywie zmrużyła swe śliczne oczka i spojrzała wprost na mnie.

– Będzie nam bardzo miło – wysyczałam przez zaciśnięte zęby, bo przecież to właśnie wypadało powiedzieć.

Potem plułam sobie w brodę, bo wyczekany dzień z Misiaczkiem zamienił się w koszmar. Mariola świetnie się bawiła z moim ukochanym, gdy tymczasem ja chodziłam za nimi jak cień. Czułam się jak piąte koło u wozu, choć przecież to ona była tutaj „na dostawkę”. A na koniec jeszcze zaprosiła nas na winko!

– Może wpadniecie do mnie w piątek – zawołała, kiedy już się żegnaliśmy. – Mam przepyszne Chardonnay. Sama go nie wypiję... – uśmiechnęła się zalotnie.

– Jacek z Halinką też się wybierają.

– Co ty na to, żabko? – spytał mój ukochany. – Mamy jakieś plany na piątek?

– Chętnie wpadniemy – rzuciłam, w duchu zastanawiając się, co ja wyprawiam.

Musiałam postępować ostrożnie. Nie po to przez osiem miesięcy urabiałam Misiaczka, pokazując mu się z najlepszej strony, by teraz to wszystko zaprzepaścić.

Z ostatnim facetem rozstałam się właśnie przez moją zazdrość. Przynajmniej on tak twierdził. Inna sprawa, że tydzień po naszym rozstaniu związał się z kobietą, którą wcześniej podejrzewałam o uwodzenie go. No, ale to już stare dzieje.

Liczyło się tu i teraz. Za żadne skarby świata nie chciałam wyjść przed Miśkiem na zazdrosną zołzę, która robi awantury o nic. No bo fakty były takie, że mój ukochany nic nie zrobił. Przynajmniej na razie. Ale każdy głupi wie, że lepiej zapobiegać chorobie, niż ją leczyć, więc trzeba było coś przedsięwziąć. Dlatego zamiast po prostu z nim porozmawiać i powiedzieć, że nie idę do żadnej Marioli na żadne wino, w piątek udałam ból głowy.

– To chyba przez to ciśnienie – jęknęłam, robiąc zbolałą minę. – Nie nadaję się dziś na żadne imprezki.
Byłam pewna, że powie coś w stylu: „No trudno, pójdziemy innym razem”.

– Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko temu, że ja się wybiorę – bardziej stwierdził, niż zapytał. – Bardzo chętnie spotkam się z Jackiem...

Opadła mi szczęka!

Wszystko szło nie tak, jak powinno. Już chciałam warknąć, że nigdzie nie pójdzie, ale wtedy przypomniałam sobie, że mam być opanowana i nie okazywać zazdrości. Z trudem przełknęłam ślinę i bąknęłam, że nie ma problemu.

Kiedy wyszedł, podreptałam do kuchni i jedna po drugiej zbiłam trzy szklanki. Ot, żeby mi trochę ulżyło... I nawet pomogło. Jednak nie na długo. Po jakiejś godzinie zadzwonił telefon. Halinka!

Zaczęła jak zwykle nawijać o sobie i swoich problemach. Przez chwilę słuchałam tego jednym uchem, a wypuszczałam drugim, lecz nagle coś mnie tknęło.

– Zaraz, zaraz – przerwałam jej. – Czy wy nie mieliście być teraz u Marioli?

– Owszem, ale Jacek musiał dziś zostać dłużej w pracy. Wraca dopiero za godzinę i zanim się ogarnie...

Nie słuchałam jej dłużej. Rzuciłam słuchawką i pędem pobiegłam do przedpokoju. W pośpiechu włożyłam buty, zarzuciłam płaszcz i ruszyłam na postój taksówek. Więc mój ukochany siedzi sobie teraz z tą laleczką sam na sam i popija winko. Co jeszcze robią? Co zastanę, kiedy dotrę na miejsce? Czy to koniec? Czy kolejny facet zdradzi mnie z młodszą i ładniejszą? A ja? Umrę w samotności jak pies, albo jak sąsiadka z trzeciego piętra, której nie odwiedzał nawet listonosz.

Te i milion innych myśli kłębiły mi się w głowie, kiedy wspinałam się po schodach do mieszkania Marioli. „Jeśli zastanę ich nagich w łóżku, po prostu wyjdę bez słowa – zdecydowałam. – Muszę zachować się jak kobieta z klasą. Muszę!”.

Przygotowana na najgorsze, z zaciętym wyrazem twarzy i mocnym postanowieniem w sercu, zapukałam do drzwi. Otworzyła mi Mariola. Była jak najbardziej ubrana i na mój widok... ucieszyła się?

– Kasiu! Więc jednak przyszłaś – uśmiechnęła się szeroko. – Wejdź proszę, właśnie pokazuję twojemu chłopakowi zdjęcia z Tunezji. Piękny kraj!

Nie tracąc czujności, wkroczyłam do przedpokoju, rozglądając się na boki w poszukiwaniu dowodów zdrady. Jednak nic podejrzanego nie dostrzegłam.

– Cześć, kochanie. Widzę, że główka już nie boli... – uśmiechnął się mój Misiek.

– Tak, czuję się już znacznie lepiej – wymamrotałam trochę niepewnie, siadając na brzegu kanapy i uśmiechając się blado.

Sama nie wiedziałam, co mam myśleć. Niby wszystko było w porządku. Siedzieliśmy, gadaliśmy, piliśmy Chardonnay. A jednak coś mi nie pasowało.

Czemu interesuje ją mój związek? Bada teren?

Moje złe przeczucia pogłębiły się, gdy na chwilę zostaliśmy sami, a Misiek powiedział, że Mariola wypytywała go o... nasz związek! Co ona knuje?! Ewidentnie bada teren. Muszę jej jasno i wyraźnie przetłumaczyć, że Misiek jest mój! Jak trzeba będzie, to i pięściami. Okazja do tego nadarzyła się szybciej niż myślałam.

Misiek stwierdził, że pójdzie wypróbować nową grę komputerową, o której ponoć rozmawiali przed moim przyjściem. Wyszedł z pokoju i zostałyśmy same...

– Masz fajnego chłopaka... – westchnęła Mariola. – Przypomina mi brata. Powiedz, kochasz go? Chcecie się pobrać?

– Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym... – odparłam ostrożnie, po czym wzięłam głęboki wdech i zaczęłam. – Słuchaj, musimy sobie coś wyjaśnić...

– Właściwie, ja też chciałam z tobą o czymś porozmawiać – przerwała mi. – Pewnie zauważyłaś, że odkąd was poznałam, chętnie z wami przebywam i... Nie wiem, jak to ująć, chodzi o to, że...

I wtedy nagle niespodziewanie i kompletnie od czapy – pocałowała mnie w usta!

„O cholera!” – zdążyłam pomyśleć, nim wlepiłam w nią zdumione spojrzenie.

– Odkąd pierwszy raz cię ujrzałam, wiedziałam, że to miłość – wyznała, kładąc mi dłoń na kolanie. – Nigdy jeszcze czegoś takiego nie czułam. Wybacz, ale musiałam ci to powiedzieć. Jesteś wspaniała, Kasiu!

Kompletnie mnie zamurowało. Co by nie mówić, wszystkiego się spodziewałam, tylko nie tego. Chrząknęłam głośno i poprawiłam spódnicę, żeby zyskać na czasie.

– To miło, że tak uważasz – wykrztusiłam, słysząc jak głupio to brzmi. – Ale... ja jednak chyba... No wiesz, wolę mężczyzn.

– W porządku, rozumiem – uśmiechnęła się. – Gdybyś kiedyś zmieniła zdanie...

Wtedy do pokoju wszedł Misiek.

– Co tam, dziewczyny? Pogadałyście sobie jak kobieta z kobietą?

Czytaj także:
„Młoda sąsiadka bezczelnie podrywała mojego starego męża. Szczerzy do niego zęby i ślini się tak, że wszyscy to widzą”
„Mama wiele lat trwała przy ojcu alkoholiku, ale pewnego dnia z wyszła z domu z jedną walizką. Zaczęła nowe życie”
„Matka w moim imieniu oświadczyła się Beacie. Obydwie dokładnie zaplanowały mi życie. Nie miałem nic do gadania...”

Redakcja poleca

REKLAMA