„Ojciec chciał, żebym był piłkarzem i kazał mi trenować. Zamiast kopać piłkę, wolałbym kopać doły na budowie”

piłkarz fot. iStock by Getty Images, Hleb Usovich
„Czułem, że nie wytrzymam dłużej. Każdego dnia, gdy wstawałem rano na trening, zastanawiałem się, czy to jest naprawdę to, czego chcę. Ale patrząc w oczy ojca, widziałem tylko jego niespełnione marzenia i ambicje. I nie mogłem mu tego odebrać”.
/ 24.07.2024 17:30
piłkarz fot. iStock by Getty Images, Hleb Usovich

Zawsze wiedziałem, że mój ojciec miał w głowie tylko sport. Były piłkarz, który kiedyś brylował na boiskach, teraz skupiał całą swoją uwagę na mojej karierze. Od najmłodszych lat widział we mnie swojego następcę, a ja nie miałem wyboru. Treningi były codziennością, a presja sukcesu ciążyła na mnie jak worek z piaskiem.

Miał ambicje

– Damian, szybciej! – krzyczał, gdy z trudem kończyłem kolejne okrążenie boiska. – Musisz być lepszy, szybciej!

Moja mama zawsze próbowała łagodzić napięcia. Nigdy nie stawała otwarcie po mojej stronie, ale jej spojrzenie mówiło wszystko. Zrozumienie i współczucie.

– Twój ojciec chce tylko twojego dobra – powtarzała, choć w jej oczach widziałem coś innego.

Maciek, mój najlepszy przyjaciel i towarzysz treningów, zawsze podziwiał moją determinację. Ale tylko on wiedział, jak bardzo byłem zmęczony. Czasem żartował, że mamy pecha, bo nasi ojcowie uważają, że piłka nożna to całe życie. Miał jednak więcej szczęścia – jego ojciec nie wywierał na niego takiej presji.

Nie mogłem jednak tak dalej. Czułem, że nie wytrzymam dłużej. Każdego dnia, gdy wstawałem rano na trening, zastanawiałem się, czy to jest naprawdę to, czego chcę. Ale patrząc w oczy ojca, widziałem tylko jego niespełnione marzenia i ambicje. I nie mogłem mu tego odebrać.

– Damian, musisz dać z siebie wszystko – jego głos był twardy jak stal. – Dzisiaj nie ma miejsca na błędy.

– Tato, nie mogę już tak dłużej… – powiedziałem, próbując zachować spokój.

– Co to ma znaczyć? – przerwał mi. – Nie ma „nie mogę”. Musisz! To jest twoja przyszłość!

– Może to jest twoja przyszłość, nie moja! – Wyrwało mi się.

To nie było dla mnie

Ojciec zmarszczył brwi, patrząc na mnie z niedowierzaniem.

– Co ty mówisz?

– Nienawidzę tego, tato – mój głos załamał się. – Nienawidzę piłki nożnej. Chcę normalnego życia.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Jego oczy płonęły gniewem, ale gdzieś głęboko widziałem coś jeszcze – może ból, może strach.

– Nie możesz tego tak po prostu zostawić – powiedział w końcu, głos mu się łamał. – To wszystko, na co pracowaliśmy.

– To wszystko, na co ty pracowałeś – odpowiedziałem. – Ja po prostu robiłem to, co mi kazałeś. Nigdy nie miałem wyboru.

– Damian, jesteś utalentowany – przekonywał. – Możesz osiągnąć wszystko.

– Ale co z tego, jeśli nie chcę tego osiągać? – odparłem, czując, jak gniew rośnie we mnie. – Chcę żyć swoim życiem, a nie twoimi marzeniami.

Ojciec milczał, a ja poczułem, że muszę to powiedzieć.

– Chcę mieć normalne życie. Chcę mieć czas na przyjaciół, na szkołę, na… na cokolwiek innego.

Jego twarz wykrzywiła się w bolesnym grymasie.

– Myślisz, że normalne życie to coś, co można mieć ot tak? Że nie trzeba na to pracować?

– Tak, myślę, że normalne życie to coś, co każdy powinien mieć – odpowiedziałem spokojnie. – Ale nie kosztem własnych marzeń.

Chciałem normalnego życia

Odwróciłem się na pięcie i odszedłem, nie czekając na jego odpowiedź. Słyszałem, jak coś jeszcze mówił, ale nie chciałem słuchać. Miałem dość.

– Damiaaaan! – Ojciec wołał za mną, ale ja już byłem daleko, próbując złapać oddech. W mojej głowie kłębiły się myśli, a serce biło jak szalone.

– Stary, co się stało? – Maciek podszedł do mnie, widząc moją twarz pełną gniewu.

– Nie mogę już tego dłużej robić, – odpowiedziałem, czując łzy napływające do oczu. – Nie chcę być piłkarzem. Chcę być sobą.

Siedzieliśmy w milczeniu, patrząc na boisko, które tak wiele ode mnie zabrało. Wiedziałem, że coś musi się zmienić. I wiedziałem, że muszę to zrobić dla siebie.

Ważny mecz zbliżał się wielkimi krokami. Cała drużyna była spięta, a ojciec jak zwykle starał się wpoić mi swoją nieustępliwość. Jednak ja już wiedziałem, że to nie jest moje miejsce. Próbowałem skupić się na grze, ale w głowie wciąż miałem naszą ostatnią rozmowę. Każdy krok na boisku był jak przypomnienie o tym, że żyję nie swoim życiem.

– Damian, skoncentruj się! – krzyknął ojciec z trybun, jak zawsze pełen pasji i nadziei.

Zaczęliśmy mecz. Pierwsza połowa minęła bez większych emocji. Byłem zmęczony, czułem, że moje ciało nie nadąża za tym, czego się ode mnie oczekuje. W przerwie usiadłem obok Maćka, próbując złapać oddech.

W jednej chwili wszystko runęło

– Jak się trzymasz? – zapytał, klepiąc mnie po plecach.

– Czasami mam wrażenie, że wszystko wokół mnie się rozpada – odpowiedziałem, ocierając pot z czoła.

W drugiej połowie meczu walka stała się bardziej zacięta. Czułem, że moje nogi zaczynają odmawiać posłuszeństwa, ale nie mogłem przestać. Grałem, jakby to miało być moje ostatnie spotkanie.

I wtedy to się stało. Zaatakowałem piłkę z całych sił, ale coś poszło nie tak. Poczułem ostry ból w kolanie, upadłem na ziemię, krzycząc z bólu. Wokół mnie rozbrzmiewały okrzyki przerażenia, a ja czułem, jakby cały świat nagle zamarł.

– Damian! – Maciek podbiegł do mnie, jego twarz wyrażała strach i troskę. – Trzymaj się, zaraz przyjdzie pomoc!

Na boisko wbiegli medycy. Ból był nie do zniesienia. Zabrali mnie do szpitala. Wiedziałem, że już nie mogę wrócić do tego, co było. Mój sen o normalnym życiu właśnie się spełniał, ale w najgorszy możliwy sposób.

Leżałem na szpitalnym łóżku, wpatrując się w sufit. Obok mnie siedział Maciek, który próbował mnie pocieszyć, ale ja byłem zbyt zrozpaczony, by słuchać.

Nigdy mnie nie słuchał

– To tylko kontuzja. Wrócisz do gry – powiedział, choć w jego głosie brakowało pewności.

– Nie. To koniec – odpowiedziałem, czując, jak łzy spływają mi po policzkach. – Zawsze wiedziałem, że to nie jest moje miejsce. Teraz przynajmniej mam pretekst, żeby zacząć żyć własnym życiem.

– Nie możesz obwiniać siebie – powiedział cicho, patrząc na mnie z troską. – To nie twoja wina.

– To nie moja wina, ale to też nie moje marzenia – odparłem, czując, jak gniew miesza się ze smutkiem. – Ojciec zawsze chciał, żebym był kimś, kim nie chciałem być.

Milczeliśmy przez chwilę, a ja zrozumiałem, że to jest moment, który zmieni wszystko. W głębi duszy czułem, że muszę w końcu stanąć na własnych nogach i znaleźć swoją drogę.

Szpitalna sala była cicha. Kiedy drzwi się otworzyły, wszedł ojciec, a za nim matka. Ojciec miał surową twarz, ale w jego oczach kryło się coś więcej – może wyrzuty sumienia, może strach. Matka była blada i przerażona.

– Damian… – zaczął ojciec, ale przerwałem mu.

– To wszystko twoja wina – powiedziałem ostro, patrząc mu prosto w oczy. – Nigdy nie chciałem być piłkarzem. Nigdy nie chciałem żyć twoimi marzeniami.

Ojciec próbował coś powiedzieć, ale słowa utknęły mu w gardle. Matka położyła mu rękę na ramieniu, jakby próbując go uspokoić.

– Synu, nie mów tak – powiedziała cicho. – Twój ojciec chciał dla ciebie tylko najlepszego.

– Najlepszego dla siebie, nie dla mnie – odparłem z goryczą. – Nigdy nie pytał, czego ja chcę.

W końcu odzyskał głos

– Damian, myślałem, że to, co robię, jest dla twojego dobra. Chciałem, żebyś miał lepsze życie, niż ja miałem.

– A co z moimi marzeniami, tato? – zapytałem, czując, jak gniew wzbiera we mnie. – Co z tym, czego ja pragnę? Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, czy to naprawdę jest to, czego chcę? Zmarnowałeś mi życie, tato. Zmusiłeś mnie do czegoś, czego nienawidzę. A teraz, kiedy wszystko się skończyło, muszę znaleźć swoją drogę.

– Damian… – zaczął ponownie ojciec, ale jego głos był teraz słaby i niepewny. – Nie chciałem, żeby tak to się skończyło. Przepraszam…

Te słowa zabrzmiały, jakby nigdy wcześniej ich nie wypowiedział. Widziałem, jak jego twarz wykrzywia się w bólu, a oczy nabierają wilgoci.

– Przepraszam? – powtórzyłem, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Przepraszam nie zmieni tych wszystkich lat. Nie zwróci mi mojego życia.

Matka delikatnie ścisnęła jego ramię, próbując go uspokoić, a potem zwróciła się do mnie.

– Damian, teraz najważniejsze jest twoje zdrowie. Musisz się skupić na powrocie do pełni sił.

– Zdrowie? – zapytałem, wciąż patrząc na ojca. – Moje zdrowie już nigdy nie będzie takie samo. I wszystko przez ciebie, tato.

Postawiłem na swoim

Ojciec spuścił głowę, a ja odwróciłem się do matki.

– Chcę wrócić do domu, mamo. Ale muszę zrobić to na własnych warunkach.

– Oczywiście – odpowiedziała matka, głaszcząc mnie po włosach. – Będziemy przy tobie, cokolwiek zdecydujesz.

Spojrzałem na ojca, który wciąż stał z opuszczoną głową.

– Ale najpierw muszę sam sobie poradzić. Muszę znaleźć własną drogę.

Ojciec kiwnął głową, a ja poczułem, że to pierwszy krok w stronę nowego życia. Życia, które w końcu będzie moje.

Po wyjściu ze szpitala wróciłem do domu. Czułem, że każdy krok oddala mnie od przeszłości, a jednocześnie zbliża do nieznanej przyszłości. W domu panowała cisza, która była mi dziwnie obca po latach spędzonych na boisku, wśród krzyków i dopingów.

Matka pomogła mi się rozpakować i usiadła obok mnie na łóżku. Jej ciepłe oczy były pełne troski i miłości.

– Wiem, że teraz jest ci ciężko – powiedziała, delikatnie gładząc mnie po ramieniu. – Ale pamiętaj, że zawsze będziemy przy tobie, cokolwiek się stanie.

– Myślałem o tym dużo, mamo – zacząłem. – Chcę opuścić dom na jakiś czas. Znaleźć miejsce, gdzie będę mógł zastanowić się nad sobą i swoją przyszłością.

W jej oczach pojawiły się łzy, ale skinęła głową. Spakowałem swoje rzeczy do starego plecaka. To było trudniejsze, niż myślałem – każdy przedmiot przypominał mi o przeszłości, o marzeniach, które nie były moje. Ale wiedziałem, że muszę to zrobić.

Musiałem znaleźć siebie

Mama towarzyszyła mi do drzwi, jej oczy były czerwone od płaczu, ale uśmiechała się dzielnie.

– Pamiętaj, Damian, że zawsze możesz wrócić – powiedziała, przytulając mnie na pożegnanie. – Dom zawsze będzie na ciebie czekał.

Odwróciłem się i ruszyłem w stronę drzwi, nie odwracając się. Wiedziałem, że jeśli to zrobię, moje postanowienie może się załamać. Wziąłem głęboki oddech i wyszedłem na zewnątrz, czując, jak wiatr przynosi mi ulgę.

Szedłem w stronę mieszkania Maćka, który zaoferował mi pomoc. Wiedziałem, że mogę na niego liczyć, jak zawsze. Kiedy dotarłem, przywitał mnie z uśmiechem i serdecznym uściskiem.

– Cześć, stary. Jak się trzymasz? – zapytał, patrząc na mnie z troską.

– Lepiej, niż myślałem – odpowiedziałem, czując ulgę, że mam przyjaciela, na którego mogę liczyć.

Usiedliśmy w jego małym salonie, rozmawiając o przyszłości i moich planach. Maciek był pełen pomysłów, co sprawiało, że czułem się pewniej. Wieczorem, leżąc na kanapie, zacząłem myśleć o swoich marzeniach i planach. Chciałem podróżować, poznać świat. Wiem, że teraz wszystko zależy ode mnie. I że w końcu mogę być sobą.

Damian, 19 lat

Czytaj także:
„Wszyscy oczekiwali, że po ślubie będę kurą domową. Ale ja mam własne plany, zamiast czekania na męża z obiadkiem”
„Piękna nieznajoma zawróciła mi w głowie. Nie wiedziałem, jak się nazywa, ale chcę, by krzyczała moje imię w sypialni”
„Ojciec sterował mną jak marionetką. Przez jego widzimisię straciłam coś więcej, niż tylko wielką miłość”

Redakcja poleca

REKLAMA