„Piękna nieznajoma zawróciła mi w głowie. Nie wiedziałem, jak się nazywa, ale chcę, by krzyczała moje imię w sypialni”

rozmarzony mężczyzna fot. Adobe Stock, Liubomir
„Jej lekko rozchylone wargi zdawały się mnie zachęcać. Nachyliłem się powoli i ją pocałowałem. Sny potrafią zrodzić w człowieku niezwykłą śmiałość. W końcu odsunąłem swoje usta od jej. Odnosiłem wrażenie, że pragnęła więcej. Ja również”.
/ 23.07.2024 19:30
rozmarzony mężczyzna fot. Adobe Stock, Liubomir

Pomimo tego, że zdawałem sobie sprawę, iż Iwona to tylko kreacja mojej wyobraźni, dla moich uczuć była jak najbardziej realna. Miałem świadomość, że właśnie z tego powodu żadna inna kobieta nie zdołała dotrzeć do mojego serca. Gdzieś w głębi duszy ciągle poszukiwałem Iwony. Nawet kiedy próbowałem się przełamać i spotykałem się z jakąś dziewczyną, za każdym razem kończyło się to frustracją.

Jedyny raz, kiedy miałem okazję skorzystać z usług psychologa, to gdy ubiegałem się o wyższe stanowisko w pracy. Warunkiem było przejście specjalnej oceny psychologicznej. Trafiłem do gabinetu sympatycznej pani psycholog, która miała już swoje lata, ale nadal prezentowała się bardzo korzystnie. Emanowała od niej taka kojąca atmosfera. Ledwo zapadłem się w miękkim fotelu, a już poczułem, jak całe napięcie ze mnie ulatuje.

Właściwa osoba na właściwym miejscu

Pani psycholog na początku przepytała mnie z ankiety, a później przeszliśmy do swobodnej konwersacji. Poruszaliśmy wątki dotyczące mojej osoby, sfery zawodowej i prywatnej.

– Jest pan już po trzydziestce, a wciąż kawaler. Proszę powiedzieć, z iloma paniami był pan w dłuższych relacjach?

– Co pani rozumie pod pojęciem "dłuższych"? – zapytałem.

– Chodzi mi o związki trwające minimum rok. Mogło też dojść do wspólnego zamieszkania – wyjaśniła.

– W takim razie odpowiedź brzmi: z żadną.

– Rozumiem – zanotowała coś w swoim zeszycie. – A pański rekordowy związek? Ile czasu trwał?

– Chwileczkę, co moje związki mają do tego, że chcę zostać kierownikiem? – nie za bardzo podobała mi się wizja zwierzania się z prywatnych spraw kompletnie obcej babie.

– Chodzi o to, jak pan podchodzi do relacji z ludźmi, brania za kogoś odpowiedzialności, radzenia sobie we wspólnym funkcjonowaniu…

– Dobra, kumam – przerwałem jej. – Spoko. No dobra, chyba z miesiąc.

Kobieta nie odpowiedziała.

– Zapewne zastanawia się pani, z iloma partnerkami się spotykałem. Szczerze mówiąc, nie jestem w stanie tego stwierdzić. Może z pięcioma, a może z siedmioma. Żadna z nich nie wywarła na mnie większego wrażenia. I prawdopodobnie to był powód, dla którego te relacje kończyły się, zanim tak naprawdę się rozpoczęły.

Terapeutka przez moment analizowała usłyszane słowa.

– Na podstawie pana charakterystyki nie odnoszę wrażenia, że preferuje pan samotność i stroni od związków. Jak pan sądzi, jaki jest tego powód?

Uniosłem lekko ramiona w geście rezygnacji.

– Wie pani, nie znalazłem jeszcze tej jedynej, która sprawiłaby, że moje serce mocniej by zabiło. Chyba nie o to chodzi, żeby łączyć się z przypadkową osobą tylko po to, by nie żyć w samotności, prawda?

– W zasadzie słusznie pan zauważył. A może opowiedziałby mi pan o swoim ideale kobiety?

– Hmm, obawiam się, że to raczej wykracza poza pani kompetencje zawodowe, pani doktor. Chociaż mogę się mylić, nie sądzi pani?

Spojrzała na mnie przez moment, po czym jej twarz rozjaśnił serdeczny uśmiech.

– Mimo wszystko uważam, że taka pogawędka dobrze by panu zrobiła.

– Zapamiętam to sobie. No to na razie, pani doktor – rzuciłem, wstając z siedzenia.

Opuściłem gabinet i udałem się w kierunku drzwi wyjściowych przychodni

Usiadłem za kierownicą samochodu, który zaparkowałem tuż przy wejściu. Oparłem zmęczoną głowę na zagłówku fotela i nabrałem dużo powietrza do płuc. Moja wyśniona kobieta. Iwona. Gdybym zaczął opowiadać psycholożce o mojej fascynacji, na pewno przekreśliłbym swoje szanse na awans.

Ideał z moich snów

Pierwszy raz pojawiła się w moich snach, gdy byłem jeszcze małym brzdącem. Dorastałem w biednej rodzinie, a moje zabawki były raczej kiepskie i zużyte, odziedziczone po starszych braciach. We śnie mała dziewczynka zapraszała mnie, żebym pobawił się z nią jej zabawkami – miała kolorowe foremki i łopatki do piasku, ogromne nadmuchiwane piłki oraz urocze misie z pięknymi uśmiechami na buziach. Kochałem te sny.

Iwonka wydawała mi się równie prawdziwa co reszta dzieciaków z osiedla. A może nawet bardziej, bo tylko ją mogłem nazwać swoją kumpelą. W prawdziwym życiu nie miałem żadnych przyjaciół, nikt nie kwapił się, żeby spędzać czas z jakimś jąkałą, który nie umie wydukać poprawnie ani jednego wyrazu.

Dlatego całe dnie przesiadywałem w swoim pokoju, zatopiony w lekturze. Z wiekiem coraz rzadziej śniłem o Iwonce. Cholernie mnie to dołowało, ale nic nie mogłem na to poradzić. Nieraz w nocy leżałem i rozmyślałem o  niej, malowałem ją sobie w głowie – żeby niejako zmusić mózg, by o niej śnił. By ją przywołać. Ona jednak zjawiała się, kiedy miała na to ochotę. Aż w końcu przestała przychodzić.

Mam w pamięci tamten niedawny sen... Nadchodził letni odpoczynek poprzedzający rozpoczęcie nauki w liceum. Mimo że marzyłem o wyrwaniu się z podstawówki, to perspektywa pójścia do nowego miejsca napawała mnie przerażeniem. Ciągle się zacinałem. Uczęszczałem na terapię do logopedy, ale efekty były mizerne. Którejś nocy ujrzałem ją we śnie – również jako nastolatkę. Była przepiękna, wysoka, a jej twarz rozjaśniał olśniewający uśmiech. Zastanawiam się, czy wtedy darzyłem ją uczuciem, a może narodziło się ono jeszcze wcześniej...

W czasie wspaniałego popołudnia spacerowaliśmy ramię w ramię po pewnym parku. Zwierzyłem się Iwonie, że obawiam się, iż nowo poznani koledzy z klasy uczynią ze mnie kozła ofiarnego. Na co ona odparła:

– Zastanów się nad tym. Gdy chcesz coś powiedzieć, ogarnia cię stres. Wtedy tracisz kontrolę nad tym, co mówisz. Początkowo słowa płyną gładko, ale potem zaczynasz się jąkać. To sprawia, że denerwujesz się jeszcze bardziej, a jąkanie tylko się nasila… Aż w końcu blokujesz się całkowicie.

– Ale jak mam się nie stresować?

– Mów wolno i bez pośpiechu. Formułuj proste, krótkie zdania. Nie ma potrzeby się spieszyć, ludziom nie będzie przeszkadzać, jeśli będą musieli trochę poczekać. Masz całe lato, żeby to opanować. Staraj się oddychać głęboko i mówić powoli.

– Nie poradzę sobie z tym.

– Poradzisz, ja w to nie wątpię. Zapamiętaj jedno – przewyższasz ich inteligencją i wiedzą, a śmiać się z ciebie będą tylko ci, którzy nie dorównują ci wartością i zazdrośnie patrzą na twoje atuty. I tak nie nadawaliby się na dobrych kumpli.

Postanowiłem trenować mówienie w wolniejszym tempie

Moja luba, tuż przed zaśnięciem, szepnęła mi do ucha "poradzisz sobie". Te proste słowa dodały mi wiary we własne siły. Pierwszego dnia w nowym liceum starałem się kontrolować tempo wypowiadanych słów. I wiecie co? To się sprawdziło! Gdy kończyłem szkołę, zacinanie zdarzało mi się już tylko od wielkiego dzwonu, w sytuacjach skrajnego stresu.

Mówiłem już wcześniej, że to był mój ostatni sen, w którym pojawiła się Iwona. Tak naprawdę zdawałem sobie sprawę, że ona nie była realną osobą, a jedynie wytworem mojej nieszczęśliwej i osamotnionej jaźni. Dzieciak pochodzący z biedoty, którego nie akceptują koledzy, wymyśla we śnie koleżankę posiadającą cudowne zabawki, przy której się nie zacina. Ludzki umysł potrafi radzić sobie z kłopotami na przeróżne sposoby. Jednak zdarza się, że przy okazji generuje nowe problemy.

Wciąż szukałem kogoś takiego jak ona

Pomimo świadomości, iż Iwona to jedynie twór mojej wyobraźni, moje uczucia traktowały ją jak realną osobę. Zdawałem sobie sprawę, że właśnie przez to żadna inna dziewczyna nie potrafiła dotrzeć do mojego serca. Podświadomie ciągle szukałem kogoś takiego jak Iwona. Nawet kiedy się przełamywałem i umawiałem z jakąś inną, za każdym razem kończyło się to rozczarowaniem.

Odetchnąłem głęboko, odpaliłem samochód i ruszyłem w drogę. Po powrocie do mieszkania nakarmiłem kota, potem się przebrałem i wybrałem na jogging. Gdy wróciłem, zjadłem kolację, obejrzałem jakiś film i poszedłem do łóżka. Kolejny zwyczajny dzień. Tuż przed zaśnięciem przyszło mi do głowy, że chyba faktycznie powinienem porozmawiać z jakimś psychologiem. Potem przyśnił mi się sen.

Maszerowałem Nowym Światem w stolicy. Pogoda była słoneczna, ale rześka, jak to zwykle bywa w pierwszym miesiącu roku. Na deptaku kręciło się niewielu przechodniów. Spacerując bez pośpiechu, zerkałem na witryny sklepowe, zaglądałem do środka kafejek, gdzie goście gawędzili przy stolikach, sączyli kawę, zagłębiali się w lekturze. Mijałem jedną z knajpek, gdy poczułem nagłe kołatanie serca.

Zawróciłem. Przy stoliku tuż przy oknie dostrzegłem Iwonę. Już nie nastolatkę, a kobietę. Jeszcze bardziej olśniewającą. Jak to często się zdarza w marzeniach sennych, nim się spostrzegłem, już zasiadałem przy stoliku, wpatrując się z zachwytem w kasztanowe pukle otulające delikatnymi falami lekko zaokrąglone policzki. Iwona pracowała, nanosząc notatki na kartkę. Uniosła wzrok.

– Z kim mam przyjemność? – zapytała.

Byłem w totalnym szoku. Nie rozpoznała mnie! Jak to możliwe, że mnie nie pamięta, przecież była moim marzeniem! Moim własnym!

– Iwonko, no przecież to ja, Michał – odparłem. – Nie pamiętasz mnie?

Uniosła brew, jakby się nad czymś zastanawiała.

– Coś mi świta, rzeczywiście – przyznała. – Ale za nic nie mogę sobie przypomnieć, skąd pana kojarzę.

– Szukałem cię od wieków, Iwonko. Stęskniłem się – nachyliłem się lekko i chwyciłem ją za dłoń.

Trzymałem nadal jej rękę, a ona spoglądała na nasze splecione palce z wyrazem zaskoczenia na twarzy.

To nie był tylko sen?

– Bardzo chciałbym cię zobaczyć w rzeczywistości.

– W rzeczywistości?

– No tak, bo przecież to tylko sen. Mój sen. Jak za każdym razem. Odeszłaś ode mnie wieki temu. A teraz nawet mnie nie poznajesz.

– Faktycznie, nie poznaję – przyznała szczerze.

Jej lekko rozchylone wargi zdawały się mnie zachęcać. Nachyliłem się powoli i ją pocałowałem. Sny potrafią zrodzić w człowieku niezwykłą śmiałość. W końcu odsunąłem swoje usta od jej. Odnosiłem wrażenie, że pragnęła więcej. Ja również.

– Iwona, umówmy się w rzeczywistości – zaproponowałem. – W niedzielę za dwa dni, dokładnie w samo południe. W tym samym miejscu. Daj mi słowo.

– Daję ci słowo – odparła, lekko marszcząc czoło.

Przebudziłem się, mając w pamięci każde wypowiedziane we śnie zdanie. Ta wizja wydawała się taka autentyczna. A to całowanie... Rany boskie! Nadal wyczuwałem jego smak na ustach, a moje ciało pragnęło znacznie więcej. Nigdy wcześniej nie miałem pretensji do siebie, że to był wyłącznie sen. W niedzielny poranek, stojąc w łazience naprzeciw lustra, sam siebie zwymyślałem od kretynów.

– Chcesz wybrać się na spotkanie? Niby z kim? Z własną senną marą? Czemu by od razu nie zadzwonić po sanitariuszy z kaftanem bezpieczeństwa.

Z każdą minutą zbliżającą się do godziny dwunastej, narastało we mnie zdenerwowanie. W pewnym momencie stwierdziłem "a co mi tam". Najwyżej zrobię z siebie idiotę we własnych oczach. Coś mnie ciągnęło do tego miejsca, musiałem być w kawiarence punkt dwunasta. Kiedy w końcu dotarłem na miejsce, zegar wybił już 12:02.

Wpadliśmy na siebie w przejściu – ja wbiegałem do środka, Iwona wychodziła. Nie kłamię, to prawda! Zdziwienie pojawiło się na naszych twarzach, gdy uświadomiliśmy sobie, że faktycznie oboje przyszliśmy na miejsce spotkania.

– Byłam przekonana, że to tylko taki bardzo realny sen – mówiła chwilę później, gdy usiedliśmy razem przy stoliku. – Ale ten pocałunek cały czas chodzi mi po głowie. Obudziłam się zlana potem... No i po prostu coś mnie tu przyciągnęło. Strasznie chciałam, żebyś okazał się prawdziwy. Ale skąd wiedziałeś, jak mam na imię?

Powiedziałem Iwonie o sytuacjach, które od dawna mi się śniły. Ona nie przypominała sobie niczego podobnego. Miała jednak poczucie, że skądś mnie zna...

Udało mi się zdobyć awans, a po sześciu miesiącach pobraliśmy się z Iwoną. Wśród ważnych gości na naszym weselu znalazła się również... pani psycholog. Nigdy nie dowiedziała się prawdy na nasz temat.

Michał, 35 lat

Czytaj także:
„Mąż wiedział, że podczas figlowania, myślę o innym facecie. Pewnego dnia porządnie wybił mi go z głowy”
„Biurowy romans miał być receptą na nudę, ale zgubiła mnie męska duma. Koleżanka potraktowała mnie jak dzieciaka”
„Spotkałem kobietę moich marzeń, ale nie mogłem z nią być. Kiedy zdobyłem się na odwagę, ona zrobiła coś niepojętego”

Redakcja poleca

REKLAMA