„Ojciec był jurny jak małolat, matka miała dość uniesień. Na nową kanapę zaprosiła damę do towarzystwa”

melancholijna dojrzała kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Zapytała, co mnie tak wzburzyło. Chciałam ją chronić. Nie miałam zamiaru jej ranić, ale po prostu nie potrafiłam zatrzymać tego dla siebie. Powiedziałam więc z bólem, co widziałam i co słyszałam”.
/ 02.09.2023 13:15
melancholijna dojrzała kobieta fot. Getty Images, Westend61

Teraz wiem, że życie nie jest takie proste, jakby się wydawało, a my, zanim wydamy wyrok, powinniśmy spróbować… zrozumieć.

Nagle jakby nowe siły wstąpiły w ojca. Był wesoły, pichcił w kuchni. Zupełnie jak dawniej.

Byłam opiekunką rodziców

Nie znosiłam wizyt w przychodni rehabilitacyjnej. Niby było tam czysto, nawet całkiem ładnie, ale kolory ścian, zapach, odgłosy – wszystko kojarzyło mi się z chorobą mamy. Czasami zza drzwi gabinetu fizjoterapeuty słyszałam jej okrzyki bólu. Wiedziałam, że nikt nie robi jej nic złego, ale i tak miałam ochotę uciekać i nigdy tam nie wracać. Jedyną odskocznią był telefon. Zadzwoniłam do siostry.

– Co się dzieje? Co z mamą? – zapytała Irmina napiętym głosem, a ja poprawiłam się na plastikowym krześle.

– Czekam, aż skończy zabieg – odpowiedziałam. – Odwiozę ją do domu koło piętnastej.

– Pamiętaj, żeby zrobić rodzicom zakupy – przykazała. – Muszę kończyć, zaraz zaczynam wizytę. Pa!

Irmina była lekarką, do tego miała troje dzieci. Ja nie pracowałam, miałam multum wolnego czasu, więc dla wszystkich było oczywiste, że to ja zajmuję się mamą. A właściwie obojgiem rodziców. Od kiedy mama zaczęła chorować na stwardnienie rozsiane, minęło czternaście lat.

Na początku tata jakoś sobie radził z nowymi obowiązkami i opieką nad nią, ale z czasem zaczął wyglądać, jakby na niczym mu nie zależało. Odkryłyśmy z Irminą, że mama śpi w pościeli niezmienianej od kilku miesięcy, że w lodówce zalegają produkty z datą przydatności sprzed dwóch lat, a w łazience rośnie grzyb. Kiedy zapytałyśmy tatę, czy chce, by przysłać mu kogoś do pomocy przy posprzątaniu, wzruszył ramionami.

– A niby co to zmieni? – zapytał retorycznie i ze smutkiem.

To Irmina zdiagnozowała u niego wypalenie. Tak jak zawodowe, tylko że związane z opieką nad niepełnosprawną żoną. Ojciec niby akceptował chorobę mamy, trwał przy niej, tak jak jej ślubował czterdzieści lat wcześniej, ale wyraźnie popadał w rezygnację. Wszyscy wiemy, że na stwardnienie rozsiane nie ma leku. Stan mamy pogarszał się z roku na rok i mogliśmy jedynie nieco spowalniać rozwój choroby przez fizjoterapię i leki.

Ale mieliśmy świadomość, że mama nigdy już nie wstanie z wózka, nie wbiegnie po schodach, nie upiecze szarlotki, stepując po kuchni, tak jak to robiła, kiedy byłyśmy małe, a świat był kolorowy, piękny i pachniał cynamonem… Mama bezpowrotnie straciła sprawność fizyczną, ale niestety, zmieniła się też jej osobowość.

Stan mamy się pogarszał

Cierpienie, zależność od innych i świadomość tego, jak beznadziejna jest jej sytuacja, zmieniły ją z szalonej ekstrawertyczki kochającej muzykę i ruch w zamyśloną, wręcz smutną kobietę na wózku inwalidzkim. Straciła to, co zawsze kochała, nie mogła spacerować z psami, tańczyć z wnukami ani jeździć na rowerze. Dla kogoś, kto zawsze był w ruchu, przykucie do wózka to straszliwy wyrok.

Ponieważ Irmina praktycznie nigdy nie miała czasu, to ja jeździłam do rodziców i pilnowałam, żeby ich lodówka była czysta, a pościel zmieniona. W obu łóżkach, bo mama spała na specjalnym materacu ortopedycznym, a tata w moim dawnym pokoju. Z tego, co zaobserwowałam, kiedy przestali razem sypiać, przestali też rozmawiać.

Ojciec głównie siedział na balkonie, a zimą w kuchni i rozwiązywał krzyżówki albo sudoku, względnie gapił się w telewizor, cokolwiek by w nim leciało. Mama najczęściej spała, albo udawała, że śpi. Po każdej wizycie byłam przygnębiona tym, w jakiej beznadziei i smutku upływa ich życie.

Ale tamtego dnia, kiedy odwiozłam mamę po rehabilitacji, zastałam tatę… uśmiechniętego! Krzątał się po kuchni, coś pichcąc, w powietrzu unosił się zapach grzybów. Zauważyłam, że twarz mamy się rozjaśniła, gdy zobaczyła go w tak dobrym nastroju. Kiedy wychodziłam, najedzona sznyclami w sosie grzybowym, ojciec siedział na fotelu przy jej wózku i razem oglądali katalog meblowy, bo „trzeba by wreszcie kupić nową kanapę”. Ten katalog położyłam tam pół roku wcześniej i do tego dnia zaczął pokrywać się już kurzem.

Niedługo później ojciec zaskoczył mnie propozycją urządzenia urodzin mamie. Kończyła sześćdziesiąt pięć lat i chociaż tata nie pamiętał chyba o żadnej wcześniejszej okazji, tym razem chciał zorganizować jej coś szczególnego. Byłam szczęśliwa, że wreszcie odzyskał dawną „iskrę” i coś go interesuje. Zadzwoniłam do Irminy.

– Tak, widziałam się z nimi obojgiem. Faktycznie, tata odżył – potwierdziła.

– Mama też jest jakaś bardziej zadowolona. Nie wiem, co na to wpłynęło, ale już myślałam o lekach przeciwdepresyjnych dla taty…

Urodziny mamy miały być zorganizowane na góra dziesięć osób, ale ostatecznie do restauracji przyszło prawie trzydzieści. To ojciec zaprosił wszystkich, na których mamie zależało, dodzwonił się nawet do jej przyjaciółki sprzed lat. Podczas uroczystego obiadu cały czas się nią zajmował, okazywał jej czułość, dbał o jej komfort. Był wyraźnie odprężony, zadowolony.

Dlatego tryskał energią!

Kilka tygodni później mama miała zabiegi, ale w przychodni pękła rura i odesłano nas do domu. Nawet się ucieszyłam, bo zyskałam trzy godziny wolnego, ale mama zaprotestowała, kiedy powiedziałam, że ją odwiozę.

– Nie! Zapraszam cię na obiad! – zaproponowała szybko.

– Ale ja nie jestem głodna…

– No to… na zakupy! Jedźmy do galerii! – padła kolejna propozycja.

Nie chciałam jechać do galerii, wolałam iść do pasażu handlowego, dużo bliżej, ale się uparła. I tak spędziłyśmy te trzy godziny na próbach kupienia mi sukienki, butów i kurtki, chociaż wcale ich nie chciałam.

Do domu mama wróciła zmęczona, ale powitał ją rozpromieniony tata oraz zapach pieczeni. Wydało mi się, że ojciec był jakiś dziwny, może zmieszany albo zawstydzony, kiedy zapytałam, co robił przez całe popołudnie, ale mama szybko wypchnęła mnie za drzwi, mówiąc, że już i tak zabrała mi zbyt wiele czasu. Wróciłam więc do domu z nową spódnicą i sweterkiem oraz niejasnym podejrzeniem, że rodzice czegoś mi nie mówią.

Na kolejną wizytę nie mogłam zawieźć mamy, więc zabrał ją mój szwagier. Tego dnia miała zabiegi balneoterapeutyczne. Już na miejscu okazało się, że Czarek wziął złą torbę i mama nie miała z sobą kostiumu kąpielowego. Zadzwonił do mnie z błaganiem o ratunek.

– Nie obrócę w dwie strony! Możesz tu przywieźć tę torbę? – błagał, wyciągając mnie od fryzjera.

Zgodziłam się oczywiście. Pojechałam więc do domu rodziców i zdumiała mnie obecność srebrnej toyoty przed bramą. Otworzyłam drzwi własnym kluczem i… natychmiast zamknęłam je z drugiej strony. To, co usłyszałam, było zbyt jednoznaczne, by się łudzić, że mogło chodzić o coś innego. Wyraźnie dobiegły mnie odgłosy seksu.

Kiedy zamykałam drzwi, nie mogłam nie zauważyć, że buty, palto i kaszkiet taty są na miejscu. Za to na podłodze w połowie drogi do sypialni, leżały czarne szpilki! Kompletnie nie wiedziałam, co zrobić, więc tylko wsiadłam do samochodu i próbowałam się otrząsnąć z tego, czego się dowiedziałam.

Moje podejrzenia się potwierdziły, kiedy dwadzieścia minut później nasz dom opuściła pulchna blondynka koło czterdziestki. Wyglądała zupełnie zwyczajnie, ale ja wiedziałam, kim była. Byłam roztrzęsiona, nie mogłam powstrzymać płaczu. Więc to był sekret dobrego samopoczucia ojca? Romans? Mama była niepełnosprawna, a on znalazł sobie kochankę?!
To było obrzydliwe i haniebne, nie mogłam w to uwierzyć!

Moja biedna mama… Niczego nie podejrzewała, cieszyła się, że tata jest w lepszym humorze, że zorganizował jej przyjęcie… A on robił to z poczucia winy! Wymyślając ojcu pod nosem, nie zauważyłam, że minął czas, który miałam na dostarczenie torby z kostiumem. Szwagier wiózł już mamę z powrotem do domu.

Kiedy zajechali, wciąż siedziałam w swoim aucie. Mama mnie zauważyła i zawołała do siebie z pytaniem, co robię. A ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć. W końcu wysłała zięcia do domu i kazała mi wsiąść do jego samochodu. A potem zapytała, co mnie tak wzburzyło. Chciałam ją chronić. Nie miałam zamiaru jej ranić, ale po prostu nie potrafiłam zatrzymać tego dla siebie. Powiedziałam więc z bólem, co widziałam i co słyszałam.

Matka znalazła ojcu kochankę

Mama zwiesiła głowę, ale nie płakała, jak myślałam. Kiedy podniosła na mnie wzrok, oczy miała suche, a wyraz twarzy stanowczy.

– Ola, sposłuchaj… – zaczęła i nabrała tchu. – Panią, którą widziałaś, znalazłam ja. Nie jest kochanką taty, tylko… no, pracuje zawodowo. W sensie: płaci jej się za seks. Płacę jej, żeby odwiedzała twojego tatę raz na jakiś czas. Wiem, że to cię na pewno szokuje, ale… życie nie jest takie proste, dziecko… A jeśli się kogoś kocha, trzeba dbać o jego potrzeby…

Tak, byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć, że mama zgadza się, by ojciec korzystał z usług prostytutki, ale po długiej rozmowie jakoś to zrozumiałam. Ona nie mogła ani nie chciała uprawiać seksu. Tata wciąż był zdrowym mężczyzną z potrzebami.

– On po prostu gasł w oczach – powiedziała łagodnie. – Nic go nie cieszyło, wszystko widział w czarnych barwach. A teraz, od kiedy odwiedza go pani Jola, sama widziałaś, jaki jest. To tylko seks, córciu. Wydawało mi się, że wy, młodzi, rozumiecie, że seks nie równa się miłość. Tata ma potrzeby, zwykłe potrzeby fizyczne, które zaspokaja z Jolą, ale wciąż kocha mnie. Nie oczekuję, że to zaakceptujesz, ale spróbuj zrozumieć. I nie daj po sobie poznać, że wiesz.

Nie od razu, ale w końcu zrozumiałam. Przede wszystkim, że to nie moja sprawa. Nie mam pojęcia, czy ojca dalej odwiedza pani Jola, czy może inna dama do towarzystwa. Wiem tylko, że rodzice znowu się razem śmieją, rozmawiają, kupili nową kanapę i mówią o wspólnych wakacjach.

Wiem też, że ojciec niczego nie robi za plecami mamy, a ona podejmuje własne, świadome decyzje. Obym ja nigdy nie musiała decydować o takich rzeczach! Ale na pewno nie zamierzam nikogo oceniać ani potępiać za jego wybory. I byłoby pięknie, gdyby nikt tego nie robił.

Czytaj także:
„Mąż zawsze był obrotny. Jedną kochankę miał w bloku na parterze, drugą na trzecim piętrze, a żonę - na piątym”
„Męża dopadł kryzys wieku średniego. Zamiast kupić sobie sportowy wóz, szalał w sypialni z młodziutką kochanką”
„Rodzice zapłacili mojemu eks, by zostawił kochankę na lodzie i wrócił do mnie. Skoro go kupili, to niech go sobie wezmą”

Redakcja poleca

REKLAMA