Rodzice uwielbiali Piotra, wiedziałam więc doskonale, że nasz rozwód będzie dla nich prawdziwym szokiem. Nie miałam pojęcia, jak zdołam im wytłumaczyć, że to nie ja podjęłam taką decyzję, tylko mój mąż postanowił odzyskać wolność. „Pewnie mi nie uwierzą, tylko obwinią o wszystko” – myślałam. Ich zdaniem bowiem Piotr był chodzącym ideałem, i w żadnej mierze sobie na niego nie zasłużyłam. Powinnam więc każdego dnia skakać do góry z radości, że zdobyłam takiego wspaniałego męża.
Moja mama uważała Piotra za ostatniego dżentelmena chodzącego po tym świecie, a tata doceniał jego analityczny umysł i umiejętność gry w szachy. Kiedy przychodziliśmy do nich z wizytą, nie było mowy, aby nie rozegrali przynajmniej jednej partyjki. Kiedy dowiedzą się o naszym rozstaniu, przede wszystkim zmartwią się tym, że teraz przestaną go widywać. Ja będę na drugim planie. Zdawałam sobie z tego sprawę.
Nie mogłam liczyć na ich wsparcie i współczucie, ale postanowiłam być dzielna. Mimo że decyzja mojego męża spadła na mnie jak grom z jasnego nieba i bardzo mnie zabolała. Nic wcześniej nie wskazywało na to, że będzie chciał się rozstać. Może byłam ślepa i głupia, ale według mnie tworzyliśmy udany związek. Nie mieliśmy dzieci, ale to była nasza wspólna decyzja. I nie o dzieci poszło, kiedy Piotr oświadczył mi, że wniósł do sądu pozew o rozwód.
Naprawdę źle znosiłam samotność
Naprawdę nie miałam pojęcia, co jest grane, dopóki „życzliwy” mi nie doniósł, że mój mąż ma romans… I wszystko nagle stało się nie tylko jasne, ale wręcz banalnie oczywiste. Znałam kochankę mojego męża… Spotykałam ją wielokrotnie na firmowych przyjęciach i do głowy by mi nie przyszło, że łączy ich coś więcej niż tylko zawodowe sprawy. Ewa nie była ode mnie ani młodsza, ani ładniejsza. Co go do niej przyciągnęło?
– Nie dojdziesz prawdy. Faceci są dziwni, ciągle czegoś szukają, za czymś gonią – stwierdziła moja przyjaciółka. – Jeśli mają ładną żonę w domu, to na kochankę wezmą sobie jakieś brzydactwo. Ot, tylko tak dla urozmaicenia życia.
Pewnie było w tym sporo racji, ale to nie zmieniało faktu, że dla mnie postępowanie Piotra było niezrozumiałe. Nie miałam sobie nic do zarzucenia, i byłam pewna, że niczego w domu mu nie brakowało. Potrafiłam być zarówno dobrą gospodynią, jak i namiętną kochanką. Rzadko się kłóciliśmy, mąż okazywał mi uczucia aż do ostatniej chwili.
Moi rodzice jednak, oczywiście, byli odmiennego zdania. Kiedy dowiedzieli się o naszym rozwodzie zarzucili mi, że nigdy o Piotra nie dbałam, a w każdym razie nie na tyle, aby był szczęśliwy. Od matki nawet usłyszałam, że powinnam była rzucić pracę i tylko zajmować się domem, skoro Piotr miał własną firmę, która przecież całkiem nieźle prosperowała.
– Mężczyzna musi mieć w domu azyl, ciepłe gniazdko stworzone przez kobietę, do którego będzie chciał wracać – stwierdziła.
– Ty przecież zawsze pracowałaś! – odcięłam się.
– Tak, ale to były inne czasy, oboje z ojcem siedzieliśmy na państwowych posadach. Pieniędzy wielkich nie dawały – uparcie trwała przy swoim zdaniu.
Bolało mnie to, że całą winę za porażkę naszego małżeństwa zwalają na mnie, chociaż oczywiście ani trochę nie byłam tym zaskoczona. Przywykłam już do tego, że tak mnie traktują, ale… nie domyśliłabym się, co mogą zrobić, by odzyskać zięcia.
Kiedy dowiedziałam się o zdradzie Piotra, byłam pewna, że nigdy mu jej nie wybaczę. Nie pozwoli mi na to moja duma i urażona godność, lecz… Mijały tygodnie, a ja coraz trudniej znosiłam samotność. Każdego dnia rozpamiętywałam na nowo, co się między nami stało i powoli dochodziłam do wniosku, że może w słowach rodziców jest trochę racji. Może za mało się starałam? W każdym razie doszłam do tego, że dałabym wiele, żeby Piotr do mnie wrócił. Nie miałam tylko pojęcia, jak to zrobić. Pojechać do tej kawalerki, którą wynajął po odejściu z domu, i błagać go?
Szczerze przyznał się do wszystkiego
Niespodziewanie okazało się to niepotrzebne, bo mąż stanął na progu naszego domu i zaproponował, abyśmy spróbowali jeszcze raz. Nie mogłam wprost uwierzyć we własne szczęście! Piotr zapewnił mnie, że jego romans był błędem, i że to już przeszłość. Co więcej, zaczął mnie nagle namawiać na dziecko, które miałoby scementować nasz związek.
Pierwsze tygodnie po powrocie Piotra do domu były jak drugi miesiąc miodowy. Nie pamiętałam już, kiedy ostatni raz czułam się aż tak adorowana. Chciałam wykrzyczeć całemu światu, w tym moim rodzicom, że jednak jestem warta, by ze mną być. I nawet nie podejrzewałam, że tak naprawdę nic ode mnie nie zależało. Padłam bowiem ofiarą zwykłej transakcji wiązanej… Naiwna idiotka!
Żebym nie wiem jak długo zastanawiała się nad tym, co łączyło mojego męża z jego kochanką, za nic bym nie zgadła. Rzecz nie leżała bowiem ani w seksapilu mojej rywalki, ani w tym, że mężczyźni lubią zmiany. A jak powiada stare przysłowie: jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to na pewno chodzi o… pieniądze.
Firma mojego męża od początku powstania prosperowała bardzo dobrze, ludzie bowiem zawsze potrzebują okolicznościowych gadżetów: urodzinowych, imieninowych, na rozmaite uroczystości i rocznice. Wszelkie balony, confetti, papierowe czapeczki szły jak woda, i do głowy by mi nie przyszło, że mąż może kiedykolwiek popaść w długi.
Ale na tanich gadżetach równie szybko się zarabia, jak traci. Wystarczyło, że jakaś partia gadżetów została zatrzymana na cle, a inna okazała się wadliwa, a już firma traciła płynność finansową. W dodatku mąż ostatnimi czasy poczynił spore inwestycje, gdyż postanowił wybudować własną halę przeznaczoną na magazyn. Miał zamiar wykorzystywać tylko część jej powierzchni, a resztę wynająć za duże pieniądze. W ten sposób, jak sądził, zwróciłyby mu się koszty inwestycji.
Tymczasem rynek nieruchomości nagle uległ załamaniu i zabrakło chętnych. Hala stała pusta miesiącami, i nie tylko nie przynosiła zysków, ale kosztowała miesięcznie niemałe pieniądze. Trzeba było ją przecież zimą ogrzać, aby mróz nie poczynił szkód, a także wynająć ochronę do jej pilnowania. Nikt przecież nie życzył w niej sobie jakichś dzikich lokatorów.
Tym sposobem Piotr popadał w coraz większe długi, i kiedy zastanawiał się, jak z nich wyjść, nagle pod rękę nawinęła mu się Ewa. Wiedział bardzo dobrze, że ta kobieta ma pieniądze, ale nie ma faceta – i to nasunęło mu pewien chytry plan.
Skoro go kupili, to niech go sobie wezmą
Po części miałam więc rację, że łączą ich interesy, ten związek był bowiem niczym innym, jak układem biznesowym. Piotr wnosił w niego swoją męskość, a Ewa fundusze. Pożyczyła mu sporą sumę na spłatę długów, i dopóki było jej z nim dobrze, dopóty nie prosiła o ich zwrot.
Mojemu mężowi wydawało się, że ten układ jest jasny, ale nagle Ewa zapragnęła czegoś więcej. Postanowiła dostać Piotra na własność i zaczęła nalegać na to, aby jak najszybciej wziął ze mną rozwód. Z jednej strony Piotr się wahał, ale z drugiej… Doszedł do wniosku, że w sumie z kochanką jest mu dobrze, a jeśli przy tym mógł jeszcze załatwić raz na zawsze sprawę długu, to dlaczego by nie odejść od żony?
Co skłoniło go do zmiany decyzji? Moi rodzice! To im, a nie mnie, mój mąż przyznał się szczerze do wszystkiego. I co oni na to? Czy go potępili, uznali, że jest ostatnim draniem, który skrzywdził ich jedyne dziecko? Ależ skąd! Oni go… przekupili! Powiedzieli, że spłacą jego długi, bagatela 100 tysięcy złotych, aby tylko został ze mną. A raczej z nimi. Tak bardzo nie chcieli go stracić! I Piotr na to przystał.
Kiedy się o tym wszystkim dowiedziałam, zastanawiałam się, co zabolało mnie bardziej: zdrada męża czy zdrada rodziców. Bo ja ich uczynek odebrałam właśnie jako zdradę! Uważam, że postąpili bardzo nieuczciwie, pertraktując za moimi plecami z moim mężem, człowiekiem, który mnie oszukał i zachował się jak ostatni drań. Przehandlowali mnie jak niewolnicę. Nie mogłam im tego wybaczyć.
Sama odeszłam od męża, a kiedy rodzice protestowali, że przecież zainwestowali w ten związek mnóstwo pieniędzy, powiedziałam im, żeby zabrali Piotra do siebie, skoro go kupili. Bo ja go już nie chcę!
Czytaj także:
„Po 10 latach związku kobieta, którą kochałem, odeszła z innym. Gdy wróciła z podkulonym ogonem, moje serce było już zajęte”
„Mąż znalazł sobie kochankę materialistkę. Gdy okazało się, że ta laleczka słono go kosztuje, wrócił z podkulonym ogonem”
„Po 20 latach mąż zostawił mnie dla »prawdziwej miłości«. Miłość wykopała go z domu, a on wrócił z podkulonym ogonem”