„Odwiedziłam syna bez zapowiedzi i aż się przeżegnałam. Ten widok zapamiętam do końca życia”

rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih
„Piotrek leżał na podłodze, pod samym łóżkiem, tuż obok zwiniętego, poplamionego czymś dywanu. Stanęłam nad synem i patrzyłam z niedowierzaniem na jego podartą koszulkę. W pewnym momencie zamrugał i uchylił powieki. – Mamusia? – usiadł gwałtownie, jakby natomiast oprzytomniał. – Co mamusia tu robi?”.
/ 08.12.2024 19:30
rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih

Nie zdarzało mi się raczej narzekać na Piotrka. Był dobrym synem – miłym, uczynnym, lubił pomagać. Dobrze dogadywał się z moim mężem, Patrykiem, ale to ze mną miał chyba lepszy kontakt. Może też dlatego mąż często twierdził, że na zbyt wiele mu pozwalam.

– Rozpieszczasz go, Wiola – gderał. – On sobie w ogóle w przyszłości nie poradzi, jak będziesz wszystko za niego robić!

– Trochę przesadzasz – twierdziłam z przekonaniem. – To sprytny, zdolny chłopak. Nie musisz się o niego martwić.

– Martwię się raczej o nasze środki do życia – usłyszałam kiedyś. – On w ogóle nie zna wartości pieniądza, a ty ciągle mu na coś dajesz. A to nowa bluza, a to słuchawki, a to telefon mu się zepsuł… Wiola, które inne dziecko dostaje tyle rzeczy?

Wzruszyłam ramionami. Uważałam, że jest przewrażliwiony, a ja po prostu dbam o dobro mojego syna. Zresztą, kiedy poszedł na studia i bez problemu je skończył, mogłam mu to wypominać. Zwłaszcza że znalazł pracę w kawiarni u mojej dawnej koleżanki i sam zorganizował sobie życie.

Nie żałowałam mu niczego

– To tylko na razie, mamuś – wytłumaczył mi. – Potem znajdę sobie coś lepszego.

Dałam mu więc pieniądze na mieszkanie – był naszym jedynym dzieckiem, więc nie rozumiałam, o co tak się piekli Patryk.

Co, do grobu te pieniądze weźmiesz? – nie wytrzymałam w końcu. – Pokazał już, że umie sobie życiu poradzić. A na takie mieszkanie odkładałby latami albo męczył się z jakimś kredytem…

– Nikt by mu kredytu nie dał przy takich zarobkach i takim stażu pracy – wtrącił z przekąsem mój mąż.

– A no właśnie – rzuciłam triumfalnie. – Więc daj już spokój. Niech chłopak ma jakiś porządny start!

Syn szybko się usamodzielnił

Odkąd tylko Piotrek zniknął z naszego mieszkania, pękałam z dumy. Koleżanki, które miały dzieci w jego wieku lub nawet trochę starsze, zwykle narzekały, że nie mogą się ich pozbyć z domów, a ja miałam tu takiego odpowiedzialnego chłopca.

Piotrek od razu chciał się wyprowadzić – wyjaśniałam, gdy dziwiły się, że tak szybko przepadł. – Ma teraz pracę, pomogliśmy mu z zakupem mieszkania, więc po co ze staruszkami ma siedzieć? Najważniejsze, by robić już na swoje. I tylko czekać wnuków.

– Ale on chyba żadnej dziewczyny nie ma – zauważyła jedna z moich koleżanek. – To z tymi wnukami to chyba jeszcze, jeszcze…

– Poczekam, ile będzie trzeba – ucięłam, choć takie oczywiste stwierdzenie faktów trochę mnie zaniepokoiło.

Martwiłam się, że jest sam

Rzeczywiście, Piotrek długo był sam. Za długo, jak na mój gust. Naturalnie chodził na randki, pokazywał się czasem z jakimiś dziewczynami, ale żadnej nam oficjalnie nie przedstawił. Kiedy powiedziałam Patrykowi, że coś się z tym ociąga, tylko prychnął.

– No pewnie – burknął. – Kolejny problem, bo idealny Piotruś nie spełnia twoich wydumanych oczekiwań. Najpierw mieszkania nie miał, to mu kupiłaś, potem na samochód nie miał, to mu pożyczyłaś, swoją drogą, ciekawe kiedy odda… to może teraz mu dziewczynę zasponsoruj?

Zmrużyłam oczy.

– Ty jak masz gadać takie głupoty, to już lepiej nic nie mów – oświadczyłam i wymaszerowałam z pokoju.

Próbowałam rozmawiać z dawnymi koleżankami Piotrka ze szkoły, bo kilka z nich mieszkało na naszym osiedlu. Myślałam, że może uda mi się je podpytać o to, co tam mój synek porabia i jak z jego życiem uczuciowym. Razem z mężem byliśmy u niego raptem kilka razy, na jego wyraźne zaproszenie. Poza tym cały czas utrzymywał, że jest bardzo zajęty. „Za dużo pracuje” – myślałam.

Problem w tym, że wszystkie te dziewczyny wyraźnie mnie unikały. Jedna strasznie się spieszyła i nie miała czasu rozmawiać, druga szybko zmieniła temat, trzecia przyznała, że nie utrzymuje z Piotrkiem kontaktu, a ostatnia, mogłabym przysiąc, że na mój widok przeszła na drugą stronę ulicy. Postanowiłam się tym jednak nie przejmować – w końcu kolejne pokolenia były coraz dziwniejsze, to i nie miałam kogo o co winić.

Doszły do mnie plotki

W którąś sobotę, gdy wracałam z zakupów, wpadłam natomiast na Jolę, koleżankę, u której pracował mój syn.

– O, Jola, co tam u ciebie? – zaczęłam z uśmiechem. – Sprawdza się ten mój Piotrek w kawiarni czy nie?

Sama nie odwiedzałam go w pracy, bo upierał się, żebym tego nie robiła. Tłumaczył to stresem i rozkojarzeniem – zawsze chciał być taki profesjonalny…

Jola zamrugała.

– Wiola, to ty nie wiesz? – zdziwiła się.

– Nie wiem czego?

Piotrek już dawno u mnie nie pracuje – przyznała. – Nawet jednego miesiąca nie wytrzymał. Wybacz, ale… to chyba nie dla niego. Nie dość, że jest strasznie niezdarny i wszystko mu z rąk leci, to mocno się kłócił z klientami. Aż musieliśmy kilka razy darmowe kawy rozdawać z jego powodu.

– Aha – wykrztusiłam oszołomiona.

To dlatego pewnie ciągle prosił o pieniądze. Pewnie szukał nowej pracy, nie mógł jej znaleźć i potrzebował z czegoś póki co żyć.

Z nim chyba w ogóle dzieje się coś niedobrego – dodała niepewnie. – Bo wiesz, taka znajoma, Kasia, mieszka u niego w bloku. I podobno w tym jego mieszkaniu to ciągle strasznie głośno. Sąsiedzi się skarżą, policja tam kilka razy była… Może on się w coś wpakował?

Uśmiechnęłam się sztywno.

– Nie sądzę – mruknęłam. – Ale dziękuję, sprawdzę to.

Przeżyłam szok

Momentalnie zmieniłam swoje plany i zdecydowałam się pojechać prosto do Piotrka. Uznałam, że musi mi to wszystko wyjaśnić i nie ma co zwlekać, zwłaszcza że przez telefon tylko by mnie spławiał – o ile w ogóle by odebrał. Do klatki wpuściła mnie jakaś sąsiadka, bo Piotrek nie odbierał domofonu, a kiedy dotarłam na właściwe piętro, okazało się, że drzwi jego mieszkania nie są nawet zamknięte na klucz.

– Cały Piotrek – mruknęłam do siebie. – Roztrzepany jak nie wiem.

Weszłam do środka i oniemiałam. W wąskim przedpokoju walały się puste butelki po wódce i pozgniatane puszki po piwie. Widziałam parę opakowań po chipsach, jakieś inne papierki, a nawet ubrania – nie tylko męskie. Ostrożnie weszłam głębiej i aż mnie cofnęło. W salonie, pośród dalszego pobojowiska, leżała czwórka młodych ludzi: dziewczyna rozwalona na sofie, dwóch chłopaków tylko w bokserkach śpiących na środku dywanu i ostatni, przytulony do kaloryfera. Pełna najgorszych przeczuć, przeszłam do sypialni.

Tam, na łóżku, przykryta kołdrą, chrapała jakaś blondynka. Piotrek leżał na podłodze, pod samym łóżkiem, tuż obok zwiniętego, poplamionego czymś dywanu. Stanęłam nad synem i patrzyłam z niedowierzaniem na jego podartą koszulkę, która wyglądała jakby niedawno stoczył bój na śmierć i życie. W pewnym momencie zamrugał i uchylił powieki.

– Mamusia? – Usiadł gwałtownie, jakby natomiast oprzytomniał. – Co mamusia tu robi?

– Przyszłam zobaczyć, jak sobie radzisz po stracie pracy. – Pokręciłam głową. – I chyba już widzę.

Poderwał się z miejsca, ale zatoczył się, bo pewnie wciąż nie zszedł z niego wypity alkohol.

– Mamo, daj mi wyjaśnić…

– No, na pewno nie teraz – przerwałam mu stanowczo. – Zrób tu porządek. Porozmawiamy, jak się ogarniesz.

I wyszłam, pozostawiając ten koszmar za sobą.

Muszę coś z tym zrobić

Piotrek przyszedł do nas w kolejnym tygodniu. Zarzekał się, że stale szuka pracy, ale nie może niczego sensownego znaleźć, a na niektóre stanowiska brakuje mu doświadczenia. Co do pobojowiska, które zastałam, tłumaczył się, że kumpela miała akurat urodziny i trochę zbyt mocno świętowali.

Oczywiście nie omieszkałam mu powiedzieć, że sąsiedzi się skarżą, a policja też już ma na pewno wyrobione o nim zdanie. Zapowiedziałam mu też, że nie dam mu więcej żadnych pieniędzy. Choć najpierw strasznie się oburzył, spokorniał, gdy obiecałam pomóc mu w szukaniu pracy. Tyle w końcu mogę dla niego zrobić, ale tym razem musi się przyłożyć. Jeśli znów wszystko zawali, zostanie z tym sam, bo myślę, że nikt nie znajdzie w sobie dość samozaparcia, żeby go wspierać.

Wiola, 50 lat

Czytaj także: „Mąż zawsze kłóci się o wysokie rachunki. Prysznic muszę brać ze stoperem, a wieczory spędzam przy świeczce”
„Mój brat robi karierę, a ja niańczę podstarzałych rodziców. Już ja pokażę cwaniaczkowi, kto będzie się śmiał ostatni”
„Teściowie się mnie brzydzili, bo jestem z domu dziecka. Uknuli plan, jak wykurzyć sierotę z łóżka własnego syna”

Redakcja poleca

REKLAMA