„Mąż zawsze kłóci się o wysokie rachunki. Prysznic muszę brać ze stoperem, a wieczory spędzam przy świeczce”

rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„Mariusz w ogóle się nami nie interesował, tylko coś ciągle liczył i liczył. Doszło do tego, że wchodząc pod prysznic, włączałam stoper w telefonie, żeby mąż przypadkiem się nie przyczepił, że woda leci zbyt długo”.
/ 01.12.2024 20:30
rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Nigdy, nawet w późniejszym, bardziej już świadomym dzieciństwie, nie uważałam się za rozrzutną. Rozumiałam znaczenie pieniądza, potrafiłam odkładać na swoje zachcianki i nigdy nie wyciągałam od rodziców dodatkowych środków na coś, co mi się spodobało. W wakacje pomagałam znajomym w sprzedaży owoców, by uzbierać na wymarzone słuchawki, myślałam też poważnie o swojej przyszłości.

Nie byłam rozrzutna

Na studiach zawsze zostawało mi trochę pieniędzy na koniec miesiąca, choć wcale nie dostawałam zbyt dużo od rodziców. Resztę zarabiałam sama i dostawałam ze stypendium. Dziewczyny z roku zazdrościły mi, że potrafię tak dobrze zarządzać swoimi finansami, a ja czułam się całkiem zaradna. Łatwo dostałam się na upatrzone praktyki, a po nich zostałam na stałe w tamtej firmie. Zarabiałam… no, może nie kokosy, ale byłam zadowolona ze swoich osiągnięć.

I właśnie w tamtym momencie swojego życia spotkałam Mariusza. Wpadliśmy na siebie w kolejce u lekarza, a im dłużej rozmawialiśmy dla zabicia czasu, tym bardziej bliscy się dla siebie stawaliśmy.

Myślałam, że Mariusz jest rozsądny

Zaimponował mi. Zawsze bardzo trzeźwo podchodził do życia i, z tego, co widziałam, nigdy nie wydawał pieniędzy na głupoty.

Oszczędzanie jest tak samo ważne jak zarabianie – powtarzał mi, gdy schodziliśmy na temat finansów. – Ludzie w naszym wieku o to nie dbają, a potem płaczą, jak to im źle. Lepiej od razu przygotować sobie dobre zaplecze, niż potem się zastanawiać, jak związać koniec z końcem.

Zamiast do drogich restauracji, zabierał mnie na długie, romantyczne spacery po parku, a kolacje zwykle jedliśmy u niego w domu. Fakt, gotował całkiem nie najgorzej, a zwykle pomagała mu w tym młodsza siostra, Iga.

– Uważaj na niego – powiedziała mi kiedyś. – On tylko liczy te pieniądze i liczy. Czasem to się robi aż śmieszne, ale mam nadzieję, że jakoś to u niego zwalczysz.

Roześmiałam się wówczas.

– Nie wiem, czy mam taką moc sprawczą.

Zerknęła na mnie z ukosa.

– Obyś miała.

Wszyscy mi zazdrościli

Z Mariuszem świetnie nam się układało, dlatego bez zastanowienia przyjęłam jego oświadczyny. Ślub był bardzo kameralny, a wesele odbyło się w przestronnym ogrodzie jego rodziców. Choć moi rodzice narzekali, że to tak nie wypada, nie byłam zła. Podobnie jak Mariusz, nie uważałam, że konieczna jest wielka impreza. Nie miałam aż tylu znajomych, żeby spędzać ich do ogromnej sali pod miastem, a poza tym nie bardzo przepadałam za tłumem i przesadnym gwarem.

Potem wprowadziłam się do jego mieszkania, bo było większe, a ja miałam swoje wynajmować. Znajdowało się w dogodnej lokalizacji, więc szybko znalazłam chętnych, a mój mąż liczył zyski.

To mądry człowiek – stwierdziła moja mama. – Rzeczywiście myśli bardzo przyszłościowo i stara się wam zapewnić dobry byt.

Uwierzyłam w to, zwłaszcza że wszystkie znajome wzdychały do Mariusza i przekonywały mnie, że lepiej nie mogłam trafić.

– Nie dość, że przystojny, to jeszcze taki zaradny – słyszałam nieustannie. – Tobie to się cudowny mąż trafił!

Sama w to mocno wierzyłam. Na tyle mocno, że przymykałam oczy na wszelkie dziwactwa mojego męża. Zawsze brałam jego stronę, niezależnie od tego, co się działo i od tego, z kim przyszło nam się mierzyć. Kiedy natomiast urodziła się nasza córeczka, Basia, wydawało mi się, że naprawdę dopisało mi w życiu ogromne szczęście

Mąż przesadzał z oszczędzaniem

A Mariusz coraz bardziej oszczędzał. Tak naprawdę nie chciał za nic płacić. Coraz częściej krzyczał, że towary w sklepie kosztują za dużo, ja ładuję ich do koszyka zbyt wiele, a Basia ciągle chce nowe ubrania.

– Ona rośnie – próbowałam mu tłumaczyć. – Ma chodzić w za małych ubraniach?

– To kupuj w jakichś promocjach – burczał na mnie, nieustannie sprawdzając nasze wydatki. – Do czego to podobne, żeby tyle pieniędzy na ciuchy wyrzucać?

Lata mijały, a Mariusz wprowadzał w domu coraz większy terror – byle tylko zbić rachunki i jak najwięcej zaoszczędzić. Z początku próbowałam to ignorować, ale z czasem stawało się to coraz bardziej uciążliwe.

Zaczęliśmy się kłócić

– Nie przesadzasz trochę? – spytałam, gdy wyłączył Basi telewizor i zaczął gasić światła. – To nie średniowiecze, Jarek. Do czego to podobne?

– Nie umrzecie od tego – burknął w odpowiedzi. – A jeśli myślisz, że ja potem będę płacił te horrendalne rachunki, bo wy niczego nie szanujecie, to się grubo mylisz!

Basia spojrzała na mnie oburzona i pobiegła do swojego pokoju. Miała ledwie dziesięć lat – jak miałam jej niby wytłumaczyć, o co chodzi jej tacie i czemu nie może obejrzeć ulubionej bajki, skoro odrobiła już lekcje?

– To dziecko – stwierdziłam do Mariusza, ledwie panując nad emocjami. – Ogląda telewizję godzinę, maksymalnie dwie dziennie. Nie możesz jej tego zabraniać!

Mój mąż nie podniósł nawet głowy znad rachunków, które jak zwykle studiował.

– Mogę i właśnie to zrobiłem – rzucił roztargnionym tonem. – Telewizja jest szkodliwa. A ona nabija sobie głowę bzdurami. Niech sobie lepiej książkę poczyta, póki jeszcze jasno.

– A co? – odezwałam się wyzywająco, krzyżując ramiona na piersi. – Po zachodzie słońca będziemy może siedzieć przy świeczkach?

– Tak – przyznał po dłuższym namyśle. – To jest bardzo dobry pomysł – uniósł rękę, tym samym powstrzymując moje oburzone prychnięcie: – I zrób coś z tymi swoimi kąpielami. Ostatnio siedziałaś w łazience godzinę, a woda lała się i lała. Nie będę bulił za to, że ty słuchasz sobie szumu wody.

Postawiłam sprawę jasno

Przez kolejne tygodnie jakoś znosiłam absurdalne pomysły męża. Razem z Basią siedziałyśmy przy świeczkach, a ja wymyślałam przeróżne zajęcia, by jakoś jej to zrekompensować. Znosiłam do domu gry planszowe, pożyczone od koleżanek i wygrzebane gdzieś od rodziców, proponowałam rozmaite zabawy i zajęcia polegające na rozmowie.

Mariusz jak to Mariusz, w ogóle się nami nie interesował, tylko coś ciągle liczył i liczył. Już dawno przestałam pilnować, co dokładnie do czego dodaje, a co próbuje odjąć. Bardziej interesowało mnie, że doszło do tego, że wchodząc pod prysznic, włączałam stoper w telefonie, żeby mąż przypadkiem się nie przyczepił, że woda leci zbyt długo.

Któregoś wieczora, leżąc już w łóżku, bo po ciemku i tak nie bardzo było co robić, poczułam złość. Miałam dość tych dziwactw i wiecznych prób dostosowania się do wymagań Mariusza. Jeśli on chciał żyć jak w średniowieczu – jego sprawa. Nie zamierzałam dłużej odbierać córce dzieciństwa ani zachowywać się jak niespełna rozumu.

– Mariusz – odezwałam się do niego, gdy kolejnego dnia wrócił z pracy. – Musimy porozmawiać.

– Nie teraz. – Machnął lekceważąco ręką. – Muszę policzyć wpływy…

– Owszem, teraz – przerwałam ostro. – Wpływy policzysz sobie później.

Zdziwił się trochę, bo zamrugał i obejrzał się na mnie, jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu.

– No… to o co chodzi? – mruknął.

– O to, że zachowujesz się jak szaleniec – wykrzyczałam. – Oszczędzasz na wszystkim, na czym się da, a nawet na tym, na czym się nie da! Twoja córka płacze po nocach, bo nie może spędzać czasu tak jak jej koleżanki, a ja od dwóch tygodni nie mogę się domyć! To nie jest normalne, Mariusz!

Mąż zrobił dziwną minę.

– Chyba trochę dramatyzujesz…

– Nie, Mariusz, nie dramatyzuję – weszłam mu ponownie w słowo. – Albo się ogarniesz, albo odchodzę. I zabieram Basię. Nie będzie brać udziału w tym twoim cyrku.

Odkąd zagroziłam, że się wyprowadzę, Mariusz się do mnie nie odzywa. Mimo wszystko, liczę, że coś tam do niego dotarło, bo Basia już trzeci wieczór z rzędu ogląda telewizję, a mnie udało się wziąć orzeźwiającą kąpiel – i to w wannie! Cieszę się z tych normalnych chwil, które właśnie obie otrzymałyśmy. A jeśli mój mąż nie zamierza się odzywać już nigdy… to może nawet lepiej? Wolę nie słuchać go w ogóle, niż czekać na kolejne wymysły rodem z kabaretu.

Agata, 35 lat

Czytaj także: „Od 20 lat tęsknię za pierwszą miłością. Żałuję, że moje dzieci nie mają oczu tamtego chłopaka”
„Znalazłam na przystanku laptopa i biłam się z myślami. Boleśnie przekonałam się, że w Polsce uczciwość nie popłaca”
„Mój mąż był biednym mięczakiem, więc odeszłam do bogatego kochanka. Przejechałam się na swojej chciwości”

 

Redakcja poleca

REKLAMA