„Mój brat robi karierę, a ja niańczę podstarzałych rodziców. Już ja pokażę cwaniaczkowi, kto będzie się śmiał ostatni”

zamyślona kobieta fot. iStock by Getty Images, BSIP/UIG
„Brat nie kwapi się do odwiedzin, a ja zostałam sama z rodzicami, którzy wymagają coraz większej uwagi i opieki. A ja nie mogę sobie na to pozwolić. Muszę pracować, bo niskie emerytury rodziców nie pokrywają wszystkich opłat i wciąż rosnących kosztów życia”.
/ 01.12.2024 20:00
zamyślona kobieta fot. iStock by Getty Images, BSIP/UIG

Kiedy widziałam, jak najbliższa przyjaciółka musi opiekować się ojcem z demencją, to stwierdziłam, że nigdy nie chciałabym, aby mnie spotkało to samo. Jednak po latach okazało się, że to na mnie spadł obowiązek opieki nad podstarzałymi rodzicami.

Mój mądry i przebojowy brat robił karierę, a ja otrzymałam w spadku staruszków z tysiącem chorób. I chociaż moja przyszłość nie rysuje się w różowych barwach, to wciąż mam nadzieję, że fortuna w końcu i do mnie się uśmiechnie.

Brat był ulubieńcem rodziców

Kiedy na świat przyszedł mój młodszy brat, to nie posiadałam się z radości. Tak naprawdę to zawsze chciałam mieć rodzeństwo, nad którym mogłabym roztoczyć pieczę starszej siostry. Już kiedy mama była w ciąży, to wyobrażałam sobie, że będę bawić się z tym maluchem, uczyć go różnych rzeczy i chronić przed złem całego świata. A na dodatek miałam zamiar tłumaczyć go przed rodzicami i chwalić zawsze wtedy, gdy oni zamierzali go krytykować.

Jednak takie działania z mojej strony zupełnie nie były potrzebne. Już od razu po przyjściu na świat Marcina, rodzice całkowicie oszaleli na jego punkcie. Liczył się tylko on i jego potrzeby. I chociaż na początku doskonale to rozumiałam, to z czasem zaczynało mi to coraz bardziej przeszkadzać. Marcin wyrósł z wieku niemowlęctwa, a mimo to cały czas był oczkiem w głowie rodziców.

– To najpiękniejsze dziecko na świecie – zachwycała się mama.

– A do tego niezwykle mądre i inteligentne – wtórował jej tata.

I tak było przez kolejne lata. Marcin w oczach rodziców był najładniejszym, najmilszym, najzdolniejszym i najbardziej kreatywnym dzieckiem na świecie. A ja byłam tylko jego starszą siostrą, która nie wyróżniała się niczym szczególnym.

Czułam się gorsza

– Tobie korepetycje nie pomogą, więc szkoda na nie pieniędzy – powiedziała mi kiedyś mama, kiedy poprosiłam o dodatkowe lekcje z języka angielskiego. – Lepiej te pieniądze wykorzystać na lekcje matematyki Marcinka. On lepiej je wykorzysta – dodała.

I od razu spojrzała na mojego młodszego barta, który siedział na kanapie i rozwiązywał zadania z matematyki.

Zrobiło mi się bardzo przykro. I to nie dlatego, że Marcin był mądrzejszy ode mnie, ale dlatego, że rodzice to tak bardzo podkreślali. Przez wszystkie swoje nastoletnie lata słyszałam, że mój młodszy brat jest mądry, inteligentny i ma szansę na karierę naukową lub biznesową. A ja byłam tylko zwykłą dziewczyną, która najprawdopodobniej nic wielkiego nie osiągnie.

Musiałam radzić sobie sama

Już w szkole średniej wiedziałam, że nie mam co liczyć na pomoc i wsparcie rodziców. I nie chodziło tu tylko o pieniądze na korepetycje lub dodatkowe zajęcia, ale też o zakupy nowych ciuchów, książek lub płyt.

– Musimy zapłacić za kurs angielskiego Marcinka – usłyszałam od mamy, kiedy poprosiłam ją o pieniądze na nowe spodnie.

A kiedy powiedziałam, że przydałyby mi się przed maturą korepetycje z matematyki, to dowiedziałam się, że nie ma na to pieniędzy.

– Marcinek chce wyjechać na zjazd młodych matematyków – usłyszałam od taty. – A my nie możemy mu tego odmówić – dodał. A ja wtedy – już kolejny raz – zrozumiałam, że nie mam co liczyć na pomoc swoich rodziców.

I chociaż jeszcze kilka tygodni wcześniej po cichu liczyłam na to, że pomogą mi opłacić kurs grafiki komputerowej, to teraz przekonałam się, że nic z tego nie będzie. A to właśnie grafika była moją ogromną pasją i to z nią wiązałam swoje nadzieje na przyszłość. Jednak bez pomocy rodziców moje marzenia mogły się nie spełnić.

Nie mogłam spełniać marzeń

I niestety się nie spełniły. Kiedy udało mi się zdać maturę, to złożyłam papiery do szkoły oferującej kursy grafiki komputerowej. A ponieważ uzyskałam zbyt mało punktów na maturze aby uczyć się za darmo, to jedyną opcją była zapłata za naukę. Ale ja nie miałam swoich pieniędzy.

– Niestety nie możemy ci pomóc – usłyszałam od rodziców.

A kiedy zapytałam dlaczego, to dowiedziałam się, że priorytetowym wydatkiem jest opłacenie prywatnej szkoły Marcinka. I jakoś wcale mnie to nie zdziwiło.

To nie mogę na was liczyć? – zapytałam ze łzami w oczach.

Zawsze wiedziałam, że jestem tym gorszym dzieckiem, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że w tak ważnej sprawie rodzice jednak mi pomogą.

Mama tylko wzruszyła ramionami.

Musisz poradzić sobie sama – powiedziała.

I niemal natychmiast odwróciła się do kuchenki, na której gotowała się zupa. Oczywiście pomidorowa – ulubiona zupa mojego młodszego brata. I nie mało tu nic do rzeczy to, że ja nie cierpiałam pomidorówki.

Przez kolejne dni próbowałam zrobić wszystko, aby jednak przekonać rodziców do wyłożenia pieniędzy na moją naukę. Obiecałam im, że pójdę do pracy i jak najszybciej oddam im dług, a do tego będę robić w domu wszystko to, co mi każą. Nic z tego. Oboje zgodnie stwierdzili, że nie pomogą mi finansowo, bo mają ważniejsze wydatki. A ponieważ nic nie wskazywało na zmianę ich decyzji, to nie miałam innego wyjścia jak zrezygnować z dalszej nauki.

Zdecydowałam się na pójście do pracy. Jednak mając jedynie maturę, to nie mogłam zbyt mocno wybrzydzać w ofertach zatrudnienia. Udało mi się dostać pracę w sklepie odzieżowym, którego właścicielka okazała się naprawdę fajną i przyzwoitą szefową. Ale nie płaciła kokosów. A ponieważ rodzice, u których wciąż mieszkałam domagali się dokładania do rachunków i wydatków na jedzenie, to nie miałam szans na odłożenie na wymarzony kurs grafiki. I dlatego chcąc nie chcąc musiałam zapomnieć o swoich marzeniach.

Nie miałam nic z życia

Przez kolejne lata nic się nie zmieniało. Moje życie kręciło się wokół pracy i domu. W ciągu dnia pracowałam w sklepie odzieżowym, a po powrocie do domu oglądałam telewizję lub czytałam książki. I znosiłam humory coraz bardziej narzekających rodziców.

Moje życie wyglądało zupełnie inaczej niż mojego brata. Marcin skończył prestiżowe studia, podczas których uczęszczał na dodatkowe kursy. Przez wszystkie te lata nie musiał pracować, gdyż rodzice sponsorowali wszystko to, co było mu potrzebne. A gdy delikatnie próbowałam im wytłumaczyć, że mój brat powinien w końcu się usamodzielnić, to słyszałam, że jestem zazdrosna.

– Marcin ma jeszcze czas, aby wejść w dorosłe życie. Na razie powinien się uczyć i korzystać z młodości – mówiła mama za każdym razem, gdy przypominałam jej, że jej synek jest w wieku, w którym powinien już być na swoim.

I na nic zdały się moje próby przekonywania, że nie stać ich na wieczne utrzymywanie Marcina. Ale rodzice mieli swoje zdanie, którego nie dało się zmienić.

Brat zaczął robić karierę

Na szczęście w końcu doczekali się tego, że Marcin poszedł do pracy. I okazało się, że od razu zaczął robić oszałamiającą karierę.

– A widzisz. Ta jego nauka w końcu się opłaciła – mówiła mi mama.

I musiałam przyznać jej rację. Mój młodszy brat trafił do międzynarodowej korporacji, w której nie tylko szybko awansował, ale też zarabiał coraz lepiej.

– Może przyjedziesz odwiedzić rodziców? – pytałam go niemal co tydzień.

Bo chociaż kilka lat temu odwiedzał rodziców regularnie, to teraz niemal nie pojawiał się w rodzinnym mieście. A ja chciałam z nim porozmawiać na temat rodziców i ich przyszłości. Już od kilku miesięcy zauważyłam, że zarówno mama jak i tata mają coraz słabszą kondycję, a ich funkcje poznawcze pozostawiają wiele do życzenia. Czasami bałam się zostawiać ich samych w domu.

– Kiedyś przyjadę – odpowiadał brat. – Ale teraz za bardzo nie mam jak. W pracy mam projekt za projektem, których nie mogę scedować na współpracowników. Poza tym muszę wszystkiego sam dopilnować.

Zapomniał o rodzicach

I tak było za każdym razem. Kiedy tylko prosiłam brata o przyjazd, to za każdym razem wymigiwał się, tłumacząc, że ma bardzo duży pracy. I za każdym razem mówił, że nie może zostawić pracy, bo to zadecyduje o jego przyszłej karierze.

Tak jest do dzisiaj. Brat nie kwapi się do odwiedzin, a ja zostałam sama z rodzicami, którzy wymagają coraz większej uwagi i opieki. A ja nie mogę sobie na to pozwolić. Muszę pracować, bo niskie emerytury rodziców nie pokrywają wszystkich opłat i wciąż rosnących kosztów życia. Ale nie poddaję się i nie tracę wiary w lepszą przyszłość. Wciąż mam nadzieję, że moje życie w końcu się odmieni, a mnie spotka nagroda za te wszystkie lata poświęceń i wyrzeczeń. I nawet mam na to plan. Mam zamiar zrobić wszystko, żeby dostać w spadku mieszkanie po rodzicach. Ono mi się należy, a mój brat nie zasłużył na nic.

Katarzyna, 40 lat

Czytaj także: „Od 20 lat tęsknię za pierwszą miłością. Żałuję, że moje dzieci nie mają oczu tamtego chłopaka”
„Znalazłam na przystanku laptopa i biłam się z myślami. Boleśnie przekonałam się, że w Polsce uczciwość nie popłaca”
„Mój mąż był biednym mięczakiem, więc odeszłam do bogatego kochanka. Przejechałam się na swojej chciwości”

 

Redakcja poleca

REKLAMA